Żyjemy w końcu XX wieku. Jesteśmy często niewolnikami mass mediów, które "zalewają" nas "tanią" kulturą. Jednak młody człowiek - wieczny wędrowiec, poszukujący siebie i swego miejsca w świecie - dąży zawsze do czegoś niezwykłego, oryginalnego. W tej odwiecznej pielgrzymce ku nieznanym regionom wszechświata pomocną zdaje się być literatura, która od zarania dziejów towarzyszyła człowiekowi w jego życiu codziennym , w jego wzlotach i upadkach, radościach i smutkach, upojeniach i tragediach.
To ona także próbowała znaleźć odpowiedź na pytania : kim jest człowiek ? Jakie jest jego miejsce we wszechświecie? Czy jest jednostką bohaterską, dobrą, idealną, czy może czasami odkrywa przed światem tę mroczną część swej duszy ?
W galerii bohaterów literackich możemy odnaleźć jednych i drugich : nieskazitelnych i złych, ale też takich, których wnętrze jest dużo bardziej skomplikowane, którzy przeżywają wewnętrzne rozterki, tragedie.
Już w starożytnym dziele Sofoklesa pt. "Antygona" odnajdujemy obraz dylematów moralnych, które przezywa zarówno główna bohaterka- Antygona, jak i jej wuj Kreon.
Kreon nakazał bowiem ze wszystkimi honorami pogrzebać Eteoklesa, który zginął w obronie miasta, natomiast ciało Polinejkesa porzucić na pożarcie psom i sępom. Nie podporządkowała się właśnie temu rozkazowi Antygona, siostra obu braci, namaściła i pogrzebała ciało zmarłego ,zgodnie z nakazami greckiej religii. Została skazana przez Kreona na śmierć głodową, zamurowana w skalnej jakini .ANTYGONA musiała dokonać wyboru między dwoma racjami, z których obie były równo ważne i zarazem sprzeczne ze sobą : jako kochająca siostra wierna prawu boskiemu, czuła się zobowiązana do pochówku zwłok brata Polinejkesa, albowiem : każdy zmarły musi być pochowany, niezależnie od tego, kim był i co robił za życia
Poza tym jeśliby nie pochowała brata, jego dusza nie zaznałaby spokoju, a żadnemu człowiekowi nie wolno łamać praw boskich.
Antygona była świadoma tego, że jeżeli pochowa brata, wejdzie w konflikt z prawem państwowym, gdyż Kreon zabronił pod karą śmierci, pochować Polinejkesa, uznając go za zdrajcę, a jednak nie ugięła się pod presją tej groźby. Pozostała wierna swoim przekonaniom.
Natomiast KREON musiał wybierać między prawem rodzinnym, uczuciami, sumieniem a prawem państwowym i autorytetem władcy.
Antygona była wszak członkiem rodziny, przedstawicielką rodu królewskiego, narzeczoną Hajmona. Kreon - mając na względzie dobro syna - mógł cofnąć rozkaz, ale obawiał się utraty autorytetu.
Polinejkes był zdrajcą, więc powinien być ukarany. Jednakowy los pośmiertny obu braci oznaczał brak różnicy między wiernością ojczyźnie a zdradą.
Antygona złamała prawo ustanowione przez najwyższą władzę, nie mógł tego Kreon tolerować, bo krajowi mogłaby wówczas grozić anarchia. Żadnemu obywatelowi nie wolno naruszać praw obowiązujących w państwie.
Kreon wybierając dobro społeczne - utrzymanie silnej władzy - naraził się bogom, bo złamał prawa przez nich ustanowione, nakazujące pochować zwłoki zmarłego.
Istota konfliktu sprowadza się do wyboru miedzy różnymi prawami :chwilowym, zmiennym, pisanym, które reprezentował Kreon i wiecznym, stałym, niepisanym, na którego straży stała Antygona. Poza tym kwestia tragicznego wyboru sprowadziła się też do konfliktu między interesami państwa i jednostki ludzkiej. Według Kreona najwyższą wartością był ład życia społecznego w państwie, a władca wstępował na tron po to, aby tego prawa strzec. Interesy jednostki musiały więc zostać podporządkowane interesom państwa.
Dla córki Edypa zaś najwyższą wartością była jednostka ludzka , jej wnętrze, pragnienia, możliwości, upodobania, jej interesy, a podstawą życia społecznego mogło być tylko umiłowanie drugiego człowieka, a nie rozumowa kalkulacja .
Racje, którymi kierowali się Antygona i Kreon są obiektywnie słuszne i tylko sympatia dla Antygony nie pozwoliła autorowi na zachowanie równowagi między nimi.
Dylematy moralne nieobce też były innemu bohaterowi antycznemu- mitologicznemu Prometeuszowi. Musiał on bowiem dokonać wyboru między wiecznym szczęściem wśród bogów na Olimpie, a poświęceniem się istotom delikatnym i słabym, jakimi byli ludzie. Wybrał to drugie .Dla ludzi wykradł ogień, aby nie byli już tak samotni, słabi, wystawieni na pożarcie przez drapieżne zwierzęta. Za ten czyn został jednak okrutnie ukarany: przybity do gór Kaukazu, a codziennie zgłodniały orzeł wyjadał mu wątrobę, która ciągle odrastała.
Postawa tego tytana była bardzo humanitarna, pełna miłości do człowieka i gotowości poświęcenia się za niego.
Przed trudnym wyborem stanął także Makbet , bohater tragedii W. Szekspira. Musiał wybrać miedzy dojściem do władzy drogą prawą, czy drogą skalaną przestępstwem, nienawiścią i podstępem.
Po przepowiedni czarownic, które oznajmiły mu, że zostanie tanem Kawdoru i Glamis, zło zaczyna w nim kiełkować - staje się żądnym władzy człowiekiem. Nie wystarczał mu tytuł tana Kawdoru i Glamis - pragnął czegoś więcej -absolutnej władzy. Był jednocześnie pewny tego, że aby ją szybko zdobyć musi usunąć prawowitego władcę - Dunkana Jednak nie był to prosta decyzja. Makbet wahał się, dręczyły go wewnętrzne rozterki, a siły dobra i zła toczyły zażartą walkę. Bał się popełnić zbrodnię, a myśl o morderstwie napawała go zgrozą i przerażeniem. Rozwiała jedna te nastroje Lady Makbet, która zaapelowała do honoru i męskości Makbeta. Wódz zdecydował się, będąc w pełni świadomym, na zamordowanie króla Dunkana.
Zabił go i od razu przeraził się tym, co uczynił. Jednocześnie zrodził się w nim strach i obawa przed zdemaskowaniem. Musiał więc zabijać dalej, by uniknąć groźby odkrycia jego ponurej tajemnicy.
Kolejne ofiary - to dwaj strażnicy, którzy strzegli komnaty króla - ich też zamordował, po czym całą winę za zabójstwo króla Dunkana zrzucił na nich. Ogłosił, że zginęli, bo podnieśli zdradziecką rękę na swego pana.
Makbet został królem, ale nie czuł się ani bezpieczny, ani szczęśliwy Uważał, że Banko zorientował się kto zamordował króla Dunkana, wszak on był obecny przy Makbecie w momencie, gdy czarownice przepowiedziały jemu to, że zostanie królem. Obawiał się tego, że Banko może przeczuwać , iż to on zgładził króla, dlatego wysłał zbójców, aby ci zamordowali Banka i jego syna. Zbrodnia udała się połowicznie - Banko zginął, ale jego syn zdołał uciec.
Makbeta dręczyły wyrzuty sumienia, a jego strach się potęgował - na uczcie w zamku zaczął majaczyć, zdawało mu się, że zobaczył widmo zamordowanego Banka, ale wybierając drogę zbrodni i kłamstwa zdecydował się na życie pełne niepokoju, bólu, strachu, bo kiedy już ktoś raz wybierze zło, nie jest w stanie tak łatwo wyzwolić się z jego okowów.
Kolejna ofiarą krwiożerczego tyrana miał być Makduf, dlatego i do niego posłał zabójców. Ci jednak nie odnaleźli pana domu, zamordowali więc jego żonę i dziecko.
Jednak i ten fakt nie uspokoił Makbeta. Ciągle dręczyły go wewnętrzne niepokoje. Życie jego upłynęło na ciągłej obawie o własne życie .Zginął z ręki Makdufa.
Makbet był postacią złożoną : o podwójnej biografii - na początku - mężny i oddany królowi, po pierwszym morderstwie - zdrajca, okrutnik i morderca niewinnych ludzi. Jeden tragiczny w skutkach wybór zadecydował o całym jego życiu.
Także w romantyzmie możemy odnaleźć bohaterów, którzy stoją w obliczu trudnych wyborów. Niewątpliwie do takich należał Konrad Wallenrod, bohater powieści poetyckie A. Mickiewicza.
Jako młody chłopiec został porwany przez Krzyżaków. Z tego czasu zapamiętał jedynie krzyk matki. Jego nowi opiekunowie nadali mu imię - Walter Alf. Wychowywał go mistrz krzyżacki Winrych, opiekował się nim jak rodzony ojciec. Chłopiec powoli zapominał wśród obcych o koszmarze porwania. Dopiero spotkanie z jeńcem litewskim - Halbanem, zmieniło życie Waltera. Podjudzony przez wajdelotę pragnął zemścić się za zbrodnie, jakich dokonali Krzyżacy na mieszkańcach Litwy. Chciał od razu wystąpić przeciwko nim, ale wajdelota go powstrzymał. Zwrócił mu uwagę na to, że nie ma tyle siły, aby bić się z Krzyżakami. To wajdelota podsunął Walterowi pomysł walki podstępem uprzedzając, że nie jest to sprawą łatwą. Daje mu rady jak ma postępować i według nich Walter żyje. Podczas jednej z bitew Alf przechodzi na stronę Litwinów. Od tej pory chce służyć swej ojczyźnie. Żeni się z córką Kiejstuta - Aldoną. Całkowicie zżywa się z Litwą, jest szczęśliwy, ale jest to tylko szczęście pozorne. Nie odnajduje spokoju, widząc jak potęga krzyżacka rujnuje coraz bardziej udręczony kraj. Ramię w ramię z Kiejstutem próbuje go bronić. Siły nie są jednak porównywalne. Walka z wrogiem w otwartym polu nie daje rezultatów. Walter postanawia opuścić Litwę, dom rodzinny, żonę i udać się do Krzyżaków, aby tam podstępem walczyć o wolność ojczyzny. Ale ta decyzja nie jest łatwa, wiąże się ona z tragicznym wyborem między :
szczęściem ojczyzny a szczęściem własnym, lojalnością wobec tych, wśród których się wychowywał, a powinnością wobec ojczyzny, walką honorową, zgodną z rycerskim kodeksem, a walką podstępną, zdradliwą, byciem chrześcijaninem a popełnieniem grzechu.
Musi dokonać wyboru - wybiera ojczyznę. Przegra jako człowiek, zwycięży jako bojownik.
Podejmuje decyzję samotnej walki. Jedynym wyjściem jest całkowite rozgromienie nieprzyjaciela. Można to zrobić tylko podstępem. Postanawia poświęcić się tej sprawie.
Przedostaje się do szeregów wroga i tam jako giermek Konrada Wallenroda bierze udział w wielu wyprawach rycerskich. W nieznanych okolicznościach ginie Konrad Wallenrod, a Walter Alf zajmuje jego miejsce. Wsławia się bohaterstwem i odwagą. Dlatego też Krzyżacy postanawiają , że zostanie wielkim mistrzem Zakonu. Teraz nadarza się okazja na to, aby zniszczyć wroga od środka, doszczętnie. Jednak Konrad Wallenrod długo zwleka z podjęciem ostatecznej decyzji. W końcu siły Zakonu zostają rozgromione przez Litwinów. Konrad Wallenrod uratował ojczyznę, ale zapłacił za to najwyższą cenę.
Po pokonaniu wroga nie ma już żadnego zadania do spełnienia. Osiągnięty cel jest kresem jego życia. Choć fizycznie nie umiera, nie ma powrotu do poprzedniego życia. Dawno już zrozumiała to Aldona, która za mężem przybyła do Maryjenburga i mieszkała w wieży. To ona uświadamia Konradowi fakt, że
nie ma już powrotu do poprzedniego życia, kiedy on jeszcze w to wierzy. Jedyną dla niego pociechą jest szczęście Litwinów, wolność kraju i ruina Zakonu.
O jego życiu nie decyduje samobójstwo, które popełnia, decyzję o życiu Konrada podejmują inni, wydając na niego wyrok śmierci. Ona jest jedynym rozwiązaniem, chociaż rozwiązaniem bardzo bolesnym, ponieważ pociąga za sobą i inne ofiary - wraz z mężem umiera Aldona, bo jej życie jest nierozerwalnie związane z żywotem Konrada.
Konrad Wallenrod w chwili tak dramatycznej mógł jednak zachować dla siebie coś cennego - honor człowieka, który do końca nie poddał się wrogowi, który nie czekał ani na jego łaskę, ani na jego wyrok. Tym, co ocaliło jego honor bojownika było samobójstwo.
Stanisław Wokulski - bohater "Lalki" B. Prusa myśli natomiast przede wszystkim o sobie i własnym szczęściu. Wobec społeczeństwa pragnie spełniać obowiązki niemal na zasadzie "Wymiany usług", obliczanej z kupiecką rzetelnością :
"Spełniony obowiązek powinien coś przynosić człowiekowi, gdyż inaczej byłby ofiarą, której nikt od nikogo nie ma prawa wymagać".
Wypowiedział te słowa Wokulski złamany nieszczęściem , rozjątrzony plotkami i podejrzeniami. Czy takim był również w latach swej młodości "subiekt, który spędzał czas nad książką, student, który przez nędzę szedł do wiedzy, żołnierz pod deszczem kul, wygnaniec, który w zasypanej śniegiem lepiance pracował nad nauką ?" Sam wspominał, że "chciał służyć społeczeństwu, choćby ofiarą własnego życia. "Jednak już wówczas przecież wątpił, czy warto "oddawać życie za tych gości, którzy mu wymyślają jak psu". Co stanowiło sedno jego życia ? Uczucie do panny Izabeli Łęckiej. Coraz bardziej wszak odsuwał się od środowiska, z którego
wyszedł, a zbliżał się do arystokracji, przyjmując jej obyczaje i styl życia. Wszystko to czynił, by zdobyć Izabelę, a nie dla zaspokojenia swych ambicji. Wręcz przeciwnie, czasem odczuwał nawet niechęć i pogardę dla samego siebie, czyniąc sobie wyrzuty sumienia za zdradę ideałów młodości. Dlatego też pewną "rekompensatę" miało stanowić dla udręczonego sumienia poświęcenie się najuboższym. Nie należąc do tego świata w sensie klasowym, należał do niego w sensie narodowym, ponieważ ludzie z Powiśla byli dla niego cząstką organizmu, do którego sam należał i za który był też odpowiedzialny. Nie odczuwał odrazy nawet dla pary kochanków, którą dostrzegł na śmietniku, tak jak nie odczuł podziwu i zachwytu dla przepychu i piękna, w którym dane mu było obcować. Nie przeżył bynajmniej upokorzenia, gdy przypomniał sobie nędzną młodość spędzoną w komórce za sklepem i porównał te ciężkie lata z obecnym luksusem. Przeciwnie, poczuł się lepszy i wewnętrznie bogatszy niż ludzie, którzy nie mają podobnych doświadczeń. Widziany jego oczami wielki świat- wyścigi, kwesty, składane i oddawane wizyty, przejażdżki i przechadzki-to jedno , wielkie odstręczające bagno. Z dokładnością kupca i rozpaczą kochanka, wychowanego na Mickiewiczowskich erotykach, zdolny był przeliczyć na ruble wygląd swojej ukochanej
. Widzimy więc, że B. Prus naszkicował w swojej powieści nie tylko obraz pozytywisty, który usiłował przezwyciężyć w sobie romantyka, realizując hasło pracy organicznej, robiącego majątek na dostawach wojennych i handlu perkalikami, ale przede wszystkim pokazał człowieka, który stawiał sobie pytania egzystencjalne, zastanawiając się nad celem i sensem istnienia, który pytał, czy jednostka ma prawo cieszyć się urodą życia, jakże szybko przemijającego, czy też ma nieustannie rezygnować ze szczęścia osobistego, poświęcając się dla dobra ogółu. Ów reprezentant programu "organicznikowskiego" miał poważne wątpliwości, czy był on skuteczny i czy taka działalność mogła mieć jakieś inne znaczenie niż okazanie pomocy pojedynczemu biedakowi (Wysoccy, Węgiełek, "Magdalenka").Z tej świadomości zrodziło się właśnie poczucie bezsiły, daremności podejmowanych wysiłków.
Wątpliwości moralne również ani na chwilę nie opuściły doktora Judyma, bohatera "Ludzi bezdomnych" S. Żeromskiego. Jego z kolei dręczyły pytania : czy człowiek związany pochodzeniem z klasą społecznie i ekonomicznie uciemiężoną, posiadający pełną świadomość zła i odczuwający w sobie nieustępliwy nakaz buntu, zachowuje prawo do szczęścia osobistego, czy też winien wyrzec się go w imię idei
Syn szewca z ulicy Ciepłej w Warszawie, wychowywany przez ciotkę - "damę" z półświatka, zdobywszy wyższe wykształcenie, nie zerwał więzi z klasą, z której wyszedł. Odczuwał wobec niej jakby nakaz zadośćuczynienia, dlatego zapragnął być lekarzem ludzi ubogich. Zarzewiem wewnętrznego konfliktu stała się miłość Tomasza do młodej nauczycielki- Joanny Podborskiej.
Z jednej strony dręczyły go straszliwe widma, wołające ku niemu z wilgotnych nor, z ponurych, zatęchłych lochów. Z drugiej przyciągały i nęciły powaby życia, szczęścia i miłości, uosobione w Joasi. "Każda istota ma swe ognisko, swój dach". A on ? Czy nie miał prawa do własnego, skromnego szczęścia, które przecież nikomu nie szkodziło ? Ale czy ten jego własny dom nie stanie się początkiem sromotnej klęski i kapitulacji ? Cóż będzie, jeśli w jego czystych i jasnych ścianach zakiełkuje i rozpleni się egoizm dorobkiewiczów ? Judym poznał już to ohydne uczucie, miał taka chwilę, której wstydził się potem w strasznej samotności swego sumienia, kiedy po awanturze w Cisach, aby ratować siebie, Joasię, swoje szczęście, zawahał się na moment. Wypełzła wtedy z pokładów egoizmu, zalegającego w człowieku, myśl o zgodzie na wszystko, byle tylko tu zostać. Pamięć tej chwili paliła go niczym rozpalone żelazo. Rozstrzygnął więc sprawę z okrutną bezwzględnością na rzecz idei : "Nie mogę mieć ani ojca, ani matki, ani żony, ani jednej rzeczy, którą bym przycisnął do serca z miłością, dopóki z oblicza ziemi nie znikną te podłe zmory. Muszę wyrzec się szczęścia. Muszę być sam jeden(...)".
Bohaterowie w każdej epoce literackiej stają w obliczu trudnych wyborów. Związane one były z kwestiami religijnymi, patriotycznymi, uczuciowymi, społecznymi, ale zawsze dają odbiorcy wiele do myślenia i podsuwają wyobraźni pytania : czy my żyjący w zupełnie innych realiach bylibyśmy zdolni do podejmowania takich decyzji, takich wyborów ? Jednocześnie uświadamiają, że każdy człowiek może kiedyś stanąć przed takim wyborem i co wtedy...