Werter jest młodym człowiekiem, o romantycznej duszy. Bohatera poznajemy w specyficznej sytuacji życiowej. Wyjeżdża na wieś, ratując się przed zgubnymi skutkami miłosnej przygody. W pierwszym ze swych listów wyjaśnia przyjacielowi: „Biedna Leonora! Byłem jednak niewinny, czyż mogę bowiem ponosić odpowiedzialność za to, że pod wpływem zalotności jej siostry i miłego z nią obcowania, zrodziła się namiętność w biednym sercu? A mimo to – czyż jestem naprawdę bez winy? Czyż nie podsycałem jej uczuć, czyż nie dawałem się ponosić wrażeniom, czyż nie śmialiśmy się z przeróżnych rzeczy, choć zgoła śmieszne nie były?”. Ironia losu spowoduje, że dalsze losy Wertera i jego uczucia ułożą się w sposób przypominający sytuację, od której uciekł.
Z kolejnych fragmentów jasno wynika, że Werter to osoba, która lubiła „bywać w towarzystwie”, bawić się – jak każdy młody człowiek. Był jednocześnie sentymentalny, często wspominał minione dni: „Nie będę już, jak to czyniłem do tej pory, bezustannie przeżuwał owych nikłych zaprawdę przeciwności, jakie przyniosło mi przeznaczenie. Chcę używać tego, co mam przed sobą, a zapomnieć o tym, co było i przeminęło. Zaprawdę, masz słuszność, mój drogi: pośród ludzi mniej byłoby trosk, gdyby – o czemuż tak się dzieje – gdyby nie wytężali całej wyobraźni na wywoływanie zjawy minionych cierpień, a raczej znosili obojętnie to, co niesie chwila bieżąca.”
Werter był więc romantykiem, wrażliwcem. Wyjazd na wieś miał mu przynieść upragnioną ciszę i spokój, by w samotności przemyśleć cel swego życia. Pobyt na wsi miał także charakter służbowy – bohater pomagał swojej matce w realizacji spraw spadkowych.
Rozterki Wertera koiła natura. Okolice, w których się znalazł zachwyciły go swym pięknem i urokiem. W liście pisze: „Samotność to balsam nieoceniony dla mego skołatanego serca. Miejscowość, gdzie przebywam, to raj prawdziwy, a wiosna tu w pełni uroczych potnę swych i rozkwitu. Drzewa, żywopłoty, to jakby ogromne kwietne kiście, tak że zbiera ochota zmienić się w chrząszczyka, nurzać się w tej wonnej toni i żywić się wyłącznie zapachem.” W innym miejscu dodawał także: „Kiedy z uroczej doliny podnoszą się opary, a słońce patrzy z wysoka na nieprzeniknioną ciemność lasu, wysyłając jeno małe gałązki promieni w głąb tego świętego przybytku leżę sobie w wysokiej trawie nad brzegiem szemrzącego potoku. Przytulony do ziemi dziwuję się rozlicznym trawkom, czuję blisko serca rojowisko mnóstwa małych robaczków (…) wówczas czuję żywo obecność Wszechmocnego, który stworzył nas na swój obraz i podobieństwo, chwytam tchnienie Tego, który wszystko swą miłością otacza i utrzymuje świat przy życiu”.
Dla bohatera przyroda jest więc boskim darem dla ludzi. Człowiek w połączeniu z naturą powinien tworzyć jedność, oddając w ten sposób cześć Bogu. Miłość do natury, Boga i innych ludzi łączą się w jedną – nierozłączną całość, powodując w bohaterze niewysłowione uczucia: „ćmi mi się w oczach, a cała ziemia wokół i niebo spoczywa w mej duszy, jak zjawa ukochanej”.
Poza naturą bardzo bliska jest mu sztuka i literatura. Od zawsze pełniła ona w życiu Wertera ważną rolę. Rysował i – znając grekę – tłumaczył. Jednak w połączeniu z cudem przyrody i miłością literatura „schodzi” na plan dalszy. W odpowiedzi na pytanie czy przyjaciel ma mu przysłać książki, bohater pisze: „(…) nie przysyłaj mi ich (…) Nie trzeba mi kierownictwa ni zachęty czy podniety, wszak serce me samo przez się tętni aż nazbyt gwałtownie. Tylko kołysanka zda mi się (…)”. Ukojenie, ukołysanie w swych rozterkach, znajduje on w Homerze, którego od tej pory czyta namiętnie i często sam oraz z Lottą. „Jestem tak szczęśliwy, o najdroższy, tak zatopiony w poczuciu spokojnego istnienia, że sztuka moja cierpi wskutek tego. Nie mógłbym teraz narysować nic, ani kreski”. Natura zachwycała go więc tak bardzo, że czuł się człowiekiem spełnionym, nie miał potrzeby „wyrażania myśli”, przelewania ich na papier.
Lubi spotkania i zabawy z ludźmi, zawiera wiele nowych znajomości. Czuje się jednak wyobcowany, nie umie znaleźć „bratniej duszy”: „Poczyniłem różne znajomości, towarzystwa nie znalazłem jeszcze żadnego. Nie wiem, co mam pociągającego dla tych ludzi, tylu mnie z nich lubi; przywiązują się do mnie i zawsze mi przykro, gdy nam droga wspólna wypada tylko kawałek. Jeśli mnie spytasz, jacy tu są ludzie, muszę ci odrzec, jak wszędzie!”. Mimo ogólnej sympatii otoczenia Werter uważa, że ludzie go nie rozumieją: „A jednak być nie zrozumianym to los takich, jak my”. To niezrozumienie wynika zapewne z faktu, że – mimo postanowień zmiany zachowania, jakie wyraża w listach do przyjaciela – Werter inaczej odczuwa rzeczywistość. Przejmuje się dniami minionymi, na sytuacje i zdarzenia reaguje z delikatnością dziecka i właśnie towarzystwo dzieci jest mu najbliższe: „najszczęśliwsi są ci, którzy podobnie dzieciom, żyją z dnia na dzień, włóczą za sobą lalkę, i ubierają ją, i z wielkim szacunkiem skradają się koło szuflady, w której mama zamknęła łakocie, a gdy wreszcie dostaną, czego pragną, zjadają to pełnymi usty i wołają: Jeszcze! – To są szczęśliwe istoty!”.
Właśnie tutaj, w pięknych okolicach Wahlheim – pragnąc uciec od sercowych problemów – literacki bohater poznaje miłość swego życia. Lotta wydaje mu się być najpiękniejszą i najwspanialszą kobietą na świecie. Jest zaręczona, ale Werter decyduje się na zaprzyjaźnienie z nią i jej rodziną: „Czyż mogłem przypuszczać, obierając Wahlheim za cel przechadzek, ze położone jest ono tak blisko nieba?”. Kolejne spotkania z wybranką doprowadzają do rozkwitu jego uczuć: ,,Jakżem się wśród rozmowy upajał czarnymi oczyma! Jak te żywe wargi i świeże, hoże policzki pociągały mą duszę! Jakżem zatopiony we wspaniałą treść jej mowy nie słyszał nawet słów, które wypowiadała!”. Nie myśląc o konsekwencjach swego postępowania Werter osiedla się na stałe w tych okolicach, aby móc jak najczęściej widywać Lottę. Upaja się przeżyciami, które odczuwa rozmawiając z nią. Do przyjaciela pisze: „Przeżywam dni tak szczęsne, jakimi pewnie, Bóg obdarza swoich świętych, i cokolwiek by się potem ze mną stało, nie będę śmiał zaprzeczać, iż nie dostało mi się w udziale szczęście, najczystsze szczęście życia”. Werter wierzy także, że Lotta żywi do niego głębsze uczucia.
Niestety, pewnego dnia, idealna niemal harmonia, zostaje zachwiana. Powraca Albert, którego żoną ma zostać Lotta. Obaj panowie poznają się, Werter zaprzyjaźnia się z Albertem, decydując się w ten sposón na kontynuację układu, w jakim żył do tej pory. Jednak sytuacja ta szybko staje się zbyt trudna do zniesienia. O tym, w jakim cierpieniu żyje Werter, można przekonać się z fragmentu rozmowy między oboma panami, dotyczącymi śmierci samobójczej. Albert wyznaje wówczas, że śmierć taka jest domeną ludzi słabych. Werter natomiast twierdzi, iż każde cierpienie ma swoje granice i zastanawia się, czy ludzka natura „może przetrwać miarę swego cierpienia moralnego czy fizycznego”.
Werterowi nie udaje się przetrwać rozterek miłosnych, czuje się źle – wyjeżdża z Wahlheim. Zmiana otoczenia i trudna praca, jakiej się podjął sprawia, że popada w większą depresję. Pozbawiony piękna natury, w nielubianym otoczeniu, nie potrafi odreagować swych smutków i problemów. Rozstanie z Lottą nie pomaga zapomnieć o niej. Werter jest załamany, nawiedzają go myśli samobójcze: „W wyobraźni mej nie zjawia się żadna inna postać prócz niej i wszystkie wkoło widzę w związku z nią.(...) Gdy tak przy niej posiedzę dwie, trzy godziny i upajam się jej postacią, jej obejściem, niebiańskim urokiem jej słów i stopniowo rozpalają się wszystkie me zmysły, w oczach robi mi się ciemno, ledwo co słyszę i coś mnie chwyta za gardło jak skrytobójca (...) Nie widzę cierpieniu temu kresu prócz grobu”.
Początkowo bohater próbuje stawić czoło trudnej sytuacji. Wraca do Wahlheim, ale okazuje się, że Lotta, którą nadal tak kocha, mieszka już z Albertem. Werter odwiedza ją, wspólnie rozmawiają i czytają. Sytuacja tak staje się trudna. W listach także:,,Nie pojmuję czasem, jak ktoś inny może ją kochać, śmie ją kochać, gdy ja kocham ją tak wyłącznie, tak gorąco, tak pełnym uczuciem (…) kładę się często do łóżka z życzeniem, ba czasem z nadzieją niezbudzenia się więcej. (…)”.
Tam też spotyka obłąkanego, który niegdyś także kochał się w Lotcie. Spotkanie owocuje trudnymi rozterkami: ,,Boże w niebie! Czyś takim uczynił los ludzi, że są szczęśliwi zanim dojdą do rozumu i kiedy go znów stracą? (…) Ojcze, któryś dawniej przepełniał całe me serce, a teraz odwróciłeś ode mnie swe oblicze! Wezwij mnie do siebie. Nie milcz dłużej. Milczenie Twe nie powstrzyma tej spragnionej duszy”.
W głębi duszy Werter zazdrości choremu stanu nieświadomości, w którym jest on pogrążony. Depresja bohatera zaczyna się pogłębiać, o czym świadczy kolejny fragment listu do Wilhelma: ,,Widzisz, koniec ze mną, nie zniosę tego dłużej! Dziś siedziałem przy niej - siedziałem, ona grała na fortepianie różne melodie (...) Łzy stanęły mi w oczach, schyliłem się i wzrok mój padł na jej obrączkę - łzy moje płynęły”.
Cierpienia spowodowanego miłosnym zawodem nie ratuje już spokój i piękno natury. Spacerując po leśniczówce i ogrodach należących do rodziny Lotty, Werter czuje się coraz gorzej. Ma wrażenie odcięcia od wszelkich perspektyw, przyszłości, niezdolnym do podejmowania spraw życia codziennego. W całości oddaje się marzeniom. Oczekiwanego ukojenia nie przynosi literatura. Porzuca on Homera, którego ukochał po przybyciu do Wahlheim. Werter zaczytuje się teraz w „Pieśniach Osjana”, które urzekają go gotycką atmosferą i tajemniczością. To właśnie ta książka była ostatnią, którą czytał wspólnie z Lottą. Osjan staje się tutaj symbolem, który towarzyszy bohaterowi aż do śmierci, „do (…) smutnego końca”.
Właśnie podczas ostatniego spotkania z Lottą tamy hamowanego uczucia pękają i bohater bierze ją w ramiona. Kobieta każe mu odejść, krzycząc: „Nie zobaczysz mnie nigdy więcej!”. Werter odchodzi i jest już ostatecznie zdecydowany na śmierć. Pisze pożegnalny list do ukochanej, w którym przeprasza ją, reguluje wszystkie swe sprawy, posyła służącego do Alberta po pistolety – wydaje je Lotta, co dla Wertera staje się „zgodą” na podjętą decyzję. Werter strzela do siebie o północy, nie umiera jednak szybko, jego męczarnie trwają ponad 12 godzin. Zostaje pochowany samotnie, między dwoma lipami w rogu cmentarza, bez udziału księży.
Podsumowując, Werter jest romantycznym indywidualistą. Buntuje się wobec świata i ludzkich układów, a jednocześnie pełen jest zachwytu nad boską częścią – przyrodą, tradycjami, literaturą. Jego bunt wobec świata ma charakter wewnętrzny, wrażliwa dusza nie może pogodzić się z niesprawiedliwością, społecznymi podziałami, nieszczęśliwą miłością, ludzką złośliwością i zawiścią. Werter często rozmawiał z ludźmi niższego stanu, nieszczęśliwymi, wziął nawet w obronę nieszczęsnego parobka, który za czyny popełnione w skutek nieszczęśliwej miłości został oddany pod sąd. Niestety, pomoc Wertera okazuje się zbyt mała, co tylko pogłębia konflikt wewnętrzny bohatera. Zdaje on sobie sprawę, że w świecie skomplikowanych układów, czysta miłość, piękno, wiara i inteligencja znaczą niewiele. Otaczający Wertera ludzi zaczynają budzić w nim wstręt. Zbyt wybujały indywidualizm i wysokie wymagania wobec innych oddalają go od ludzi, sprawiają, że przestaje ich rozumieć, czuje się znudzony, wydaje mu się, że życie nie ma sensu. Wobec przykrej rzeczywistości bohater literacki ucieka w świat marzeń. Wielkie emocje, które budzi w nim codzienność nie mogą znaleźć swego ujścia i powodują chorobę duszy, zwaną też „chorobą wieku” i „bólem istnienia”. Odczucia te nie pociągają jednak z sobą czynów gniewnych wobec innych, a jedynie myśli o odejściu, samobójstwie. Samounicestwienie ma przynieść bohaterowi Goethego ostateczne wyzwolenie od miłości i bezsensu oraz dać spokój, którego nie osiągnął dzięki sztuce i przyrodzie. Od tej pory romantyczną postawę wewnętrznego buntu wobec świata zwie się werteryzmem.