Z nieco większym dystansem podchodzi do ocalającej roli poezji noblistka Wisława Szymborska. W wierszu Radość pisania nazywa ona działalność poetycką „możnością utrwalania”, „zemstą ręki śmiertelnej”. To zemsta na czasie, na przemijaniu. A jednak... poetka zdaje sobie sprawę z ograniczeń poezji, kreowany w niej świat rządzi się osobnymi prawami i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością („inne, czarno na białym panują tu prawa”). Poeta ma nieograniczoną moc kreacyjną w wierszu – a jednak świat wiersza nie ma wpływu na otaczający świat realny. Dlatego mocne słowa o kreacyjnej, boskiej niemal roli poety Szymborska opatruje znakiem zapytania:
Jest więc taki świat,
Nad którym los sprawuję niezależny?
Czas, który wiążę łańcuchami znaków?
Istnienie na mój rozkaz nieustanne?
(Wisława Szymborska, Radość pisania)
Podobnie, choć może mniej ironicznie widzi rolę poety jako bunt przeciw przemijaniu Stanisław Barańczak w wierszu poświęconym zmarłej żonie słynnego opozycjonisty– Jacka Kuronia:
To przecież tylko nicość. Jakże takie nic
ma stanąć pomiędzy nami. Na złość, na zawsze zapiszę
tę kreskę na tęczówce, zmarszczkę w kącie ust.
Zgoda, wiem, nie odpowiesz na moją ostatnią pocztówkę.
Ale będę za to winić coś rzeczywistego,
listonosza, katastrofę lotniczą, cenzurę,
nie nieistnienie, które, zgódź się, nie istnieje.
(Stanisław Barańczak, Grażynie)
Genezę tego wiersza, pisanego rzeczywiście na przekór, na złość śmierci, wyjaśnia obszerniej sam autor w Tablicy z Macondo.