Gdy wyjrzę przez okno mego słonecznego pokoju wzrokiem wtapiam się w poświatę promieni słonecznych upadających do małego pomieszczenia. Wchodząc do mojego malutkiego "świata" czuję przypływ energii przekazywanej przez słońce. Za oknem mogę dostrzec biegającego psa po zielonej trawie, mamę kszątającą sie po ogrodzie, tatę koszącego to, co jeszcze zostało po wakacjach. Rozciągając wzrok w dalsze tereny mogę obserwować sąsiadów spędzający swoje wolne chwile w ogrodzie. Jednak to, co widzę dalej nie zastąpi najcudowniejszego widoku krajobrazu. Patrząc na ten obraz, uśmiech pojawia się na mojej twarzy i łagodzi wszystkie smutki. Wzgórze obrośnięte zielonkawą trawą z dominującym kolorem zółci między ścieżką strumyka. Przypomina mi sie wtedy moje dzieciństwo spędzane na wsi u babci. Powracając do tamtych momentów moje serce ogarnia chęć przybycia tam, jak najszybciej. Widok ten tak wrył się w pamięć, że polubiłam spędzać popołudnia przy oknie. Naokoło strumyka niedbalnie ułożone są kamyki. Woda w strumyku jest tak czysta, że można sie w niej przejrzeć. Gdy chcę zapomnieć o problemach, wtapiam wzrok we wzgórze i wtedy wszystko mija. Odpływa w zapomnienie, jak woda w strumyku biegnąca do podnóży doliny. Na wzgórzu nie rośnie żadne drzewo, jednak te żółte kwiaty sprawiają wrażenie tak słonecznych, że wzroku nie można oderwać. Ptaki często przylatują w te piękne miejsce i rozgwizdują swój śpiew. Ten pejzaż sprawia wrażenie nierealnego, ciągle chcę się do niego powracać. Jednak rzeczywistość jest tak szara, ze wszystko wydaje się szarością. I trzeba do niej powrócić. Dlatego wracam do szarych ulic, szarych ludzi. Wciąż pełno smutnych twarzy spieszących sie niewiadomo dokąd. Dlatego warto powracać do pamięci nasiąkniętej kolorami tęczy i szczęścia. Odwracam wzrok do pustych ulic i zapominam o szczęsciu, które przynosi tajemnicze wzgórze.