Bohaterka z Ballady Adama Mickiewicza to młoda kobieta „ja młoda śród młodzieży a droga cnoty śliska”. Jest ona matką kilkorga dzieci oraz wdową przez swoją niewierność, bo gdy męża nie było zdradzała go z innym „nie dochowałam wiary ach! Biada mojej głowie! Król srogie głosi kary; powrócili mężowie”. Z obawy, że mąż się dowie, zabiła go „mąż się nie dowie, oto krew, oto nóż po nim już, po nim już”. Próbowała namówić, by pustelnik głosił jej, gdzież ma iść na odpusty, jakie ma mówić pacierze „ty głoś mi świętymi usty, jakie mówić pacierze, gdzie mam iść na odpusty. Ach, pójdę aż do piekła, byleby moją zbrodnię, wieczysta noc powlekła”. Lecz stary pustelnik odpowiedział jej – „niewiasto, więc ci nie żal rozboju, ale tylko strach kary? Idźże sobie w pokoju, wieczna twa tajemnica, mąż tylko wydać może, a mąż twój stracił życie”. Wróciła do domu nie mówiąc nic nikomu. Stoją dzieci przed bramą i wołają „mamo, mamo, a gdzie został nasz tato?”. Nie wiedząc, co ma powiedzieć, mówi „został w lesie za dworem, powróci dziś wieczorem.” Czekają wieczór dzieci, czekają drugi, trzeci, tydzień cały, aż w końcu zapomniały. Jej jednak zapomnieć jest trudno, gdyż „często w nocnej porze, coś stuka się na dworze, coś chodzi po świetlicy. „dzieci - woła – to ja, dzieci, wasz tato!””
Niespodziewanie przyjeżdżają bracia męża. Pytają się gdzie ich brat. Hanka odpowiada - „nieboszczyk brat, już pożegnał ten świat(…)Dawno, rok minął, umarł, na wojnie zginął”. Oni jednak w to nie wierzą i powiadają, że, „brat zdrowy i ochoczy, że ujrzy go na swe oczy”. „Pani ze strachu zbladła, zemdlała i upadła(…) powoli się ocuca; mdlała niby z radości: gdzie mąż? Gdzie kochanie? Kiedy przede mną stanie?”. Bracia postanawiają zostać, twierdząc, że dziś lub jutro ich brat przybędzie. Gdy się nie doczekali, chcieli z płaczem odjechać, lecz Hanka namawia ich, aby nie odjeżdżali „Bracia moi kochani, jesień zła do podróży, czekaliście dłużej, czekajcie trochę jeszcze”. Tak więc zostali. Przyszła zima a brata jak nie było, tak i nie ma. „Może powróci wiosną?” Przebywając już długo u pani, obaj się w niej zakochali, i nie ma rady, muszą iść do pani. Powiedzieli jej, że brat na pewno już nie wróci, a ona jest jeszcze młoda i ma wybrać jednego nich na swojego nowego męża. Nie wiedząc, co robić, poszła do pustelnika. Ten jej doradził, by wybrała tego, który piękniejszy wieniec dla niej zrobi. Jak powiedział, tak zrobiła. Wybrała wieniec liliji. Na pytanie czyj jest ten wieniec bracia zaczęli się kłócić. Nagle zjawił się duch męża i powiedział „mój wieniec i ty moja, kwiat na mym rwany grobie, zła żono, biada tobie! Źli bracia, biada obu, z mego rwaliście grobu, dalej na tamten świat!”. Wtem wstrzęsła się cerkwi posada i cerkiew zapada się głęboko, ziemia ją z wierzchu kryje. „Rosną na niej lilije, a rosną tak wysoko, jak pan leży głęboko…”