„Droga na sam szczyt, a tam nie ma nic” – jak często okazuje się, że coś, czego pragnęliśmy całym sercem, jest zwykłą ułudą. Najgorsza wtedy jest chyba świadomość, że aby osiągnąć ten cel-miraż poświęciliśmy część siebie, może nawet postąpiliśmy niezgodnie ze swoją prawdziwą naturą, bo tak bardzo chcieliśmy spełnić marzenie. Jednak w tamtej chwili, w której zaprzeczaliśmy własnej osobowości, nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Mało tego – było to dla nas czymś oczywistym, naturalnym i koniecznym. Nie zwracaliśmy uwagi na ewentualne lawirowanie na granicy prawa lub przekraczanie norm moralnych. Ważni byliśmy tylko my i nasze zamierzenie. Usprawiedliwialiśmy siebie mówiąc, że „cel uświęca środki”, że ofiary na drodze do osiągnięcia czegoś wielkiego są nieuniknione. Do takich wniosków doszli między innymi Drwal z opowiadania „Krążek” Jorga Luisa Borgesa oraz Raskolnikow, główny bohater „Zbrodni i kary” Dostojewskiego.
Pierwszy z nich wiódł przez lata spokojne życie w domku na skraju wielkiego lasu („o tym lesie mówią, że ciągnie się aż do morza”). Choć poznajemy go w czasie, gdy jest stary („nigdy nie liczyłem moich lat, choć wiem, że mam ich dużo”) i samotny („mój brat umarł”, „we wsi, dokąd zresztą nie chodzę”), nie można mu odmówić walorów fizycznych ani zarzucić, że jest już niedołężny. Mimo tego, że niedowidzi („moje oczy już nie widzą”), wciąż sam zdobywa jedzenie i potrafi się obronić („wilki, ale nie boję się ich”). Jego egzystencja nie ma jednak określonego celu. Wspólnym osiągnięciem Drwala i jego brata miało być wycięcie wszystkich drzew w otaczającym ich ogromnym lesie („mój starszy brat kazał mi przysiąc, że we dwóch wyrąbiemy cały las”), ale po śmierci tego drugiego główny bohater nie chciał kontynuować tego przedsięwzięcia i w rezultacie jego życie stało się monotonne. Tę jednostajność zakłóciło przybycie pewnego wędrowca. Był to człowiek wysoki, wiekowy („przeszedłem całe królestwo anglosaskie. Te słowa pasowały do jego wieku [...] teraz ludzie mówią o Anglii”) i chudy („lata dodały mu więcej chudości”). Przypuszczalnie wciąż był silny, choć używał laski („chodzi o lasce”). Drwal ugościł go jak mógł („chleb i rybę”, „posłanie na klepisku”), a następnego dnia gość niespodziewanie wyjawił swoją tajemnicę. Wyznał, że jest królem Secgenów i nazywa się Isern ze szczepu Odyna. Na potwierdzenie swoich słów zaprezentował gospodarzowi krążek, symbol władzy. Nie był on tak naprawdę widoczny, dopiero przy dotknięciu błyskał, a ponadto, według słów wędrowca, posiadał jako jedyny przedmiot na świecie tylko jedną stronę („na całym świecie nie ma drugiej rzeczy, która by miała tylko jedną stronę”). Magiczny krążek niespodziewanie wyzwolił w Drwalu niepohamowaną żądzę posiadania („wtedy poczułem żądzę, by posiąść ten krążek”). Bohater poczuł, że dzięki temu przedmiotowi mógłby zmienić coś w swoim życiu – wzbogacić się lub nawet zostać królem. Tak bardzo tego pragnął, że nie cofnął się przed zamordowaniem Iserna, gdy ten odmówił odsprzedania swojego skarbu („-Jeśli dasz mi krążek, dam ci szkatułkę. – Nie chcę”). Krążek wypadł z ręki martwego, a Drwal zaznaczył miejsce, w którym powinien się on znajdować („dobrze zaznaczyłem miejsce siekierą”). Po powrocie znad strumienia, gdzie pozbywał się ciała („tam go cisnąłem”), nie mógł jednak znaleźć upragnionego przedmiotu. I od tamtej pory go poszukiwał („Nie znalazłem go. Od lat bez przerwy go szukam”).
W opowiadaniu krążek symbolizuje coś pożądanego, ale ulotnego i nieosiągalnego. Drwal popełnia zbrodnię, by zdobyć władzę (albo pieniądze, co w pewnym sensie oznacza to samo), która jest właśnie jedną z takich rzeczy. Nie każdy przecież jest w stanie rządzić, nawet jeśli teoretycznie jest w sytuacji to umożliwiającej. Dobrym przykładem jest Richard Cromwell – nie miał on wystarczających predyspozycji, by utrzymać się na stanowisku Lorda Protektora (odziedziczonym po swoim ojcu Oliverze Cromwellu) i w konsekwencji został z niego usunięty. Bowiem przejęty przywilej sam w sobie nie wystarcza. Władza jest krążkiem, który posiada tylko ten, co go otrzymał, a zamiar zdobycia go przemocą lub utrzymania siłą sprawi, że rozwieje się i zniknie. Wtedy okaże się, że zbrodnie popełnione dla stanowiska lub innej korzyści były zupełnie daremne. Na próżno Drwal zamordował Iserna – krążek zniknął, tylko swojemu prawowitemu właścicielowi dawał tytuł króla Secgenów (notabene zupełnie formalny, praktycznie bowiem królestwo nie istniało – „straciłem moje królestwo”). Z drugiej strony, gdyby udało się mu osiągnąć cel, ofiara byłaby nieważna, liczyłby się sukces. Borges pokazuje jednak, że gdy marzenie jest zupełnie fantastyczne i nie przystaje do możliwości danej osoby, wtedy nie uda jej się go osiągnąć, nieważne co by zrobiła.
Niemalże taki sam problem ukazał Dostojewski w „Zbrodni i karze”. Główny bohater, Rodion Romanowicz Raskolnikow, to były student znajdujący się w kiepskiej sytuacji materialnej („nędzny, sublokatorski pokoik”, „inny na jego miejscu, krępowałby się w biały dzień wychodzić w takich łachmanach”). Podczas długich, bezczynnych godzin przeleżanych na łóżku zrodziła się w jego głowie niezwykła idea. Uważał, że istnieją na świecie ludzie stworzeni do wielkich celów i, aby je osiągnąć, mają prawo używać wszelkich możliwych środków (”ludzie niezwykli mają prawo, a nawet obowiązek popełniać najrozmaitsze zbrodnie”). Jako przykład przytaczał Napoleona, którego ambicje i plany zostały okupione tysiącami istnień. Upojony swoim pomysłem Rodion Romanowicz postanowił sprawdzić, czy pasuje on do swojej teorii. Za cel zbrodni obiera starą lichwiarkę Alonę Iwanownę. Aby utwierdzić się w postanowieniu, usprawiedliwia swój czyn chęcią oddania przysługi społeczeństwu (kobieta bowiem wyzyskiwała bezlitośnie swoich klientów) oraz sobie (obrabowanie lichwiarki miało przynieść pieniądze na życie i dalszą edukację). Sam czyn nie był zbyt trudny („bez wysiłku, machinalnie, uderzył ją obuchem w głowę”), ale okazało się, że w praktyce nie wszystko było takie, jak wstępnie zakładał sobie Raskolnikow. Zamiast bez jakichkolwiek skrupułów wykorzystać to, co zyskał na urzeczywistnienie swoich planów, schował zdobyte kosztowności pod kamieniem. Mało tego – tak dręczyły go ciche, ale uporczywe wyrzuty sumienia (które postrzegał jako objawy choroby psychicznej), że przyznał się na policji do popełnionego przestępstwa. Został skazany na (zaledwie) osiem lat katorgi, ponieważ na jego korzyść przemawiała między innymi prawdomówność oraz fakty popierające teorię o jego chorobie umysłowej (chorobliwej monomanii zabójstwa). Początkowo dni katorgi wypełniały Rodionowi rozmyślania o błędzie w teorii („przeczuwał głęboki fałsz”). W świetle swoich dotychczasowych poglądów oddanie się w ręce wymiaru sprawiedliwości wydawało mu się hańbą i powodem do wstydu („wstydził się właśnie tego, że zaprzepaścił się tak beznadziejnie i głupio”). Poddanie się karze wykluczało go bowiem z kręgu ludzi uprzywilejowanych, przez co czuł się niebywale urażony tak bardzo, że „ta poniżona duma doprowadziła go do choroby”. Odebranie życia starej lichwiarce i jej siostrze Lizawiecie (przypadkowemu świadkowi zbrodni) przez długi czas nie zaprzątało jego myśli, bo największą tragedią było okazanie się jednym z wielu, człowiekiem słabym i marnym.
Na czym polegał błąd w rozumowaniu Raskolnikowa? Dlaczego mimo poczynienia tak drastycznych kroków nie było mu dane osiągnąć założonego celu? Problem tkwił nie w niekompletnej teorii, lecz w samym bohaterze. Nie był świadomy (lepsze będzie nie uświadamiał sobie), że mimo urozmaiconej rozumowej argumentacji, nie będzie w stanie udźwignąć ciężaru piętna mordercy. Racjonalne tłumaczenie czynu nie zdołało przytłumić cichego głosu sumienia, którego nie mógł wiecznie ignorować, ponieważ tak naprawdę Rodion nie był złym człowiekiem (świadczą o tym różne dobre uczynki popełnione pod wpływem impulsu). Zaślepiła go tylko nieopanowana chęć zmienienia czegoś w swoim życiu, nieważne jakim kosztem. Okazało się jednak, że morderstwo nie jest dla ludzi takich, jak Raskolnikow sposobem na osiągnięcie wielkości. Nielicznym jednostkom w historii metoda ta przyniosła sukces, ale nie było to przeznaczeniem Rodiona Romanowicza. Gdyby bohater znał dobrze swoją naturę, wiedziałby, że zabójstwo nie jest odpowiednim środkiem i nie przyniesie oczekiwanego skutku. Gdy po półtora roku od przestępstwa Raskolnikow zwraca się ku religii chrześcijańskiej („Dlaczego jej [Soni, ukochanej, bardzo pobożnej] przekonania nie mogą teraz być moimi przekonaniami?”) i odkrywa prawdziwego siebie, staje się jasne, że Rodion nie został stworzony na Napoleona i popełniona zbrodnia była zupełnie daremna.
„Krążek” jest opowiadaniem z książki Księga piasku. Akcja rozgrywa się w przeszłości, tuż po przemianie królestwa anglosaskiego w Anglię. Narrację (prowadzoną w pierwszej osobie przez głównego bohatera) można podzielić na dwie części. Pierwsza opisuje życie Drwala, a druga jego spotkanie z Isernem. Prozę Borgesa cechuje nawiązanie do mitologii skandynawskiej (bóg Odyn) oraz realizm magiczny – wprowadzenie do rzeczywistości elementu fantastycznego, właśnie tytułowego krążka. „Zbrodnia i kara” jest natomiast powieścią prawdziwie realistyczną, zawierającą nie tylko szczegółowe odwzorowanie realnego życia, ale także obnażającą emocje i poglądy opisywanych ludzi. Dla Dostojewskiego bardzo ważna była psychologia postaci i dzięki temu pozwala on czytelnikowi dokładnie poznać swoich bohaterów. Oddaje im głos poprzez mowę pozornie zależną, co jest cechą narracji polifonicznej. Opisywane wydarzenia mają miejsce w epoce współczesnej autorowi – Rosji XIX wieku.
Co łączy Drwala i Raskolnikowa? Obaj popełniają zbrodnię w imię osiągnięcia zmiany swojego życia na lepsze. Pokusą jest wzbogacenie się (wymiana krążka na sztabkę złota, zdobycie pieniędzy na dalszą edukację) i zdobycie dalszych związanych z tym przywilejów (władzy królewskiej, możliwości wsparcia biednej ludności). Bohaterów różni wprawdzie sposób podejścia do zabójstwa (Rodion Romanowicz planuje je starannie, natomiast Drwal morduje bez namysłu), ale mają jedną wspólną cechę - żaden z nich nie pasuje do obrazu odmalowanego w marzeniu. Starzec nie miał możliwości sprawowania władzy, bo chciał ją odebrać z rąk prawowitego króla, a ponadto, jako człowiek niewykształcony, nie znał mechanizmów rządzących państwem. Nie potrafiłby też umiejętnie gospodarować bogactwem – roztrwoniłby je tylko. Raskolnikowowi przeszkadzała w osiągnięciu celu jego prawdziwa, dobra natura. Uniemożliwiła ona wykorzystanie poczynionych już kroków i zahamowała czyny. Jego rozum i teoria nie miały szans w walce z chrześcijańskim poczuciem moralności i nie dającym się zagłuszyć sumieniem. Popełnione przez Drwala i Rodiona Romanowicza zbrodnie są więc zupełnie daremne – nie przynoszą oczekiwanych efektów, bo usprawiedliwianie zbrodni chęcią zrealizowania własnego marzenia prowadzi zawsze do samozagłady.