Jestem Ikar, syn Dedala. Mój ojciec skonstruował wielkie skrzydła, dzięki którym można latać. Zakładam je i czekam na znak ojca, kiedy mamy się wzbić w powietrze. W pewnym momencie krzyczy: - "Teraz!". Wymachujemy skrzydłami w górę i w dół, w górę i w dół, aż w końcu powoli wznosimy się. Wyżej, wyżej, jeszcze wyżej! Z tej wysokości ludzie wyglądają jak mrówki, drzewa jak patyczki, a miasto jak mrowisko. Czuję zachwyt, wielką radość, ponieważ uciekam z ojcem do wolności. Gdybym mógł teraz skakać, skakałbym z radości cały czas. Ciekawe, jak wszystko wyglądałoby, gdybym był jeszcze wyżej? Teraz lecę bardzo wysoko.
Wtem, czuję krople wosku na plecach. Serce podchodzi mi do gardła, jest mi bardzo gorąco. Zapomniałem o tym, żeby nie lecieć blisko słońca. Nagle jedno skrzydło odpada. Już wiem, że zginę.
Spadam, spadam, myślę, że to wieczność. Widzę jak drugie skrzydło łamie się. Łzy cisną mi się do oczu. czemu nie posłuchałem ojca...