Zawsze uwielbiałem nocne przechadzki. Podczas nich mogłem podziwiać wiele milionów gwiazd. Bardzo ucieszyłem się gdy moja mama podarowała mi na urodziny mały teleskop. Dzięki niemu mogłem dokładniej obserwować nocne niebo. Rozmyślałem gdzie może ,mnie zaprowadzić mleczna droga.
Pewnego dnia, w piękną gwieździstą noc wybrałem się na przechadzkę. Poszedłem na swoje ulubione miejsce noc do oglądania. Spojrzałem przez lunetę i zacząłem obserwować niebo. Po godzinie oglądania, gdy miałem już wracać do domu w obiektywie zobaczyłem ostre światło. Zaczęło się zbliżać do mnie z dużą szybkością. Po chwili stało się oślepiające. Nie wiedziałem co to jest. W pewnym momencie się przestraszyłem . Pomyślałem że jest to spadająca gwiazda. Rozkoszowałem się widokiem. Po chwili obserwacji wyraźnie zobaczyłem zarys owalnej rzeczy. Tak był to statek kosmiczny. Wylądował nieopodal mnie. Troszkę się przestraszyłem. Ze statku wyłoniły się dwie postaci w białych kombinezonach. Podeszły do mnie. Mówiły w języku polskim, a więc mogłem się z nimi porozumieć. Powiedzieli mi że mają problem, ich kolega po obycie na ziemi wydaje z siebie dziwne odgłosy. Poprosili mnie bym wziął ze sobą wszystkie lekarstwa jakie posiadam, wyleczył ich kolegę, a w zamian za to będę mógł wybrać się z nimi na przejażdżkę w dowolne miejsce w kosmosie.
Spakowałem walizkę z lekarstwami, odleciałem z nieznajomymi przybyszami. Ich statek był pełen dziwnych przycisków, guzików. To wszystko wyglądało jak na filmach Sajen Fiction. Byłem podekscytowany. Usiadłem w bardzo wygodnym fotelu i odlecieliśmy w kosmiczną otchłań. Po drodze kosmici powiedzieli mi że ich kolega oprócz dziwnych dźwięków jakie wydaje, jest jeszcze bardzo słaby. Kompletnie nie widziałem co to może być, ale nie wypowiadałem na głos swoich niepewności. Gdy dotarliśmy na miejsce wokół panowała ciemność, od Marsa biła światłość. Planeta była pełna skał, dziwnych mchów, z których wyrastały kwiaty. Byłem urzeczony. Następnie nieznajomi zaprowadzili mnie do wielkiego pałacu, którego dach był zielony, cały lśniący, miał piękne zdobienia, które ciężko było opisać . Wszedłem do środka, widok był przepiękny. Kosmici poprowadzili mnie do komnaty, pośrodku której było łóżko, takie samo jak na ziemi, w którym leżał Marsjanin. Tymi dziwnymi dźwiękami okazał się zwykły kaszel, obcy miał lekką graczkę. Były to objawy grypy. Wyjąłem ze swojej torby Gripex i podałem choremu. Powiedziałem jego kolegom aby podawali mu lekarstwo raz na dzień. Marsjanie podziękowali mi, zapytali gdzie chciałbym się z nimi przelecieć. Ja bez namysłu odpowiedziałem że chciałbym zobaczyć drogę mleczną. Obcy kazali mi wejść do statku i wyruszyliśmy w drogę. Po pięciu minutach byliśmy na miejscu, gdyż pojazd, jakim podróżowaliśmy rozwijał bardzo duże prędkości. Droga mleczna była to białą poświata, z której można było podziwiać wszystkie planety układu słonecznego. Widok był bardzo ładny. Można było zaobserwować wiele małych kółeczek, które były planetami. Na drodze mlecznej spotkałem także bardzo miłe stworki. Kosmici złapali jednego, i podarowali mi go. Powiedzieli że trzeba go karmić mlekiem dwa razy dziennie, a on może pomagać mi w lekcjach, będzie moim wiernym towarzyszem. Bardzo im podziękowałem. Wycieczka bardzo mi się podobał, jednak zacząłem odczuwać senność. Po chwili zasnąłem. Gdy się obudziłem leżałem w łóżku. Obok mnie był skrawek papieru. Napisane było w nim że ich przyjaciel został wyleczony, Rabbit, stworek-podarunek jest pod poduszka, i że dziękują mi za pomoc.Nie wszyscy mogą przeżywać takie przygody jakie ja miałem, można powiedzieć że jestem szczęściarzem, umiejącym pomóc nie tylko ludziom w trudnych sytuacjach, osobą na którą zawsze można liczyć.