Stanisław Wokulski wyjechał do Moskwy, gdzie u swojego przyjaciela Suzina zachował sporą sumę pieniędzy. Pół miliona rubli to w końcu kwota nie do pogardzenia. Czuł, że może zacząć nowe życie, już nic nie łączyło go z Warszawą. Sklep, mieszkanie wraz z wyposażeniem, za niewielkie pieniądze sprzedał Szlangbaumowi. Izabela? Dzisiaj, na jej wspomnienie, jego twarz przyjęła wyraz lekceważenia, a w oczach czają się iskierki współczucia. Tak współczuł jej, bo w pełni zdawał sobie sprawę, jak bardzo będzie cierpiała, w momencie, gdy sama dojdzie do wniosku jak niewiele jest warta. Czuł się wolny i uzdrowiony, jak sam mówił.
Współpraca z Suzimem przyniosła ogromne zyski. Majątek Wokulskiego w przeciągu roku pomnożył się sześciokrotnie. Jednak przez cały czas miał wrażenie, że dusi się w Moskwie, potrzebował przestrzeni. Postanowił wyjechać i powiedział o tym Suzinowi.
- Jak uważasz przyjacielu- Mówił Suzin, wysłuchawszy zamiarów pana Wokulskiego.- Sam widzę, że od kilku tygodni chodzisz jakby niecierpliwy, dlatego wiesz, że nie będę cię zatrzymywał przy sobie. Wyjaw mi jednak dokąd to chcesz się udać, czyżby znowu jakaś kobieta przewróciła ci w głowie?
- Nie naśmiewaj się ze mnie- odpowiedział Stanisław- Wiesz, że nie myślę o tym. Jednakże dużo rozmyślałem o Geistcie. Pamiętasz rozmawialiśmy o nim. Początkowo chciałem udać się do niego, jednak zaniechałem tego pomysłu. To niepoprawny marzyciel, ja też nim byłem swojego czasu, ale... Mniejsza o to. Chcę podróżować. Do tej pory widziałem tylko Paryż i Syberię. Wierz mi Syberia nie jest ciekawa ni trochę, a i z Paryżem wiążą się moje nie najlepsze wspomnienia. Wyjadę, poznam świat, może w końcu dowiem się w czym tkwi sens życia. Dzisiaj wiem, że nie w majątku i nie w miłości, więc w czym?
- Stanisławie!... - zaśmiał się Suzin.
- Śmiejesz się? Uważasz, że jestem sceptykiem, mówiąc w ten sposób?
- Skądże znowu! Jesteś wielkim człowiekiem i wierzę, że zdołasz jeszcze
wiele osiągnąć. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć ci powodzenia.Pamiętaj, bezwzględu na wszystko jestem twoim przyjacielem.
Wyjechał i przez długi czas nie było o nim wieści. Później słyszano, że odnalazł się we Włoszech, gdzie poświęcił się nauce. Co prawda nie udało mu się skonstruować maszyny latającej, jednak opatentował kilka drobnych wynalazków pomocnych w codziennym życiu. Mówiono również, że poślubił pewną kobietę, ale czy znalazł z nią szczęście?
A panna Łęcka? Z woli ojca poślubiła marszałka jednocześnie zabezpieczając swoją sytuację finansową. Nie zrezygnowała jednak ze znajomości z panem Starskim, która rozwijała się w tajemnicy przed jej małżonkiem, ślepo w niej zakochanym. Pozostała kokietką, która bezustannie flirtowała ze wszystkimi mężczyznami, nasycając się ich pożądliwymi spojrzeniami.