Tadeusz Borowski, należący do jednej z legend polskiej literatury powojennej, przeszedł w latach okupacji przez piekło hitlerowskich obozów koncentracyjnych, między innymi Oświęcimia i Dachan, pozostawiając wstrząsające świadectwa tych przeżyć w późniejszej twórczości. Jego opowiadania o tematyce obozowej należą do najciekawszych, najdojrzalszych artystycznie, choć dla wielu kontrowersyjnych utworów, stanowiących w naszej literaturze dokument przeżyć z okresu ostatniej wojny i protest przeciw zbrodniom faszyzmu.
To napiętnowanie koncentracyjną rzeczywistością jest bardzo wyraźnie ukazane w opowiadaniu "Proszę państwa do gazu", jego bohaterem staje się młody mężczyzna imieniem Tadek. Pomimo licznych podobieństw biograficznych pomiędzy bohaterem opowiadań a samym Borowskim nie można utożsamić tych postaci, choć autor wyposażył go we własne imię i doświadczenia. Tadek bowiem potrafi się"ustawić" zdobyć pożywienie, nie męczącą pracę, jest praie że obojętny na lostych z którymi ma do czynienia. Autor taki nie był chociaż z pewnością wiele przypadków z jego życia odnajdujemy w obozowym życiu Tadka. Opowiadanie wyraża dramatyczną świadomość kryzysu kultury europejskiej i jest świadectwem tragizmu "człowieka zlagrowanego". Określenie"człowiek zlagrowany"pochodzi od niemieckiego terminu oznaczającego obóz koncentracyjny. Borowski pojęciem tym nazywa człowieka, który, aby przeżyć, biernie dostosował się do panujących w obozie zasad, zatracił swoje człowieczeństwo, odhumanizował się , stracił zdolność oceny swoich czynów, człowieka nie potrafiącego często oddzielić dobra od zła. W obozowej rzeczywistości wszelkie ludzkie odruchy, takie jak litość oznaczały najczęściej skazanie samego siebie na śmierć, ale także na narażenie osoby, której oferowało się pomoc. Zlagrowanie oznaczało więc odczłowieczenie, pozbawienie ludzkich odruchów i uczuć, bierność, sprowadzenie życia do zaspokajania potrzeb fizjologicznych. Więźniowie marzyli tylko o tym, aby się najeść, wyspać i przeżyć. Aby przetrwać, musieli zagłuszyć, zabić w sobie przyjaźń, współczucie, troskę, zobojętnieć na cierpienie i śmierć innych. Dla wielu oznaczało to rezygnację z wyznawanych dotychczas wartości, śmierć duchową. Przeżywali oni z tego powodu osobisty dramat. Tadeusz pyta swojego towarzysza"Czy my jesteśmy ludzie dobrzy?" Nie może zrozumieć swojej nienawiści, jaką żywi do mordowanych ludzi, swojej obojętności, okrucieństwa, które sprawiają, że staje się podobny do hitlerowców. Nie szanuje godności tych co przyjechali nowym transportem. Nazywa ich bydłem, obwinia ich o to, że musi tu być, robi rzeczy, które wywołują wymioty. Borowski zwraca uwagę na niezwykle ważny problem wymiany ról społecznych. W tym świecie budowanej od podstaw nowej"potwornej cywilizacji" zacierają się granice pomiędzy katem a ofiarą, są one niezwykle płynne. Świadczą o tym sceny kiedy to rozwścieczeni upałem, zmęczeni udziałem w zbrodni więźniowie zdają się prześcigać w swoim okrucieństwie wobec nowego przywiezionego transportu:' 'nie, juz nie można nad sobą panować. Wyrywa się ludziom brutalnie walizki z rąk, szarpiąc ściąga się palta. Idźcie, idźcie, przemińcie. Ida, przemijają. Mężczyźni, kobiety, dzieci. Niektórzy z nich wiedzą". Poniżani i torturowani więźniowie wyładowują swój strach nnna słabszych od siebie, tracą godność. Koncentracyjna rzeczywistość podzieliła ludzi na tych, którzy gwałt żądają i tych, którzy gwałtowi ulegają. Towarzyszyło zaś temu niebezpieczeństwo wymiany ról.
Pod koniec dnia, kiedy kończyła się praca, Tadeusz marzył już tylko o powrocie do obozu. "Naraz obóz wydał się jakąś zatoka spokoju. Wciąż umierają inni, samemu się jeszcze jakoś żyje, ma się co jeść , ma się siłę do pracy. . . "Zdaniem pisarza, największą zbrodnią obozów było zlagrowanie człowieka, poszczucie ludzi na siebie, doprowadzenie ich głodem, ciężką pracą, torturami do takiego stanu, kiedy człowiek staje się zwierzęciem walczącym o swoje biologiczne przetrwanie, zaczyna obowiązywać wtedy prawo dżungli:"Był to dobry, bogaty transport. . " Przez kilka dni bowiem obóz żył z tego transportu, zjadał zapasy, pił alkohol, chodził w jego bieliźnie, handlował jego złotem.
W takiej rzeczywistości nieuchronna jest duchowa śmierć jednostki, dehumanizacja człowieka, polegająca na niemal całkowitej degradacji ważnych potrzeb i uczuć.