Cierpienie jest wpisane w życie człowieka. Jedni cierpią bardziej inni mniej. Jak to powiedział Joseph Conrad, "Cierpienie daje prędką dojrzałość". Są różne przyczyny tego uczucia. Zdrada przyjaciela lub kochanej osoby, strata majątku życia, ciężka choroba, katastrofy, itd., ale przede wszystkim śmierć. Przez to wszystko cierpimy mniej lub bardziej, krócej lub dłużej. Cierpienie było jest i będzie, lecz niestety nie możemy temu zaradzić. Aczkolwiek cierpienie ma jedną dobrą stronę. Potrafi zmienić nas na lepsze.
Pytanie brzmi: czy cierpienie uszlachetnia? Moim zdaniem tak i to postaram się udowodnić w podanych niżej argumentach.
Po pierwsze pragnę przypomnieć słynny dramat Szekspira, "Romeo i Julia", w którym dwoje kochanków, przez niezgodę swoich rodziców, popełnili samobójstwo. Po poznaniu prawdy o przyczynach śmierci swoich dzieci, cierpienie, które ich dotknęło, pomogło zrozumieć błędy i te dwie nienawidzące się rodziny godzą się na grobach swych dzieci.
Jestem pewna, iż warto wspomnieć o cierpieniu Jana Kochanowskiego, po śmierci swojej ukochanej córki. Słynny poeta był bardzo załamany po utracie tak ważnej dla niego osoby. To jakże przygnębiające wydarzenie, wzmocniło w nim wiarę w Boga i uczyniło go wrażliwszym na cierpienia innych. Swoje przemyślenia i ból przepełniający jego serce spisał w swoich trenach.
W następnym argumencie chciałabym napisać o ludziach nieuleczalnie chorych lub walczących z jakąś ciężką chorobą. Takie osoby są bardziej wyczulone na zło i cierpienie innych, gdyż same cierpią i doskonale zdają sobie sprawę jak bardzo to boli. Ci ludzie kochają życie, najczęściej bardziej niż gdyby byli zdrowi.
"Dobry człowiek woli sam cierpieć, niż na cierpienia drugich patrzeć" (Piotr Skarga). takimi dobrymi ludźmi można nazwać tych, którzy stali się tacy poprzez cierpienie, bo takiego doświadczenia nie jest się w stanie porównać, do niczego innego.
Sądzę, że udało mi się udowodnić, że cierpienie uszlachetnia.