Znosząc najgorsze kaprysy pogody i temperatury, które rzadko wznosiły się powyżej minus 30 stopni, naukowcy z projektu EPICA prowadzili swoje badania. We wschodniej części Antarktydy w stacji polarnej Dome Concordia wywiercili w lodzie otwór o dł. 3270 m. Zaczęli w sezonie 1999/2000, skończyli w grudniu 2004r. Ich świder zatrzymał się zaledwie kilkanaście metrów powyżej skalnego podłoża kontynentu. Dalsze wiercenie nie maiło sensu, bo od spodu lód topnieje. Z tego powodu najstarsze stronice lodowej kroniki klimatu są praktycznie nie do odczytania.
Czego uczeni tak pracowicie szukają na Antarktydzie? Przede wszystkim odpowiedzi na jedno pytanie ważne dla każdego mieszkańca planety: czy i w jaki sposób gazy cieplarniane, takie jak dwutlenek węgla czy metan, mogą zmienić klimat? Ostanie pomiary wskazują, że stężenie dwutlenku węgla rośnie szczególnie szybko od kilkudziesięciu lat Uczeni spodziewają się, że wraz ze wzrostem tego gazu, średnie temperatury na Ziemi wzrosną.
Zapowiedź klimatycznej apokalipsy brzmi groźnie i przez wielu badaczy jest poważnie brana pod uwagę. Według nich ziemska przyroda już zaczęła reagować na globalne ocieplenie (zwierzęta i rośliny przenoszą się bardziej na północ, znikają górskie lodowce, poziom oceanów powoli rośnie
Wszak wiadomo, że spalając węgiel, ropę, gazy pod różnymi postaciami, emitujemy do atmosfery ok. 23 mld ton dwutlenku węgla. Znaczną część tych zanieczyszczeń przechwytują rośliny i oceany, jednak ich moce przerobowe są zdaniem wielu uczonych zbyt niskie, aby pochłonąć całość wytwarzanego przez nas brudu. Szczególnie że równocześnie wycinamy i wypalamy lasy, a ocieplające się morza mogą pomieści coraz mniej dwutlenku węgla.
Uczeni uznali, że odpowiedzi należy szukać w lodzie, a przede wszystkim dlatego, że są to jedyna na planecie bazy danych zawierających równocześnie informacje o dawnej temperaturze i składzie chemicznym powietrza. Znajduje się ono w bąbelkach powietrza uwięzionych w gromadzącym się lodzie.
Na podstawie badań przeprowadzonych na rdzeniu lodowca z Dome Concordia stwierdzono, że jeszcze 1850 r. dwutlenku węgla było tyle, ile zgodnie z rytmem być powinno, czyli około 280 ppm. (części na milion) Tymczasem sto lat później jego poziom - po raz pierwszy zmierzony przez Charlesa Keelinga, zmarłego w zeszłym roku profesora Uniwersytetu Kalifornijskiego – wzrósł do poziomu 315 ppm, a w zeszłym roku osiągnął wartość 379 ppm, jest więc o jedną trzecią wyższy niż maksima z ostatnich 650 tys. lat!!!
Jaka jest przyczyna tej nagłej eksplozji gazów cieplarnianych? Badacze z projektu EPICA są przekonani, że to przejaw ingerencji człowieka w środowisko naturalne planety.
Część uczonych uważa, że katastrofa klimatyczna zacznie się, kiedy poziom dwutlenku węgla przekroczy 450 ppm, co - jak przewidują stanie się już za 15-20 lat. W wyniku takiej koncentracji dwutlenku węgla średnie roczne temperatury na planecie będą o 2 st. wyższe niż w 1900r. Biorąc pod uwagę szalone tempo tego zjawiska, trzeba się liczyć – zdaniem klimatologów – z nagłymi wahnięciami pogody.
Konsekwencje nagłego ocieplenia mogą być rozliczne: zmieni się układ monsunów i prądów morskich, wiele regionów świata zostanie zniszczonych przez susze lub powodzie, inne czeka głód i nędza z powodu załamania się rolnictwa i turystyki, wymrze wiele gatunków roślin i zwierząt, które nie zdołają się przystosować do tak radykalnych zmian w środowisku, podniesie si poziom oceanów, pojawią się nowe choroby, stopnieje wieczna zmarzlin , uwalniając do atmosfery dodatkowe olbrzymie porcje gazów cieplarnianych, pożary doprowadzą do zmniejszenia się obszarów lasów.
Na początku 2005 roku po siedmiu latach zwłoki wszedł w życie Protokół z Kioto, który nakłada na kraje wysoko rozwinięte obowiązek ograniczania emisji dwutlenku węgla. Do 2012 r. poziom emisji tego gazu powinien w nich spaść średnio o 5 proc. W porównaniu z rokiem 1900r. Umowy jednak nie ratyfikowano w USA, które produkują jedną czwartą dwutlenku węgla.
Zdaniem klimatologów obniżenie emisji dwutlenku węgla o 5 proc. Nie zatrzyma globalnego ocieplenia. By tak się stało, należało by ograniczyć emisję tego gazu o 30–40 proc. W ciągu dwóch, trzech dekad, co – biorąc pod uwagę olbrzymi apetyt ludzkości na energię – wydaje się dziś nierealne!!