Gdy skończyłem czytać utwór Ernesta Hamingway'a, pt. "Stary człowiek i morze", w mojej pamięci zapisał się fragment, mówiący: "Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać". Według mnie to stwierdzenie jest bardzo prawdziwe. Można pozbawić życia każdego, lecz pokonanie go jest o wiele trudniejszą sprawą. Niepokonanymi zostajemy wówczas, kiedy toczymy walkę w imię tego, co dla nas najważniejsze, bez względu na istniejące ryzyko. Dla starego rybaka imieniem Santiago, taką walkę stanowiły zmagania z marlinem. Santiago wypowiada to zdanie, kiedy jest już u kresu swych sił, lecz nie ma zamiaru się poddać, tylko dalej walczy ze swoimi słabościami. Być może ta wielka ryba w jakiś sposób go zniszczyła, lecz na pewno nie pokonała. Było zupełnie na odwrót - to Santiago pokonał rybę. Byli swoimi rywalami i któryś musiał zostać pokonany. W prawdziwym życiu, dzieje się podobnie. Jedni odnoszą zwycięstwa, zaś inni odchodzą przegrani? dzisiejsi ludzie są względem siebie niczym bezwzględne wilki, nie mają szacunku do siebie nawzajem. Sami zaś pragną zyskać jak najwięcej i zdobyć uznanie nawet za mało znaczące dokonania. Czy ścieżka do osiągnięcia sławy wymaga aż tyle wyrzeczeń? Moim zdaniem nie. Niektórzy ludzie zapominają o swych uczuciach i wyrządzają krzywdę innym, a jednocześnie i sobie samym. Santiago przynajmniej posiadał konkretny powód?
Wzajemnie się wyniszczamy, a powinniśmy się jednoczyć, wspierać w swych dążeniach do obranego celu, zmienienia czegoś na lepsze, nie jedynie dla siebie. Czemu dopuszczamy się takich rzeczy? Uważam, iż w każdym z ludzi można odnaleźć choć odrobinę dobra, głębszych uczuć, lecz ludzie chcą nawet tą cząstkę wyrzucić ze swych serc, aby - jak mówi popularne powiedzenie - "nie zaprzątać sobie głowy cudzymi sprawami". Właśnie takich wartości brakuje ludziom. Brak im czułości, której tak bardzo pragniemy. Brakuje, mimo, iż często nie mamy odwagi tego przyznać. Chcemy, by inni dostrzegali nasze potrzeby, lecz powinniśmy jednocześnie starać się sami dostrzegać potrzeby innych. Pamiętajmy, iż nie żyjemy sami na tej planecie?