Sztuka Norena pod ironicznym tytułem „Miłość – to takie proste” nawiązuje do utworu „ Kto się boi Wirginii Woolf” Albee’ego.
Akcja utworu toczy się w salonie małżeństwa Almy i Roberta – aktorów teatralnych, którzy zaprosili na popremierowego drinka swoich przyjaciół Heddę i Jonasa. W postać Almy wcieliła się Bogusława Pawelec, która za tę rolę otrzymała Złotą Maskę, jej partner to Bronisław Wrocławski, mąż Almy – Robert. Rolę Hddy odegrała Dorota Kiełkowicz, Jonasa – Piotr Krukowski.
Dramat składający się z dwóch aktów, rozgrywa się w przeciągu jednego wieczoru. Miejscem spotkania par jest salon w domu gospodarzy. Na czas spektaklu scena zamienia się w bogato i modnie umeblowany salon – kanapa i fotele ze skórzanymi obiciami, szklana ława, drewniany stolik oraz barek z alkoholem. Na czarnych ścianach wiszą obrazy z wykrzywionymi nagimi postaciami. Scenografię dopełnia stojąca lampa i sprzęt grający.
Tematem sztuki są relacje pomiędzy małżonkami – dwiema sadomasochistycznymi parami, które spędzają noc na pijaństwie i rozdrapywaniu emocjonalnych ran. W ruch idą argumenty o interesownych motywach małżeństwa, zawiedzionych aspiracjach kobiet, impotencji i nędznej karierze mężczyzn.
Obie kobiety są upostaciowieniem męskich leków. W tym dramacie kobieta odnosi większy sukces, zdobywa to czego mężczyzna nie potrafi. Alma to figura agresywnej kobiecości z papierosem i szklanka koniaku w ręku. Bohaterka w średnim wieku o kobiecych kształtach, brązowych włosach z mocno umalowanymi ustami, które poprawiała czerwoną pomadką. Błyskotliwa i dojrzała kobieta tocząca pewnego rodzaju grę nienawiści ze swoim partnerem.
Z kolei Hedda to nudna, bezużyteczna, nikomu nie potrzebna osoba, której żale i skargi przewijają się przez sztukę jak refren. Obie są „chętnymi ofiarami” męskiej przemocy. W scenie zazdrości, kiedy Robert dowiaduje się, że Alma go zdrada, dostaje swego rodzaju ataku, szarpie ją, ciągnie za włosy, demoluje mieszkanie, rozbijając na ścianie butelki. Ta scena sprawiła, że nie wytrzymałam zbyt dużej porcji rzeczywistości, którą wykreował reżyser – Tomasz Zygadło. Ogarnęła mnie rozpacz, nie mogłam pohamować łez, ale zarazem oderwać wzroku od tego co dalej działo się na scenie. Uważam, że konflikt był pokazany zbyt dosłownie i realnie, co sprawiało, że momentami bałam się, żeby akcja nie przeniosła się na widownie, mimo to, że wiem, iż teatr to konwencja, umowa i sztuczność. Obie kobiety nie robiły nic , aby zmienić swoją sytuację w małżeństwie, Robert miewa wybuchy zazdrości, a Jonas jest domowym katem Heddy.
Jedyna rzeczą, która różniła małżeństwa był ich staż, oraz dziecko drugiej pary. Jego brak nie zmienia niczego w sadomasochistycznych relacjach kobiet i mężczyzn. Noren wskazuje na bardziej ciemne aspekty macierzyństwa – martwotę kobiecego ciała, a zarazem kobiecej psychiki.
Okrutne sceny poniżania, wyszydzania oraz język, jakim mówią postacie o wzajemnych uczuciach miłości i nienawiści był dla mnie zbyt ciężki. Nośnikiem „dziania się” w utworze jest dialog – precyzyjny i teoretyczny, dosadny i wulgarny w epitetach, którymi obrzucają się bohaterowie.
Całość spektaklu dopełniały kostiumy – niezbyt strojne, ale eleganckie suknie pań oraz garnitury panów dobrane przez Jagnę Janicką. Krótkie wstawki muzyczne – Jana Kantego Pawluśkiewicza, choć przez chwilę rozładowywały emocje i atmosferę panującą na scenie.
Doskonała gra aktorska Bogusławy Pawelec, jaki pozostałych aktorów wpłynęła na rewelacyjny poziom spektaklu, w którym nie było jednego słabego punktu. Panowała niemal idealna harmonia pomiędzy wszystkimi współgrającymi ze sobą elementami. Dialogi były wypowiadane wyraźnie, czasami bardzo dosłownie, momentami czułam się tak, jakby krzyki i kłótnie bohaterów przeszywały mnie na wylot.
„Miłość – to takie proste” obnaża pewien mizoginiczny wydźwięk sztuki Albee’ego. Jest nim obcość ludzi wobec siebie i odwieczna metafizyka płci oraz ich walka, inspirowana twórczością Ibsena i Strindberga. Mizoginiczny wydźwięk sztuki Albee’ego, to nic innego jak uczynić z kobiet istot gorszych czy grzesznych.
Sztuka zrobiła na mnie ogromne pozytywne wrażenie. Chociaż stan w jakim wyszłam z teatru kategorycznie temu zaprzeczał. Byłam a szoku po tym co zobaczyłam. To był naprawdę świetny teatr z prawdziwego zdarzenia”.
„Miłość – to takie proste to dramat miłości i nienawiści podczas którego przeżyłam przysłowiowe antyczne katharsis.
Wszystkie chwyty teatralne służyły akcji i psychologii postaci, główną wartością były kreacje aktorskie i im podporządkowana była scenografia, światła oraz kostiumy.
Agnieszka Podsędkowska kl. I e