“ Wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi w swej godności i w swoich prawach. Są obdarzeni rozumem oraz powinni postępować wobec innych w duchu braterstwa” głosi pierwszy artykuł Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka uchwalonej przez Organizacje Narodów Zjednoczonych ponad 50 lat temu – 10 grudnia 1948 r. Od tamtego czasu podpisało ją ponad 140 państw świata. Pomimo to w ponad 100 krajach więzi się ludzi z powodu przekonań, rasy czy przynależności etnicznej. Wielu, więc zwątpiło w skuteczność tego typu aktów wydawanych przez ponadnarodowe organizacje. Ale nie zapomnijmy, że dzięki Deklaracji zaczęto mówić otwarcie o prawach człowieka i próbuje się je egzekwować.
Idea praw człowieka pojawia się już w Piśmie Świętym, które przesiąknięte jest ideałami przyrodzonej godności człowieka, równości, sprawiedliwości i pokoju. Wystarczy sięgnąć do listu św. Pawła do Galantów: “ Nie ma więcej niż Żyda ni Greka, ni niewolnika ni człowieka wolnego, ani też mężczyzny ni kobiety, ponieważ wszyscy jesteśmy jedno w Jezusie Chrystusie”. Greccy stoicy głosili naturalną wolność i równość ludzi. Na prawa ludzkie, zwłaszcza sprawiedliwość zwracał też uwagę Arystoteles. Już w V w. P.n.e. w doktrynie demokracji ateńskiej odnajdujemy wolność czynu i słowa w granicach prawa dla tych, którzy byli obywatelami. Rzymianie przejęli idee, dodając jeszcze przekonanie, że źródłem suwerenności jest lud, który przelewa swą władzę na cesarza. Średniowiecze przyniosło pierwsze dokumenty, które rozpoczynają respektowanie praw wybranych grup ludzi, m.in. Wielką Kartę Swobód – Magna Charta Libertatum wydaną w 1215 r. przez Jana bez Ziemi. W renesansie ludzie przed uformowaniem się w społeczeństwie korzystali z danych człowiekowi przez naturę praw: do życia, wolności, równości i własności. Organizując się, zawierają umowę między sobą, a także umowę z państwem, któremu przekazują uprawnienia władcze w zamian za ochronę swych naturalnych praw. Nowożytna liberalna koncepcja praw człowieka ukształtowała się jednak dopiero pod koniec XVIII w. Pojęcia “prawa człowieka” po raz pierwszy użyto w amerykańskiej Deklaracji Niepodległości z 1776, a następnie powtórzono we francuskiej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela z 1789. Dokumenty te uznawały, że społeczeństwo może obalić władzę naruszającą naturalne prawa człowieka i gwarantowały wszystkim prawo do wolności, równości, bezpieczeństwa, wolnego przepływu myśli i poglądów. Bardzo postępowa była też w tej dziedzinie polska Konstytucja 3 Maja. Kolejne lata to rozwój kapitalizmu, wzrost samoświadomości robotników i ich pierwsze partie, rozwój struktur państwowych i parlamentaryzmu. Sprzyjało to rozkwitowi idei społecznych i politycznych praw człowieka oraz ożywieniu walki o nie (np. Wiosna Ludów 1848 – 1849). Po doświadczeniach okrutnych wojen, w 1863 r. z inicjatywy H. Dunanta - pierwszego laureata pokojowej Narody Nobla (1901) powołano Komitet Genewski, przekształcony później w Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża. Po pierwszej wojnie światowej utworzono Ligę Narodów, która miała stać na straży trwałego pokoju, m.in. poprzez ochronę praw mniejszości (słynne traktaty mniejszościowe, podpisane też przez Polskę). II wojna światowa wskazała na konieczność jeszcze silniejszych działań środowiska międzynarodowego. Podpisana w 1941 Karta Atlantycka mówiła o “prawie wszystkich ludów do wybrania sobie formy rządu, pod jakim chce się żyć” i o wolności od strachu i niedostatku”, zaś Deklaracja Narodów Zjednoczonych z 1 stycznia 1942 akcentowała konieczność “zachowania praw człowieka i sprawiedliwości”. Utworzone 26 czerwca 1945 Organizacji Narodów Zjednoczonych stało się początkiem szerokiego procesu określanego jako internacjonalizacja ochrony praw człowieka. Jednak brak jednomyślności wśród członków – założycieli ONZ sprawił, że na karcie NZ nie zdefiniowano praw człowieka ani nie sformułowano ich katalogu. Historycznym przełomem w tej dziedzinie stało się dopiero uchwalenie 3 lata później Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. W prace nad jej powstaniem zaangażowano wybitne osobistości ze sfer naukowo – intelektualnych wszystkich państw członkowskich. Największą rolę odegrał francuski prawnik Rene Cassin, laureat nagrody Nobla w 1968 r. Polskę reprezentował Antoni Słonimski. W trakcie prac nad dokumentem okazało się, że niemożliwe jest osiągniecie powszechnej zgody na nadanie mu mocy wiążącej. Został więc przyjęty jako rezolucja Narodów Zjednoczonych pozbawiona mocy prawnej 10 grudnia 1948. (Ten dzień ustalono więc międzynarodowym Dniem Praw Człowieka.) Niestety Polska wstrzymała się od głosu w trakcie uchwalania Deklaracji, podobnie jak inne kraje komunistyczne (Czechosłowacja, Jugosławia, Rumunia, Ukraińska SRR i ZSRR), Arabia Saudyjska (ze względów religijnych) i Afryka Południowa (polityka segregacji rasowej). Za przyjęciem Deklaracji głosowało 48 państw. Ogólną zasadą Deklaracji jest nie dyskryminowanie nikogo oraz równość w korzystaniu z zawartych w niej praw bez względu na: rasę, kolor skóry, płeć, język, wyznanie, poglądy polityczne, narodowość, pochodzenie społeczne, majątek, urodzenie... Dokument obejmuje następujące kategorie praw człowieka: fundamentalne, obywatelskie, polityczne, ekonomiczne i społeczne. Prawa fundamentalne to: prawo do życia, wolności, bezpieczeństwa, równości wobec prawa, prawo do życia prywatnego (w tym tajemnica korespondencji) oraz zakaz niewolnictwa, tortur, poniżającego zachowania oraz samowolnego aresztowania kogokolwiek, zatrzymania lub wygnania z kraju. Do swobód obywatelskich zalicza się: prawo do swobodnego poruszania się i wyboru miejsca zamieszkania w granicach każdego państwa, do opuszczania i powrotu do swojego kraju, prawo do azylu, do zawierania małżeństwa i zakładania rodziny oraz własności. W ich skład wchodzi tez bardzo ważne prawo do wolności myśli, sumienia i wyznania.
Prawa polityczne dają ludziom głownie wolność opinii i jej wyrażania (w tym poszukiwanie, otrzymywanie i rozpowszechnianie informacji i poglądów), prawo do swobodnego gromadzenia się i zrzeszania oraz uczestniczenia w życiu politycznym kraju poprzez wolne wybory.
Wśród praw społecznych i ekonomicznych najważniejsze to: prawo do ubezpieczeń społecznych, do pracy w godziwych warunkach, do tworzenia związków zawodowych, do bezpłatnej, powszechnej i obowiązkowej – przynajmniej na szczeblu podstawowym – nauki, ochrony zdrowia oraz do swobodnego uczestnictwa w życiu kulturalnym. Deklaracja wspomina też o obowiązkach, jakie każdy człowiek “ma wobec społeczeństwa, bez którego niemożliwy jest swobodny i pełny rozwój osobowości jednostki.” Chociaż Deklaracji brak wiążącej mocy prawnej, stała się punktem wyjścia dla wielu inicjatyw na rzecz praw człowieka; uniwersalnym równym i wspólnym standardem dla wszystkich ludzi i społeczności na świecie. Przyczyniła się do uchwalenia regionalnych i uniwersalnych umów dotyczących praw człowieka, m.in. Międzynarodowego Paktu Praw człowieka, konwencji o prawach politycznych kobiet oraz międzynarodowej konwencji w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji rasowej. Przyjęcie Deklaracji było początkiem dynamicznego rozwoju świadomości praw człowieka. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat ONZ przyjęła sześć podstawowych konwencji i paktów. Pierwotnie prawa człowieka rozumiane były raczej jako prawa polityczne i obywatelskie, które łamano przede wszystkim w krajach o niedemokratycznych, totalitarnych systemach. Walka o przestrzeganie praw człowieka łączyła się zatem z walką o wolność i demokrację. Z czasem zaczęto dostrzegać, że takie rozumienie praw człowieka ma poważne luki, nie obejmuje bowiem wielu sfer życia, w których wolność jednostki, jej zdolność decydowania o swoim życiu jest ograniczana przez rozmaite czynniki ekonomiczne, społeczne i kulturowe. W 1966 r. ONZ przyjęła jeden z najważniejszych dokumentów międzynarodowych, jakim jest Pakt Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych, ratyfikowany przez Polskę w 1977 r. Pakt ten uznaje m.in. prawo do zdrowia, prawo do edukacji, prawo do pracy i prawo do opieki społecznej za podstawowe prawa człowieka, bez których przestrzegania nie można mówić o rzeczywistej wolności czy samorealizacji. We wszystkich społeczeństwach kobiety są w mniejszym lub większym stopniu dyskryminowane. W 1979 r. ONZ przyjęła „Konwencję w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji kobiet” ratyfikowaną przez Polskę w 1981 r. Konwencja ta zawiera m.in. definicję dyskryminacji kobiet i zobowiązuje rządy do przeciwdziałania nierównościom ze względu na płeć we wszystkich sferach życia - zarówno publicznego, jak i prywatnego. Konwencja „kobieca” nadal jest rozwijana. W ostatnich latach przyjęto dodatkowe dokumenty do Konwencji, tzw. Ogólne Rekomendacje, poruszające problemy wymagające dalszego uszczegółowienia. Dotychczas przyjęto 22 rekomendacje, m.in. Rekomendację nr 18 dotyczącą kobiet niepełnosprawnych i Rekomendację nr 19 dotyczącą przemocy wobec kobiet. Obecnie trwają prace nad rekomendacją poświęconą zdrowiu. Jej przyjęcie nastąpi prawdopodobnie w przyszłym roku. Federacja uczestniczyła w jej przygotowywaniu. Trwają również prace nad Protokołem Dodatkowym; jego przyjęcie umożliwi kobietom, których prawa zostały naruszone, składanie skargi na swój rząd. Będzie to wielki krok naprzód w egzekwowaniu od rządów przestrzegania praw człowieka. W latach 90-tych, po wielu latach starań organizacji zajmujących się prawami kobiet, dostrzeżono problem przemocy w rodzinie, szczególnie wobec kobiet, i uznano go za poważny problem społeczny, za łamanie podstawowych praw człowieka do nietykalności, integralności i samostanowienia. Źródłem przemocy wobec kobiet w rodzinie, jest głęboko zakorzeniony we wszystkich społeczeństwach patriarchalnych nierówny status kobiet i mężczyzn. W większości społeczeństw za domenę kobiety uznaje się sferę prywatną, mężczyźnie zaś przyznaje się sferę publiczną. To, co działo się w rodzinie, uznawano za wewnętrzne sprawy rodziny, w które państwo nie powinno ingerować. Jak wiadomo, przemoc odbywa się przede wszystkim w zaciszu domowym i to właśnie kobiety jej doświadczają. Dlatego należało najpierw uznać, że prawa człowieka odnoszą się również do sfery prywatnej, że prawa kobiet są prawami człowieka. Udało się to ostatecznie podczas Międzynarodowej Konferencji Praw Człowieka w Wiedniu w 1993 roku. W ostatnich latach uznano i wpisano do katalogu praw człowieka zdrowie i prawa reprodukcyjne. Przyjęcie tych praw przez międzynarodową społeczność było procesem rozłożonym w czasie. Rządy krajów zjednoczonych w ONZ zajmowały się problemami demograficznymi od dziesięcioleci. Uznano, że nadmierny przyrost ludności zagraża światu i trzeba mu przeciwdziałać. Programy propagujące planowanie rodziny, skierowane najczęściej do krajów rozwijających się ze względu na tamtejszy duży przyrost ludności, były często realizowane z naruszaniem podstawowych praw kobiet. Dlatego też organizacje pozarządowe apelowały od lat, by nie traktować kobiet i mężczyzn przedmiotowo, jako narzędzi do realizacji określonej polityki populacyjnej, oraz by programy służące zmniejszeniu bądź zwiększeniu przyrostu naturalnego respektowały prawa kobiet i mężczyzn do decydowania w sferze prokreacji. Podstawowe konwencje praw człowieka zawierają istotny mechanizm ułatwiający ich wdrażanie. Jest nim zobowiązanie rządu do składania okresowych raportów na temat stanu przestrzegania tych praw. Organizacje pozarządowe korzystają z tej możliwości i składają niezależne raporty, tzw. raporty-cienie, do ONZ-owskich komitetów odpowiedzialnych za wdrażanie poszczególnych konwencji. Tak częste ostatnio deklaracje rządu polskiego o pełnym przestrzeganiu praw człowieka należy włożyć między bajki. Wspólne działania rozmaitych środowisk są niezbędne dla poprawy stanu przestrzegania praw człowieka w Polsce. W najbliższym czasie polskie organizacje działające na rzecz praw człowieka będą miały kolejną szansę wykorzystania międzynarodowych instrumentów prawnych.
Amnesty International jest światowym ruchem wolontariackim obrońców praw człowieka (liczy ponad milion członków ze 140 krajów). Amnesty International działa niezależnie propagując przestrzeganie i sprzeciwiając się naruszaniu wszystkich praw człowieka zawartych w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i innych międzynarodowych standardach praw człowieka. Celem prowadzonych przez AI kampanii jest uwolnienie więźniów sumienia, zapewnienie rzetelnych procesów dla więźniów politycznych, zaprzestanie stosowania tortur i kary śmierci oraz eliminacja "zaginięć" i zabójstw politycznych na całym świecie.
Według tej organizacji ponad 120 krajów przymyka dziś oczy lub wręcz zezwala na tortury w aresztach i więzieniach. W Afryce w latach1995-96 w rezultacie represyjnego działania organów państwa śmierć poniosło co najmniej 40 tys. osób (liczba ta obejmuje tylko przypadki udokumentowane; faktyczna liczba zabójstw może być nawet dwukrotnie większa). Najbardziej krwawe dyktatury panują w Nigerii, Malawi, Libii, Zambii. W Azji wiele ofiar wciąż pochłaniają dyktatorskie rządy w Birmie. Prawa ludzkie gwałcone są w Chinach czy w okupowanym przez Indonezje Timorze Wschodnim. Inne części świata też nie są pozbawione tego grzechu. Wiele słyszymy o łamaniu praw człowieka za naszą wschodnią granicą – na Białorusi, w Rosji czy dalej – na Kubie i w innych krajach Ameryki Łacińskiej. Niemal codziennie zdarzają się także masakry na tle religijnym czy rasowym. Od 1994 r. walki pomiędzy wrogimi plemionami Tutsi i Hutu pochłonęły około 800 tys. ofiar. Nie ma dnia, by gazety nie donosiły o nowych ofiarach muzułmańskich mordów.
Rosja jest stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ oraz członkiem grupy G8 skupiającej najbogatsze uprzemysłowione państwa świata. Kraj ten ratyfikował wiele międzynarodowych traktatów praw człowieka, w tym: Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych; Konwencję Przeciw Torturom i Innemu Okrutnemu, Nieludzkiemu lub Poniżającemu Traktowaniu albo Karaniu; Konwencję Praw Dziecka; Konwencję w sprawie Likwidacji Wszelkich Form Dyskryminacji Kobiet oraz Międzynarodową Konwencję w sprawie Likwidacji Wszelkich Form Dyskryminacji Rasowej. Rosja to także miejsce, gdzie łamane są podstawowe prawa człowieka: stosowanie tortur przez funkcjonariuszy państwowych (pobicia, rażenie prądem, gwałty, podduszanie, wiązanie w niewygodnych pozycjach - przypadki tortur zdarzają się najczęściej w aresztach podczas pierwszych godzin po aresztowaniu, jeszcze przed postawieniem zarzutów); okrutne i nieludzkie traktowanie (przepełnione cele, brak opieki medycznej); łamanie praw dziecka (w rosyjskich aresztach śledczych dzieci są przetrzymywane miesiącami, a nawet latami i skazywane na długotrwałe wyroki za stosunkowo drobne przestępstwa, np. Anatolij Semienkow miał 15 lat, gdy w 1998 r. został skazany przez sąd w Moskwie na 5 lat więzienia za kradzież zapalniczki); przemoc wobec kobiet (14 000 kobiet rocznie ginie z rąk swoich mężów lub krewnych, mimo to prawo nie uznaje przemocy domowej jako osobnego przestępstwa; dyskryminacja kobiet ma również miejsce w placówkach wymiaru sprawiedliwości); ataki na mniejszości etniczne lub narodowościowe (władze nie podejmują odpowiednich działań w zwalczaniu przemocy umotywowanej rasowo i praktyk dyskryminacyjnych); bezkarność oprawców. Podczas wojny czeczeńskiej siły rosyjskie torturowały, porywały i zabijały ludność cywilną (zatrzymania odbywają się głównie podczas kontroli cywilnych konwojów przemieszczających się z Czeczeni do Inguszeti, gdzie znajdują się obozy dla uchodźców lub w trakcie obław, tzw. "czystek" dokonywanych przez wojsko na terenach zamieszkanych). Konflikt stał się przyczyną "zaginięć" oraz pozasądowych egzekucji. Około 300 tys. ludzi, w większości kobiety i dzieci, opuściło swoje domy w obawie przed toczącymi się walkami, około 160 tys. osób pozostaje w miejscach tymczasowego zakwaterowania oraz w obozach dla uchodźców wewnętrznych, gdzie panują bardzo ciężkie warunki i przeludnienie (obecnie obozy mają być zlikwidowane). Dochodzenia w sprawie pozasądowych egzekucji, "zaginięć" i tortur są niezwykle rzadkie, a te, które mają miejsce, niemal nigdy nie kończą się skazaniem oskarżonych. Komisja Praw Człowieka ONZ potępiła Rosję na posiedzeniu w Genewie za gwałty popełniane na cywilach w czasie wojny w Czeczeni. Skrytykowała ona „używanie nieproporcjonalnie wielkiej siły wobec czeczeńskiej ludności cywilnej” i „masowe łamanie praw człowieka w tzw. obozach filtracyjnych”. W przyjętej rezolucji domaga się zakończenia działań wojennych i rozpoczęcia negocjacji. Rosja powinna utworzyć niezależną i „zgodną z międzynarodowymi standardami” komisję śledczą, która wyjaśniłaby doniesienia o łamaniu praw człowieka i doprowadziła do postawienia winnych przed sądem. Komisja prosi też, aby do Czeczeni mogli się udać specjalni sprawozdawcy ONZ m. in. ds. tortur i egzekucji. Złożyliby swe raporty nie tylko przed komisją, ale i przed Ogólnym Zgromadzeniem ONZ. Za rezolucją głosowało 25 państw (m. in. kraje UE, USA i Polska), przeciw były Rosja, Chiny, Kongo, Kuba, Indie, Madagaskar i Sri Lanka, a 19 wstrzymało się. Tak więc Rosja po raz pierwszy od upadku komunizmu znalazła się wśród państw napiętnowanych przez tę najwyższą międzynarodową instancję zajmującą się m.in. ochroną praw człowieka. - Dobrze, że rezolucja w ogóle jest, ale szkoda, że w mocniejszy sposób nie mówi o zbrodniach popełnianych w Czeczeni — powiedziała Joanna Weschler z Human Rights Watch. Jej organizacja i Amnesty International krytykują też fakt, że rezolucja nie powołuje międzynarodowej komisji śledczej. Obie organizacje są zgodne, że rezolucja to ważny sygnał — nawet bycie stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych nie chroni przed ostrym potępieniem na forum tej organizacji.
Innym państwem w którym nagminnie łamie się prawo człowieka są Chiny. I nie chodzi tu tylko o prawo do wolności wypowiedzi czy prawo posiadania, ale również najbardziej podstawowe ze wszystkich praw - prawo do życia. Już od kilkudziesięciu lat władze ChRL tłumią wszelaką krytykę za pomocą kar więzienia oraz śmierci. Kar, które nierzadko kończą się śmiercią skazanego. A praktycznie zawsze są ustalane jeszcze przed rozpoczęciem procesu sądowego, który nie zawsze ma miejsce... Dlaczego? Według chińskiego prawa, nikt nie może być zatrzymany bez postawienia go w stan oskarżenia na dłużej niż 10 dni. Jednak pod koniec lat pięćdziesiątych, w 1957 r., do prawodawstwa wprowadzono punkt „reedukacja przez pracę”, który pozwala na uwięzienie bez procesu praktycznie każdego. Zwykle cierpią na tym więźniowie sumienia, którzy w taki sposób są usuwani z życia politycznego i społecznego. Praktycznie nie istnieje miejsce, gdzie zbierane są dane o wszystkich uwięzionych w ten sposób, tak więc ustalenie liczby wszystkich skazanych na „reedukację przez pracę” jest praktycznie niemożliwe. Bardzo często jest też niemożliwe sprawdzenie, co się dzieje z danym człowiekiem, ponieważ Chińczycy mają prawo do adwokata dopiero tuż przed rozpoczęciem procesu. Tu procesu nie ma, tak więc nie ma prawa do obrony, a często i do poinformowania rodziny bądź przyjaciół o swoim losie. Tym bardziej, że inny przepis mówi o obowiązku poinformowania rodziny o zatrzymaniu w ciągu 24 godzin, „chyba, że utrudniłoby to prowadzenie śledztwa lub nie ma sposobu na porozumienie się z rodziną...” Ci, którzy trafili przed sąd, są praktycznie pozbawieni wszelkich praw. Często torturowani w celu wymuszenia zeznań, nie posiadający prawdziwych obrońców i stający przez sądem, który jeszcze przez zobaczeniem oskarżonego wydają wyrok, nie mają najmniejszych szans na uczciwy proces. Jednak nawet gdyby posiadali prawo do obrony, nie dałoby im to zbyt wiele - i tak można by ich skazać na podstawie obowiązującego prawa. Właśnie w celu walki z opozycją wprowadzono do niego kilka „przestępstw”, wśród których są np. „przestępstwa kontrrewolucyjne (działania mające na celu obalenie proletariatu i systemu socjalistycznego), organizowanie i uczestnictwo w kontrrewolucyjnych ugrupowaniach, szerzenie kontrrewolucyjnej propagandy”, a także na pierwszy rzut oka mniej związane z polityką „chuligaństwo, zakłócanie porządku publicznego, zwoływanie zgromadzeń w celu zakłócenia porządku” itp. Co to oznacza w praktyce? Po pierwsze faktyczną cenzurę. Za kontrrewolucyjną propagandę jest uznawana wszelaka krytyka władz, niezależnie czy są to władze lokalne, czy partia sprawująca ciągle nadzór nad każdą dziedziną życia obywateli Chin. Osoby, które wyrażą swoje zdanie nie w małym gronie, a publicznie, zostają skazane na podstawie paragrafu zabraniającego zwoływania zgromadzeń i zakłócania porządku publicznego. Część z nich trafia do więzienia nawet za wyznawanie wiary w niezarejestrowanych w Ministerstwie Religii miejscach kultu! Oczywiście, represje te dotykają nie tylko osoby rzeczywiście będące aktywnymi przeciwnikami władz komunistycznych, ale również zwykłych obywateli, którzy są aresztowani na podstawie donosów bądź z powodu niechęci osobistej milicjantów bądź członków władzy lokalnej. Jednak nie więzienie niewinnych bądź przeciwników politycznych wzbudza największy sprzeciw obrońców praw człowieka, lecz stosowanie tortur. Tortur, w wyniku których wyroki więzienia zamieniają się w wyroki śmierci, tortur, którymi wymusza się zeznania, tortur, których ofiary nie doczekują nawet rozpoczęcia procesu. Przemoc i prześladowania są obecne na każdym kroku działania „wymiaru sprawiedliwości” ChRL. Chociaż zakazane przez prawo, są stałym elementem przesłuchań oraz karania więźniów, a służący do tego sprzęt, taki jak np. pałki elektryczne, jest produkowany oficjalnie przez państwowe fabryki. Ofiarą może zostać każdy. Najlepiej to obrazuje przypadek Yan-a Zhengxue, który, nie podejrzany o popełnienie jakiegokolwiek przestępstwa, został zabrany przez milicję po sprzeczce z konduktorem autobusu, a następnie dotkliwie pobity przez funkcjonariuszy. Bliski utraty przytomności został wyrzucony z posterunku, a kiedy później próbował dochodzić swoich praw, skazano go na pobyt w obozie pracy na podstawie pospiesznie spreparowanych zeznań. Duża część torturowanych pochodzi z opozycji politycznej, której przedstawiciele po uwięzieniu zwykle znajdują się pod specjalną „opieką” służb więziennych lub niektórych więźniów. Bardzo często wielu więźniów sumienia ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, a rodzinę informuje się o „śmiertelnej chorobie” ich bliskich. Mimo, iż w przedstawianych organizacjom międzynarodowym dokumentach władze chińskie dokumentują badanie przez nie przypadków tortur, liczba 409 przypadków, którymi zajmowały się w 1994 roku jest mocno zaniżona, a sprawcy większości tego typu przestępstw nigdy nie staną przed sądem. Nawet jeśli tak już się stanie, są zwykle skazywani na najniższy możliwy wymiar kary (15 dni do 6 miesięcy aresztu kryminalnego). Wszystko to ma miejsce mimo, iż ChRL jest sygnatariuszem „Konwencji przeciw torturom”, która nakazuje m. in. aktywne przeciwdziałanie torturom, a nie tylko ich zakazywanie. Jak wiadomo, Chiny, mimo nacisków opinii międzynarodowej, nie spełniają tego warunku. Ostateczną metodą na wykluczenie przestępców ze społeczeństwa jest pozbawienie ich życia. Na terenie Państwa Środka wykonuje się ponad dwa tysiące egzekucji rocznie, co oznacza, że codziennie zabija się tam około siedmiu osób. Zważywszy na fakt niezbyt dobrego działania tamtejszego wymiaru sprawiedliwości, skrócenie do minimum procedury apelacyjnej oraz brak praktycznych możliwości obrony, możemy bez obaw o popełnienie błędu przyjąć, że duża część z nich jest niewinna. Chiny prowadzą dość interesującą politykę zwalczania przestępczości. Śmiercią kara się tam nie tylko zabójstwa i wyjątkowo okrutne postępki, lecz również włamanie, porwanie, rozbój, gwałt, spowodowanie obrażeń, napad, złodziejstwo, organizowanie i publikowanie pornografii, chuligaństwo, poważne naruszanie porządku publicznego, zniszczenie własności publicznej lub prywatnej, podpalenie, sabotaż kontrrewolucyjny, zabicie tygrysa, korupcja, defraudacja, łapówkarstwo, oszustwo, spekulacja, niepłacenie podatków, hazard czy bigamię. Ta długa lista przestępstw, których popełnienie jest często równoznaczne z wyrokiem śmierci, jest niepełna, pełna lista wykroczeń jest o wiele dłuższa. Ale już ten krótki wycinek daje obraz kraju, w którym w majestacie prawa można uśmiercić przeciwnika politycznego (za naruszenie porządku publicznego bądź chuligaństwo) czy walczyć z Tybetańczykami Odkąd Armia Ludowa wkroczyła do Tybetu, dla jego mieszkańców rozpoczął się okres wielu cierpień spowodowanych brutalnym traktowaniem ludności, godzącym w ich godność i życie. W Tybecie odnotowuje się liczne przypadki łamania praw człowieka. Są one liczne i bardzo poważne. Chiny jeżeli jest to tylko możliwe, skwapliwie tuszują ten proceder, tak aby opinia publiczna nie miała o nich pojęcia. Jednak istnieje wiele dowodów, zeznań naocznych świadków i ofiar potwierdzających ten proceder. Liczne organizacje miedzy narodowe, takie jak Amnesty International, biją na alarm. W Tybecie dochodzi do najpoważniejszych gwałtów na prawa człowieka, dowodzą temu także liczne raporty ONZ oraz UE. Twórca „Archipelagu Gułag” Aleksander Sołżenicyn uważał, że reżim chiński w Tybecie jest bardziej brutalny i nieludzki niż w jakimkolwiek innym państwie komunistycznym na świecie. Chińska republika Ludowa chcąc mieć dobry wizerunek na arenie międzynarodowej podpisała liczne konwencje zobowiązujące do przestrzegania praw człowieka. 5 września 1988 roku Chiny ratyfikowały „Międzynarodową konwencję przeciwko stosowaniu tortur, nieludzkiemu traktowaniu więźniów oraz karom okrutnym, nieludzkim i poniżającym”. Warto także zwrócić uwagę na fakt, że Chiny jako stały członek Rady Bezpieczeństwa ONZ, podpisała Deklarację Praw Człowieka z 10 grudnia 1948 roku. Według „Dziennika Ludowego”, organu Komunistycznej Partii Chin, nieludzkie akty, także jak segregacja, ludobójstwo, handel niewolnikami, prześladowanie uchodźców i terroryzm powinny zostać potępione na forum międzynarodowym. Działania przeciw tym zbrodniom podjęte przez obce państwa nie będą traktowane jako ingerencja. Jednak prawa i obowiązki obywateli, ochrona mniejszości narodowych, kobiet i dzieci, władze uważają za wewnętrzne sprawy państwa. W rezultacie Chiny kategorycznie odrzucają wszelkie oskarżenia o naruszaniu praw człowieka, wysuwane przez liczne rządy i organizacje międzynarodowe, szczególnie jeśli dotyczą one Tybetu. Niejednokrotnie Pekin powtarza, że niezależnie od swej formy, wszelkie słowa krytyki nie będą tolerowane, a poruszanie kwestii praw człowieka w Tybecie, będzie traktowane jako przejaw ingerencji obcych rządów w wewnętrzne sprawy Chin. Z punktu widzenia władz chińskich w Tybecie nie doszło, ani nigdy nie dojdzie do naruszenia praw człowieka. Oskarżenia w tym duchu formułowane na Zachodzie natychmiast określone są jako „plotki” i „pogłoski”, „wymysły” lub „kłamstwa”, zaś autorów tych nieuzasadnionych opinii podejrzewa się o „ukrywanie prawdziwego celu” swego postępowania. Świat ujrzał prawdziwe oblicze chińskiego reżimu podczas wydarzeń 4 czerwca 1989 roku. Do gwałtu na prawa człowieka doszło niemal na oczach całego świata. Władze chińskie zostały skompromitowane, dlatego też po lipcowej wizycie w 1990 roku, w Tybecie, nowego pierwszego sekretarza Jang Zemina, polityka władz uległa zmianie. Celem nowej polityki było poprawienie negatywnego wizerunku Chin na świecie przy jednoczesnym zwiększeniu skuteczności represyjnych, przy mniej demonstracyjnym ich stosowaniu. Po wprowadzeniu nowego kierunku polityki w Tybecie, Chiny postanowiły zadbać o rządowe kontakty z zagranicą. Wydano zezwolenia na wjazd do Lhasy kilku zagranicznym delegacjom, złożonych przede wszystkim z dyplomatów i parlamentarzystów. Delegacje badały więzienia w Drapczi, które było w najdrobniejszym szczególe przygotowane na inspekcję. Pomimo stałej kontroli agentów chińskich, licznym delegacjom udało się wyrobić obiektywne zdanie na temat rozmiaru krzywd doznanych przez Tybetańczyków. Kiedy w grudniu 1991 roku czterech szwajcarskich dyplomatów przekroczyło bramy zakładu karnego w Drapczi, na widok gości więźniowie wznosili okrzyki domagające się wolności i wyrażające więź z Dalajlamą. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że pobyt każdej delegacji, badającej naruszanie praw człowieka, był i będzie doskonale wyreżyserowany. Postępowanie takie daje zniekształcony obraz rzeczywistości. Ambasador USA, James Lilley, nazwał swój pobyt w Lhasie równie fałszywym jak „banknot trzydolarowy”. Egzekucje, których szczególne nasilenie jest widoczne przed ważnymi świętami lub w ramach rozpoczynania kolejnych ‘kampanii przeciwko przestępczości”, są zwykle poprzedzane tzw. wiecami sądowymi, podczas których skazani są pokazywani publicznie, czasem obwożeni po mieście, czasem zbierani na stadionie... Czas od ogłoszenia wyroku do jego wykonania spędzają często nieludzko spętani w kajdany, które blokują im możliwość ruchu. Część z więźniów spędza w kajdanach długie miesiące. Jest to sposób na uczynienie koszmaru z ich ostatnich dni życia. To wszystko dzieje się w kraju, który rości sobie prawa do nazywania się „krajem cywilizowanym”. Co na to społeczność międzynarodowa? Niejednokrotnie próbowano wystosować rezolucję potępiającą Chiny. Niestety, zwykle brakowało jednego bądź kilku głosów, aby ją przeforsować. Największym sojusznikiem ChRL okazują się paradoksalnie „walczące o wolność i demokrację na całym świecie” Stany Zjednoczone, które, poza olbrzymimi kontaktami handlowego z państwem środka, są z nim połączone w jeszcze jeden sposób. Na ich terenie również wykonuje się karę śmierci. Łamanie praw człowieka w Stanach Zjednoczonych nie jest niczym nowym. Od wielu lat łamane są prawa pracownicze, choć i tak są bardzo skromne, dyskryminuje się rasowo, płciowo i politycznie. Szczególnie brutalnym gwałcicielem praw człowieka w tym państwie jest policja, która jest praktycznie bezkarna w swoim postępowaniu. Liczne przypadki brutalnego pobicia, gwałtu czy zabójstw ze strony policjantów amerykańskich były albo całkiem wyciszane albo policjanci byli uniewinniani po procesach przypominających farsę. Działo się tak i dzieje pomimo ostrych protestów ze strony obrońców praw człowieka. Jednak na prawdziwe piekło skazani są ludzie osadzeni w amerykańskich więzieniach. Pozbawieni w praktyce elementarnych praw do godnego traktowania, są oni bici, gwałceni i poniżani. Raport Amnesty International opisuje przypadki łamania praw człowieka wobec kobiet przebywających w więzieniach i aresztach w Stanach Zjednoczonych. Omawia zgwałcenia i inne formy nadużyć seksualnych: okrutne i poniżające stosowanie kajdan wobec kobiet ciężarnych lub obłożnie chorych: niedostateczny dostęp do opieki medycznej i psychologicznej: a także praktyki długotrwałego umieszczania więźniarek w izolatkach. USA nie ratyfikowały podstawowych traktatów dotyczących praw człowieka i zarezerwowały sobie prawo do nie wprowadzania w życie niektórych ważnych postanowień tych traktatów, które zostały ratyfikowane. Nie zezwalają mieszkańcom USA na wnoszenie skarg na łamanie praw człowieka do międzynarodowych instytucji kontrolujących przestrzeganie międzynarodowych zobowiązań. Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych jest podstawowym traktatem prawa międzynarodowego wyznaczającym podstawowe prawa obywatelskie i polityczne. Został on ratyfikowany przez 140 państw zgadzających się pod rygorem prawa na przestrzeganie jego postanowień. Wśród nich znajduje się zobowiązanie ochrony prawa każdej osoby do bycia wolną od tortur lub okrutnego, nieludzkiego i poniżającego traktowania i karania. USA stały się stroną paktu w 1992 roku, lecz zagwarantowały sobie prawo odmowy wprowadzenia w życie niektórych jego postanowień lub ograniczenia ich zastosowania. Na przykład, rząd Stanów Zjednoczonych stwierdził, że USA zobowiązują się do przestrzegania zakazu stosowania "okrutnego, nieludzkiego i poniżającego traktowania i karania" określonego przez Pakt wyłącznie w zakresie, w jakim oznacza ono "okrutne i niezgodne z normą traktowanie i karanie w rozumieniu Konstytucji USA". Oznacza to, że nie zamierza zabronić postępowania, które dotychczas nie jest zakazane przez ustawodawstwo USA.
Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych powołuje do życia zespół ekspertów, zwany Komitetem Praw Człowieka, który monitoruje wprowadzanie Paktu w życie przez państwa, które go ratyfikowały. Zgodnie z traktatem zwanym Protokołem Fakultatywnym do Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych, Komitet Praw Człowieka może rozpatrywać skargi indywidualne na łamanie przez rządy praw zagwarantowanych w Pakcie. Dziewięćdziesiąt dwa rządy ratyfikowały Protokół. Nie ma wśród nich Stanów Zjednoczonych.
Konwencja przeciwko torturom oraz innym formom okrutnego, nieludzkiego i poniżającego traktowania albo karania (Konwencja Przeciwko Torturom) zobowiązuje rządy do wprowadzenia zakazu tortur oraz karania za ich stosowanie. Jedno z postanowień Konwencji przewiduje możliwość udzielenia przez rządy zezwolenia Komitetowi monitorującemu realizację traktatu rozpatrywanie skarg indywidualnych osób, których prawa zostały pogwałcone w świetle Konwencji. Trzydzieści osiem krajów wyraziło taką zgodę. Nie ma wśród nich Stanów Zjednoczonych. W odniesieniu do kobiet najbardziej zaskakującym przykładem niechęci rządu amerykańskiego do zobowiązań międzynarodowych jest nie ratyfikowanie dotychczas Konwencji o Eliminacji Wszelkich Form Dyskryminacji Kobiet. Traktat ten został ratyfikowany przez sto sześćdziesiąt jeden krajów.
Senat amerykański ratyfikację Konwencji odrzucił. W więzieniach i aresztach w USA przebywa obecnie 138 000 kobiet, trzykrotnie więcej niż w 1985 roku. Zwiększenie się liczby więzionych kobiet spowodowane jest tzw. "wojną z narkotykami" prowadzoną przez władze federalne i stanowe od 1980 roku. Około 40 procent więzionych kobiet znalazło się w zakładach karnych za złamanie prawa związanego z narkotykami. Tylko 25 procent jest więzionych za przestępstwa z użyciem przemocy.
Jedną z najbardziej uderzających cech charakteryzujących amerykańskie więzienia jest liczba kobiet wywodzących się z mniejszości rasowych i etnicznych. Ilość czarnych kobiet ośmiokrotnie, a kobiet pochodzących z Ameryki Łacińskiej czterokrotnie, przewyższa tam ilość białych. "Wojna z narkotykami" uderzyła najbardziej w kobiety pochodzące z mniejszości rasowych i etnicznych. Szczególnie dotkliwy dla więźniarek, które mają małe dzieci jest brak możliwości utrzymywania z nimi stałych kontaktów. Wśród pensjonariuszek amerykańskich zakładów karnych jest 80 000 takich matek. Mają one ok. 200 000 dzieci poniżej 18 roku życia. Wszystkie stany przewidują w swoim ustawodawstwie pozbawienie uwięzionych ich praw rodzicielskich. W co najmniej 40 stanach dzieci zabierane są swoim uwięzionym matkom nieomal natychmiast po urodzeniu lub w momencie gdy matka opuszcza szpital. Wiele kobiet w więzieniach i aresztach amerykańskich pada ofiarą gwałtów i innych form nadużyć seksualnych. Najbardziej rozpowszechnione jest posługiwanie się w stosunku do nich seksualnie napastliwym językiem, dotykaniem przez mężczyzn strażników piersi i genitaliów podczas rewizji oraz podglądanie, kiedy są rozebrane. Amnesty International zebrała następujące doniesienia odnoszące się do lat 1997 - 99:
- Strażnicy mężczyźni molestowali seksualnie więźniarki w więzieniach i aresztach na Florydzie, w Idaho, Illinois, Maryland, New Hampshire, Michigan, Ohio, Teksasie, Virginii, Zachodniej Virginii i Wyoming
- Dochodzenie w więzieniach stanowych wykazało dowody stałego molestowania seksualnego, włącznie z pobiciem na tle seksualnym, oraz przypadki gdy strażnicy obserwowali pensjonariuszki podczas korzystania z toalety, mycia się i ubierania.
- Więźniowie i inni świadkowie donieśli o przypadkach molestowania seksualnego więźniarek przez strażników w więzieniu stanowym w Valley w Kaliforni.
- W marcu 1998 roku, Federalne Biuro Więzień zgodziło się zapłacić trzem więźniarkom łączną kwotę 500 000 dolarów jako ugodę za nie wnoszenie do sądu oskarżenia przeciwko pracownikom więzień federalnych, którzy je gwałcili i uprawiali wobec nich inne formy nadużyć seksualnych od sierpnia do listopada 1995 roku. Skarga obejmowała również oskarżenie o zezwalanie przez strażników na wchodzenie więźniom do cel kobiecych gdzie dochodziło do nadużyć seksualnych wobec więźniarek. Strażnicy otrzymywali za to pieniądze i inne korzyści. Zastraszali kobiety, gdy skarżyły się na złe traktowanie. W amerykańskich zakładach karnych istnieje procedura składania skarg i zażaleń. Więźniowie poinformowali jednak Amnesty International, że ofiary nadużyć zazwyczaj nie chcą z niej korzystać ponieważ zakładają iż ich zeznania nie zostaną potraktowane poważnie. Dodatkowo obawiają się zemsty. Amnesty International otrzymała informacje z kilku źródeł w kilku stanach, że niektórzy więźniowie, którzy złożyli skargę byli za to prześladowani. Podczas śledztwa nad przypadkami nadużyć seksualnych w Michigan, Ministerstwo Sprawiedliwości stwierdziło, że "wiele przypadków nadużyć seksualnych nie zostaje ujawnionych ze względu na strach ofiar przed zemstą oraz brak poczucia własnych praw odczuwany przez więźniarki". Ustawodawstwo federalne i stanowe zabrania oczywiście zgwałceń i napaści seksualnych. Nie odnosi się jednak do czynności podejmowanych przez strażników w ramach ich obowiązków, które w dużym stopniu upakażają więźniarki. W szczególności chodzi tu o rewizje osobiste i nadzór nad więźniarkami w momentach gdy są rozebrane. W 1997 roku stwierdzono, że w więzieniach w 40 stanach przeciętnie 41 procent obsługi pracującej z więźniarkami to mężczyźni. Zatrudnianie mężczyzn do nadzoru więźniarek jest niezgodne ze standardami międzynarodowymi wyznaczonymi przez Podstawowe Zasady Traktowania Więźniów ONZ ( UN Standard Minimum Rules for the Treatement of Prisoners).
Pojawiały się także doniesienia o łamaniu praw człowieka w Polsce. Wzbudza zaniepokojenie fakt, iż pochodzące z 1982 roku prawo, które zezwala na przetrzymywanie osób przez 24 godziny w izbach wytrzeźwień, jest wykorzystywane przez funkcjonariuszy policji do stosowania samowolnych aresztowań. Zgodnie z tym prawem, zatrzymanie w izbie wytrzeźwień nie podlega rewizji sądowej. Wielu zatrzymanych na mocy tego prawa skarżyło się na maltretowanie przez personel izb, ale dochodzenia przeprowadzane były tylko w przypadkach poważnych obrażeń ciała lub śmierci w czasie pobytu w izbie. W kwietniu 2000 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że zatrzymanie Witolda Litwy stanowiło pogwałcenie Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Witold Litwa był aresztowany przez policję w urzędzie pocztowym w Krakowie w maju 1994 roku na skutek skargi pracowników poczty, że był pijany i zachowywał się agresywnie. Został przewieziony przez funkcjonariuszy policji do izby wytrzeźwień, gdzie był przez nich bity i maltretowany przez personel izby. W maju 2000 r. 28-letni Robert M. został zatrzymany przez policję na dworcu kolejowym w Warszawie i przewieziony do izby wytrzeźwień przy ul. Kolskiej. Według relacji policji, był on tak pijany, że nie mógł dalej odbywać podróży. Okazało się później, że poziom zawartości alkoholu w jego krwi był niski i że podczas badania lekarskiego był przytomny, w dobrym stanie fizycznym, miał normalny puls i normalne ciśnienie krwi. Rano nieprzytomny został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł po operacji, w czasie której usunięto krwiak śródczaszkowy. Lekarz, który go operował, stwierdził: "Nie miał żadnych szans. Jeśli był przytomny w momencie przywiezienia go do izby wytrzeźwień, obrażeń musiał doznać tam właśnie".
Polska organizacja Helsińska Fundacja Praw Człowieka wyrażała zaniepokojenie faktem, iż dowódcy wojskowi nie przeciwdziałali dostatecznie stałemu maltretowaniu młodszych żołnierzy. W lutym 2000 r. telewizja polska wyemitowała film dokumentalny o 25. Brygadzie Kawalerii Powietrznej stacjonującej w Tomaszowie Mazowieckim. W filmie pokazano podoficerów słownie znieważających i upokarzających poborowych podczas prowadzonych ćwiczeń. W kwietniu dwaj kaprale z tej brygady zostali skazani przez sąd wojskowy za zmuszenie dwóch poborowych, których przyłapano na paleniu, do robienia pompek przy założonych na twarz maskach gazowych zawierających po 10 tlących się papierosów. W lutym 2000 r. siedmiu byłych żołnierzy odbywających od dawna służbę wojskową stanęło przed Sądem Garnizonowym w Szczecinie w związku ze zmuszaniem młodszych kolegów do "zabawy w owce", która polegała na czołganiu się po podłodze i uderzaniu głową w ścianę. Młodsi poborowi byli także zmuszani do noszenia psich obroży i chodzenia na smyczy, byli też rozbierani i napastowani seksualnie.
W czerwcu Komisja Rady Europy ds. Przeciwdziałania Rasizmowi i Nietolerancji wyraziła zaniepokojenie stosowaniem przemocy wobec Romów wypływającej z pobudek rasistowskich. Komisja odnotowała, że - według kilku raportów - reakcja policji na stosowanie takich aktów przemocy była powolna, a dochodzenia prowadzone w tych sprawach niewystarczające. Komisja wyraziła także zaniepokojenie skargami na przemoc ze strony policji i wezwała władze do zbadania wszystkich domniemanych przypadków nadużyć i do ukarania ich sprawców. W sierpniu 2000 r. w Tarnowie dwóch zamaskowanych mężczyzn wdarło się do mieszkania Agaty Ciureja, 32-letniej kobiety romskiej, matki sześciorga dzieci. Mężczyźni zaatakowali ją przy użyciu siekiery powodując uszkodzenia ciała wymagające hospitalizacji. Agata Ciureja powiedziała przedstawicielom lokalnych organizacji Romów, iż sądzi, że napastnikami byli członkowie ok. 20-osobowej grupy tzw. "skinheads", którzy atakowali jej mieszkanie już trzy tygodnie wcześniej: domniemuje, ze ataki miały na celu zastraszenie i zrażenie do niej sąsiadów. Po pierwszym ataku policja zatrzymała dwóch domniemanych sprawców, którzy wkrótce zostali uwolnieni. Po drugim ataku Agata Ciureja postanowiła ukrywać się. Raport Amnesty International - 2000 opisuje przypadki łamania praw człowieka w 144 krajach: Wielu kryzysom wynikającym z naruszania praw człowieka, jakie nadal występują na całym świecie, udałoby się zapobiec, gdyby społeczność międzynarodowa traktowała prawa człowieka jako kwestię priorytetową - mówili dziś przedstawiciele Amnesty International prezentując nowy raport roczny organizacji.
"Każdą z tragedii związanych z gwałceniem praw człowieka w ostatnich latach można było przewidzieć i starać się jej zapobiec. Cały świat otrzymywał sygnały ostrzegawcze poprzedzające kryzysowe sytuacje w Burundi, Czeczenii, Wschodnim Timorze i Kosowie w 1999 roku. Wystarczyło, by rządy państw podjęły stosowne działania" - mówili przedstawiciele organizacji. "Rządy twierdzą, że zbrojne interwencje w sytuacjach kryzysowych, gdy łamane są prawa człowieka, motywowane są poczuciem sprawiedliwości. Ale jeśli to prawda, to jak można dopuszczać do tego, by sytuacje te wcześniej stale się pogarszały do granic tak niebywałych niesprawiedliwości?" - pyta Amnesty International, apelując jednocześnie do społeczności międzynarodowej o przeznaczenie większych środków na zapobieganie takim kryzysom. "Działania zapobiegawcze wymagają, by rządy państw potępiały łamanie praw człowieka tak przez swoich sojuszników, jak wrogów. Ponadto trzeba zapewnić, by sankcje gospodarcze nie prowadziły do pogwałcenia: praw społeczno-ekonomicznych, jak w Iraku, gdzie prawa dzieci pozbawionych żywności i podstawowych artykułów medycznych wydają się nie istnieć w porządkach obrad międzynarodowych gremiów" - mówili przedstawiciele Organizacji.
"Tylko poprzez poważne, wspólne, codzienne zaangażowanie na rzecz ochrony praw człowieka wobec każdej istoty ludzkiej, niezależnie od tego, kim jest i gdzie mieszka, możemy zapobiegać przyszłym kryzysom. "Ponadto, obraz, jaki rysuje się przy lekturze raportu rocznego Amnesty International za rok 1999, to obraz świata, w którym przypadki łamania praw człowieka nie są ograniczone do regionów doświadczonych kryzysem. Dopuszczają się ich na co dzień urzędnicy rządowi, zbrojna opozycja i ugrupowania paramilitarne w co najmniej 144 krajach. Raport dokumentuje pozasądowe egzekucje w 38 krajach, egzekucje w rezultacie postanowień sądów w 31 krajach, zjawisko więźniów sumienia w co najmniej 61 krajach, przypadki tortur i maltretowania w 132 krajach oraz przypadki "zaginięć" w 37 krajach. Amnesty International jest zdania, że faktyczna liczby są o wiele wyższe. "Kraje tak różne Jak Stany Zjednoczone i Chiny, Arabia Saudyjska i Kolumbia, Turcja i Rosja nadal ignorują i naruszają prawa (powieka, zaś rządy poszczególnych państw jak i społeczność międzynarodowa nie interesują się losem ofiar" - twierdzą przedstawiciele Amnesty International. Na całym świecie tysiące osób, które poddawano torturom, niesprawiedliwie zatrzymywano i pozbawiano fundamentalnych praw szukają sprawiedliwości i zadośćuczynienia. Wraz z nimi sprawiedliwości domagają się rodziny "zaginionych" i ofiar pozasądowych egzekucji. W większości przypadków ich głosów nikt nie słucha. Mimo pewnego postępu w walce o stawianie winnych przed obliczem sprawiedliwości - zwłaszcza wysiłków zmierzających do postawienia Augusto Pinocheta przed europejskim sądem w 1999 roku - dawne i aktualne przypadki gwałcenia praw człowieka zwykle uchodzą bezkarnie.
AFRYKA - W 1999 roku w Afryce nadal toczyły się liczne wyniszczające konflikty zbrojne. Świat oglądał okrutne sceny, gdy w Sierra Leone siły rebelianckie wkroczyły do Freetown: mordowano cywili, ludziom amputowano kończyny, częste były uprowadzenia. Mimo porozumienia pokojowego podpisanego w lipcu 1999 roku przez rząd i zbrojną opozycję, przemoc nie wygasła- Porozumienie pokojowe objęło pełną amnestią sprawców poważnych przypadków łamania praw człowieka, włączając w to zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości. Zarówno siły rządowe, jak i zbrojna opozycja bezprawnie wymordowały tysiące cywili w Burundi, Kongo i Demokratycznej Republice Konga, W Burundi kryzys sięgnął szczytu wraz z nasileniem się "zaginięć" oraz zatrzymaniem tysięcy ludzi bez postawienia oskarżeń czy wytoczenia procesu, przy czym wielu z nich przebywało w ciężkich warunkach.
Zbrojne konflikty w regionie zebrały swe krwawe żniwo. W Sierra Leone, Burundi, Gwinea-Bissau, Somalii, Angoli i Sudanie w lalkach uczestniczyło tysiące dzieci poniżej l S roku życia, często wcielanych do armii pod przymusem. Tysiące osób uchodziło do sąsiednich krajów przed walkami w Sierra Leone, Demokratycznej Republice Konga, Kongo i Sudanie, zaś w Etiopii i Burundi tysiące osób zostało zmuszonych do porzucenia domów. W Togo aresztowano obrońców praw człowieka podejrzewanych o przekazywanie informacji Amnesty International, kiedy organizacja opublikowała raport szczegółowo opisujący egzekucje pozasądowe w tym kraju.
AMERYKI - Pomimo wysiłków podejmowanych na szczeblu krajowym i międzynarodowym w kwestii wcześniejszych przypadków łamania praw człowieka, sprawcy dawnych i obecnych zbrodni cieszą się bezkarnością na całym kontynencie.
Obserwuje się dramatyczny brak postępów w prowadzeniu dochodzeń i karaniu sprawców takich czynów, jak brutalność policji (doniesienia z Brazylii, Ekwadoru, Ei Salvador, Haiti, Jamajki, Nikaragui, Stanów Zjednoczonych i Wenezueli), torturowanie i maltretowanie więźniów i osób zatrzymywanych (Belize, Boliwia, Brazylia, Ekwador, El Salvador, Nikaragua, Paragwaj i Peru) oraz prześladowania obrońców praw człowieka (Boliwia, Chile, Kolumbia, Meksyk). W Kolumbii, której mieszkańcy padają ofiarami okrutnych zbrodni popełnianych przez siły zbrojne, ugrupowania paramilitarne działające z ich wsparciem lub za ich wiedzą, oraz Zbrojne ugrupowania opozycyjne, sprawcy nadal pozostają na wolności.
W Stanach Zjednoczonych nadal wykonywano egzekucje osób skazanych za przestępstwa popełnione przez nie przed ukończeniem 18. roku życia oraz odmawiano prawa pomocy konsularnej obywatelom innych państw oskarżonych o przestępstwa, za jakie grozi kara śmierci, dopuszczając się tym samym skandalicznego pogwałcenia międzynarodowych norm praw człowieka. W 1999 roku przeprowadzono w Stanach Zjednoczonych egzekucje 98 osób.
AZJA - Konflikty zbrojne i etniczne pochłonęły życie tysięcy osób cywilnych w regionie Azji i Pacyfiku i pociągnęły za sobą inne rodzaje naruszeń praw człowieka, od tortur poprzez "zaginięcia" do samowolnych aresztowań.
Pomimo zorganizowanej kampanii zastraszania przeprowadzonej przez pro-indonezyjskie grupy zbrojne wspierane przez indonezyjską armię, we Wschodnim Timorze w sierpniu ogromną większością głosów uchwalono niezależność tej prowincji od Indonezji. Setki osób zostało zabitych, dziesiątki tysięcy musiało uchodzić przed aktami przemocy.
W 1999 roku w Chinach miało miejsce najpoważniejsze i najdalej idące od dziesięcioleci dławienie pokojowej opozycji i Wolności religijnej. Tysiące ludzi zostało samowolnie zatrzymanych przez policję. Niektórych skazano na długie wyroki więzienia w rezultacie niesprawiedliwych procesów sądowych, inni zsyłani byli do obozów pracy przymusowej. Powszechnie stosowano tortury i maltretowanie więźniów. W latach dziewięćdziesiątych w Chinach odnotowano 18 tysięcy egzekucji, choć prawdopodobnie faktyczna ich liczba jest o wiele wyższa. W Pakistanie władze nadal dyskryminowały kobiety, odmawiając wszczęcia dochodzeń w sprawach poważnych przypadków łamania praw człowieka, włączając w to "honorowe zabójstwa" kilkuset dziewcząt i kobiet oraz handel kobietami.
EUROPA - Wojna wywołała lawinę naruszeń praw człowieka w Czeczenii, społeczność międzynarodowa usiłowała zaprowadzić trwały pokój w Kosowie, zaś w pozostałych krajach europejskich tortury i maltretowanie przez policję - często na tle rasowym - należały wciąż do najczęściej obserwowanych form pogwałcenia praw człowieka.
Rosyjska ofensywa wojskowa w Czeczenii i intensyfikacja kampanii zastraszania Czeczenów w Moskwie i innych regionach ukazały zupełny brak poszanowania dla międzynarodowych norm ochrony praw człowieka i prawa humanitarnego. W Kosowie skala zbrodni przeciwko etnicznej ludności albańskiej osiągnęła punkt kulminacyjny podczas nalotów sił NATO w czerwcu. Łamanie praw człowieka wobec Serbów, Romów i innych mniejszości etnicznych trwało jeszcze po wprowadzeniu dużego kontyngentu sił pokojowych i administracji ONZ.
Uchodźcy i osoby ubiegające się o azyl padały ofiarami łamania praw człowieka. Okrutne i niebezpieczne metody ograniczania swobody ruchu podczas zatrzymań, takie m.in. jak celowe blokowanie dróg oddechowych, były przedmiotem dochodzeń w Szwajcarii i Belgii w następstwie doniesień o zgonach wskutek uduszenia w trakcie wymuszonej deportacji. Romowie padali ofiarą uprzedzeń, przy czym specyficzne problemy występowały w Bułgarii, Grecji, Rumunii, Słowacji, na Węgrzech i w Kosowie.
Pozytywnym zjawiskiem było ratyfikowanie Drugiego Opcjonalnego Protokołu do Międzynarodowej Konwencji Praw Obywatelskich i Politycznych - dokumentu dotyczącego zniesienia kary śmierci - przez Azerbejdżan, Bułgarię, Cypr, Gruzję, Słowację, Turkmenistan i Wielką Brytanię.
BLISKI WSCHÓD - W 1999 roku w wielu krajach Bliskiego Wschodu i Afryki północnej następowały powszechne i częste przypadki łamania praw człowieka, w tym egzekucje wykonywane na dużą skalę, rutynowe stosowanie tortur i nieuczciwe procesy sądowe.
W Arabii Saudyjskiej nadal stosowano tortury oraz nieludzkie lub poniżające formy traktowania. Amnesty International odnotowała w ciągu roku 103 egzekucje, choć faktyczna ich liczba może być o wiele wyższa. Procedury sądowe w sprawach karnych nie spełniały międzynarodowych standardów, zaś swobody polityczne i religijne nadal podlegały w Arabii Saudyjskiej poważnym ograniczeniom. W ciągu roku szereg osób aresztowano na-tle politycznym lub religijnym. Niektórych przetrzymywano przez długi czas bez postawienia oskarżeń czy wytoczenia procesu oraz bez kontaktu z rodzinami czy prawnikami. Społeczność międzynarodowa milczała w obliczu tych czynów i tajemnicy, jaka otacza sytuację praw człowieka w Arabii Saudyjskiej.
W Izraelu większość wywodzących się z sił bezpieczeństwa sprawców naruszeń praw człowieka cieszyło się bezkarnością. Tortury były oficjalnie dopuszczalne i systematycznie stosowane do września, kiedy to Trybunał Sprawiedliwości orzekł, iż podobne metody przesłuchań są niezgodne z prawem. Jednakże nadal napływają doniesienia o pobiciach i maltretowaniu Palestyńczyków na posterunkach policji. Co najmniej 39 domów palestyńskich na zachodnim brzegu Jordanu zostało zniszczonych, a polityka niszczenia domów była prowadzona w celu dyskryminowania Palestyńczyków i powstrzymania ich przed osiedlaniem się na zachodnim brzegu Jordanu kontrolowanym przez Izrael.
Z różnych krajów Bliskiego Wschodu napływały doniesienia o torturach, świadomych aresztowaniach, zgonach w areszcie i egzekucjach pozasądowych. Zatrzymano wielu więźniów politycznych, w tym przypuszczalnie więźniów sumienia, równocześnie inni, przetrzymywani od dawna bez postawienia im oskarżeń czy wytoczenia procesu, zostali uwolnieni.
Przypadki łamania praw człowieka w Ameryce północnej i południowej wyszczególnione w rocznym raporcie Amnesty International w roku 2002: W roku 2001 zanotowano kilka pozytywnych zjawisk, szczególnie w zakresie walki z bezkarnością i wykonywaniem kary śmierci. Jednak klimat międzynarodowy związany z "wojną przeciwko terroryzmowi" ogłoszonej przez prezydenta Busha po atakach z 11 września stał się nieprzychylny wobec podstawowych zasad ochrony praw człowieka. Ataki z 11 września negatywnie odbiły się na traktowaniu muzułmanów i osób pochodzących z Bliskiego Wschodu, a przebywających w USA. Aresztowania nastąpiły również w Paragwaju i Dominikanie. W USA ponad 1200 osób - przeważnie obywateli innych niż USA państw - zostało zatrzymanych w wyniku śledztwa w sprawie ataków z 11 września. Aresztowania otoczone były tajemnicą, dochodziły informacje, iż wielu zatrzymanym odmówiono prawa komunikowania się z otoczeniem oraz o złym traktowaniu zatrzymanych. Kongres wprowadził w życie surową legislację "antyterrorystyczną", która budzi wątpliwości z punktu widzenia przestrzegania praw człowieka. Wkrótce potem jednak prezydent, używając swoich prerogatyw militarnych powołał specjalne komisje wojskowe, mające sądzić cudzoziemców podejrzanych o terroryzm. Sądy takie stwarzają "wymiar sprawiedliwości drugiej klasy" dla cudzoziemców, gdyż nie zapewniają podstawowych praw gwarantowanych przez amerykański wymiar sprawiedliwości. W grudniu Kanada również wprowadziła nową legislację antyterrorystyczną. Odezwały się wówczas głosy, iż podważa ona prawo do sprawiedliwego procesu. Nowe przepisy dotyczące uchodźców i imigracji, przyjęte w listopadzie, otwierają możliwość odsyłania osób do krajów, w których ich prawa człowieka mogą być łamane. Kryzys w Kolumbii nabierał w 2001 roku ostrości i istnieją obawy, iż klimat po 11 września przyczynił się do jego eskalacji. Armia, jej paramilitarni sojusznicy oraz opozycyjne grupy zbrojne nadal dopuszczają się przestępstw, których głównymi ofiarami padają cywile. Świadczą o tym statystyki z roku 2001: ponad 300 osób "znikło", ponad 4 tysiące cywili zabito w czasie, gdy nie toczyły się walki - większość z nich zginęła z ręki pro-rządowych grup paramilitarnych - wielka liczba osób musiała uciekać z domów, ponad 1700 osób zostało porwanych, w większości przez grupy partyzanckie. Jak w latach ubiegłych tortury i nieludzkie traktowanie zatrzymanych przez siły bezpieczeństwa były problemem w co najmniej 20 krajach regionu, w tym Argentynie, Belize, Boliwii, Republice Dominikany, Ekwadorze, Gujanie, Jamajce, Peru, USA i Wenezueli. W krajach takich jak Brazylia i Meksyk tortury stały się de facto zastępstwem dla nowoczesnych technik przesłuchań.
Bezprawne zabójstwa dokonywane przez agentów służb bezpieczeństwa - będące często wynikiem nadmiernego użycia broni - zanotowano w kilku krajach, w tym w Belize, Boliwii, Dominikanie, Ekwadorze, Salwadorze, Gujanie, Meksyku, USA i Wenezueli. Wszystko wskazuje na to, iż w Brazylii szwadrony śmierci współpracują z siłami bezpieczeństwa; w samym tylko stanie Sao Paulo zanotowano 481 przypadków śmierci z rąk policji. Na Jamajce co najmniej 152 ludzi zostało pozbawionych życia przez siły bezpieczeństwa, w tym siedmiu młodych mężczyzn zabitych w domu w Braeton w okolicznościach wskazujących na bezprawną egzekucję. Z Argentyny napływały doniesienia o dziesiątkach osób, które zginęły z rąk policji w niewyjaśnionych okolicznościach; pod koniec roku ponad 30 osób straciło życie podczas demonstracji, w których policja użyła nadmiernej siły. W Kolumbii nie ustawało zjawisko "zniknięć". Podobne przypadki zanotowano w Meksyku i Wenezueli, jak również w ośmiu innych krajach regionu, w których rodziny i przyjaciele przeżywali codzienną udrękę, spowodowaną brakiem informacji o losie najbliższych. "Więźniowie sumienia" nadal pozostawali w celach w Argentynie, na Kubie i w Meksyku. W Peru około 200 osób niesprawiedliwie osądzonych o terroryzm nadal pozostaje w więzieniach. W 2001 roku uwolniono dwóch więźniów sumienia z Meksyku - obrońców środowiska Rodolfo Montiela i Teodoro Cabrerę. Jednakże sprawiedliwości nie stało się do końca zadość, gdyż nie uznano niewinności wypuszczonych, jak również nie otwarto śledztwa w sprawie ich oskarżeń o tortury. Obrona i promocja praw człowieka nadal była zajęciem niebezpiecznym; aktywiści byli celem pogróżek, prześladowań i - czasem kończących się śmiercią - napaści w krajach takich jak Kolumbia, Ekwador, Dominikana, Gwatemala, Haiti, Honduras, Jamajka i Nikaragua. W Meksyku Digna Ochoya Placido, prawniczka zajmująca się prawami człowieka, została zamordowana we własnej kancelarii w październiku 2001 roku. W Kolumbii życie straciło - przeważnie z rąk popieranych przez rząd grup paramilitarnych - ponad 100 działaczy związków zawodowych. 10 dziennikarzy stało się celami ataków. Dziennikarze byli też prześladowani w Gwatemali, Meksyku i na Haiti (co najmniej jeden został zabity). Polityczna opozycja była atakowana na Kubie i Haiti. USA pozostały jedynym krajem regionu, który wykonywał wyroki śmierci, w tym dwa pierwsze wyroki federalne od 1963 roku. Z 66 osób na których wykonano w USA wyroki śmierci niektóre były umysłowo upośledzone, zaś jeden więzień w czasie popełnienia przestępstwa był niepełnoletni. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości orzekł, iż USA złamały swoje międzynarodowe zobowiązania gdy odmówiły niemieckim obywatelom Karlowi i Walterowi LaGrand - straconym w 1999 - prawa kontaktu z ich konsulatem. W innych krajach regionu orzekano wyroki śmierci; wstrzymanie egzekucji na Kubie wprowadziło nieformalne moratorium na wykonywanie kary śmierci w tym kraju. Mimo, iż łamanie praw człowieka w regionie nie ustało, pojawiły się pozytywne sygnały w walce z bezkarnością. W marcu w Argentynie sędzia badający przypadki "zniknięcia" trzech osób w 1978 roku uznał dwie państwowe amnestie za nieważne. W czerwcu i lipcu argentyński sędzia federalny zażądał aresztowania grupy wojskowych z Argentyny, Boliwii, Chile, Paragwaju i Urugwaju w związku z ich udziałem w "Operacji Kondor" - regionalnej akcji sił bezpieczeństwa, w wyniku której "znikła" wielka liczba osób. W Brazylii doszło do historycznego wyroku - były wysokiej rangi oficer policji został skazany w związku z zarzutami w sprawie masakry 111 więźniów w zakładzie penitencjarnym Carandiru w Sao Paulo w 1992 roku. W stanie Amazonas 13 mężczyzn - z których kilku sądzono in absentia - zostało skazanych za wydanie rozkazu oraz uczestnictwo w ataku na około setki Indian Ticuna, w którym śmierć poniosło 14 osób, w tym 6 dzieci. W Gwatemali nie ustawały wysiłki, by przed obliczem sprawiedliwości postawić sprawców masowych prześladowań z lat minionych. Trzech oficerów armii zostało skazanych na 30 lat więzienia za zamordowanie w 1998 roku biskupa Jose Gerardi. Ten wyrok został jednak drogo okupiony: zabito co najmniej 9 świadków, a prawnicy, oskarżyciele i sędziowie pracujący nad tą sprawą padali ofiarami prześladowań, a wielu zostało zmuszonych do opuszczenia kraju. W Peru powołano Komisję Prawdy w celu wyjaśnienia zarzutów o łamanie praw człowieka między 1980 a 2000 rokiem. Były szef peruwiańskich sił bezpieczeństwa Vladimiro Montesinos, oskarżony o łamanie praw człowieka został aresztowany w Wenezueli w czerwcu 2001 roku. W Chile, były prezydent Augusto Pinochet został umieszczony w areszcie domowym pod zarzutem "porwania i/lub ciężkich przestępstw ludobójstwa" wobec 75 osób podczas represji w 1973 roku. Areszt domowy został następnie zniesiony, a zarzuty zmniejszone do "tuszowania" zbrodni, nie zaś do uczestniczenia w nich. Sąd Apelacyjny w Santiago czasowo zawiesił sprawę przeciwko Pinochetowi ze względu na stan zdrowia. Sprawa nie została jednak zamknięta.
Nasuwa się teraz pytanie, kogo uczynić odpowiedzialnym za łamanie praw człowieka i od kogo domagać się ich respektowania? Myślę, że od społeczeństwa, czyli od nas samych, od instytucji mających wpływ na świadomość społeczną (przede wszystkim media), oraz od państwa, które bierze na siebie odpowiedzialność za całość życia społecznego.
Źródła:
- Raporty Amnesty International
- Artykuły Polskiej Agencji Prasowej
- Artykuł z czasopisma: „Sztandar pracy”
- Artykuły z „Gazety Wyborczej"