Szczególny rodzaj samotności to samotność umierających. O niej traktuje wiele dzieł, np. genialna sztuka Dowcip Margaret Edson, mówiąca o odchodzeniu chłodnej, surowej profesor umierającej na raka. Samotność umierającego pokazał też w swoim filmie Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową Krzysztof Zanussi. Upokorzenia, strachu, cierpienia umierających nie jest w stanie podzielić nikt. W znanym wierszu Campo di Fiori Czesław Miłosz– ukazując iskry i strzępy ubrań, przyfruwające znad getta nad głowy warszawiaków bawiących się na karuzeli – eksponuje samotność ginących. Kojarzy mu się ona z samotnością genialnego uczonego Giordana Bruna, ginącego na włoskim rynku na stosie (był spalony za swe poglądy):
Ja jednak wtedy myślałem
O samotności ginących.
O tym, że kiedy Giordano
Wstępował na rusztowanie,
Nie znalazł w ludzkim języku
Ani jednego wyrazu,
Aby nim ludzkość pożegnać,
Tę ludzkość, która zostaje.
Już biegli wychylać wino,
Sprzedawać białe rozgwiazdy,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli w wesołym gwarze.
I był już od nich odległy,
Jakby minęły wieki,
A oni chwilę czekali
Na jego odlot w pożarze.
(Czesław Miłosz, Campo di Fiori)
Nawet scena śmierci Boga-człowieka, Jezusa Chrystusa, utrwalona w ewangeliach Nowego Testamentu wypełniona jest dramatyczną samotnością. Nawet Syn Boży, umierając, wypowiada straszne słowa: „Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił”. Motyw samotności człowieka podejmą filozofowie i pisarze egzystencjaliści. Według nich każdy człowiek jest przeraźliwie samotny – bez względu nawszystko sam przeżywa swój los, swoje życie, swoją śmierć. Chodzi tylko o to, by zachować wolność, wybierać dobrze i zachowywać się godnie – to nam pozostaje, zdaniem takich bohaterów Alberta Camusa, jak np. doktor Bernard Rieux z Dżumy.