Trudno nam poradzić sobie z przykrościami, których doświadczamy na co dzień. Umiejętność sprostania kłopotom i problemom, to zdolność, której każdy powinien się nauczyć. Nie raz przecież, zdarza się, że smutku jest aż nadto. Popadamy w melancholię jesteśmy rozdrażnieni, obwiniamy cały świat za nasze nieszczęście. W gruncie rzeczy jest to nasza wina, bo ciągle pielęgnujemy w sobie smutek i rozgoryczenie nie dając dojść do głosu rozumowi.
„Nie z mądrości, lecz z błazeństw naszych przodków winniśmy się uczyć.” Słowa Jeremy Benthama nawiązują do utworu Wisławy Szymborskiej „Buffo”, w którym to autorka pokazuje nam jak patrzeć na swoje kłopoty z większą dawką optymizmu. Jako aktorzy w wielkim teatrze życia nie gramy bynajmniej dramatu, lecz właśnie opery komiczne, czy farsy. W ciągu tych kilkudziesięciu lat doświadczamy wielkich porywów miłosnych, ranimy słowami, przeżywamy tragedie rozstań. To jest bolesne i przykre, lecz jedynie dla tych, których to dotyczy, bo widzowie śmieją się do łez. Wydaje nam się, że nikt tak nie kochał, nikt tyle nie cierpiał przed nami, lecz to w istocie farsa i Szymborska właśnie to chce podkreślić. Wszystkie te sytuacje powtarzają się od wieków „najpierw minie nasza miłość, potem sto i dwieście lat” a przy nich powtarzają się te same gesty i słowa i stąd konkluzja: „a my wiecznie jacyś tacy, a my w czapkach z dzwoneczkami.” Jedno wyolbrzymione spojrzenie na nasze ciężki chwilę, przerysowanie fragmentu smutnej rozmowy może zaprowadzić tylko w ślepy zaułek. Dlatego trzeba patrzeć na wszystko z dystansu, uśmiechnąć się do siebie i pomyśleć, że to już było, a nikt przecież nie lubi plagiatów.
Jeżeli jednak nie umiemy sami poradzić sobie z minorowym nastrojem, to warto zajrzeć do literatury znawców dobrego humoru; Krasickiego, Moliera czy „mściwego” Fredry.
„Śluby panieńskie” Aleksandra Fredro to lektura, która potrafi rozweselić największego ponuraka. Akcja rozgrywa się w domu pani Dobrójskiej, który początkowo zarówno czytelnikowi, jak i bohaterowi komedii może wydawać się nader nudnym i nieciekawym miejscem rozrywki. Gustaw ucieka więc co noc z tego bezbarwnego i pozbawionego wszelkiej energii świata pani Dobrójskiej i bawi się do rana w karczmach. Nic więc dziwnego, że potem zasypia bezładnie na krześle u gospodyni, siejąc ogólne zgorszenie. Gdyby jednak czytelnik założył, że Fredro skończy swą komedię jedynie na śmieszącym złymi manierami Gustawie, bardzo by się pomylił. Autor jedynie zarysowuje sprytną, inteligentna i ciekawą postać, by rozśmieszyć do łez kolejnymi zdarzeniami, które uknuł. Córki pani domu, Klara i Aniela pewne uczuć swoich adoratorów postanawiają złożyć śluby panieńskie. Gustaw pełen pomysłów i zarazem przebiegły figlarz dowiedziawszy się o tym postanawia usnuć intrygę, która wkrótce zaprowadzi je do ślubnego kobierca, pomimo ich wcześniejszych obietnic. Zdolności pisarskie Fredry, jego umiejętność zarysowania zabawnych zdarzeń powoduje, że czytając lekturę dobry nastrój powraca.
Ostatnio na półkach z bestsellerami można dostrzec książkę Yann Martela pod tytułem „Życie Pi”. Opowiada ona o młodym, szesnastoletnim chłopcu, który po katastrofie japońskiego tankowca podróżuje w szalupie próbując dotrzeć do jakiegoś lądu. Nie mając żadnego pojęcia o żeglowaniu, przemieszcza się razem z prądem szalejącego Oceanu Spokojnego. Lecz to nie jedyny jego problem, bo razem z nim płynie bardzo niepożądany towarzysz żeglugi, którym jest tygrys bengalski, ważący bagatela 150 kilogramów i zjadający na śniadanie około 10 kilogramów mięsa.
+
Satyra, kpina, żart. Jak uleczyć świat śmiechem?”
Są nazwiska, które mogą kojarzyć się jednoznacznie. Tak to już jest, że ludzie uwielbiają wszelką segregację, przyklejanie etykietek, tworzenie jednej, spójnej charakterystyki osoby, jej „znaku szczególnego”. Przypadkowy przechodzień zapytany o literaturę, w której króluje humor na pewno byłby wstanie podać co najmniej dwa nazwiska jej twórców, z różnych epok. Skupiając się jednak ma Baroku i Oświeceniu można bez zastanowienia powiedzieć o Molierze, Krasickim, czy „mściwym” Fredrze.
Jean Baptiste Poquelin znany nam jako Molier, uważany jest za najwybitniejszego komediopisarza francuskiego. Jego „Świętoszek” to sztuka, która stanowiła drwinę z hipokryty, a mierzyła w istotę etyki i moralności katolickiej, które głosząc hasła sprzeczne z naturą sprzyjały szerzeniu się obłudy i zakłamania. Bohaterem dzieła jest Tartuffe, pobożniś, mistrz obłudy i sprytu, który wykorzystując naiwność Orgona, poczciwego mieszczanina, przejmuje rządy w jego domu. Nakazując innym post, sam niczego sobie nie odmawia, piętnując przejawy nieskromności (zbyt duży dekolt służącej) zaleca się do żony swojego dobroczyńcy. Zdemaskowany nie waha się złożyć donosu na Orgona i przejąć jego majątku, który ten, zaślepiony pobożnością świętoszka, nieopatrznie mu zapisał. Sukcesy Tartuffe’a kończą się z chwilą aresztowania go na mocy nakazu królewskiego, jako poszukiwanego przestępcy. Postać tytułowego bohatera, który pod zasłoną dewocji dopuszczał się najróżniejszych nadużyć, stała się uniwersalnym symbolem hipokryzji. Molier zwinnie manipuluje tekstem, humorem i postaciami tworząc z utworu komedię inteligentną, pełną wyrazu i aluzji. Daje czytelnikowi wiele okazji do śmiechu licząc na jego błyskotliwość.
Ignacy Krasicki, zasłynął jako twórca bajek, fraszek i satyr politycznych. „Żona modna”, to utwór satyryczny, w której autor kpi sobie z ówczesnego stylu życia szlachcianek. Bohaterka nie ma imienia ani nazwiska, jest symbolem oświeceniowej modnisi, kobiety próżnej , w bezmyślny sposób goniącej za modą. Jej główną troską są coraz to nowe suknie, powozy, zawsze odpowiednia oprawa dla własnej osoby. Początkowo zakochany mąż „żony modnej” kupuje jej wszystko, czego zapragnie, pozwala przebudować nawet wiejski dworek, który wkrótce traci cały swój dawny, sarmacki charakter. Powoli staje się „pantoflarzem”, którym żona pogardza, tak jak i służbą, którą traktuje przedmiotowo. Na końcu utworu kwituje swój wybór „żony modnej” „Cóż mam czynić/ Prózny żal, jak mówią, po szkodzie”. Cały utwór utrzymany jest w wesołym nastroju. Autor karykaturalnie opisuje postacie, chcąc zaznaczyć parodię sytuacji i pokazać śmieszność zachowań bohaterki.
Aleksander Fredro znany jest z komedii o dwóch skłóconych rodzinach szlacheckich pod tytułem „Zemsta”. Jednakże utworem równie godnym zwrócenia uwagi są „Śluby panieńskie”, które to potrafią rozweselić największego ponuraka. Akcja rozgrywa się w domu pani Dobrójskiej, który początkowo zarówno czytelnikowi, jak i bohaterowi komedii może wydawać się nader nudnym i nieciekawym miejscem rozrywki. Gustaw ucieka więc co noc z tego bezbarwnego i pozbawionego wszelkiej energii świata pani Dobrójskiej i bawi się do rana w karczmach. Nic więc dziwnego, że potem zasypia bezładnie na krześle u gospodyni, siejąc ogólne zgorszenie. Gdyby jednak czytelnik założył, że Fredro skończy swą komedię jedynie na śmieszącym złymi manierami Gustawie, bardzo by się pomylił. Autor jedynie zarysowuje sprytną, inteligentną i ciekawą postać, by rozśmieszyć do łez kolejnymi zdarzeniami, które wcześniej uknuł. Córki pani domu, Klara i Aniela pewne uczuć swoich adoratorów postanawiają złożyć śluby panieńskie. Gustaw pełen pomysłów i zarazem przebiegły figlarz dowiedziawszy się o tym postanawia usnuć intrygę, która wkrótce zaprowadzi je do ślubnego kobierca, pomimo ich wcześniejszych obietnic. Zdolności pisarskie Fredry, jego umiejętność zarysowania zabawnych zdarzeń powoduje, że w trakcie czytania dobry nastrój powraca.
Trudno nam poradzić sobie z przykrościami, których doświadczamy na co dzień. Umiejętność sprostania kłopotom i problemom, to zdolność, której każdy powinien się nauczyć. Nie raz przecież, zdarza się, że smutku jest aż nadto. Popadamy w melancholię jesteśmy rozdrażnieni, obwiniamy cały świat za nasze nieszczęście. W gruncie rzeczy jest to nasza wina, bo ciągle pielęgnujemy w sobie smutek i rozgoryczenie nie dając dojść do głosu rozumowi.
„Nie z mądrości, lecz z błazeństw naszych przodków winniśmy się uczyć.” Słowa Jeremy Benthama nawiązują do utworu Wisławy Szymborskiej „Buffo”, w którym to autorka pokazuje nam jak patrzeć na swoje kłopoty z większą dawką optymizmu. Jako aktorzy w wielkim teatrze życia nie gramy bynajmniej dramatu, lecz właśnie opery komiczne, czy farsy. W ciągu tych kilkudziesięciu lat doświadczamy wielkich porywów miłosnych, ranimy słowami, przeżywamy tragedie rozstań. To jest bolesne i przykre, lecz jedynie dla tych, których to dotyczy, bo widzowie śmieją się do łez. Wydaje nam się, że nikt tak nie kochał, nikt tyle nie cierpiał przed nami, lecz to w istocie farsa i Szymborska właśnie to chce podkreślić. Wszystkie te sytuacje powtarzają się od wieków „najpierw minie nasza miłość, potem sto i dwieście lat” a przy nich powtarzają się te same gesty i słowa i stąd konkluzja: „a my wiecznie jacyś tacy, a my w czapkach z dzwoneczkami w ich dzwonienie barbarzyńsko zasłuchani.” Jedno wyolbrzymione spojrzenie na nasze ciężkie chwile, przerysowanie fragmentu smutnej rozmowy może zaprowadzić tylko w ślepy zaułek. Dlatego trzeba patrzeć na wszystko z dystansu, uśmiechnąć się do siebie i pomyśleć, że to już było, a nikt przecież nie lubi plagiatów.
Czasem trudno nam uwierzyć, że ludzie, którzy poświęcają się Bogu, wyrzekając się prawdziwego życia, by służyć jako kapłani potrafią tak dobrze spostrzec jego komizm i przewrotność. „Niecodziennik Cały” to zbiór anegdot, wspomnień, portretów, mądrych, zabawnych przypowieści i medytacji księdza Twardowskiego. Książeczka, choć niepozorna z daleka, przy bliższym poznaniu zachwyca swoją treścią i tworzy aurę dobrego humoru. Daje możliwość dostrzeżenia radości życia, której czasem nie chcemy zauważyć, a mądrość z niej płynąca pozwala każdemu zastanowić się i dać wiarę w marzenia. „Autor ten- zjawisko nie mające równego sobie- przez wszystkie pokolenia i grupy czytelników nieodmiennie kochany jest za łagodność, ciepło i wyrozumiałość, z jaką portretuje nasze małości, śmiesznostki i potknięcia, za którymi dostrzega okruchy życia.”
Satyra to utwór ściśle związany z kulturą oświecenia, lecz wykorzystywany również teraz by pod płaszczem śmiesznej przypowieści zakpić sobie z panujących zwyczajów czy tendencji. Wielokrotnie służy jako jeden ze sposobów wyrażania swojego zdania na tematy polityczne czy kulturalne. Jednak humorystyczne utwory w literaturze, nie muszą wyrażać jedynie drwiny, mogą także stać się ucieczką od przygnębiającej rzeczywistości, a nawet przewodnikiem jak sobie z nią radzić. Podane przykłady dowodzą, że śmiech, to najlepszy lek na wszelkie troski i smutki, a także różnorakie problemy.