OECONOMIA DIVINA
GROŹBA CHAOSU
Wiersz Oeconomia divina należy do liryki bezpośredniej, w której podmiot liryczny w formie „ja” lirycznego snuje przed czytelnikiem osobiste refleksje. Jest to zatem również typ liryki refleksyjnej.
Oeconomia divina jest odległą w czasie odpowiedzią na pytania zawarte w poemacie Świat.
Między tymi dwoma utworami rozpina się zasadnicza klamra przeciwieństw Miłosza: ład i chaos, powszechne i poszczególne. Wprawdzie piękne marzenie Miłosza o świecie uporządkowanym, gwarantującym moralny ład i metafizyczne uzasadnienie bytu, zostało przez niego zakwestionowane przekornym uśmiechem ironii, jednakże Oeconomia divina potwierdza- tym razem bez dystansu- potrzebę ładu i jego nadrzędnych gwarancji. Utwór ten- jest wielką wizją zatrzymanej w czasie apokalipsy, jest obrazem świata, który pozbawiony został metafizycznego uzasadnienia.
Bóg z wiersza Oeconomia divina w niczym nie przypomina Stwórcy z poematu naiwnego: dobrotliwego, opiekuńczego Ojca wszelkiego stworzenia, Artysty, którego rozpoznajemy w barwach ziemi. W tym wierszu Bóg pojawia się w pełnym majestacie siły i potęgi, jest Bogiem „skalnych wyżyn i gromów, panem Zastępów, Kyrios Sabaoth”. W tym widzeniu Stwórcy nie ma nic z Boga uczłowieczonego, nic z ciepłej obecności Ducha Św. w społeczności ludzkiej, w bliźnim. Jest to Bóg ze Starego Testamentu- surowy i milczący.
Najdotkliwiej upokorzy ludzi,
Pozwoliwszy im działać jak tylko zapragną,
Im zostawiając wnioski i nie mówiąc nic.
Ksiądz Sadzik w przedmowie do Ziemi Ulro pisze, że „nie jest pewne czy nieobecność Boga jest wynikiem suwerennego postanowienia człowieka”, a przytoczony fragment wiersza komentuje jako wyraz „rozterki Miłosza”.
Oeconomia divina jest jak gdyby poetyckim uogólnieniem przemyśleń zawartych w Ziemi Ulro. Wiersz rysuje przerażający obraz „krainy upadku i cierpienia”, obraz losu „wydziedziczonych”, wyzutych z nadziei. Świat pozbawiony sacrum, metafizycznego uzasadnienia rozpada się- „nagle zabrakło zasady”. Rozsypują się nowoczesne autostrady i wiadukty: „drogi na betonowych słupach”, miasta „ze szkła i żeliwa”, rozległe lotniska. Przywołane elementy rzeczywistości wyraźnie wskazują, że chodzi o epokę współczesną. W przedstawionej katastrofie nie ma nic podobnego „do wiekowego cyklu królewskich tragedii”. Ta aluzja do Szekspira tworzy ostrą cenzurę między tradycją a współczesnością i wartościuje ujemnie współczesny dramat ludzkości, odziera go z podniosłej powagi: „Było to widowisko niepodobne, zaiste...”. Świat tragedii szekspirowskich miał wewnętrzną motywację, uzasadnienie, punkt odniesienia, wobec którego określały się zdarzenia, namiętności, postawy. We współczesnym świecie rzeczy zostały „sobie odjęte”, skazane na byt przypadkowy, osobny, poszczególny. Nie istniejąc w powszechnym, stają się bezładnym zbiorowiskiem, stosem gruzu. Skoro zabrakło zasady, ginie celowość i konieczność rzeczy, łamie się hierarchia, niezrozumiały jest sens ich istnienia: „Trwały jak trwa to tylko, co trwać nie powinno”.
Rozkład dotyczy nie tylko cywilizacji, a więc tej sfery rzeczywistości, która znalazła pełny wyraz właśnie w epoce „rewolucji technicznej”. Świat w ogóle staje się nierzeczywisty.
Zagłada obejmuje także dorobek pokoleń- dziedzictwo kultury:
„Litery ksiąg srebrniały, chwiały się i nikły”- obserwujemy tu swoistą gradację „nijaczenia” (to termin, którym Miłosz często określa współczesną literaturę pozbawioną autentycznych wartości). Metafora księgi otwiera szerokie pole semantyczne: może oznaczać najistotniejszą w kontekście utworu księgę Pisma Św., ale nie tylko: w polu widzenia mogą się znaleźć wszelkie zapisy ludzkiego dorobku intelektualnego i kulturowego: księgi prawa, myśli filozoficznej, nauka i sztuka. Ludzkość nie jest zdolna podjąć nawet tych działań, które wykonywały ludy pierwotne: twórcy starożytnych kultur (egipski „znak ibisa”) czy mieszkańcy jaskiń („znak plamy” czy „znak rzeki” mogą być odczytane jako hieroglify lub pierwsze rysunki z jaskiń). Ginie możliwość porozumiewania się, choć rozbrzmiewa „wrzawa wielu języków”.
W obrazie losu „wydziedziczonych” żyjących bez nadziei, bez możliwości skargi, roztacza się dantejska wizja współczesnego infernum.
W wierszu Oeconomia divina pojawia się nagość duchowa- jako zredukowanie człowieka do podstawowych stanów i instynktów. Sądu wzywa zatem niepełny człowiek, ale anonimowa, uprzedmiotowiona cząstka zbiorowości. Można by tu sparafrazować samego poetę: „wydziedziczona z osoby mrowiła się ludzkość”. Zrzucanie sukni byłoby w tym ujęciu dowodem rezygnacji z tego, co indywidualizuje, różnicuje ludzi, a więc przyznaniem się do winy.
Podmiot mówiący nie wypowiada bezpośrednio swego stosunku do przedstawionej wizji. Ogranicza się tylko do początkowego wyznania: „Nie myślałem, że żyć będę w tak osobliwej chwili” i skąpego komentarza, porównującego współczesne „widowisko” do „cyklu królewskich tragedii”. Całość zrelacjonowana jest na sucho, wierszem zdaniowym, jakby w zgodzie z zasadą: „Rytm, inktantacja nie daje wyrazu” (Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada). Ta oschłość relacji wzmacnia wartość przestrogi. Przerażająca wizja Miłosza jest przestrogą przed konsekwencjami istnienia pozbawionego metafizycznego sensu.
Światu brakuje sensu. Dążenie człowieka do bycia absolutnie wolnym, uniezależnionym od Boga uczyniło człowieka istotą bezwolną, miotaną namiętnościami i ułudą. Świat ludzki bez Bożego porządku odebrał sobie zasadność istnienia.
Wiersz Miłosza jest komentarzem do tendencji filozoficznych postmodernizmu (dekonstrukcji). W wierszu pojawiają się takie postmodernistyczne hasła, jak: „rozkład”, „Wszędzie było nigdzie i nigdzie, wszędzie”, „śmiertelność mowy”. W ramach tego relatywizmu nie mógł się więc zmieścić Bóg jako pierwsza Zasada. I choć człowiek tęskni – jak czytamy w ostatnich wersach – jego uczucie nie ma zasadności w świecie, w którym nic nie jest proste i jednoznaczne.