Bunt młodych
Kulturę romantyczną tworzyli ludzie młodzi. Wszyscy znani polscy (i zagraniczni) artyści byli u szczytu swej kariery, gdy mieli raptem 18-25 lat.
Romantyzm był również epoką młodości, dlatego, że to wówczas narodził się kult człowieka młodego. Właśnie wtedy dostrzeżono w młodości siłę twórczą, zdolną zmieniać i kształtować świat. Potęga marzeń i uczuć młodego człowieka była nie do pokonania, stanowiła nieskończenie wielką moc, której nie dało się zniszczyć z żaden sposób; zapał, entuzjazm, wyobraźnia młodzieży pchała ją do często nieprzemyślanego działania, naiwność pozwalała porwać się do przedsięwzięć, jakich nie podjąłby się nikt starszy i doświadczony. Wierzono, że to energia młodych, szalona radość i poczucie siły może zmienić świat na lepszy, wręcz na idealny.
Już II połowa XVIII w. przynosi bunt przeciw oświeceniowemu, jednostronnemu kultowi rozumu: we Francji Jan Jakub Rousseau (1712-78) twierdził, że „zimny rozsądek niczego znakomitego nie dokonał", poddając krytycznej analizie wpływ, jaki na współczesnych mu ludzi miała oświeceniowa cywilizacja. W Niemczech Johann Wolfgang Goethe (1749-1832) w swoim Fauście ukazał tragiczny koniec ogarniętego pychą uczonego, a w „Cierpieniach
młodego Wertera” przedstawił siłę egzaltowanej miłości. W Anglii malarz i poeta William Blake (1757-1827) stwierdza, że „świat to cień wyobraźni", a ślepych wyznawców Rozumu, odwracających się od Wyobraźni, umieścił w swoistym piekle, Ziemi Urlo. Świat, który nas otacza, dzieli się na prawdziwy, ogarniany Wyobraźnią, i drugi wyrozumowany, kłamliwy, będący „wegetatywnym lustrem" pierwszego. Królewiecki filozof Immanuel Kant
(1724-1804) dowodził, że umysł nie styka się bezpośrednio z niepoznawalnymi rzeczami samymi w sobie, ale narzuca im własne formy, a więc modyfikuje zastaną rzeczywistość, bo nie możemy jej poznawać inaczej niż jako zjawiska, współkształtowane przez naszą jaźń. Taka filozofia zachwiała oświeceniową wiarą w możliwość obiektywnego poznania rozumowego. Niebawem Johann Gottlieb Fichte (1762-1814) pójdzie dalej: jego zdaniem wytworem jaźni są już nie tylko zjawiska, ale same rzeczy; jaźń nie tylko poznaje rzeczywistość, ale jest wobec niej pierwotna, tworzy ją. Ta twórcza działalność jaźni ludzkiej jest przejawem ducha Bożego, objawieniem absolutu. Oto i teoretyczna podstawa romantycznego kultu wyobraźni i twórczości.
Taki był „duch epoki". Powszechnie odczuwano, że oświeceniowy racjonalizm jest ułomny, że nie zdaje sprawy z całości ludzkiego doświadczenia, że narzuca ograniczenia, które nie przyniosły wcale „powszechnej szczęśliwości", ale raczej polityczny „zamordyzm", a w sztuce doprowadziły do schematyzmu i nudy. Przyszedł czas na mocowanie się z tematami najbardziej od siebie oddalonymi: od kwestii ostatecznych po ironiczną kpinę z konwencji obyczajowych. Przyszedł też czas na zerwanie więzów formalnych, precyzowanych i pielęgnowanych przez oświeceniowy klasycyzm. Francuski poeta Charles Baudelaire (1812-67) napisał: „Kto powiada romantyzm, powiada sztuka nowoczesna, to znaczy głębia, uduchowienie, kolor, lot ku nieskończoności, wyrażone wszystkimi środkami, jakimi rozporządza sztuka".
Nie należy więc się dziwić, że młodość romantyczna była zbuntowana. Młodzi buntownicy byli przekonani o tym, że tylko oni mają rację – na potwierdzenie swoich poglądów zawsze, nieodmiennie podawali jeden argument – młodość. Uważali bowiem, iż młodość jest bliższa prawdzie, gdyż słyszy i widzi to, czego starsi ludzie nie mogą już dostrzec.
Młodzieńcy krytykowali wszystko, co zdawało się im załamaniem lub kompromisem – pragnęli autentyczności i życiowej pełni, zdawali się krzyczeć „Carpe diem!”.
Bunt młodych romantyków przygotowała w pewnym sensie sytuacja społeczna i polityczna, w jakiej wyrastali. Dlatego też tak głośno, gwałtownie i z wielkim hukiem wkraczali na scenę polityczną, społeczną, w sztukę, próbując na swój własny sposób przekształcić poglądy, zwyczaje, autorytety... Okres ten pokazał też całkowitą deprecjację zasad moralnych w imię wydumanych interesów "państwa" czy jakiejś nieokreślonej "ludzkości". Jednakże młodzi pilnie słuchali opowieści starszych – mądrych i doświadczonych, poszukując własnych dróg do wolności i niezależności.
Bunt romantyczny był doświadczeniem pokoleniowym. Łączył młodych w proteście i skłaniał do tworzenia nowych wspólnot.
I tak w Polsce buntować zaczęli się Filomaci (Miłośnicy Nauki), później Filareci (Miłośnicy Cnoty), we wspólnocie towarzyskiej realizując swe zadania. Tajne stowarzyszania miały cele samokształceniowe, chciały przygotować młodzież do obywatelskiej i patriotycznej działalności w życiu narodu bez państwa. Stały się one jednak obiektem prześladowań (co odtworzył Mickiewicz w III części „Dziadów”).
Wspólnoty takie prowadziły również do samotności – buntownicy stawali sami przeciw całemu światu, jednostka w imieniu grupy brała odpowiedzialność za wolność i sprawiedliwość na świecie.
Romantyczna młodość, choć tak często wesoła, chwaląca przyjaźń i miłość, znała również rozczarowanie, wewnętrzne rozdarcie, rezygnację, a także nudę ( w sztuce, bohater, przeżywający wewnętrzne konflikty, to stały motyw literatury od Hamleta z jego „być albo nie być”, po dzisiejszych bohaterów, np.: Artura z „Tanga” S. Mrożka). Przychodziły także obawy, czy to już nie zaczyna się starość...
W romantyzmie ciągle ścierały się ze sobą i walczyły o dominację, dwa światy: świat „starych” i świat „młodych”.
Bunt „nieromantyczny”
Moim zdaniem, bunt nie jest postawą, która cechuje wyłącznie ludzi mających romantyczny stosunek do świata. Jest możliwy tzw. „bunt nieromantyczny”.
Nie od dziś wiadomo, iż młodzi ludzie buntują się przeciw przyjętym normom i zwyczajom. Dlaczego się tak dzieje? To proste. Będąc młodym ciałem i duchem pragnie się osiągnąć w życiu czegoś naprawdę wyjątkowego, za co będzie się podziwianym przez wszystkich – młodych i starych. Dlatego też tak często chcemy być inni niż wszyscy – bo jak inaczej wyróżnić się z tłumu? A że nie łatwo jest zostać dostrzeżonym wśród tak wielkiej ilości młodzieży, trzeba się mocno postarać i zrobić coś co zaszokuje, zadziwi i wzbudzi kontrowersje. Trzeba się zbuntować, stawiać na swoim, mieć odmienne zdanie niż otaczający nas ludzie i zawsze biec pod prąd. Młodzi ludzie pragną być w centrum uwagi, niezależnie od tego czy czynią dobrze czy źle... Nie trzeba być romantycznym, wrażliwym i nierozumianym, wystarczy chcieć być różnym niż inni.
Romantyczni buntownicy byli słabi psychicznie, nie potrafili radzić sobie z własnymi uczuciami; dziś buntownicy radzą sobie ze swoimi uczuciami i nie są słabi psychicznie, wręcz przeciwnie – mają odwagę mówić o wszystkim, stosują zasadę „olać to, co boli i sprawia kłopoty”, zapominają o przykrych rzeczach. Nie tolerują żadnych zasad, prócz tych, które sami stworzyli.
Bunt „nieromantyczny” polega na buntowaniu się przeciw wszystkiemu – złemu czy dobremu, nie ważne, ważne tylko to, że nie jest się „stereotypowym” człowiekiem swoich czasów.
Bunt „nieromantyczny” nie prowadzi do zbrodni, raczej do błędów, których nie da się naprawić i których się później żałuje. Pozostawia w człowieku niezatarte ślady. Czasem jest słuszny, a czasem nie... Jak każdy bunt.
Młodzi buntują się przeciw zakazom i nakazom. Pragną odmienności, stworzenia własnego stylu, własnego „ja”. Chcą pokazać światu, iż stoją ponad wszystkim, ich nic nie obchodzi, sami sobie są opoką, lubią kłócić się z innymi, byleby tylko okazać się kimś więcej niż tylko niemiejącą własnego zdania jednostką tworzącą jakąś grupę, której nikt nie dostrzega.
Ma w sobie dużo złego, ale także i dobrego: młody człowiek kształtuje wtedy siebie, zaczyna mieć własne zdanie na każdy temat, zdobywa nowe doświadczenie. I przy tym nadal żyje.
Podsumowując, bunt „nieromantyczny” istnieje – prawdopodobnie istnieje od początku ludzkości. Ma tylko inne cechy niż ten romantyczny, kieruje się innymi pobudkami, bardziej egoistycznymi...