Feministką być...
Kobieta sukcesu, pracująca, kura domowa, lolitka, inteligentka, plotkara…a co z siłaczką?! Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak wielką siłę posiada kobieta. Kojarzona przede wszystkim z delikatnością, pięknem i uwodzicielstwem, zatraca się w tym bezgranicznym obrazie doskonałości zewnętrznej. Same powodujemy, że uważa się nas za takie a nie inne. Jak to zmienić? Co zrobić, aby stać się na tyle silną by osiągnąć sukces?
„Kochanie, jak myślisz, czy jestem ładna?” Zadając takie pytanie chcemy poczuć się atrakcyjne, a słysząc zdawkowe „noo…” wpadamy w kompleksy. Nasza niska samoocena wpływa na naszą niekorzyść, zaczynamy tracić wiarę w siebie i rezygnujemy z naszych marzeń, celów i ambicji. Uważamy, że wygląd jest priorytetową sprawą, bez której nie osiągniemy najmniejszego sukcesu. Każda z nas jest piękną-jest to oczywiste, ale dlaczego nie każda z nas o tym wie?
Być siłaczką to nie tylko pracować zawodowo, stawiać swoje ambicje ponad wszystko. To też kontrolowanie tego, co przynosi nam los. Dlaczego kobieta, która zajmuje się domem nie może nosić miana „siłaczki”? Bo nie i koniec dyskusji. Praca wykonywana przez tzw. „kury domowe” nie różni się niczym od tej wykonywanej zawodowo, ale jeżeli nie wstajesz codziennie o siódmej, aby wyjść na ósmą do pracy, jeżeli nie masz ustalonej dniówki i przerwy obiadowej nie liczysz się, nie miałaś tyle siły, aby walczyć o swoje. Przeraża mnie taki sposób myślenia innych, ale nie udało się wpłynąć przez kilkadziesiąt lat na tyle, aby to zmienić.
Czas…mając dziś takie wzorce jak chociażby zepsuta Doda powinnyśmy być bardziej świadome tego, co mamy. Nasza pozycja jest o wiele wyższa niż kilkadziesiąt lat temu. Partia kobiet jest tego najlepszym przykładem. Patrząc na kobiety gotujące się do walki, interesujące się polityką, co wydawało się tak niedawno nie do pomyślenia, jest teraz całkiem normalne. Pomimo, że minie jeszcze dużo czasu zanim staniemy na równi z mężczyznami jestem dumna z tego, co udało się już osiągnąć. „Kobieta zmienną jest” to prawda, ale niezmienny jest fakt, że staramy się realizować.
Wróćmy jednak do pojęcia „siłacza”. Słownik mówi, że jest to „człowiek o wielkiej sile fizycznej, silnie zbudowany”. Jak to ma się do siłaczki? Może już czas wprowadzić nową definicję. Co raz częściej siłaczka to nie tylko kobieta sukcesu, ale kobieta, która żyje stawiając czoło wszystkiemu, co przyniesie jej los, która potrafi cieszyć się swoim szczęściem, która potrafi ugotować obiad, która wypełnia zeznania podatkowe, która jest policjantem, albo robotnikiem. „Wszystko jedno gdzie się spotkamy w końcu”, po prostu musi panować harmonia, musi wszystko nabrać sensu, potwierdzenia, aby wszyscy w to uwierzyli.
Mamy więcej możliwości rozwoju, możemy być sobą. Walcząc o to, co nasze stajemy się silne, walcząc o to, co jeszcze niezdobyte jesteśmy siłaczkami. Czy nie o to właśnie chodzi w całej tej aferze? Miejmy nadzieję, że pojęcie „siłaczki” upadnie tak samo jak pojęcia „macho”, bo jeżeli oni mieli prawo do uznania siły za drugoplanową rzecz, to my mamy takie samo prawo, prawda?