Zbigniew Szawarski – „Rozmowy o etyce”. Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne Warszawa 1987r.
„Rozmowy o etyce” Zbigniewa Szawarskiego to interesujący zbiór felietonów publikowanych w latach osiemdziesiątych, głównie na łamach „Wychowania Obywatelskiego”. Autor systematyzując je i zbierając w książkową całość postawił sobie trzy cele.
Po pierwsze, przedstawia czytelnikowi pewną elementarną wiedzę o znaczeniu niektórych najczęściej używanych w dyskusjach potocznych pojęć moralnych. Po drugie ukazuje typowe spory i konflikty moralne jakie się pojawiają w życiu codziennym, kładąc akcent przede wszystkim na używane w nich argumenty. I po trzecie wreszcie w sposób bardzo ogólny, zarysowuje pewne wartości i ideały jakimi powinniśmy się kierować, żyjąc w tym społeczeństwie w którym żyjemy.
Autor adresuje swoją książkę głównie tym, którzy zajmują się edukacją obywatelską, a więc nauczycielom i uczniom. Uważając, że nie może być dobrym obywatelem swego kraju ten, kto nie jest mądrym i dzielnym człowiekiem jako motto swojej pracy stawia klasyczne pytanie Sokratesa: „Czy dzielności można się nauczyć?
Autor dzieli swoją publikację tematycznie na pięć rozdziałów o tytułach: „Znaczenia”, „Argumenty”, „Wychowanie obywatelskie”, „Sumienie i konflikty moralne”, „O pojęciu wychowania moralnego”, w których rozwija cały szereg szczegółowych tematów.
W rozdziale pierwszym „Znaczenia”, prowadzi rozważania na temat pochwały mądrości, godności, podnosi problem „bycia szczęśliwym”, mówi o zaufaniu, poczuciu odpowiedzialności i analizuje „anatomię przyjaźni”. Określa nasze „strefy prywatności”, uczy „znosić cierpliwie coś, czego nie lubimy”, ukazuje mechanizmy „protekcji” i omawia „przemoc w życiu codziennym”. W dalszej części tego rozdziału stawia pytanie „czy jesteśmy wolni?” oraz omawia „prawa i obowiązki człowieka i obywatela”. Kończy rozdział refleksją na temat „nienawiści” i „arogancji” w życiu codziennym.
Następny rozdział o nazwie „Argumenty”, zawiera zbiór felietonów analizujących konkretne historyczne wydarzenia będące argumentem na określone prawdy, warunkujące nasze życie w społeczeństwie.
Jako pierwszy autor omawia „Przypadek Sokratesa”, który skazany zostaje na śmierć. Z pewnych względów wyrok nie może być wykonany natychmiast i Sokrates musi aż trzydzieści dni czekać na śmierć. Wyrok jest jawną niesprawiedliwością, czego Sokrates jest doskonale świadom, ale jest to wyrok legalny, podjęty zgodnie z wszelkimi obowiązującymi w ówczesnych Atenach zasadami prawnymi. Sokrates mógłby oczywiście uciec z więzienia, a jednak pozostaje, by do końca podporządkować się prawu. Nie czyni tego wbrew pozorom wskutek zmęczenia życiem czy też z tchórzostwa. Poddaje się wyrokom prawa, ponieważ jest przekonany, że elementarnym obowiązkiem moralnym obywatela jest skrupulatne przestrzeganie prawa. Kwintesencja rozumowania Sokratesa da się przedstawić w postaci następującego sylogizmu:
Każdy, kto narusza prawo, popełnia zbrodnię.
Ucieczka byłaby naruszeniem prawa.
Ucieczka byłaby zbrodnią.
Sokrates nie może popełnić zbrodni. Musi więc pozostać w więzieniu i wypić podaną mu truciznę. Przypadek Sokratesa stanowi wyrazistą ilustrację pewnego rozwiązania jednego z najtrudniejszych teoretycznych problemów etyki, mianowicie kwestii granic naszej lojalności wobec prawa. Dlaczego w ogóle powinniśmy respektować prawo? Czy istnieją jakieś granice naszej lojalności wobec prawa? Kiedy wolno nam rozmyślnie złamać prawo? Sokrates nie miał wątpliwości, że lojalność wobec prawa jest wartością absolutną i przeto w żadnym wypadku nie należy naruszać prawa. Lecz rzeczywiście tak jest? Czy istotnie każdy, kto narusza prawo popełnia zbrodnię?
Innym przykładem z tego rozdziału jest felieton pt.: „Gwałt niech się gwałtem odciska”, gdzie autor zastanawia się nad sensem słów Mickiewicza w kontekście masakry w wiosce olimpijskiej w Monachium, zabójstwa Aldo Moro czy też zamachu na papieża. Analizowanym tematem staje się istota terroryzmu, który w opinii Zbigniewa Szawarskiego jest formą przemocy o wyraźnie politycznym zabarwieniu. „Terrorysta nie jest z reguły psychopatą. Nie zabija on dla przyjemności zabijania – zabija, bo chce zwrócić na siebie uwagę, chce osiągnąć określone cele polityczne. Terroryzm jest więc sensu stricto działalnością polityczną. Swego czasu Clausewitz, wybitny pruski dowódca i teoretyk wojny, powiedział, że wojna jest to po prostu kontynuacja polityki za pomocą innych środków”(...) Akt terrorystyczny to akt polityczny popełniany zwykle przez jakąś zorganizowaną grupę, który z reguły pociąga za sobą śmierć lub ciężkie uszkodzenie osób cywilnych albo przynajmniej zagraża ich życiu lub własności”.
Autor konkluduje, że terroryzm nie jest więc zjawiskiem indywidualnym. Ktoś, kto wsiada do samolotu z bombą zegarową w walizce, bo chce w ten sposób, poprzez swoją śmierć , uzyskać odszkodowanie dla swojej rodziny jest bez wątpienia przestępcą. Nie jest on jednak terrorystą. Terrorysta nie zabija dla pieniędzy. Terrorysta zabija dla idei. Poprzez akt terroru pragnie on przede wszystkim zamanifestować istnienie swego ugrupowania; dlatego też każdy zamach bombowy kończy się telefonami do redakcji wielkich dzienników. Zdarza się, że różne ugrupowania terrorystyczne podpisują się jednocześnie pod tym samym zamachem. Terror anonimowy , terror bez wyraźnego autora nie ma bowiem żadnego sensu. Z drugiej jednak strony kiedy walczymy w obronie swojego kraju również stosujemy przemoc , również zabijamy ale potrafimy w tym przypadku usprawiedliwić moralnie przemoc. Należy zatem zadać pytanie. Czy ten sam czyn tylko dlatego, że został dokonany na rozkaz prezydenta lub jakiegoś innego oficjalnie uznanego przywódcy politycznego przestaje być tym samym zbrodnią a staje się heroicznym czynem zbrojnym? „Gwałt niech się gwałtem odciska. Bomba nie odróżnia terrorysty od cywila. I dlatego też przyjmując jeśli przyjmiemy podaną na wstępie definicję terroryzmu musimy dojść do wniosku, że niektóre działania wojenne mogą być także aktami terroru, mogą być także ewidentną zbrodnią. Mordowanie bowiem bezbronnych ludzi, obojętnie czy noszą w tym momencie mundur, czy też nie jest zbrodnią”.
W kolejnym przykładzie „Zawsze jako cel, nigdy jako środek”, znajdujemy rozwinięcie niektórych idei Kanta m.in. imperatywu kategorycznego , który w swojej klasycznej postaci brzmi następująco: „Postępuj zawsze tak, aby maksyma twojego postępowania mogła stać się prawem powszechnym”. Kant był głęboko przekonany, że gdyby każdy z nas, mając jakiekolwiek wątpliwości moralne, pomyślał czy chciałby, aby każdy na jego miejscu postąpił zgodnie z proponowana przezeń zasadą postępowania, to musiałby dość do wniosku że pewne czyny są w sposób konieczny złe – jako że żaden racjonalnie myślący człowiek nie zgodzi się na powszechne obowiązywanie pewnych zasad postępowania – inne zaś są w sposób konieczny dobre – jako że każdy racjonalnie myślący człowiek uzna, że w pewnych sytuacjach zawsze powinno się wypełniać pewne określone obowiązki. Zawsze więc kłamstwo, oszustwo, niedotrzymywanie obietnic , samobójstwo, czy zabójstwo drugiego człowieka będą bezwzględnie złe i zawsze takie czyny jak prawdomówność, pomoc człowiekowi w potrzebie, doskonalenie własnego charakteru czy też szacunek okazywany drugiemu człowiekowi będą bezwzględnie dobre.
Tak czy inaczej wszyscy komentatorzy Kanta zgodzą się, że jedną z kanonicznych wersji imperatywu kategorycznego jest słynna materialna wersja tego imperatywu głosząca: „Postępuj tak, byś człowieczeństwa tak w twej osobie , jako też w osobie każdego innego , używał zawsze zarazem jako celu, nigdy tylko jako środka”. Jest to najpiękniejsze, najbardziej zwięzłe i najbardziej przekonujące sformułowanie wszelkiej etyki humanistycznej. Według autora, najprostszym sposobem traktowania człowieka jako środek jest okazywanie mu obojętności. „Traktuję człowieka jako środek, powie Kant, gdy wbrew jego woli zmuszam go do rzeczy , na które nie ma ochoty i których w żaden inny sposób by nie uczynił. Klasycznym przykładem takiej sytuacji jest gwałt. Traktuję też człowieka instrumentalnie, gdy w sposób podstępny, posługując się kłamstwem , oszustwem czy różnego rodzaju zniewoleniem, skłaniam go do przekonań i zachowań dla mnie korzystnych”. Jeśli w warunkach drapieżnego kapitalizmu, konkluduje autor, robotnik przyjmuje dyktowane mu przez pracodawcę warunki pracy, bo zmusza go do tego perspektywa nędzy i śmierci głodowej, to jest on de facto przedmiotem wyzysku, wyzysk zaś jest w tym wypadku niczym innym jak właśnie wyłącznie rzeczowym, instrumentalnym traktowaniem robotnika, wyłącznie w kategoriach siły roboczej. Gdyby bowiem robotnik mógł wybierać warunki pracy, z pewnością nie zgodziłby się na tak niegodziwą płacę. Wyzysk ekonomiczny jest zatem także pewną formą gwałtu i zniewolenia, tyle tylko, że ma ona charakter pośredni: dzieje się niejako za milczącym , bo wymuszonym przyzwoleniem ofiary.
„Filozofia kary” stanowi zespół dywagacji na tematy: Jak powinno się karać za zbrodnie szczególnie odrażające? Kiedy kara jest rzeczywiście sprawiedliwa? Czy istotnie usprawiedliwić można moralnie karę śmierci?
Zbigniew Szawarski podnosi kwestię kary śmierci, jako kary szczególnego rodzaju. Szczególność i wyjątkowość ta wynika z faktu, że jest ona nieodwracalna , gdyż nie można przywrócić życia osobie, na której wyrok ten został wykonany. Przyjąwszy zaś, co przecież może się niekiedy zdarzyć, że wyrok skazujący na śmierć był rezultatem pomyłki sądowej , człowiek, któremu niesłusznie odebrano życie, nie ma najmniejszej szansy na zadośćuczynienie. Cóż z tego , że zostanie zrehabilitowany, jeśli nie może się tym cieszyć. Życie jest wartością fundamentalną i nie powinno się nawet w majestacie prawa unicestwiać tak wielkiej wartości. Istnieją systemy etyczne, dowodzi autor, które z jednej strony głoszą, że życie ludzkie jest wartością absolutną, że każdy człowiek ma naturalne i niezbywalne prawo do życia i że zabicie człowieka jest zawsze zbrodnią. Z drugiej jednak strony potrafią dowodzić, że w pewnych wypadkach skazanie człowieka na śmierć i wykonanie wyroku jest wręcz koniecznością moralną. W swym klasycznym „Drugim traktacie” o rządzie”, John Locke, jeden z twórców nowożytnej filozofii społecznej przedstawił następujący, niezwykle wpływowy argument na rzecz kary śmierci: „Każdy człowiek ma naturalne, powszechne i niezbywalne prawo do życia. Ktoś, kto zabija drugiego człowieka, traci tym samym przyrodzone mu prawo do życia. Zabicie zatem mordercy nie jest pogwałceniem przyrodzonego mu prawa do życia”. Zwolennicy kary śmierci twierdzą z przekonaniem , że nic tak nie odstrasza potencjalnych przestępców przed popełnieniem zbrodni , jak właśnie lęk przed utratą życia. Milla Fitz Stephen, XIX wieczny krytyk pisał tak na ten temat: „Nikt nie pójdzie na pewną śmierć, chyba że został do tego zmuszony. Ale powiedzmy inaczej. Czy zdarzyło się kiedykolwiek, by skazany na śmierć zbrodniarz w obliczu egzekucji odrzucił możliwość zamienienia kary śmierci na jakąś inną , możliwie najsurowszą karę? Oczywiście nie! A dzieje się tak, ponieważ wszystko, co człowiek ma, gotów jest oddać za swoje życie. W przeciwieństwie do kary śmierci każda inna kara rodzi nadzieję. Ale śmierć pozostaje śmiercią i niepodobna opisać mocniej przerażenia, jakie w nas budzi”. Jeśli więc prawdą jest, iż kara śmierci odstrasza przestępców i zmniejsza ogólne zagrożenie i w konsekwencji – sumę zła, to jest to twierdzenie, którego prawdziwość można empirycznie stwierdzić. Im surowiej stosuje się karę śmierci, tym większy powinniśmy notować spadek wszelkiego rodzaju przestępstw. I odwrotnie, rezygnacja z kary śmierci prowadzi do gwałtownego wzrostu wszelkiego rodzaju przestępstw i zbrodni. A jednak zdaniem uczonych, którzy gruntownie zbadali tę kwestię, nie istnieje żadna tego rodzaju zależność. Co więcej, wcale nie jest oczywiste, wbrew temu, co twierdzi Fitz James Stephen, że przestępca, mając do wyboru karę śmierci i długoletnie więzienie, będzie zawsze wybierał więzienie. Czym zatem można wytłumaczyć fakt, że wiele systemów prawnych, łącznie z naszym, przyjmuje istnienie kary śmierci?
W dalszych podrozdziałach mamy rozważania na temat ; „Ceny postępu”, „Czy naprawdę trzeba żyć za wszelką cenę?”, „Gdy człowiek zabija człowieka”, „Wina i kara”, „Rozkosze pracy”, „Rozliczyć się z własnej pracy”, „Sprawiedliwość, przywileje czy dyskryminacja?” oraz „Niepokoje ludzi myślących”.
Trzecim rozdziałem jest problematyka wychowania obywatelskiego, która wbrew pozorom zachowuje nadal swoją aktualność, wobec całkowitego zdewaluowania się tego pojęcia w świadomości Polaków.
Skupię się jednak na zakończenie mojej pracy na podrozdziale, który szczególnie mnie zainteresował:
POCHWAŁA MĄDROŚCI
Lepiej żyć długo niż krótko. Lepiej być bogatym niż biednym. I lepiej być mądrym niż głupim. Dla autora są to prawdy oczywiste, którym trudno sensownie zaprzeczyć. Każdy z nas bez trudu potrafi powiedzieć, co nazywamy życiem krótkim , a co długim i każdy z nas ma jakąś mniej lub bardziej wyraźną ideę bogactwa lub biedy. Zaczynamy mieć jednak poważne kłopoty, gdy przychodzi nam odróżnić człowieka mądrego od głupca. Publicysta uważa, że mądrość jest bez wątpienia czymś szczególnie cennym. Chcielibyśmy żyć mądrze pośród mądrych ludzi i zależy nam aby nasze dzieci były mądre, a nie głupie. W jaki sposób jednak można to osiągnąć, pyta? Czym jest w ogóle mądrość i czy można się jej nauczyć? Jest to wielkie pytanie filozofii, które zadał kiedyś Platon i na które próbują odpowiedzieć kolejne generacje filozofów. Zbigniew Szawarski proponuje, abyśmy i my spróbowali pomyśleć o mądrości.
Zdaniem autora trzy rzeczy wydają się swoiste dla człowieka mądrego – wiedza, właściwe postępowanie oraz słuszny osąd. „Człowiek mądry wie, jak należy żyć i potrafi żyć dobrze. Nie ma też większych kłopotów ze znalezieniem właściwego rozwiązania w sytuacjach skomplikowanych i konfliktowych. I tu pojawia się pierwsza trudność. Jeśli jednym z koniecznych warunków dobrego życia jest wiedza, to co właściwie powinniśmy wiedzieć, aby żyć dobrze?”
Wydawać by się mogło, że człowiek mądry to taki, który przeczytał tysiące książek , zapamiętał miliony informacji lub zdobył takie czy inne stopnie naukowe. Tak jednak nie jest. Można wprowadzić do programu komputera miliardy jednostek informacji i komputer wcale nie stanie się przez to mądry. Można też zdobywać kolejne stopnie naukowe lub wspinać się po drabinie zaszczytów społecznych pozostając jednocześnie człowiekiem głupim. Z drugiej zaś strony spotyka się niekiedy prostych ludzi, którzy zdumiewają swoją mądrością. Mądrość nie sprowadza się więc do zwykłej wiedzy o faktach. Jest to zdaniem pisarza raczej wiedza o tym, jakiego rodzaju fakty uznać należy za ważne, a jakie za błahe lub wręcz pozbawione wszelkiego znaczenia. I tu rzecz osobliwa. Okazuje się bowiem, że co się tyczy wiedzy o faktach, nie istnieje żadna istotna różnica pomiędzy człowiekiem mądrym a głupcem. „Każdy głupiec wie, że jest śmiertelny ale jest on głupcem dlatego, ponieważ nie zdaje sobie sprawy ze znaczenia tego faktu w jego życiu. I dopiero, gdy czuje, że śmierć jest blisko, to niczym ów Iwan Ilicz ze znakomitego opowiadania Tołstoja „Śmierć Iwana Ilicza” zaczyna dokonywać obrachunków z samym sobą i odkrywa ze zdumieniem, że zmarnował swoje życie”. Każdy z nas wie, że przyjemność jest rzeczą godną pożądania, ale tylko niektórzy wiedzą, jakie przyjemności są godne wyboru i kiedy powinniśmy wybrać przyjemność, a kiedy z niej zrezygnować. Każdy z nas wie, że młodość trwa krótko, ale tylko niektórzy wiedzą dokładnie co to znaczy. Człowiek mądry nie jest więc mądry dlatego, że więcej wie o świecie niż inni. To, co wie człowiek mądry, wie każdy, lecz tylko człowiek mądry rozumie znaczenie tego, co każdy wie.
Tak więc stawia pytanie autor, jeśli niezbędna dla mądrości wiedza jest wiedzą o ważności pewnych powszechnie znanych faktów, to powinniśmy zadać pytanie kolejne: co jest naprawdę ważne? I tu możliwe są dwa rozwiązania. „Można oczywiście założyć tak, jak to czyni Platon, św. Tomasz czy Kartezjusz, że istnieje pewien metafizyczny porządek rzeczy. Ktoś, kto wie zatem, jak się naprawdę rzeczy mają – a jest to przecież jedno z klasycznych określeń filozofa, jest człowiekiem mądrym. Ale możliwe jest także nieco inne, bardziej przyziemne podejście do mądrości. Nie pytamy wówczas jak się naprawdę rzeczy mają i co jest w świecie naprawdę ważne z punktu widzenia wieczności. Pytamy raczej, jakie naprawdę jest i jakie powinno być życie ludzkie”.
Jeśli bowiem człowiek, jak uczył Pitagoras, ma być miarą wszechrzeczy, to winniśmy bliżej wyjaśnić, czym jest właściwie owa miara. Co znaczy w ogóle być człowiekiem? I jak można być człowiekiem?
Otóż zdaniem Szawarskiego, cechą człowieka mądrego jest to, iż wie kim jest, zna swoje możliwości i ograniczenia, wie w jakim świecie żyje, co może osiągnąć a czego nie może, czego powinien bezwzględnie bronić, a co może poświęcić na rzecz innych wartości. Istnieje wiele wartości godnych pożądania, człowiek mądry to wie i jest zarazem świadom, że nie wszystkie wartości mogą być jednocześnie w tym samym stopniu zrealizowane z uwagi na warunki w których żyje. Nie da się zatem uniknąć kompromisów. Należy tylko wiedzieć, jakie są granice kompromisu. Życie nie sprowadza się jedynie do kontemplacji, lecz przede wszystkim do działania, dlatego też człowieka mądrego rozpoznajemy nie po tym, co mówi, lecz po tym co czyni. Głupiec także potrafi powtarzać rzeczy mądre. Jeśli ktoś wybiera cele godne, jeśli potrafi je godnie osiągać w tym świecie, w którym żyjemy, jeśli życie jego tworzy pewną zwartą całość i harmonijną całość – żyje on mądrze. Wie bowiem, co jest w życiu naprawdę ważne i co należy uczynić , by to osiągnąć.
Nie jest to możliwe, jeśli się nie dysponuje umiejętnością rozpoznawania, co w danej chwili jest naprawdę ważne, a co nie. Jest to umiejętność słusznego osądu. Autor konkluduje, iż rzadka to cecha i nie jest rzeczą pewną czy można ją w sobie wykształcić. Być może tak samo, jak pewni ludzie mają predyspozycje do muzyki, malarstwa lub myślenia matematycznego, pewne osoby posiadają umiejętność rozpoznawania ważności faktów. Nie ma to nic wspólnego z inteligencją , bo można niezwykle inteligentnie dobierać skuteczne środki do złych celów. Można być człowiekiem inteligentnym, będąc jednocześnie całkowicie ślepym na to, co w życiu jest dobre i piękne.
„Człowiek mądry wybiera zawsze to, co w danej sytuacji jest lepsze, a tego nigdy nie da się określić z góry. Niekiedy wybór ten wydaje się naiwny i głupi , ale jak wykazał przewrotnie Erazm z Rotterdamu w swej „Pochwale głupoty” nie wszystko, co uważa się powszechnie za mądrość jest w istocie mądrością i nie wszystko, co ludzie skłonni bywają uznawać za głupotę - jest naprawdę głupotą”.