Dawno, dawno temu, za siedmioma lasami i ośmioma górami, w wiosce żył wikliniarz Arnold z synem Mikołajem. Wyplatali co dzień po kilkanaście wiklinowych koszy, ich praca była ciężka.
Pewnej nocy zdarzyło się nieszczęście, niespodziewanie zjawiła się zła wróżka i zniszczyła czarodziejską różdżką wszystkie piękne wyplecione kosze. Arnold i jego syn byli zrozpaczeni, łzy cisnęły im się do oczu. Jednak nie poddali się, co dzień robili nowe kosze z nadzieją, że zły czar pryśnie. Rankiem okazało się, że były zniszczone.
W końcu syn Arnolda wybrał się do pustelnika po pomoc. Pustelnik dał mu mądra rade, żeby do koszy wplótł gałązkę czarodziejskiej brzózki. Tak zrobili - ojciec wplótł je w kosze.
W nocy znowu zjawiła się zła wróżka ze swoją czarodziejską różdżką. Chciała zniszczyć pracę wikliniarza, ale jej się nie udało. Gdy tylko dotknęła koszyka, nagle zmieniła się w drobniutki czarny pył. Ciężka praca Arnolda ocalała. Odtąd ojciec i syn szybko się wzbogacili, bo wszyscy chcieli posiadać jego piękne i niezwykłe kosze.
mi jest potrzebna twoja praca natali888
ale fajnie robiłem jom przez 2 godiny
jaki morał??