Pan Jezus w Ewangelii świętego Marka mówi tak: „Żal mi tego ludu, nie mają nic do jedzenia, a jeśli ich puszcze nie nakarmionych, zemdleją w drodze”.
Słowa te można zastosować do świętego Franciszka, żyjącego w końcu XII i XIII wieku. Smutne to były czasy, „wyższe stany, szerzyły zgorszenie zbytkiem i rozpustą”. Biskupi żyli jak książęta świeccy, a niższe duchowieństwo pod względem moralności prawie całkowicie upadło. Lud pogrążony był w nie wiadomości religijnej.
Takie było położenie Włoch gdy kupcowi Bernadoniemu w Asyżu urodził się w 1181 r. synek Jan Giovanni Bernardone. Dotąd nie wiadomo, w którym domu „ujrzał on światło dzienne”, ale prawdopodobnie w solidnym domostwie niedaleko placu Komuny.
W dniu tym ojca jego nie było w domu. Matka jego miała na imię Joanna a nazywano ją Piką z powodu pikardzkiego pochodzenia.
Gdy leżała w łóżku do drzwi domu zapukał biedak. Nie chciał on jedzenia tylko poprosił aby pokazano mu noworodka. Matka opierała się najpierw, ale ustąpiła mu i podała dziecko. Zaczął on głosić proroctwa i oznajmił, że tego dnia urodziło się dwoje dzieci, z których jeden „będzie należeć do najlepszych, a drugi do najgorszych.
Jan Giovanni dorastając chętnie uczył się języka francuskiego i z tego powodu ojciec przezwał go (francuzikiem) czyli Franciszkiem. Chłopiec ten miał zostać narzędziem miłosierdzia Bożego. Zdolny i hojnie od Boga obdarzony miał z woli rodziców zostać kupcem. Lubił on bardzo kupców francuskich, z którymi jego ojciec prowadził interesy. Kochał Francję i wszystko co z niej pochodziło. Często śpiewał miłosne i rycerskie pieśni. W młodości był bardzo towarzyski, wiódł wesołe, beztroskie życie. Interesował się sztuką rycerską, jego marzeniem było zostać rycerzem.
Gdy liczył 20 lat sprzykrzywszy sobie dotychczasowe życie i przekonawszy się „o marności rzeczy ludzkich”, spoważniał nagle i porzucił wszelkie zabaw. Postanowił wstąpić do armii jako żołnierz. Spowodował go do tego sen, w którym ujrzał wielką zbrojownię i usłyszał głos wzywający go aby ten zapas broni podzielił między siebie i swych towarzyszy. Spodobało mu się to rzemiosło wojenne. Ale w mieście Spaleto miał drugie widzenie, które nakazywało mu wieść bój z samym sobą.
Zaczął uczestniczyć w różnych wyprawach wojennych. Podczas jednej z takich wypraw napotkał trędowatego. Franciszek pocałował jego rękę, oddał mu swoje ubranie i pieniądze. To spotkanie ogromnie nim wstrząsnęło. Gdy wziął udział w wojnie Portugalii z Asyżem dostał się do niewoli, w której spędził cały rok. Tam właśnie zapadł na chorobę co nie pozwoliło mu zostać zawodowym żołnierzem. Po powrocie do domu jego towarzysze uczynili jego powrót solenną ucztą. Zapragną on zmienić swoje życie. Oddał on swojemu ojcu pieniądze, a resztę rozdał biednym i żebrakom. Ale ani żarty ani figle nie zdołały go rozjaśnić. Przyjaciele mówili że oczarowało go ładna kobieta, natomiast on im odpowiadał:
„Tak jest, mam narzeczoną piękniejszą od wszystkich jakiekolwiek widzieliście”. Miał on na myśli ubóstwo Jezusowe, za którym w głębi duszy tęsknił. Dawał hojne jałmużny, pielęgnował chorych i modlił się na osobności. Troszczył się on bardziej o dobro innych niż o własne.
Wybrał się do Rzymu, przybrał łachmany żebraka i zaczął w kruchcie Kościoła żebrać. Takie były pierwsze kroki w trudnym zawodzie poniżenia i upokorzenia siebie samego. W Asyżu ciężka go czekała walka. Ojciec począł narzekać na jego pobożność, a Franciszka kusiły przyjemności świata. Niekiedy nawet płakał na brak odwagi.
Gdy pewnego razu modlił się w grożącym ruiną kościele świętego Damiana, odezwał się trzykrotnie głos z krucyfiksu:
- „Franciszku, powstań i odbuduj mój dom.” Zrozumiał to dosłownie, wrócił do domu i wziął ojcu kilka sukien. Sprzedał sukna i zaniósł proboszczowi na odbudowę kościoła. Ksiądz jednak pieniędzy nie przyjął. Rozgniewany ojciec pobił go i zaskarżył przed biskupem o kradzież.
Franciszek zwrócił ojcu nie tylko, ale całą swą garderobę i wszystko co miał. Wyrzekł się spadku i ciesząc się z ubóstwa puścił się na wędrówkę. Na początku służył w pewnym klasztorze jako kuchcik. Ale liche pożywienie i dziurawy przyodziewek spowodowały go do udania się do miasteczka Gubbio, gdzie dano mu przetarty habit pustelniczy.
Tu poświęcił cały czas modlitwie, opatrywaniu chorych, zalecaniu pokuty i zbieraniu jałmużny, którą chciał poświęcić na odnawianie kościołów: św. Damiana i św. Piotra. Benedyktyni w Asyżu odstąpili mu kościółek w Porcyunkuli pod wezwaniem „ Panny Marii Anielskiej” Tę kapliczkę, odnowił a ponieważ czuł wielkie nabożeństwo do Matki Bożej i pociąg do samotności , zamieszkał w tym miejscu. Tu pod opieką Najświętszej Panny odezwało się w nim głośno powołanie „ zdobycia świata swą pokorą i ubóstwem”. Dnia 24 lutego 1209 roku usłyszał Franciszek podczas Mszy św. słowa Ewangelii : -„ Nie miewajcie w sakwie ani złota, ani srebra, ani dwóch szat, ani obuwia, ani laski”. Przejęty radością zawołał : „Zatem właśnie tęsknię, tego pragnę całym sercem!” I natychmiast odrzucił obuwie, laskę i torbę. Przywdział gruby, szary habit , przewiązał się powrozem, później dodał pelerynę i kaptur, jak nosili biedni pastuszkowie.
Wtedy dopiero zaczął kazania pokutne. Pojawienie się jego na ambonie, pozdrowienie jego „pokój z wami”, mowa jego pełna jędrności i natchnienia wzruszały wszystkich do łez. Treść dotyczyła zwykle męki Pańskiej, o której mówił jak z największym przejęciem. Począł nawet słynąć z cudotwórstwa, daru wieszczego i daru nauki. Wkrótce zaczęła wzrastać ilość jego uczniów, dzielących z nim ubóstwo. ustanowił on regułę i przedłożył ją do zatwierdzenia Papieżowi Innocentemu III. Ten z niechęcią i tylko ustnie na nią zezwolił, gdyż wydała mu się zbyt ostrą.
Po krótkim pobycie w Rivotorto wrócił z braćmi do Porcyunkuli.
Tam żył w dotkliwym ubóstwie i wychodzili po dwóch w różne okolice ażeby zachęcić do pokuty nie tylko żywym słowem, co własnym przykładem. Przeszedł całą krainę Sabinów jako diakon – kapłańskich bowiem święceń nigdy przyjąć nie chciał, i dokonał wiele cudownych nawróceń.
Franciszek cieszył się wszystkim co otacza człowieka na ziemi: śpiewem ptaków, wschodem słońca, rozkwitającymi pąkami kwiatów. Kochał on nie tylko Boga i ludzi lecz zwierzęta a szczególnie ptaki. Miewał kazania do zwierząt, roślin, kwiatów wzywając te stworzenia do chwały Boga. Odwdzięczały mu się one według możności, owce bekiem, zajączki i króliki i zajączki tuląc się do niego. Ptactwo siadało mu na głowie i ramionach, jaskółki przestały świergotać na jego rozkaz. Tę miłość skierowaną ku jednemu dobru wszczepiał braciom zakonnym, których liczba wzrosła aż do stu. Żądał zupełnego zaparcia się przez posłuszeństwo i ubóstwo; gdyż posłuszni są bogaci w zwycięstwo, a biedni w skarby niebieskie.
Założył w 1212 roku drugi zakon i dał św. Klarze regułę dla klasztorów „ubogich niewiast”. Potem wybrał się do Syrii, aby jednać dusze dla Chrystusa i ponieść śmierć męczeńską. Nawałnica zmusiła go jednak do powrotu. W krótkim czasie zaludnił Włochy klasztorami franciszkańskimi. W 1214 roku chciał się przeprowadzić do Afryki, ale zachorowawszy i założywszy tam kilka klasztorów, wrócił spiesznie na kapitułę do Porcyunkuli, na której stanęło 5000 zakonników i 500 nowicjuszów.
Aby zadość uczynić wpływom założył trzeci zakon (tercyarski), na mocy którego mogli i świeccy używać łask i błogosławieństw życia zakonnego, nie wstępując do klasztoru. Po kapitule udał się do Syrii i wylądował w Egipcie. W kazaniach gromił niezgodę panującą między chrześcijanami, ale bezskutecznie. Bez obawy poszedł do nieprzyjaciół, dotarł do samego Sułtana i został mile przyjęty a nawet hojnie obdarzony. Przeszedł całą Palestynę, wyrobił sobie pozwolenie osadzenia zakonników w Jerozolimie i powierzenia im straży „Grobu świętego”. Straż ta pozostaje po dziś dzień w ręku synów Franciszka. Wróciwszy do Włoch, gdzie jego zastępca, Ojciec Eliasz sprawił wiele zamieszania, przywrócił ład i porządek.
Gdy Franciszek według zwyczaju dla westchnienia schronił się na górę Alverno i pogrążył się w modlitwie zstąpił z nieba anioł Serafin o sześciu skrzydłach. Odtąd nazywają świętego Franciszka i jego zakon „serafińskim”.
Z czasem Franciszek wychudł bardzo i zachorował. Stracił wzrok, nie mógł chodzić więc dosiadł osiołka i jadąc od miejsca do miejsca głosił kazania. Leżąc na gołej ziemi z głową przysypaną popiołem i śpiewając nabożnie umarł w październikową noc w 1226 roku. Dwa lata potem 16 lipca 1228 roku Papież Grzegorz IX ogłosił go godnością Świętego. Mieszkańcy Asyżu wybudowali na jego cześć wspaniały kościół, do którego zostały przewiezione jego zwłoki.