Znów rozpoczyna się kolejny tragicznie zapowiadający się dzień. Wszystko jest takie szare i monotonne, nic nie przynosi mi już radości. Mam wrażenie, że nawet wschodzące słońce uśmiecha się złośliwie, kiedy patrzę na nie przez okno, zaś koncert porannego ptactwa, zamiast mnie obudzić i nastawić pozytywnie do świata sprawia, że czuję się strasznie samotnie. Codziennie to samo ? pobudka wcześnie rano, aby rozpocząć nudny i rutynowy, aż do bólu, dzień. Co z tego, że codziennie spotykam uśmiechniętych ludzi? Cóż z tego, skoro oni są zajęci tylko sobą i ich sprawami. Bezkrytyczni wobec siebie egoiści, chciwi i bezduszni. Co gorsza, ja też należę do tego gatunku, gorszego nawet od dzikich zwierząt. Jednak przeraża mnie to, że są oni tak zapatrzeni w siebie i w jakieś śmieszne ideały, wytworzone przez tych, co nazywają siebie naukowcami. A mnie nie akceptują, wręcz odtrącają! Pomyślałby kto, że tylko z powodu innych poglądów. Niestety to prawda. Nie toleruje mnie ten kołtun i uważa się za lepszego ode mnie, bo nie zgadzam się z tymi naukowymi twierdzeniami i moralnym bełkotem. Główną rolę w ogłupianiu tego świata ma elita rządząca ? to właśnie oni karmią ludzi, takich jak ja, bezsensownymi i całkowicie bezwartościowymi hasłami. Nie zdają sobie sprawy, że prawdziwą siłą przetrwania i myślenia jest sztuka. To właśnie ona porusza ludzkie serca i dusze, dając natchnienie i cel na następny dzień oraz ucieczkę od szarości każdego dnia. I tylko sztuka, pokazując emocje i przemijanie, jest w stanie pokazać prawdziwość tego fałszywego świata, którego jestem częścią. Wszystko, czego potrzeba człowiekowi, aby ten mógł się wyrazić i przenieść w inną rzeczywistość, to malarstwo, rzeźba i muzyka. Szkoda, że czasem nawet sztuka nie pomaga w ucieczce od rutyny. Jednak nie jest aż tak źle. Ostatnio odkryłam, że codzienny dość spory łyk alkoholu znakomicie uspokaja, a co więcej dodaje mi chęci do życia i zabawy. Nie mówiąc już o morfinie! To jest dopiero coś! To jak odskocznia od codziennego życia. Koloruje wszystko wokół, całe otoczenie ulega całkowitej metamorfozie ? to tak, jakby przenieść się do raju, miejsca z pogranicza jawy i snu! Lecz jest znacznie atrakcyjniejsze i żywsze od snu, ale i o wiele bardziej cudowne od jawy!
Niestety ani alkohol, ani narkotyki, ani nawet sztuka, nie zawsze pomagają znieść tę szarość i ból istnienia. I zrozumiałam, że ból, cierpienie, a nawet samotność są wpisane w ludzkie życie. A to, co na chwilę pozwala nam od tego uciec, jest jeszcze gorsze od pozostawania w tym wszystkim. Ta ucieczka od ciągle pogłębiającego się osamotnienia i poczucia bezradności nie prowadzą do niczego, prócz katastrofy. Wszystkie te piękne i wspaniałe uczucia, jak radość, miłość, szczęście są tylko pustymi słowami, a może hasłami. Nie warto się starać, tworzyć, ani niczego nie opłaca się naprawiać. Wcześniej, czy później, i tak zostanie to wszystko zniszczone, zwłaszcza przez zapomnienie. A rzeczy, które miały dać mi czy innemu człowiekowi szczęście i ukojenie, a także schronienie przed nudą, przynoszą tylko ból i cierpienie, otępiając zdrowy rozsądek. Na myśl przychodzi mi mnóstwo pytań. Czy warto żyć? Jaki jest cel mojego życia? Bo co mi po życiu, w którym jest mnóstwo cierpienia, a brak przyjemności? Po co żyć, skoro po naszej śmierci odejdziemy w zapomnienie albo zostaniemy poddani krytyce, na którą nikt wcześniej się nie zdobył? Wszystko to nie ma najmniejszego sensu. Resztki zdrowego rozsądku podpowiadają, aby zrobić to samemu, szybko i bezboleśnie. I nie chcę, by ktokolwiek patrzył. Napatrzą się jeszcze na ludzkie cierpienie, a może na własne?
Życie to cierpienie i aby się go pozbyć, należy zniszczyć życie. Monotonia codzienności jest taka bolesna, że mam jej dość. Na szczęście już niedługo. Z dnia na dzień zbliżam się ku śmierci, którą poproszę, by mnie zabrała, kiedy tylko będę na to gotowa. Mam nadzieję, że przygotowania nie zajmą mi wiele czasu...