Długo jeszcze patrzał na syna, aż ręce jego z żelaznego dotąd uścisku uwalniając, obie dłonie ku czołu podniósł i głucho wyszeptał :
– Krwi moja! młodości moja! Falo, która nas niosłaś... powracająca falo!...
Z głową schyloną, z dłońmi u czoła, ze zgmatwaną gęstwiną włosów, odchodził ku biurku, niby w śnie powtarzając:
– Powracająca fala! Powracająca fala!
Były w tym szepcie groza – i zachwycenie. Potem odkrył twarz i jedną rękę o biurko wspierając wyprostował się, głowę podniósł. Zmienił się dziwnie. Blask oczu jego wilgotny był i jakby rozmarzony, postawa dumną. Na syna patrzał.
– Słuchaj – zaczął – jeżeli wam się zdaje, że wy to pierwsi wymyśliliście wszystkie szlachetne uniesienia i wzniosłe idee, że wy pierwsi poczęliście kochać i ziemię, i lud, i sprawiedliwość, popełniacie błąd gruby i grzech przeciw sprawiedliwości...
(...) – I w naszych ustach – mówił dalej – brzmiało hasło poety: „Młodości, ty nad poziomy ulatuj”, i myśmy latali na mleczne drogi i w blaski jutrzenki i w ognie ofiary!
(Eliza Orzeszkowa, Nad Niemnem)
Ostatni raz piorę koszulę
mojego ojca, który umarł.
Koszulę czuć potem, pamiętam
ten pot od dziecka,
tyle lat prałam mu koszule i kalesony,
suszyłam przy piecyku żelaznym w pracowni,
kładł je
bez prasowania
Ze wszystkich ciał na świecie,
zwierzęcych, ludzkich,
tylko jedno wydzielało ten pot.
Wdycham go
po raz ostatni. Piorąc tę koszulę
niszczę go
na zawsze.
(Anna Świrszczyńska, Piorę koszulę)
Już wtedy Maryśka wiedziała, że coś z nią nie tak. Ojciec wracał z Ejszyszek, z rynku, wyciągał przed siebie wielkie buty z cholewami. Dopadały do nich dzieci, ściągały z nóg, ona też.
– Idź ty, nieudałoto! – krzyczał ojciec.
– Idź ty – krzyczały dzieci.
A potem siadały wszystkie dookoła i czekały na cukierki. Ojciec wyciągał z kieszeni szeleszczącą paczuszkę i każdemu dawał po jednym karmelku, a kiedy dochodził do Maryśki, cofał rękę.
– A mnie, tatko?! – wołała. – Mnie?!
– Tobie się nie należy – mówił.
I tę cofniętą ojcowską rękę zapamiętała na całe życie.
– Co ty sobie ubzdurałaś?! – dziwiła się po latach siostra Józia. To niemożliwe. Ojciec był zawsze dla nas sprawiedliwy.
(Teresa Lubkiewicz-Urbanowicz, Boża podszewka)
Bogata galeria ojców: zmarłych, żyjących, idealizowanych i demonizowanych wypełnia karty literatury od wieków... Są wśród nich ojcowie surowi i nazbyt pobłażliwi, miłosierni, wybaczający i pamiętliwi, kochani i nienawidzeni... To właśnie z relacjami z ojcem wiążą się liczne kompleksy i problemy bohaterów literackich. Ojciec pełnił rolę kluczową już w dawnych opowieściach mitologicznych i biblijnych.