Norwid był poetą drugiego pokolenia romantyków. Pisarz miał bardzo silne poczucie zarówno przynależności pokoleniowej jak i odrębności swojej generacji. Doświadczenia losów generacji własnej i poprzedniej, a także przekonanie o ich zmarnowaniu i przemyślenia na ten temat zaważyły na poglądach poety. Były one na tyle oryginalne, że aż niezrozumiałe dla współczesnych co stało się przyczyną niepopularności poety za życia. Jedną z wyróżniających się odrębności poezji Norwida była głęboka intelektualna jej warstwa, dominująca nad emocjonalną (rzecz w Romantyzmie niesłychana). Był on poetą-myślicielem czy też poetą-filozofem, obdarzonym bystrym, analitycznym umysłem, patrzącym krytycznie na świat. Z tego między innymi powodu potomność nadała mu przydomek poety myśli. Tematykę jego utworów stanowią głębokie rozważania na ważkie ówczesne tematy będące przedmiotem publicznych dyskusji. Opinie Norwida nie przysparzały mu zwolenników. Interesujące go zagadnienia, choć współczesne mu, rozważał w ponadczasowym, uniwersalnym wymiarze. Podobnie jak innych Romantyków (choć nieco w inny sposób) cechował go humanizm. Warto wymienić zakres zainteresowań Norwida. Mówił on między innymi o: roli i miejscu człowieka w historii i ich wzajemnych zależnościach; o własnym wzorcu patrioty; o opozycji pojęć naród-społeczeństwo; o swym rozumieniu Ojczyzny; o swoich rodakach; o roli sztuki i artysty; o swych poprzednikach; o wielkich ludziach swej epoki, a także o wielu innych kwestiach. Szczegółowe rozważanie jego poglądów nie leży w temacie pracy. lecz warto zauważyć, że wszystkie jego opinie stanowiły polemikę z romantycznym dziedzictwem (kolejny powód wyobcowania).
Jednakże ciekawszym aspektem intelektualizmu norwidowskiej poezji (mimo iż tematyka stanowi bezsporny na nią dowód) są założenia jego poetyki.
Stanowiły one jedno ze źródeł konfliktu Norwida z publicznością i krytyką. Zbiór „Vade-mecum” stanowił programowy wyraz niechęci poety do liryki łatwej, lekkiej i przyjemnej, odwołującej się do powierzchownych odczuć i wzruszeń. Norwid narzekał na nawyk Polaków do „czytań łatwych i pisań lekkomyślnych”. M. Jastrun pisał: „Chodziło tu nie tylko o zmianę formy, ale o coś więcej: o przeobrażenie wyobraźni czytelnika, o uderzenie w jego sentymenty, w jego tradycyjne pojmowanie poezji w potocznym tego słowa znaczeniu. Norwid wierzył, że jego >>Vade-mecum<< jest ujawnieniem nowej rodzącej się formy świadomości narodowej, że jest uderzeniem w antyintelektualizm literatury, w marazm umysłowy społeczeństwa polskiego”. Tak więc podobnie jak i inni romantycy stawiał sobie Norwid wielkie cele i wierzył w swoją moc kreacji społeczeństwa polskiego. Chciał stworzyć sobie nowego odbiorcę (który byłby też zapewne jednocześnie wcieleniem ludzkich i obywatelskich cnót według jego pryncypiów), do pewnego stopnia znawcę, niemal krytyka (o tych ostatnich wyrażał się niepochlebnie, wskazując na to, że wyręczają leniwych czytelników). Jednocześnie kpił niemiłosiernie z przeciętnego czytelnika, który był dla niego wyłącznie tępawym, intelektualnym snobem, często nie zachowującym nawet pozorów niezbędnego zdaniem Norwida szacunku dla sztuki (ze względu na jej rolę i wagę - „Promethidion”). Za profana uważał, szlacheckiego zwykle, „intelektualistę”, który „lubi po powrocie do domu tak dumać i nogi moczyć, i słuchać jak mu żona gra na fortepianie Chopina”.
Zarówno ideał inteligentnego czytelnika, jak i tępego mają wspólne korzenie w norwidowskim światopoglądzie artystycznym wyrażonym najdobitniej w „Promethidionie”. Sformułował swoją koncepcję sztuki i „drabiny prac ludzkich”. Wysoko na niej - na samym wierzchołku - lokuje sztukę i tym samym miejsce dla artysty, podkreślając jego rolę „organizatora wyobraźni”, ale zarazem demitologizuje jego pozycję jako przywódcy narodu. Zaś konsekwencją „społecznego podziału ról” jest przekonanie, że:
„Więc stąd to - stąd to i słuchacz, i widz jest artystą,
Lecz prymem ten, a owy niezbędnym chórzystą;
Więc stąd chórzysta prymem w innej jest operze,
A prym - chórzystą-widzem w nie swej atmosferze”
Ów organiczny związek artysta-widz (słuchacz, czytelnik) to cała rewolucja wobec pozycji artysty-wieszcza, półboga, ponad społeczeństwem, jak tego chciała romantyczna tradycja. Na tym tle zrozumiała staje się idea czytelnika-współtwórcy, który dzieło „w duszy swej dośpiewa”, a czytanie jawi się niemal sztuką. Poeta poświęca temu zagadnieniu sporo miejsca w wykładach o Słowackim. Według niego dotarcie do złożonego sensu dzieła jest zadaniem czytelnika. W tym kontekście słowa Norwida ze szkicu „Sztuka w obliczu dziejów” to kropka nad „i” wyrażanych przekonań o partnerskim stosunku twórcy z publicznością: „Zadaniem moim (...) jest sprawić, ażeby czytelnik książkę zamykając sam się uczuł artystą - o ile nim winien być i może”.
Przekonania swojej konsekwentnie wcielał w życie, zrażając sobie czytelników. Podkreślając współtwórczą rolę czytelnika, Norwid szedł drogą poszukiwań demonstracyjnie odwracając się od tradycji poetyckiej i standardowego myślenia. Żądał od pisarzy, oryginalności, tępił naśladownictwo, stawiał czytelnikom wygórowane wymagania. Miał za złe także zabiegi poetów zmierzających do nadmiernego jego zdaniem wygładzania wierszy, do jasności kompozycji i myśli, które czynią utwór przejrzystym i płaskim. W swych poszukiwaniach doszedł do „poetyki milczenia”, wysnutą z koncepcji mowy ludzkiej w której to milczenie jak i słowo stanowi równorzędną część mowy, mającą swoje znaczenie. Efekty artystyczne osiągnął Norwid dzięki zamierzonej oszczędności słów, a w milczeniu i niedomówieniu widział właściwe środki poetyckiej ekspresji. Uważał bowiem. że treść wyraża się zarówno w słowie jak i w tym co nie zostało wypowiedziane i ukryte w tekście. Swoista interpunkcja - liczne pauzy i wielokropki, również stanowią próbę użycia ekspresji ciszy, milczenia, przemilczenia. Współgrają z tą praktyką odbiegające od normy zapisy słów podzielonych na człony, przy czym sam podział ma istotne znaczenie. Częsta jest także w jego utworach archaizacja, stosowanie neologizmów. Skutek jest taki, że obok utworów o przejrzystej treści i łatwych do rozszyfrowania metaforach („Rozebrana”, „Co dzień woda...”, „Krzyś i dziecko”, „Nerwy”, „John Brown”) istnieje bez liku dzieł o symbolice wieloznacznej i niejasnej („Święty-pokój”, „Mistycyzm”, „Słowianin”). Bez wątpienia Norwidowi zależało na takiej niejednoznaczności i zamazaniu treści, ponieważ zmuszało to czytelnika do postulowanej współpracy w ramach interpretacji dzieła. Wymagało ono jednak odpowiedniego przygotowania, wysiłku intelektualnego i dobrej woli. Tego wszystkiego zabrakło współczesnym Norwidowi. Mimo to nie ulegał krytyce domagającej się jasnego wyrażania myśli, odpowiadając jej w „Rzeczy o wolności słowa”:
„Autor idzie w ciemność, by wydarł jej światło
Wulgaryzator w jasność, by rozlać ją na tło (...)”
... i szydząc w odzie „Do współczesnych”:
„Ciemna to pieśń - w zamian wy?... bardzo jaśni”
Swoją konsekwencję i niezłomność okupił zapomnieniem. Jego czytelnikiem idealnym okazał się dopiero człowiek drugiej połowy XIX wieku, który odkrył i może zrozumiał poetę, który wyprzedził swoje czasy.