Pewnej późnej nocy byłam bardzo zmęczona, położyłam się i sama nie wiem kiedy zamknęłam oczy.
Wpadłam w głęboki sen. Śniłam że znalazłam się na ogromnej łące, była pokryta kwiatami i wysoką trawą. Leżałam tam, czując zapach świeżego powietrza, zmieszanego z aromatem otaczających mnie kwiatów, ziół i podsuszonej trawy. Słychać było bzyczenie much i świergot ptaków w konarach drzew, otaczających polanę. W pewnym momencie, obok mnie,usiadł dziwny,olbrzymi ptak. Miał ogromny, długi dziób, wielkie skrzydła i olbrzymie szpony. Chciałam uciec ale strach sparaliżował mnie całkowicie. Krzyk uwiązał w gardle , tylko oczy wyrażały, jak się boje. Uniósł ogromny dziób do góry i spoglądał w niebo, rozglądając sie uważnie ,jakby z rozwagą i spokojem, szukał dla siebie ofiary, którą mógłby pociąć swoimi szponami i pożreć. Serce mi klekotało mocno, a strach nie pozwalał wykonać żadnego ruchu. To było straszne, nigdy nie przypuszczałam , że można aż tak się bać. Wiele bym dała by za pomocą jakiejś mocy zniknąć z tamtżd i znaleźć się w jakimś bezpiecznym miejscu. W pewnym momencie to przerażające ptaszysko rozpostarło ogromne skrzydła i zaczęło cofać sie w moim kierunku, mrucząc coś ludzkim głosem. Gdy był blisko usłyszałam zdumiona, jak mamrotał "gdzie są motylki", robiąc następny krok. Jego ogromne skrzydła i wielkie ostre szpony oparły się o mnie. z przerażeniem patrzyłam jak wolno odwraca głowę, przybliżając olbrzymi dziób najeżony kłami jak u rekina, a jego czerwone oczy powiększały się do strasznych rozmiarów. Spojrzenia nasze spotkały się, zerwałam się na równe nogi i chciałam uciec, ale ze zdumieniem zobaczyłam, jak to olbrzymie ptaszysko rzuciło się do ucieczki z przeraźliwym krzykiem: "ratunku to człowiek!!", uciekło, a po chwili tylko bzyczenie much i piękny śpiew ptaków.
Ten sen był bardzo dziwny, wręcz absurdalny.