?Jednostka w świecie ograniczeń?
Zofia Nałkowska swoją powieść ?Granica? chciała początkowo zatytułować ?Schematy?,
ponieważ historia, którą opisała jest na pierwszy rzut oka nadzwyczaj schematyczna. Jest to przecież opowieść o miłości i zdradzie, o namiętności i zranionych uczuciach, o zemście,
o skandalu obyczajowym. Jest to opowieść z tragicznym końcem. Czyżby ?romansidło? lub inny harlequin . Absolutnie nie! Autorka genialnie wykorzystała schematyzm sytuacji po to by przedstawić zależności społeczne, opisać psychologicznie bohaterów opowieści a przede wszystkim pokazać człowieka jako jednostkę zniewoloną i podlegającą różnym ograniczeniom.
Nałkowska trafnie i precyzyjnie wskazała wszelkie granice wiążące jednostkę, czyli podział społeczeństwa na klasy, normy psychologiczno-moralne, granice własnego poznania.
Świat ograniczeń został przez autorkę metaforycznie i sugestywnie ukazany już w opisie
podwórka widzianego z okna Elżbiety, którego integralną częścią był pies Fitek.
Fitek był dużym mieszańcem, mieszkał w budzie , uwiązany był do łańcucha zawieszonego na drucie rozpiętym pomiędzy parkanem a drewnianym budynkiem, stojącym w lewym kącie podwórka.
Łańcuch na drucie wyznaczał świat dla niego dostępny, jego obszar bytowania oraz status społeczny. Fitek był łańcuchowym psem podwórzowym, jego miejsce na ziemi było ściśle określone, było zdeterminowane miejscem jego urodzenia. Jakże nędzne było to jego życie, dzień za dniem, tydzień za tygodniem, rok za rokiem Fitek trwał na swoim posterunku, jakby był zrośnięty z krajobrazem podwórka. Był apatyczny i osowiały i nawet gdy wpadał w furię z powodu obecności na ?jego? terenie jakiś obcych ludzi, koni czy też psów to i tak z jego postawy biła żałość i beznadzieja. Gwałtowny gniew w jaki nim targał powodował, że zawsze zapominał o łańcuchu, rzucał się na obcych i zaraz potem boleśnie odczuwał nieprzekraczalną granicę swojego bytowania. Żałosna była ta jego bezsilność, ale jeszcze bardziej przejmująca była chwila kiedy pies jakby użalając się nad sobą skowytał, do tego stopnia, że wzbudzał litość u Elżbiety, która bardzo często obserwowała psa z okna swojego pokoju. Ale co komu z takiej litości, kiedy Elżbiecie brakło sił i determinacji by też przekroczyć pewną barierę obojętności innych osób na krzywdę zwierzęcia. Nie była w stanie przekonać pani Kolichowskiej, swojej ciotki, do spuszczenia psa z drutu na krótką chociaż chwilę. Jej empatia była dla psa całkowicie obojętna nic dla niego nie mogła znaczyć w przeciwieństwie do codziennego posiłku. Raz dziennie dostawał miskę z jedzeniem, jakby nędzną zapłatę za ciężką służbę. Była to dla niego wielka radość. Po posiłku zapadał w drzemkę podczas której wydawał się być szczęśliwym stworzeniem. Być może miał jakieś sny? Ale o czymże mogłby śnić? Może śnił o nieco dłuższej zabawie z ?łaskawym? pieskiem Lulu.
Lulu biały wesoły szpic pani Giernackiej, był stworzeniem z innego, lepszego psiego świata, ponieważ pochodził z tak zwanego dobrego domu i przyszedł na świat jako pies pokojowy. Wiódł żywot zupełnie inny niż Fitek. Dla niego nie było żadnych granic na podwórku, nie miał swojego łańcucha i nie miał nawet żadnych obowiązków. Kiedy podczas swojego spaceru miał kaprys to zaszczycał Fitka chwilą zabawy wprawiając tym biednego psa w niemal uniesienie. Ale niestety nie zawsze był tak łaskawy, często przechadzając się leniwie i nieśpiesznie nie zwracał uwagi na kundla jakby go nie widząc. Natomiast Fitek wprost przeciwnie, wpatrywał się uważnie, śledził każdy jego ruch, jakby chciał całą swoją postawe skupić na sobie uwagę i zachęcić go na chwilę do wspólnej zabawy. Za tę chwilę, zrobiłby wszystko. Dałby się nawet pogryźć, znacznie mniejszemu przecież psu aby na chwilę zapomnieć o swojej niedoli. I nieważne, że za moment gdy będzie chciał pobiec za znudzonym Lulu, jarzmo znów da znać o sobie zaciskając się boleśnie na jego szyi, przypominając mu brutalnie gdzie jest jego miejsce. Ale co tam, taka, choćby nawet krótka chwila igraszek, poza naturalnym biologicznym instynktem przetrwania daje skromny, ale zawsze jakiś sens życia dla biednego stworzenia.
Zupełnie tak samo Justyna czerpała jakieś ukojenie z romansu z Zenonem, który de facto traktował ją przecież jak zabawkę. Ona dla niego też zrobiłaby wszystko za odrobinę czułości, która była czymś nadzwyczajnym w jej ciężkim i niełatwym życiu.
Mechanizm zachowań jest zaskakująco podobny, ale to przecież nie są jedyne podobieństwa jakie zachodzą pomiędzy ?psim? podwórkiem a światem ludzkim. Podobny jest przecież podział klasowy i przyzwolenie na teki stan rzeczy. Zofia Nałkowska za pomocą tej sceny pokazała nam jak głębokie są podziały społeczne i jak bardzo nieprzekraczalne są te granice. Psy są symbolami klas społecznych. Fitek symbolizuje ludzi biednych i ograniczonych w swej wolności, którzy muszą się podporządkować swym ?panom?, symbolizowanych z kolei przez Lulu. ?Panowie? są wolni, albo za takich się uważają, mają wpływ na swoje życie. Ważnym symbolem jest łańcuch, który w świecie zwierząt jest namacalny natomiast w społeczeństwie jest niewidzialny acz równie zniewalający. Wśród ludzi łańcuchem jest hierarchia społeczna i przynależność do danej klasy. Symbolem hierarchicznego podziału jest piętrowa kamienica w, której zamieszkują lokatorzy. Podział jest prosty, im ktoś mieszka niżej tym jego ?łańcuch? jest mocniejszy i granice jeszcze bardziej nieprzekraczalne.
Autorka trafnie zdiagnozowała stan społeczeństwa polskiego w dwudziestoleciu międzywojennym, jest to ocena bardzo krytyczna. Podział ludzi na wzajemnie ?impregnowane? od siebie warstwy był w jej ocenie główną bolączką cywilizacyjną. Powodowało to ogromne napięcia społeczne i hamowało kraj w rozwoju. Postrzeganie tzw. plebsu przez przedstawicieli klas wyższych było różne, ale zawsze nieodpowiednie. Najczęściej była to postawa obojętności i niezrozumienia trafnie wyrażona słowami pani Posztraskiej, która mówiła do Elżbiety użalącej się nad zwierzęciem??Fitek jest przyzwyczajony, najlepiej jest mu na łańcuchu.? A gdy czasami się zdarzyło, że następowało jakieś zbliżenie między przedstawicielami dwóch różnych światów, to następowało to na zasadzie kaprysu tak jak kontakty Lulu z Fitkiem lub Zenona z Justyną. A nawet gdy już się ktoś ulitował nad nędzą tak jak Elżbieta nad Fitkiem
to i tak nic z tego nie wynikało, granice konwencji były nieprzekraczalne. A biednemu wiatr wieje zawsze w oczy.