Dzisiaj jest trzeciego stycznia, niedawno były Święta Bożego Narodzenia. Spędziłem je razem z ojcem w Gawronach, były to dość smutne święta bo nadal odczuwam brak mamy. Dzisiaj pierwszy raz po przerwie poszedłem do naszej klasy.
Od razu zauważyłem nowego ucznia, Bernarda Zygiera, został on wydalony z Gimnazjum w Warszawie. Na dzień dobry bardzo dokładnie przeszukano jego plecak. Nowy nie był dobry z matematyki ale na lekcji profesora Szrettera błyszczał znajomością języka rosyjskiego. Po odpowiedzeniu na kilka pytań Bernard zaczął recytować wiersz Adama Mickiewicza „Reduta Ordona”. Profesor był zauroczony, w klasie zapadła cisza, profesor chciał go powstrzymać ale usiadł i słuchał dalej. Profesor słuchał i wpatrywał się w drzwi, w których stał Walecki i pilnował czy nikt nie idzie. Wstałem i podszedłem do niego, wpatrywałem się w niego jak recytuje. Słowa przez niego wypowiadane wzbudzały we mnie jakąś złość ale też dziwne uczucie w klatce piersiowej. Zorientowałem się ,że gdzieś już słyszałem te słowa. Przypominały one opowieść myśliwego Nogi o powstańcu polskim zabitym przez moskali. Poczułem w środku ,w duszy, żal i wzruszenie, zaciskałem zęby aby się nie rozpłakać na głos. Kiedy spojrzałem na profesora , ujrzałem na jego twarzy zły wzruszenia.
Wtedy obudziła się we mnie miłość do Polski, polskości i wszystkiego co polskie. Zrozumiałem to ,że Bernard jest w porządku. Poczułem ,że powinienem się z nim zaprzyjaźnić.
Praca została oceniona na 5.