Syzyf był królem Koryntu. To miasto rosło w siłę dzięki niemu. Król Syzyf był ulubieńcem bogów.
Często zapraszano go na uczty. Pomimo lat był nadal rześki, a to za sprawą nektaru i ambrozji.
Miał tylko jedną wadę: lubił plotki. Pewnego razu wygadał się o sekrecie Zeusa, przez co król bogów miał z tego powodu przykrości. Rozgniewał się i posłał Syzyfowi bożka śmierci, Tanatosa, by ten zabrał go z tego świata. Jednak Syzyf okazał się sprytniejszy, i zamknął go w piwnicy. Ludzie przestali umierać. Hades poszedł ze skargą do Zeusa, a on posłał Aresa, który uwolnił Tanatosa. Syzyf umarł jako pierwszy, lecz konając polecił żonie, aby mu nie urządzała pogrzebu. A ponieważ dusza, której ciała nie pochowano nie mogła iść do świata zmarłych, Syzyf błąkał się nad Styksem, narzekając na żonę. Usłyszał go Pluton, i pozwolił wrócić na ziemię, aby ten ukarał żonę i zarządził, co potrzeba. Król Koryntu poszedł, ale nie wrócił. Bogowie o nim zapomnieli, a on sam starał się, aby jak najmniej o nim mówiono. Żył bardzo długo, ale w piekle przypomniano sobie o nim. Znienacka zaskoczył go Tanatos i uciął mu pukiel włosów, a krnąbrną duszę zabrał do podziemi. Tam wymierzono mu karę: miał wynieść wielki kamień na bardzo wysoką i stromą górę. Syzyf szybko zabrał się do roboty, sądząc, że z łatwością to uczyni i będzie miał spokój. Jednak przy samym szczycie skała wyślizgnęła mu się z rąk. Za drugim razem było tak samo. I za trzecim, dwunastym, szesnastym.Syzyf już prawie skończył, a kamień zawsze mu się wyrywa z rąk.