W dzisiejszych czasach ławki kościelne świecą pustkami, ewentualnie są zapełnione przez starszych ludzi. Nie widać tłumów młodzieży, jak za czasów mojej babci. Nieliczna młodzież pojawiająca się na mszach to albo ludzie zmuszani do chodzenia do kościoła przez rodziców, albo chodzący z przyzwyczajenia lub rzeczywiście praktykujący z przekonania, lecz tacy (niestety) są zdecydowaną mniejszością...
Nasuwa się pytanie : dlaczego? Przecież większość Polaków rodzi się i wychowuje w wierze katolickiej. Rodzice ich chrzczą, dziadkowie uczą modlitw ,później idą do Pierwszej Komunii i do Bierzmowania. Wszystko ?kręci się? wokół Boga i instytucji Kościoła. Ale młodzież nie lubi kościoła. Nudzą się podczas mszy świętej! Może gdyby tak nie było, procent ludzi młodych chodzących do kościoła zwiększałby się a nie zmniejszał?
Kazania księży są nudne i monotonne. Ewangelia czytana przez lektorów zwykle na jednym wdechu i jednakowym tonem usypia nas. Na temat piosenek mogę powiedzieć jedno : kojarzą się ze smutkiem, cierpieniem i nieumiejętnym śpiewem emerytów. Sama byłam świadkiem podczas tegorocznych świąt Wielkanocnych sytuacji ,w której o Zmartwychwstaniu Pańskim śpiewano z żalem i smutkiem a przecież to jeden ze szczęśliwszych dni w historii ludzkości. Chrystus Pan pokonał śmierć!!!
Łatwo wytykać wady, o wiele trudniej poradzić coś na nie.
Obecnie, można powiedzieć, że wśród młodzieży panuje fascynacja Ameryką .Na filmach, w Internecie możemy zauważyć stosunek Amerykanów do Chrystusa. Oni śmieją się, tańczą, modlą śpiewając! To jest wiara w Boga! Energicznie wyrażana miłość do Niego. Nie siedzenie i ?oklepywanie? tych samych regułek co tydzień. Młodzież chce się bawić ,a w kościele trzeba zachowywać się spokojnie i cicho, tak by można było usłyszeć przelatującą muchę i jaka w tym jest przyjemność? Co w takim razie stoi na przeszkodzie do wprowadzenia do polskiego kościoła chórów gospel, które rytmicznie klaszcząc i głośno śpiewając zachęcałyby młodzież do przyłączenia się do nich podczas wychwalania Pana?
Kolejną kwestią, oprócz muzyki sakralnej, są kazania księży, które wpadają jednym i zaraz wypadają drugim uchem młodego człowieka. Tematy podejmowane w nich są nieżyciowe i dotyczące głównie starszego pokolenia. Kapłani nie mówią nic o rzeczach przyziemnych, o miłości międzyludzkiej, przyjaźni, nic co dotyczy nas młodych .
W kazaniach nie pojawiają się kwestie, które zainteresowałyby młodego człowieka.
Oprócz tego fragmenty Pisma czytane w czasie mszy są pisane językiem powiedziałabym ?sienkiewiczowskim?, dziwne, niezrozumiałe inwersje i przestarzałe wyrazy. Myślę, że jedynie czytający jest w stanie się skupić i powtórzyć o czym był przytoczony fragment, kiedy obecni w kościele wierni nic nie rozumieją. Przecież jest wiele przekładów Biblii, które pisane są nowoczesnym i zrozumiałym dla wszystkich językiem.
Następnie można powiedzieć coś na temat modlitw. Dlaczego je pamiętamy tak dobrze? Bo się rymują a poza tym powtarzamy je co tydzień, czy w nielicznych przypadkach codziennie. Ale podejrzewam, że gdyby spytać się kogokolwiek (niezależnie od wieku) o czym jest dana modlitwa, którą ta osoba powtarza na każdej mszy, odpowiedź byłaby następująca : Nie wiem. Dlaczego tak jest? Bo modlitwy wypowiadamy bezmyślnie, bez żadnych wyższych uczuć. A dzisiejsza młodzież nie jest bezmyślna, nie chce zachowywać się jak stado robotów, które na komendę: OJCZE NASZ ?wyśpiewają? resztę modlitwy.
Podsumowując, chciałabym powiedzieć, że jeżeli w Kościele Katolickim nie zajdą żadne zmiany teza ?młodzież przyszłością Kościoła? można włożyć ?między bajki?.