Wymieranie jest to okres w historii Ziemi, podczas którego nastąpiło \"gwałtowne\" (w geologicznej skali czasu) wymarcie wielu grup organizmów.
Wielkie wymierania następują cyklicznie w historii życia, mając duży wpływ na kierunki późniejszej ewolucji organizmów. Często po wielkim wymieraniu, które pochłonęło nawet do 95% ówcześnie żyjących organizmów, zmieniają się dominujące grupy w każdym środowisku, wykształcają się nowe taksony.
W miarę nowoczesnych dziejach Ziemi (przyjmijmy, że chodzi o ostatnie 600 milionów lat) pięciokrotnie zdarzały się okresy wielkiego wymierania roślin i zwierząt. Najstraszniejszy z takich kataklizmów miał miejsce ok. 248 milionów lat temu - u schyłku okresu permu, a na początku triasu. Bliżej nieznana siła zmiotła wtedy z powierzchni naszej planety 95 proc. żyjących gatunków (a więc przetrwał zaledwie co 20!). Najsłynniejsze, i na razie ostatnie, wielkie wymieranie na Ziemi odbyło się 65 milionów lat temu - wtedy to wyginęły ostatnie dinozaury, co otworzyło drogę do rozwoju naszym ssaczym protoplastom.
Przyczyny każdego z \"wielkich wymierań\" nie są do końca znane. O ile większość naukowców jest zgodna, że zagładę dinozaurów spowodowało zderzenie naszej planety z jakimś dużym obiektem pochodzącym z kosmosu, o tyle mechanizmy uśmiercenia znacznej części żywych organizmów podczas wcześniejszych kataklizmów pozostają niejasne. Publikacja grupy badaczy pod wodzą Petera Warda z Uniwersytetu stanu Washington w Seattle, jaką zamieszcza najnowsze \"Science\", przynosi częściowe wyjaśnienie katastrofy, która jakieś 206 milionów lat temu rozpoczęła okres jurajski.
Równik w Kanadzie
Zdaniem naukowców na granicy triasu i jury z powierzchni Ziemi zniknęło 80 proc. żywych stworzeń.
- Na ziemi nastał potem złoty wiek dinozaurów - uważa Ward, który wraz z czwórką współpracowników wybrał do badań skały z wyspy Królowej Charlotty. Skały, które utworzyły się u schyłku triasu. Wtedy znajdowały się one na równiku i wchodziły w skład jednego superkontynentu - Pangei. Dziś - gdy rozpadł się on na mniejsze części - skały te zawędrowały daleko na północ, aż do wybrzeży Kanady.
Warda interesowały ślady, które wskazywałyby na poziom produktywności oceanów (zwłaszcza dotyczące tempa, w jakim morskie organizmy potrafiły radzić sobie z przerabianiem dwutlenku węgla). Próbki trafiły do laboratorium, gdzie naukowcy metodami izotopowymi oddzielili znajdujące się w skałach ślady węgla pochodzenia organicznego i nieorganicznego - w tym dwutlenku węgla.
- Okazało się, że u schyłku triasu poziom produktywności oceanów dramatycznie spadł. Fotosynteza jakby się zatrzymała i dwutlenek węgla z atmosfery niemal całkowicie przestał być wchłaniany przez morskie mikroorganizmy - pisze uczony.
Życie utonęło w oceanie
Jego zdaniem dramatyczny spadek tempa przyswajania dwutlenku węgla przez wodne żyjątka zbiegł się w czasie z jeszcze jednym wydarzeniem - spadkiem liczby promienic (radiolaria) w wodach oceanu. Promienice to proste organizmy należące do królestwa Protista. Pod pewnymi względami przypominają rośliny, a pod innymi grzyby. Są istotnym składnikiem zooplanktonu - pokarmu wielu organizmów słodko- i słonowodnych.
- Nie wiadomo, czy to właśnie zagłada promienic była przyczyną wymierania innych gatunków, czy też skutkiem zmiany warunków życia wszystkich gatunków na ziemi, jaka się wtedy dokonała. Wiadomo jednak, że oba procesy zachodziły w tym samym czasie i że całe wymieranie odbyło się bardzo szybko - zaledwie w ciągu ok. 10 tysięcy lat. W skali geologicznej to mgnienie oka - podkreśla Ward.
Pięć tzw. megakryzysów w dziejach życia na ziemi (okresów wielkiego wymierania) miało miejsce pod koniec: ordowiku (ok. 440 mln lat temu), dewonu (350 mln), permu (248 mln), triasu (206 mln) i kredy (65 mln). Niektórzy naukowcy uważają, że w tej chwili jesteśmy świadkami kolejnego wymierania licznych gatunków, tym razem wywołanego działalnością człowieka...
MASOWE WYMIERANIE PTAKÓW
Zanieczyszczenia środowiska substancjami chemicznymi powodują obniżenie jakości pokarmu tych zwierząt, co w znacznym stopniu utrudnia ich egzystencję. Niektóre gatunki mają bardzo skromne potrzeby życiowe i potrafią osiedlać się w miejscach o niesprzyjających warunkach środowiskowych. Dlatego tak duże znaczenie mają wszelkie drzewa rosnące w miastach, które są schronieniem dla tej grupy zwierząt. Zła jakość pokarmu oraz brak roślinności, stanowiącej schronienie, staje się przyczyną wymierania ptaków na zurbanizowanych terenach.