W dzisiejszych czasach zalewani jesteśmy komercją pod różną postacią. W naszym przypadku jest to komercja filmowa. Filmy coraz częściej zastępują książki, lecz nie oddają w pełni całej jej fabuły. Co innego z teatrem – tam istnieje pełne poszanowanie dla widza – a najlepszym tego przykładem jest, chociażby spektakl Andrzeja Seweryna pt. "Antygona" Sofoklesa, zaprezentowany w TVP.
W rolę Antygony wcieliła się aktorka Agnieszka Grochowska, jako Kreon wystąpił Krzysztof Gosztyła, Ismena – Dominika Bednarczyk, Hejmonem był Radosław Krzyżowski, Tyreziasz – Wojciech Stardełło, a role przewodnika chóru pełniła Izabella Olszewska.
Już od początku czuć, iż jest się świadkiem czegoś ważnego, spektakl, kryje w sobie jakąś wielką tajemnicę, pewne przesłanie będące niezwykle istotne.
Akcja rozgrywała się w plenerze, a nie jak dotychczas na scenie, dokładnie w Wolińskim Parku Narodowym; nad jeziorem, a później nad pustynnym terenem, co mogło wzbudzić pewne zdziwienie wśród widzów.
Sztuka w istocie mówi o historii zaprezentowanej w "Antygonie" Sofoklesa, jednak wizja i zamysł reżysera stanowczo inny. Pozwolił on sobie na pewne odchylenie od wersji pierwotnej, aktorzy mówią tekstem tłumaczenia Antoniego Libery, wszystko jest symboliczne. Fabuła zostaje taka sama – spór pomiędzy reprezentującą prawa boskie i moralne Antygoną, walczącą o możliwość pochówku brata; czyli o powinności wobec zmarłych, a tragicznymi skutkami rządzenia przez władcę Kreona, który ma na uwadze dobro państwa nie zważając, iż owa Antygona to jego krewna.
Gra aktorska, mimo iż przez wielu wysławiana, mi osobiście nie przypadła do gustu. Nie chodzi tutaj o sposób grania, bardziej o doborze aktorów, którzy był według mnie trochę zbyt wybuchową mieszanką.
Nastój nadaje muzyka – pełna napięcia, przerażająca w pewnym sensie, ale także zaciekawiająca widza, dla którego jest niczym obietnica niezwykłych wydarzeń.
To spektakl dla ludzi z wyrafinowanym gustem scenicznym. Dla mnie jest to przede wszystkim dowód, że istnieje jeszcze na tym świecie prawdziwa sztuka – w pełnym tego słowa znaczeniu. Wyrażam wielkie słowa uznania dla reżysera, który z antycznego dramatu Sofoklesa zrobił coś zupełnie nowego, współczesnego.
Gdybym miała postawić ocenę temu spektaklowi, byłaby to stanowczo szóstka z małym tylko minusem. Koniecznie trzeba zobaczyć.