Jednym z najczęstszych fenomenów - tak w życiu człowieka, jak i w literaturze - jest cierpienie. „Szkolny słownik terminów literackich” (Warszawa 2003) na kilkunastu stronach wylicza najważniejsze ujęcia tego tematu w literaturze, i jest to jedno z najdłuższych w nim haseł. Ten sam słownik bardzo skromnie traktuje samo cierpienie jako takie. Wg autorów, cierpienie to odczuwanie bólu fizycznego lub moralnego, inaczej męka lub męczarnia, a przyczyny jego są „różne”. Zastanawia też informacja, podana bez żadnych zastrzeżeń, że „cierpienie pojawia się wraz z grzechem pierworodnym”, czego nie można traktować inaczej, jak jednej z wielu hipotez.
Hasło „cierpienie” nie pojawia się z reguły w słownikach nauk psychologicznych, a np. „Wielka Encyklopedia Zdrowia” (Poznań 2003) zamieszcza tylko odnośnik „patrz: ból”. Udało mi się znaleźć szersze określenie zjawiska, jakim jest cierpienie, w „Wielkiej Encyklopedii PWN” (Warszawa 2002; autor hasła: Tadeusz Gadacz), ale również tam nie ma właściwie definicji cierpienia. Praca ta podaje, że cierpienie to „dojmujące subiektywne przeżycie”, którego źródłem są różne braki, takie jak „głód, nędza, choroba, kalectwo”, jak również przesyt, wysiłek, namiętność (oraz jak brak, czyli samotność), los i zło jako takie. Według autora tego hasła „życie nie jest możliwe bez cierpienia” oraz „życie rozwija się i trwa za cenę cierpienia”. Ten sam T. Gadacz rozpatruje dalej problem cierpienia w dwóch aspektach: filozoficznym i religioznawczym.
Zastanawiający jest brak spojrzenia na cierpienie od strony psychologicznej i czysto biologicznej. Cierpienie związane jest przecież z bólem, a ból jest zjawiskiem niemalże przyrodniczym! Żyjąca jednostka doznaje bólu jako jednego z bodźców, ten ból ma swe przyczyny, ma też swoje parametry: siłę, długość, częstość oraz przebieg zmienności. Jest podobny (lub nie) do innych bólów, pozostawia skutki - trwałe lub nie - zostawia też ślad w pamięci oraz w umysłowości, i ,szerzej, osobowości lub nawet duszy człowieka. Potem jest przerabiany, przekształcany i przetwarzany. Czasem nic z niego nie wynika, a czasem powstają np. dzieła sztuki.
Nie można nie zgodzić się z tym, że przyczyn cierpienia jest mnóstwo i podobnie mnóstwo jest jego rodzajów. Ale też wielkie jest bogactwo dzieł artystycznych, które na bazie tego cierpienia stworzono; być może nawet występuje tu wyraźny związek. Są to obrazy, rzeźby, symfonie, wiersze i wielotomowe powieści, sztuki teatralne, filmy i happeningi. Chyba trudno byłoby znaleźć dzieło sztuki stworzone bez cierpienia, bezboleśnie, lub nie traktujące o cierpieniu, ponieważ byłoby ono prawie zupełnie niezwiązane z życiem, skoro z życiem nieodłącznie wiąże się ból (wg T. Gadacza), a ból to główna część składowa cierpienia, które samo jest jakimś spotęgowanym i uabstrakcyjnionym bólem.
Historia literatury światowej zaczyna się opowieścią, w której cierpienie jest motywem dominującym. Jest to „Gilgamesz”. (Co prawda, „Szkolny słownik motywów literackich” zaczyna od Biblii; trzeba jednak zauważyć, że epos o Gilgameszu jest wcześniejszy.) Bohater tej opowieści styka się z cierpieniem w dwojaki sposób. Sam przeżywa cierpienia, gdyż walczy, traci przyjaciela, a potem sam umiera, ale także zmaga się z samym fenomenem cierpienia, gdyż zauważa je wśród swego ludu i chce temu zaradzić. Wybiera się w podróż po magiczne ziele, które zapewnia nieśmiertelność, zdobywa je - a potem bezpowrotnie traci. Człowiek nie zyskuje wiecznej szczęśliwości, jego żywot jest ograniczony, a świadomość tego rzuca się cieniem na całe jego istnienie.
Ten sam temat i ten sam problem spotykamy w wielu eposach Wschodu oraz ludów rejonu Morza Śródziemnego. W Indiach z cierpieniem walczy Budda, w Egipcie Ozyrys, w Chinach Konfucjusz; chyba w każdej kulturze każdego narodu dałoby się znaleźć ten motyw.
Najwięcej przykładów na wszechobecność cierpienia zachowało się w mitach, eposach i dramatach starożytnej Grecji. Cierpieli tam i bogowie (którzy mieli przecież wyraźne cechy ludzkie), i herosi, ale też i zwykli ludzie. Ich życie nieodłącznie wiązało się z cierpieniem, z walką, z przeciwnościami losu, z motywem zemsty, przekleństwa, wyroku losu, a w końcu z tragiczną śmiercią. Cierpieli bogowie, choć nieśmiertelni, jak Zeus, Posejdon czy Apollo, cierpieli - i umierali - bohaterowie: Herakles, Achilles, Tantal, Prometeusz; niekiedy ich męka była wieczna. Tragicznie cierpiał Orfeusz, okrutnie zginął Marsjasz, podobne męki cierpiała Niobe. Można powiedzieć, że ciemna strona życia, na którą składają się nieszczęścia, niepomyślności, cierpienia i śmierć, zdecydowanie przysłoniła stronę jaśniejszą życia i całej koncepcji człowieka w kulturze greckiej.
W Grecji spotykamy też pierwsze poważne próby zastanowienia się nad istotą i sensem życia ludzkiego. Wielu filozofów głosiło tragizm ludzkiego żywota, nawołując nawet do samobójstwa, jak Hegezjasz. Pogląd radosny, właściwy np. Epikurowi, był rzadkością. Dominowała refleksja melancholijna, stworzone koncepcje wewnętrznego spokoju, który przystoi filozofom (ataraksja, apatia). Filozof nie powinien ulegać namiętnościom, uganiać się za złudnym powodzeniem, uczestniczyć w próżnych zabawach i zajęciach tłumu. Nie będzie on może przez to specjalnie szczęśliwy, ale nie będzie też cierpiał - osiągnie jakby zerowy punkt na skali ludzkich uczuć, osiągnie harmonię i spokój.
Ludzkość nie usłuchała jednak filozofów, wolała zaryzykować wydanie na męki swych doczesnych powłok, by zasmakować przyjemności życia, które przecież część swego sensu pokłada w tym, że ma swój koniec - czyli w śmierci, na którą skutecznego lekarstwa jeszcze nie ma, oraz w upływie czasu, na co nigdy nie da się nic poradzić.
Średniowieczne legendy przedstawiają ludzi w walce, która jest głównym sensem ich krótkiego bytowania, oraz w miłości, która z kolei osładza im życie, ale niejednokrotnie przysparza dalszych cierpień. Rycerze wcześniej czy później giną i w tym, jak Roland, Lancelot czy Galahad, znajdują sens życia, a kochankowie mrą z niespełnionej miłości, którą zniszczyły konwenanse społeczne (Tristan i Izolda) albo też zło wyrządzone przez ludzi (Abelard i Heloiza). Do trzeciej kategorii, która poniekąd łączy te dwie, można zaliczyć świętych i mistyków z legend średniowiecznego chrześcijaństwa. Są oni rycerzami ducha i walczą ze złymi mocami, są też kochankami Chrystusa, Boga czy Ducha Świętego i spalają się w tej miłości - jedno i drugie nie oszczędza im cierpień. Sens ich życia i cała jego radość przesuwa się poza jego doczesność. Tworzy to dość osobliwe połączenie dla normalnego współczesnego człowieka, które jednak nie było niczym dziwnym ani nienormalnym dla człowieka Średniowiecza. Te sprzeczności, które my widzimy, on uznawał za harmonię. Z pewnością nasze koncepcje życiowe wydałyby mu się co najmniej bez sensu, jeśli nie bardziej.
Ideał życiowy w renesansie się zmienił, ale trudno powiedzieć, by ubyło cierpienia w literaturze. Bohaterów Boccaccia ściga zaraza, kochanek w wierszach Petrarki umiera wśród mąk, a prawie cała, 800-stronicowa, „Boska komedia” Dantego jest opisem cierpień piekielnych i czyśćcowych - na Niebo autor przeznaczył najmniej papieru. Można też zauważyć, że choć cierpienia nie ubyło, zmienił się jego odcień. Cierpienie średniowieczne było surowe, dosłowne i niemal prawdziwe; w poemacie Dantego jest ono bardziej artystyczne i metaforyczne, bo przecież jest wytworem wyobraźni (chociaż wówczas często podobno uważano opowieść Dantego za relację z prawdziwej podróży w zaświaty!). Cierpienie zostało wyraźnie upiększone. Być może dlatego możemy nadal wzruszać się takimi utworami, jak „Sonety” Petrarki, „Treny” Kochanowskiego, miłosne wiersze Szekspira czy też jego dramaty.
Bardzo trudno w ogóle znaleźć utwór, który wciąż by poruszał czytelnika, a nie traktował o walce, nieszczęściu czy tęsknocie, i jeszcze nie był napisany z tzw. wysiłkiem twórczym, który przecież również nie jest samą słodyczą i przyjemnością. Na myśl przychodzą może fraszki i inne drobne utwory naszych wybitnych klasyków, może poematy surrealistów pisane na zasadzie luźnych skojarzeń lub na podstawie wyciągania kartek z kapelusza i rzucania monetą, a może sławna powieść Doroty M. Trudno powiedzieć czy ich wartość literacki i, powiedzmy, ogólnohumanistyczna przetrwa jeszcze następne stulecia.
W renesansowej literaturze (jak i sztuce w ogóle) zaczyna się paradoksalnie odciskać codzienne życie zwykłego człowieka, gdyż pewnie ówczesny artysta od zwykłego obywatela niewiele się różnił. Ale w ten sposób poszerza się krąg tematyczny literatury oraz zacieśniają jej związki z życiem. Cierpienia w literaturze przez to nie ubywa, bo widocznie po prostu nie może. Dalsze wieki podtrzymują tę tendencję i pogłębiają ją jeszcze. W pesymistycznych wierszach baroku życie sprowadza się do męki, a w opisach walk u pamiętnikarzy tej epoki jest może więcej sensu, ale również i o wiele więcej cierpienia.
Z pojęciem cierpienia od razu kojarzy się romantyzm i sztandarowy jego utwór, do tego z samym tym słowem w tytule: „Cierpienia młodego Wertera” J.W. Goethego. Romantyczne cierpienie pogłębia się o poczucie bezsensu istnienia, bezcelowości jakichkolwiek zabiegów oraz nudy. Tacy są niektórzy bohaterowie Byrona, Mickiewicza czy Krasińskiego, jak np. hrabia Henryk w „Nie-Boskiej Komedii”.
W ten sposób nastąpiło poszerzenie i pogłębienie problematyki cierpienia w literaturze pięknej, ale trudno chyba powiedzieć, by lepiej je zrozumiano. Fenomen cierpienia pozostał nadal zagadką. Próbowano ją rozmaicie interpretować, najczęściej w związku z filozofią i etyką chrześcijańską. Cierpienie w tej perspektywie jest karą za grzechy, za to śmierć jest drogą do nieba i wiecznego szczęścia. Męki są też niekiedy próbą - tak było już w przypadku Hioba, który też wyjątkowo otrzymał za nie za życia zadośćuczynienie i jakby nagrodę. Wartość zbawcza cierpień jest również wysoka i cierpiąc naśladujemy Chrystusa, przez którego mękę odkupione zostaną wszystkie grzechy świata. W czasach utraty niepodległości przez Polskę dodano do tej teorii również koncepcję odkupienia win Europy przez cierpienie naszego kraju - była to jedna z głównych myśli polskiego mesjanizmu.
Zastanawiające jest, że poglądy na cierpienie skupiały się w kierunku jego wytłumaczenia i zaakceptowania, a nie usunięcia lub złagodzenia. Cierpienie wydawało się nieodłączne od życia, bo człowiek rodzi się w bólach, żyje cierpiąc i w męce umiera, a przecież tak nie musi być. Daje się tu zauważyć przemożny wpływ etyki chrześcijańskiej na światopogląd przeciętnego człowieka, który najczęściej musiał mu ulec, gdyż za nim stały: tradycja, historia, kultura, mniemanie potoczne, a także instytucje, takie jak Kościół i państwo. Niemal niemożliwe było głoszenie - w Polsce, ale i w szerokim świecie - etyki epikurejskiej, utracjuszowskiej, obojętnej lub nihilistycznej. Może wyjątkiem był u nas Przybyszewski, ale sukcesy jego filozofii były krótkotrwałe.
Nie była to sytuacja normalna, ale można ją wytłumaczyć naciskiem religii na życie pojedynczego człowieka. Jest to zresztą popularna wizja również w innych religiach; religie głoszące szczęśliwość doczesną są rzadkie. Np. popularny teraz islam również dostrzega problem cierpienia, ale głosi, że jego przyczyny zna Allah, a trzeba je znosić z oddaniem i wiarą w jego mądrość. Nie jest to wizja zbyt optymistyczna, nie daje ona żadnej nadziei na poprawę ani nawet żadnej opcji działania człowiekowi. Pozostaje pasywna akceptacja świata, w którym od zawsze ludzie „rodzili się, cierpieli i umierali”, jak głosi popularna anegdota chińska. Wówczas trudno mieć do kogokolwiek lub czegokolwiek pretensje, że jest jak jest, ponieważ tak po prostu jest. Ale rodzi to niewątpliwe frustracje, które z kolei tylko przyczyniają cierpień. Gdzie więc jest wyjście?
Romantyczne męki w polskiej literaturze przeciągnęły się do odzyskania niepodległości, trwały w Dwudziestoleciu, a odżyły w okresie II wojny oraz po niej, i to zarówno w literaturze związanej z wojną, jak i w tekstach wobec niej neutralnych. Cień wojny zawisł nad polskim życiem na długie lata. Wszak do dziś przerabiamy w szkołach wiersze Baczyńskiego, opowiadania Borowskiego, reportaże Nałkowskiej, wspomnienia Herlinga-Grudzińskiego i innych. Tam wszędzie jest ból, męka i śmierć, nieludzka sytuacja zgotowana ludziom przez ludzi.
Nie da się twierdzić, że psychika Polaka w połowie XX wieku była normalna i że jego przeżycia historyczne były czymś zwykłym albo nieistotnym. Byłaby to nieprawda i nie dałoby się żyć tak jakby wojny i jej następstw nie było, nawet gdyby ktoś tego próbował. Być może chciał to uczynić Miron Białoszewski tworząc swoją abstrakcyjną poezję, a w końcu wydał przecież potem „Pamiętnik z Powstania Warszawskiego”, w którym wrócił w cień wojny.
Europa Zachodnia po wojnie uległa nihilizmowi w różnych odmianach. W literaturze zapanował egzystencjalizm głoszący bezsens istnienia. Trudno było pogodzić to z radością życia, o której sama myśl musiała wtedy wydawać się obłędem. Tak jest w sztukach Becketta, np. w „Czekaniu na Godota”, albo w opowiadaniach Sartre’a. Cierpienie przedstawia się tam jako główną składową ludzkiej egzystencji, czyli życie ludzkie niemal sprowadza się do mąk i męczarni. Jest to chyba najdalsze odejście od starożytnych filozofii epikurejczyków, stoików i sokratyków. Chyba raczej należałoby szukać prawdy gdzieś bliżej ich koncepcji, jeśli nie chce się wpaść w całkowity absurd, i to zarówno w życiu, jak i w filozofii.
Część powojennej literatury polskiej kontynuuje eksplorację tematyki cierpienia związanej z wojną i stalinizmem. Można podać przykłady „Rozmów z katem” K. Moczarskiego, „Zdążyć przed Panem Bogiem” H. Krall czy wielu wspomnień z wojny, obozów i łagrów. Powoli jednak wytwarza się w Polsce literatura niezwiązana bezpośrednio z przeszłością. W opowiadaniach Hłaski obserwujemy świat w czarno-białych odcieniach, w którym zwycięża absurd i w którym ludzki los nieodłącznie związany jest z morderczym wysiłkiem ponad możliwości człowieka. W wierszach Poświatowskiej kryje się groźne fatum: choroba, która niszczy radość życia, a potem i życie samo. Życie Rafała Wojaczka degeneruje się od wewnątrz, a przyczyną jest choroba psychiczna. Również chora psychika niszczy Edwarda Stachurę, który wcześniej na różnych drogach poszukiwał radości życia. Znalazł - jak Gilgamesz - niestety śmierć, a wcześniej ból, niezrozumienie, zwątpienie i cierpienie. Wygląda na to, że myśl wyrażona przez T. Gadacza, że cierpieniem płaci się za życie, jest okrutnie prawdziwa.