Niedawno, razem z pozostałymi uczniami z mojej klasy, miałam okazję obejrzeć film nakręcony na podstawie powieści o tym samym tytule. "Dolina Issy", bo o owym dziele mowa, był chyba pierwszym filmem, który wywołał tak wiele skrajnych opinii w naszym gronie. Choć wcześniej częściowo zaznajomiliśmy się z twórczością Czesława Miłosza, - poety, pisarza, spod którego pióra wyszła ta niezwykła powieść - dopiero bo obejrzeniu adaptacji filmowej bardziej emocjonalnie zaangażowaliśmy się w jej interpretację. Emocje od czasu do czasu kierowały mną także podczas pisania tej recenzji, chociaż moje starania o zachowanie chłodnego obiektywizmu również przyniosły zamierzony efekt.
Film wyreżyserował pisarz i scenarzysta, Tadeusz Konwicki. Nie bez powodu podjął on się tego zadania - pochodzi on z tych samych stron co Czesław Miłosz. Samą powieść określić można jako słowny zapis prawdziwej przestrzeni; miejsca, które istnieje w rzeczywistości. Akcja filmu toczy się na Litwie, w małym miasteczku w pobliżu rzeki Issy - tak, jak zostało to przedstawione w książce - lecz naprawdę zdjęcia kręcone były w Polsce. I choć reżyser nie powrócił cielesnie do miejsca swojego dzieciństwa, mógł chociaż symbolicznie przypomnieć sobie dawne czasy.
Stopień oglądalności filmu zależy w głownej mierze od aktorów i ich kunsztu, który pozwala wczuć się w graną postać. Dobrym posunięciem okazało się obsadzenie Anny Dymnej w roli Magdaleny, a także pozostałych, niezawodnych dziś aktorów: Marii Pakulnis, Danuty Szaflarskiej, Ewy Wiśniewskiej, Jerzego Kryszaka oraz Edwarda Dziewońskiego. Swój wkład w film włożyli także Zygmunt Konieczny (kompozytor) i Jerzy Łukasiewicz (zdjęcia). Tło, na którym rozwija się akcja, to głównie przyroda i jej piękno. Reżyser za wszelką cenę starał się pokazać jak cudowna i nieskazitelna potrafi być natura. W dzisiejszych czasach obraz takich nieskalanych cywilizacją miejsc wzbudza ogromny podziw i zainteresowanie - lecz czemu się dziwić? Sami dobrze wiemy, jak ciężko jest owe miejsca znaleźć.
Film ukazje widzowi życie w prowincji litewskiej, ze wszystkimi jego zaletami i wadami. Czasem monotonne, lecz w głębi pełne wewnętrznej harmonii - widać codzienne obcowanie mieszkańców wioski z przyrodą, niezbędnym elementem w ich życiu. Ci ludzie nie traktowali lasów, pól i łąk jako miejsca do odpoczynku czy zabawy; wiedzieli, że bez ich obecności nie byliby w stanie dawać życia innym i samemu przetrwać. Żyli w prawdziwej zgodzie z naturą i choć byli zależni od niej, potrafili cieszyć się swoim istnieniem. Widz poznaje także kulturę tych prowincjonalnych ludzi - pełną przesądów, zabobonów, magicznych miejsc i postaci. Gdy pozwoli sobie wtopić się w owy klimat, zamiast strachu powinien poczuć raczej... czar sytuacji i jej niezwykłość.
W film wplecione są sceny, na których widać człowieka recytującego wiersze Miłosza. Stanowi to mocny przerywnik; można pokusić się o stwierdzenie, że sceny te potrafią całkowicie wybić widza z rytmu. Choć zostały one wprowadzone specjalnie by pokazać ogromny kontrast między jednym a drugim "światem", czasem ciężko jest je strawić.
Fabuła filmu opiera się na wspomnieniach - reżyser wyróżnił je, barwiąc obrazy przeszłości na pomarańczowo. Obok warstwy obyczajowej, zaznaczona jest także warstwa psychologiczna i filozoficzna, niekiedy mocno widzowi ukazywana (na przykład postępujący obłęd Baltazara).
Podsumowując, adaptacja sławnej powieści Czesława Miłosza "Dolina Issy" nie okazała się najgorszym posunięciem. Można mieć co prawda uzasadnione zastrzeżenia co do finezyjności ścieżki dźwiękowej i jakości obrazu, ale była to przypadłość tamtych czasów i już nic nie jest w stanie sprawy naprawić. Myślę, że "Dolina Issy" jako film stanowi ciekawe uzupełnienie "Doliny Issy" - powieści: ale tylko wtedy, kiedy wcześniej zapoznało się chociaż częściowo z tekstem Miłosza. Inaczej widz może mieć duże problemy ze zrozumieniem sytuacji zachodzących w filmie..