W tradycji niektórych krajów, także i u nas, jemioła kojarzy się ze świętami Bożego Narodzenia. Wiesza się ją w drzwiach, lub na środku pokoju pod lampą. To właśnie pod nią składa się życzenia sobie, a chłopak może bezkarnie pocałować swoją wybrankę. Wokół jemioły narosło w ciągu wieków wiele legend i ludowych obyczajów. Stała się m.in. symbolem nieśmiertelności, bo przecież jemioła nie umiera. Jej owoce nie opadają na ziemię, ale czekają nieraz i dwa lata, obok owoców jednorocznych, aż jakiś ptaszek się złakomi, zje je i potem „zasadzi” nasionko w korze drzewa. Jeśli jednak ginie, to tylko dlatego, że ginie drzewo, na którym rośnie. W mitologii grackiej gałązka jemioły była magiczną laską Prozerpiny. Homer twierdził, że potrafi otwierać bramy Hadesu i obdarzać bogactwem. W legendach norweskich stała się narzędziem zabójstwa. To ona podstępnie zabiła Baldura, ukochanego syna boga Odyna. U nas, w latach wielkiego głodu, czyli XV w. „ludzie z liścia i korzenia ledajakiego i lepu jemiołowego chleb działali”. Jemioła jest półpasożytem. Silne drzewa dają sobie z nią radę, ale słabe potrafi zniszczyć. Lubi drzewa wysokie, o drewnie miękkim i soczystym, a więc najbardziej topole, ale także lipy, brzozy, jesiony, jodły, sosny. Nie gardzi jednak innymi drzewami, gdyż nie znajduje tych ulubionych. Zresztą to nie jemioła wybiera sobie ofiarę, ale za nią decydują ptaki, które je rozsiewają. Kwitnie w marcu, a owocuje białymi jagodami wielkości grochu późną jesienią lub zimą. W każdej jagodzie jest zazwyczaj tylko jedno nasionko. Gdyby spadło na ziemię –zginęłoby. Ale wiele ptaków przepada za jagodami jemioły. Dziobiąc je, odrzucają pestki. To nie jest takie łatwe, gdyż są one kleiste i lepkie. Przyklejają się do dzióbka ptaka. Chcąc się pozbyć tej lepkiej okruszyny, ptaszek wyciera dzióbek o załamanie kory drzewa i w ten sposób „sadzi” nasionko jemioły, które tu się świetnie czuje. Zapuszcza korzonki-macki pasożyta w drzewo-żywiciela. Rozrasta się w nim tak mocno, że usunąć jemiołę można tylko razem z gałęzią drzewa, na której pasożytuje. Do rozsiewania czy „wysadzania” jemioły może najbardziej przyczynia się gatunek drozda zwany paszkotem, a także kwiczoły oraz jemiołuszka, czubaty ptaszek przylatujący do nas na zimę. Wprawdzie drozd zwyczajny najchętniej jada borówki, a kwiczoł szyszkojagody jałowca, ale i one, gdy nie ma tamtych przysmaków nie gardzą jemiołą. Gdyby nie ptaki-nie byłoby jemioły. Dawniej kwiczoły należały do przysmaków naszych prapradziadków, a łapano je na lep sporządzony właśnie z jagód jemioły. Od niepamiętnych lat uważano jemiołę za ludowy lek medyczny. Przede wszystkim wierzono, że leczy epilepsję. W Szwecji nakazywano chorym na padaczkę noszenie przy sobie noża z trzonkiem zrobionym z jemioły. Miało to zapobiegać atakom. Można powiedzieć że każdy kraj miał swoje zwyczaje, bo jemioła rośnie wszędzie. Ale interesujące jest co dziś nauka wie o jemiole. Niestety nie wie wiele i nie wie wszystkiego, do czego się zresztą przyznaje. Wiadomo na przykład że jemioła obniża ciśnienie. Oto co na ten temat pisze A. Ożarowski: „Wyciągi z ziela jemioły obniżają nieznacznie ciśnienie krwi wskutek bezpośredniego działania na serce. Następuje osłabienie krążenia krwi wskutek zmniejszenia napięcia ścian naczyń krwionośnych i w konsekwencji obniżenie ciśnienia tętniczego krwi. Dotychczas nie ustalono, czy działanie hipotoniczne należy przypisać substancjom rozpuszczalnym w wodzie, czy też nieznanemu dotychczas związkowi. Znajdujące się w surowcu glikoproteiny i wiskotoksyna nie rozpuszczają się w wodzie i brak ich w naparze lub odwarze, ponadto nie ulegają resorpcji w przewodzie pokarmowym.