„Uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę”.
Jerzy Liebert
W życiu każdego człowieka, w życiu każdego z nas są chwile i sytuacje wymuszające dokonania wyboru. Częstokroć jest to wybór decydujący o przyszłości, jak również stanowiący
o odpowiedzialności moralnej za własne czyny. Los zmusza nas niejednokrotnie do dokonywania wyborów między dobrem i złem, może nieraz mając świadomość że dokonany wybór jest wyłącznie złem, wybieramy zło mniejsze. Wielokrotnie wybieramy w życiu między dobrem publicznym, własnym prywatnym interesem a poświęceniem się dla ojczyzny. Aby móc w pełni zrozumieć sens dokonywania słusznego wyboru winniśmy zatem nauczyć się odróżniać dobro od zła. Nie uwolnimy się od niepewności co do słuszności naszego wyboru, do chwili w której nie poznamy skutku naszego wyboru. Jan z Czarnolasu obdarował współczesne społeczeństwo w pieśni „Serce roście” aktualną nadal radą:
„Ale to grunt wesela prawego,
Kiedy człowiek sumienia całego
Ani czuje w sercu żadnej wady
Przez by się miał wstydać swojej rady”
Możliwość dokonywania wyborów czyni człowieka wolnym zdejmując z niego jarzmo zniewolenia
a konieczność jego dokonywania niejednokrotnie rodzi sytuacje tragiczne. „Antygona” Sofoklesa jest typowym przykładem konfliktu w którym istotą było zetknięcie się racji obiektywnie słusznych, ale wzajemnie się wykluczających, między którymi nie można dokonać racjonalnego wyboru, który nie byłby przyczyną końcowej katastrofy. Antygona łamiąc okrutny zakaz króla Kreona, który to zakazywał pogrzebania ciała jej brata Polinika, uznanego za zdrajcę, gyż w walce o tebański tron sprowadził do kraju obce wojska. Kierowała się uczuciem, gdyż jednakowo kochała obu poległych braci, uczuciami religijnymi, a przede wszystkim własnym sumieniem. Jest świadoma konsekwencji swego czynu, zdając sobie sprawę że będzie nią jej własna śmierć- skazana na śmierć głodową popełnia samobójstwo. Grecka bohaterka, wspaniała córka Edypa nie zawahała się poświęcić własnego życia w obronie własnych ideałów które sama akceptowała, uznając je za słuszne. Jej wybór był bezkompromisowy lecz w jej ocenie słuszny jedyny z możliwych. Czy Antygona postąpiła właściwie, jak postąpił by każdy z nas?. Literatura podaje przykłady, że nie zawsze wybory dokonywane przez bohaterów literackich nie budzą żadnych wątpliwości. Średniowieczny rycerz Roland siostrzeniec króla Karola Wielkiego dowodzący tylną strażą jego wojsk, zostaje zdradziecko zaatakowany przez Saracenów. Dylematem wielkiego Rolanda stał się sygnał dany przez zadęcie w róg, aby wezwać pomoc, tym samym przyznać się do strachu przed wrogiem, splamić tym samym swój rycerski honor, czy też podjąć nierówną walkę. Hrabia Roland decyduje się na walkę nie wzywając pomocy, niestety wkrótce dochodzi do wniosku że popełnił błąd, za który przypłaciło życiem wielu dzielnych i wiernych rycerzy. Czy możemy pocieszyć Rolanda słowami errare humanum est (łac.) błądzić, mylić się jest rzeczą ludzką, z pewnością nie wrócą życia jego drużynie, jego polegli przyjaciele nie dosiądą konia by po jego klepnięciu ruszyć odważnie w bój. Hrabia Roland posiadał wiele cech charakteru które do dzisiaj budzą podziw
i uznanie. Wierność ideałom, gotowość poświęcenia za nie życie, odwaga sprawiają że Roland staje się wzorem wszelkich cnót rycerskich - lojalności, męstwa, honoru, wierności. Wybór ten budząc nasze wątpliwości został dokonany w imię ideałów, nie natomiast z powodu obawy o własne życie.
W tragedii Sofoklesa sprawa nie jest prosta. Nie tylko Kreon, lecz i Antygona, oboje grzeszą przeciw pokorze, jaką jest trzeźwe widzenie świata, ludzi i siebie.
Kreon w zażartej trosce o państwo przekracza dla ludzkiej władzy granice, Antygona zaś buntuje się tak kategorycznie i tak wzgardliwie, że dostojnym Tebańczykom wydaje się obłąkana. Kreon stanie się samotny, gdy zrozumie swoje bezprawie. Antygona pije gorycz samotności już wcześniej. Widzimy, jak ją traktują szacowni Tebańczycy. A popychana przez strażnika, słuchająca jego wywodów, na pewno zdaje sobie sprawę jak bardzo jest samotna wobec prostaka, troszczącego się szczerze i naiwnie tylko o własną skórę. To już podwójna samotność. Uznamy ją za potrójną, gdy uświadomimy sobie że jej siostra Ismena nie chciała zbuntować się razem z Antygoną, a kiedy nawraca się i pragnie cierpieć z nią, ta zamknięta w swojej goryczy, rezygnuje z owej ofiary. Istota tego dramatu niewątpliwie przemawia słowami: ”Urodziłam się po to, żeby powiedzieć nie i umrzeć” Sami odczuwamy że Sofokles rozumiał więcej. Myślał o tej ludzkości która pozostaje na ziemi. Starał się również pojąć samą Antygonę. O co się ona troszczy po objawieniu się jej nieuleczalnej samotności? O bliskich, o wieczność otwierającą się za strefą tej samotnej miłości.
Św. Aleksy również był autorem bardziej kontrowersyjnego wyboru, szokującego w swoim dokonaniu. „ Legenda o św. Aleksym” przedstawia tytułowego bohatera jako syna bogatego rzymskiego partycjusza który w wieku 24 lat opuścił rodziców i młodą żonę, aby prowadzić życie nędzarza. Decyzja ta została podjęta z pobudek osobistych, wierzył że w ten sposób zapewni sobie zbawienie. Niewątpliwie taka decyzja wymagała niezwykłej siły woli, wytrzymałości, której niejednokrotnie brakuje współczesnemu człowiekowi. Konieczność dokonywania wyborów życiowych zwłaszcza tych ważnych, może uczynić człowieka nieszczęśliwym, rozdartym wewnętrznie wśród wahań i rozterek poszukującym właściwej drogi. Mikołaj Sęp Sarzyński o sobie mówi:
„Cóż będę czynił w tak straszliwym boju?
Wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie”.
Szarzyńskiemu który tworzył u schyłku renesansu, obca była renesansowa harmonia typowa dla Jana Kochanowskiego renesansowa radość życia. Swoje niepokoje wyraził w sonecie IV „O wojnie naszej, którą wiedziemy z szatanem, światem i ciałem” Człowiek nie może być szczęśliwy i spokojny, gdyż musimy wybierać między pokusami szatana a zbawieniem. Podczas gdy Jan Kochanowski radził by „szaleć kiedy czas po temu” Szarzyński dręczył się, nie wiedząc jaką postawę życiową wybrać, a konieczność dokonania wyboru czyniła go nie szczęśliwym.
W sonecie V „ O nietrwałej miłości świata tego” przepełniony rozterkami, niepokojem moralnym mówi:
„I nie miłować ciężko, i miłować
Nędzna pociecha...”
Tą trudną miłością jest miłość do Boga, gdyż człowiek woli wybrać ziemskie przyjemności, a więc zabiega o bogactwo, sławę, władzę, szuka rozkoszy w ziemskiej miłości, ale wybór takiego życia budzi trwogę i niepokój, odnoszący się do pozaziemskiego bytu. Bezradny, „rozdwojony w sobie” zadaje pytanie:
„Komu tak będzie dostatkiem smakować
Złoto, sceptr, sława, rozkosz i stworzone
Piękne oblicze, by tym nasycone
I mógł mieć serce, i trwóg się warować”
.
W okresie romantyzmu bohaterowie literatury najczęściej skazani byli na dokonywanie wyborów między własnym szczęściem a powinnościami wobec ojczyzny. Adam Mickiewicz przedstawia
w poemacie „Konrad Wallenrod” bohatera który z pochodzenia jest Litwinem, porwanym przez rycerzy zakonu krzyżackiego i wychowany na rycerza. Przebywając na dworze księcia Kiejstuta odnajduje miłość i szczęście, poślubiając jego córkę Aldonę.
Radość i osobiste szczęście nie jest w stanie zagłuszyć myśli o ojczyźnie, ustawicznie zagrożonej atakami Krzyżaków. Tak jak na rycerza o wielkim i szlachetnym sercu przystało „szczęścia w domu nie znalazł bo go nie było w ojczyźnie”.
Konrad dokonuje wyboru, „per aspera ad aastra”(łac.) przez trudy do sukcesu, postanawia wrócić do zakonu, żyć wśród znienawidzonych wrogów, udając jednego z nich, starać się o wybór na mistrza, aby podstępem doprowadzić zakon do zguby. Wybór jest trudny - Konrad jest w pełni świadomy że pozostawia w rozpaczy młodą, kochającą i kochaną żonę, a na dodatek musi wybrać drogę niegodną średniowiecznego rycerza, drogę podstępu i zdrady. Do takiego właśnie działania zmusza go konkretna sytuacja polityczna. Doskonale zdaje sobie sprawę że Litwa nie posiada najmniejszych szans na pokonanie wroga na otwartym polu, w otwartej walce. Konieczność taka powoduje iż u Konrada rodzi się głęboki konflikt moralny:
„Jeden sposób, Aldono, jeden pozostał Litwinom:
Skruszyć potęgę Zakonu: mnie ten sposób wiadomy -
Lecz nie pytaj, dla Boga! Stokroć przeklęta godzina,
W której od wrogów zmuszony, chwycę się tego sposobu”.
Konrad Wallenrod jako człowiek przechodzi chwile załamania, chwile zwątpienia, w takich momentach Halban przekonuje go co do słuszności decyzji słowami:
„Wolnym rycerzom wolno wybierać oręże
I na polu otwartym bić się równymi siłami,
Tyś niewolnik, jedyna broń niewolników podstępy”.
Konrad zdeterminowany sytuacją ojczyzny musi zdradzać, mordować, chociaż jest uczciwym
i szlachetnym człowiekiem. Z całą stanowczością nie zarzucimy mu zdrady, jeśli owe słowa odnoszą się do wroga, a celem nadrzędnym i uświęcającym wszystkie środki jest dobro ojczyzny,
„pro publico bono” (łac) dla dobra publicznego, dla dobra ogólnego, dla dobra ojczyzny. Sytuacja w której koniecznie trzeba dokonać ważnego, życiowego wyboru jest również dostrzegana w życiu Jacka Soplicy. Po przypadkowym zabójstwie Stolnika, Moskale uznali go za swego człowieka, oddano mu część skonfiskowanego majątku Stolnika Horeszki. Jacek Soplica mógł wówczas bardzo łatwo zrobić karierę, dojść do zaszczytów i urzędów, opowiadając się po stronie zaborców. Jednak zdecydował się na pokonanie trudniejszej drogi, opuścił kraj, syna i udał się na emigrację, by w legionach Dąbrowskiego walczyć o wolność jak twierdził własnej ojczyzny. Justyna Orzelska bohaterka powieści Elizy Orzeszkowej „Nad Niemnem” szlachcianka przebywająca na łaskawym chlebie w Korczynie, z powodu pustki jaką odczuwa po dworskim życiu, decyduje się na małżeństwo z Jankiem Bohatyrowiczem, odtrącając propozycję bogatego lecz zmanierowanego
i znudzonego życiem ziemianina z Podola Teofila Różyckiego. Podejmuje wyzwanie losu mając świadomość że czeka ją ciężka praca, odważnie przeciwstawia się zaskoczonej rodzinie, niebawem okazuje się że ludzie prawi, szlachetni, uczciwi, w pełni akceptują jej decyzję. Stefan Żeromski w swoich prozach przedstawia bohaterów dokonujących pozytywnych wyborów okupionych wyrzeczeniem się własnego osobistego szczęścia, skazywaniem innych na cierpienie. Cechą owych wyrzeczeń jest bezwzględna wierność wyznawanym ideałom. Bezkompromisową postawę moralną prezentuje doktor Judym, w „Ludziach bezdomnych” Jako przedstawicielowi klasy robotniczej, pomimo swego pochodzenia udaje się ukończyć studia medyczne, i rezygnując z dostatniego życia nie zapomina o swym pochodzeniu, nie zapomina skąd się wywodzi, skąd pochodzą jego korzenie, gdzie pozostała jego rodzina, jego bliscy przyjaciele, posiada pełną i dojrzałą świadomość „spłacenia tego przeklętego długu” wobec nich, wobec tych którym wiele zawdzięcza. Atakuje nieczułych na cierpienie innych lekarzy, będąc wiernym zasadzie primum non nocere (łac.) przede wszystkim nie szkodzić. Jego bezwzględna walka o osuszenie stawów w Cisach, przyczyny malarii i siedliska wszelkich zarazków kończy się wepchnięciem administratora Krzywosąda do błotnistego stawu.
W Zagłębiu Dąbrowskim Tomasz Judym z przerażeniem ogląda ciemne zakopcone nory, będące mieszkaniami robotników. Rezygnuje z pełną świadomością z założenia szczęśliwej rodziny
z Joasią Podborską odrzucając jej gorącą miłość, gdyż dochodzi do wniosku że nie ma prawa założyć rodziny, której mógłby się poświęcić bez reszty, gdyż musi spłacić ów „przeklęty dług”.
„Nie mogę mieć ani ojca, ani matki, ani żony, ani jednej
rzeczy, którą bym przycisnął do serca z miłością, dopóki
z oblicza ziemi nie znikną te podłe zmory”.
Nie słyszy pogrążony w swym osobistym bólu szepczącej Joasi, która rozumie jego niegdyś złożone przyrzeczenie odchodzi nie chcąc mu w tym przeszkadzać. Tomasz pozostaje sam z rozdartą duszą, zranionym przez los uczuciem. Tomasz Judym po części posiada wiele cech wspólnych z Konradem Wallenrodem, on również pozostawia Aldonę poświęcając się celom wyższym, własne korzyści, własne szczęście świadomie odsuwa, odtrąca na plan dalszy. Wyrzeczenie się własnego szczęścia na rzecz dobra ogólnego, pro publico bono (łac.) dla dobra publicznego jest wymownym gestem każdego literackiego bohatera który pozostając wraz ze swym wewnętrznym rozdwojeniu, ze swym wewnętrznym bólu, znacznie gorszym od bólu fizycznego poświęca się służbie dla kraju, dla ojczyzny, dla swych bliskich. Posiadając świadomość że jego okrutny ból przyniesie szczęście tym na których mu zależy.
Mitologiczny Prometreusz okrutnie ukarany przez Zeusa za świadome wystąpienie przeciw wyznaczonemu porządkowi świata, wie że za jego chęć pomocy „jednodniowym” odpowiedzieć musi własnym cierpieniem. Jego decyzja była nad wyraz świadoma gdyż jako Tytan po matce Temidzie odziedziczył zdolność wieszczą.
„Łatwo jest temu co się sam nie męczy,
Dobrą pouczać radą nieszczęśliwych.
Jam wszystko z góry wiedział, co się stanie,
Jam dobrowolnie pobłądził, nie przeczę.
Broniąc śmiertelnych sam popadłem w biedę.”
Prometeusz odrzuca wymaganie wyrzeczenia się przyjaznego usposobienia ludziom. Kierowany współczuciem ukradł dla nich ogień, litując się nad ludźmi nie wiadomo skąd powstałymi, widział z daleka jak walczą z losem, jak szamoczą się w swojej bezsilności, doskonale wiedział jak Zeus potraktował ich na początku swego panowania. Usiadłszy na tronie między bogów rozdzielił dary wyznaczając im zakres ich władzy, śmiertelników natomiast w ogóle nie brał pod uwagę. W swoich zamysłach planował unicestwić cały rodzaj ludzki a na ich miejsce zasiać nowy. Prometeusz obdarowując ogniem ludzi dał im jednocześnie skuteczną broń do ręki, która przyczyniła się w późniejszym okresie do zagłady Olimpu. Dlatego właśnie gniew Zeusa był tak wielki, a kara jaką poniósł Prometeusz tak bolesna. O wielkości jego cierpienia świadczą jego słowa wypowiedziane Okeanidom córkom Okeanosa nimfom morskim:
„ Temu się oprócz mnie nikt nie sprzeciwiał,
Jam się ośmielił. Wybawiłem ludzi,
Którzy w śmierć mieli runąć, rozszarpani.
Za to mnie przygniotła niedola.
Ciężko ją znosić, smutno na nią patrzeć.
Ulitowałem się nad ludźmi, dla mnie litości nie ma”.
Prometeusz skarży się na orła przylatującego co trzeci dzień zadającego mu mękę. Błędnym jest stwierdzeniem jakoby Tytan jeździł konno, posiadając skrzydła nie musiał konia dosiadać, czy natomiast poklepywał konia w stajni Augiasza ignoramus et ignorabimus (łac.) nie wiemy i nie będziemy wiedzieć. Jeżeli nawet konia klepał to z pewnością jako Tytan nazywał tą czynność innymi słowami co stanowi obecnie niewątpliwą część niewyjaśnionej mitycznej opowieści.
Istnieją przypuszczenia jakoby Zeus unieruchomił ręce Prometeuszowi aby uniemożliwić mu zabawianie się z jego ulubionym koniem. Prometeusz to buntownik występujący przeciw legalnym rządom i ustanowionemu prawu. Mit o Prometeuszu to mit o buncie. Jego przeciwieństwem jest troska o stabilizację, o ład. Oczywiście, będąc ludźmi cieszymy się, że ludzkość została zachowana, ocalona od niechybnej zagłady. W tragediach greckich odsłaniamy przeciwieństwa nierozwiązalne, trudne do rozstrzygnięcia, co jest podstawą milczącej formy eposu i teatru wręcz nie do pojęcia. Słowa Achillesa w „Iliadzie” utrzymującego że nie może być harmonii, jeśli nie ma dźwięków wysokich i niskich, nie ma istot żywych bez pierwiastka żeńskiego i męskiego, przeciwnych sobie nawzajem:
„ Oby niezgoda przepadła spomiędzy bogów i ludzi!”.
Tebańczycy w „Antygonie” uzewnętrzniają siłę człowieka, którą nagle przerywają groźnym ostrzeżeniem, podobnie jak kiedyś książę Hamlet pochwałę dla człowieczeństwa roztrąci pytaniem:
„Lecz dla mnie czymże jest ta kwintesencja prochu?” - pytaniem, jak owo ostrzeżenie i jak wcześniejsze ostatnie westchnienie Achillesa, również zależnym od nastroju, lecz mającym treść głębszą. Myśl własna poetów epopei, jest gdzie indziej, głębiej. Może rozpoznanie nierozwiązalności wewnętrznych antynomii świata nakazuje poetom którzy nie chcą ani łudzić się, ani bezlitośnie płakać, kształtować milczącą formę, taką o jakiej jest mowa w „Odzie na urnę grecką” Johna Keatsa:
„Wabisz nas i uwalniasz i uwalniasz od myśli, milcząca
Formo, jak wieczność. Zimna Eklogo! Gdy w pyle
Szarego czasu zgaśnie to wokół nas życie,
Gdy inne życie inny, niż ten ból zaciemni,
Ty przetrwasz, aby ludziom znów mówić: Widzicie?
Piękno jest prawdą, prawda pięknem - tylko tyle
Można wiedzieć i warto wiedzieć tu na ziemi.”
Czy omawiane postacie, można nazwać wielkodusznymi? Zapewne misja do spełnienia jaką obdarzył ich los jest najważniejsza z możliwych w ich życiu, mając taką świadomość nie szczędzą sił ani siebie by w należyty sposób się z niej wywiązać. Człowiek wielkoduszny nie naraża się dla rzeczy małych powiedziałbym nawet że w ogóle nie lubi się narażać, bo niewiele jest rzeczy które jest w stanie cenić. Niewątpliwie potrafi stawić czoło zagrożeniu, w sytuacji gdzie w grę wchodzą rzeczy wielkie. Nie szczędzi wówczas życia, nie zasłania się innymi, znając swoją wartość, wie że najważniejszą jest misja, nie obawia się śmierci, bo wielokrotnie umierał, nie uważa również że jego życie musi trwać za wszelką cenę. Człowiek wielkoduszny o nic nie prosi, ponieważ posiada to co potrzebuje, jest natomiast chętny do usług. Wobec ludzi na wysokich stanowiskach jest wyniosły, łagodny wobec ludzi średnich. Przewaga nad tamtymi jest trudna i godna szacunku, nad drugimi łatwa, i wynoszenie się ponad ludzi na wysokich stanowiskach nie jest nieszlachetne, wynoszenie się ponad słabszych jest czymś niegodnym, jest wręcz gwałtem zadanym w człowieczeństwo. Postać wielkoduszna nie biegnie ku zaszczytom, traktując je obojętnie ociąga się przed ich objęciem, chyba że chodzi o wielkie zaszczyty lub wielkie dzieło. Podejmuje się wyłącznie zadań przynoszących wielką sławę. Z uwagi na swą nieprzeciętność zarówno otwarcie nienawidzi, jak i otwarcie kocha, wychodząc z założenia że ukrywa się tylko ten kto się boi.
Pogarda do tchórzostwa skłania go do śmiałego i zgodnego z prawdą wyrażania swoich myśli, chyba że przemawia ironicznie do ludzi z tłumu. Trudno czymkolwiek go zadziwić, bo nic dla niego nie jest wielkie. Nie jest mściwy ponieważ cechuje go skłonność nie do pamiętania, zwłaszcza tego co spotkało go złego, cechuje go skłonność do puszczania w niepamięć, nie obmawia innych i sam o sobie niewiele mówi, bo nie zależy mu na tym by go chwalono ani też na tym by innych ganiono, sam również nie jest skłonny do chwalenia podobnie jak i do mówienia o kimkolwiek źle, nawet o wrogach, chyba że dąży do poskromienia bezprawia. Nie jest skłonny do skarg ani próśb, bo oznaczało by to że mu na nich zależy. Jest człowiekiem który sam sobie wystarcza.Człowiek wielkoduszny porusza się powolnie, mówi spokojnie, głosem niskim. Ponieważ umiejętnie dozuje potrzebę z koniecznością nie przywiązując wielkiej wagi do rzeczy mniej ważnych, nie jest nigdy napięty, wiedząc że pośpiech jest powodem napięcia, tym samym przyczyną ostrego głosu i nagłości ruchów. W polskiej poezji współczesnej Zbigniew Herbert również przypomina swoim czytelnikom o konieczności dokonywania właściwych wyborów zgodnych z prawdą, sprawiedliwością, z ustalonymi od wieków normami moralnymi. Tak więc nie wolno być obojętnym na obłudę, przemoc umiejętnie odróżniać dobro od zła, opowiadając się za dobrem. Herbert opowiada dalej że trzeba być odważnym, szlachetnym niczym bohaterowie starożytnych czy średniowiecznych epok Gilgamesz, Hektor, Roland. Jeżeli zapamiętamy słowa tego poety pochodzące z wiersza „Pan Cogito” z pewnością zrozumiemy sens przesłania:
„Ocalałeś nie po to, aby żyć
Masz mało czasu trzeba dać świadectwo
Bądź odważny gdy rozum zawodzi, bądź odważny
W ostatecznym rachunku jedynie to się liczy”.
Człowiek w swojej naturze został skazany na przekleństwo dokonywania wyboru, chociaż jest ono przyczyną wielu rozterek, powodując powstawanie uczucia niepokoju, niepewności, to jednak bez tej możliwości, gdyby nie mógł sam wybierać nie byłby wolnym. Możliwość dokonywania wyboru, zwłaszcza wolnego wyboru sprawia że człowiek staje się odpowiedzialnym za własne decyzje ponosząc ich konsekwencje. Homer w swych mitologicznych opowieściach, w hymnie o Zeusie stwierdza że wiedza to cierpienie.
„Zeus, który wprowadził śmiertelnych
Na drogę rozumu. Ustanowił
Prawo: przez cierpienie wiedza.
Zamiast snu kapią w sercu
Krople bólu, który pamięta.
Wbrew sobie ludzie uczą się rozsądku”.
Rozwijając temat trafności wyborów, słuszności podejmowania decyzji nie sposób nie zaczerpnąć wiedzy filozoficznej. Trafny wybór to wiedza, wiedza natomiast to poznanie. Blaise Pascal znany matematyk, filozof XVIIw wielokrotnie w swych rozprawach naukowych próbuje odnaleźć odpowiedź na pytanie czym jest wiedza, jaki posiada charakter, na czym polega jej zdobywanie, by w końcu zastanowić się nad jej wartością? Uzyskanie odpowiedzi na nurtujące od wieków ludzkość pytania, pozwoliłoby trafniej dokonywać wyboru a tym samym unikać przykrych konsekwencji.
Ale czy na pewno wiedza filozoficzna potrafi dopomóc w podejmowaniu decyzji, dokonywania wyborów?.
Pascal twierdzi że wiedza ludzka jest ograniczona i fragmentaryczna. Ograniczona ponieważ polega na ograniczonym poznaniu zmysłowym. Sposobem na powiększenie zasięgu tego co możemy zobaczyć, usłyszeć, posmakować jest korzystanie z przyrządów, wynalazków które świadczą
o ciągłym dążeniu człowieka do przezwyciężenia ograniczoności zmysłów w procesie poznania.
Poznanie naukowe oparte na doświadczeniu zmysłowym nie dostarczy wiedzy pewnej, wiedzy której nie można zobaczyć, dotknąć, wiedzy którą poznajemy w odczuciu zmysłowym. Tak więc zdobyte informacje, zdobyta wiedza odebrana i przekazana poprzez zmysły nie koniecznie jest wiedzą prawdziwą. Zmysły niczym przekaźniki przesyłają człowiekowi wszystko co zarejestrują, łącznie z napotkaną iluzją - tym co istnieje, co w pewnym sensie również jest wiedzą, faktem rzeczywistym mającym jednak swoją siedzibę w sferze fantazji, w sferze wymiaru innego niż wymiar fizyczny. Niewłaściwie wykorzystana wiedza, lub wykorzystana na przekór przeznaczeniu prowadzi nieuchronnie do klęski. Doświadczył na sobie tego Homerowy Syzyf, który postanowił przechytrzyć przeznaczenie. Oto co mówi o Syzyfie Odyseusz.
„ Ujrzałem także Syzyfa, który ciężką znosił udrękę,
Tocząc pod górę ogromny złom skały obiema rękami.
Zapierał się potężnie nogami, naprężał ramiona,
Pchając kamień wyżej i wyżej, lecz zawsze, kiedy
Już u szczytu miał go zepchnąć na drugą stronę,
W dół się waliło po zboczu to skalisko haniebne.
Wracał Syzyf, natężał się znów, ze wszystkich członków
Lał się pot, cała głowa była zbrukana kurzem.”
Cóż takiego uczynił Syzyf że spotkała go wieczna kara robienia czegoś czego nigdy nie ukończy?
Powodem jego upokorzenia był ponoć sam Zeus, który porywał jedną ze swych śmiertelnych wybranek, córkę Asoposa, Ajginię, na wyspę znajdującą się na Morzu Egejskim. Syzyf powiadomił o tym ojca porwanej. Zeus dowiadując się o tym fakcie postanowił pozbawić Syzyfa życia, nakazując Tanatasowi wykonanie wyroku. Jednak Syzyf domyślając się przyczyny pobytu w swoim domu tak groźnego gościa rozmawiał z nim grzecznie używając uprzejmych zwrotów by w stosownej chwili niespodziewanie zarzucić na niego mocne więzy. Ludzie przestali umierać. Zeus widząc porażkę swego posłańca wyprawił na ziemię Aresa, który uwolnił Tanatasa.
(może coś dołożysz od siebie?)
-Leszek.