Od dawien dawna ludźmi kierowała bezmyślna nienawiść, żądza władzy i bogactw. Uczucia właściwie były usprawiedliwieniem instynktu, usprawiedliwieniem niegodziwości i maskowaniem gorzkiej prawdy. Greckie dramaty upiększały to co było szpetne, a oczerniały to co było piękne, choć jak zawsze od każdej reguły są wyjątki. O wiele bardziej przemawia do mnie brutalna sztuka średniowiecza, bo tam przynajmniej człowiek był człowiekiem.
Dramat grecki jest dziwny, ale zaskakująco łatwo przychodzi nam ocena kto jest dobry, a kto nie. W „Iliadzie” Homera przedstawiona jest wojna o... Właściwie nie wiadomo o co, a przynajmniej ja czytając ją nie mogłem tego zrozumieć. Czemu Achajowie ruszają na Trojan? Dla Heleny? Jeśli mam patrzyć na tę sytuację kontem uczuć to złymi, czarnymi charakterami są właśnie Achajowie, ale czytając „Iliadę” myślimy inaczej, że to Helena uciekając z Parysem poniżyli Menelaosa i on ma moralne prawo na napaść, ale czy oni nie zrobili tego dla tych pięknych uczuć, a zazdrosny król wykorzystał to jako pretekst na wojnę ku swojej rozrywce i chęci zdobycia bogactw? Najprawdopodobniej tak było, ale Homer opisuje to wydarzenie jako walkę o odzyskanie honoru.
Wniosek jaki się nasuwa jest prosty, ludzie po prostu brzydzą się sobą próbując wymyślać uczucia i usprawiedliwiać się nimi, a tak naprawdę ważne jest tylko aby mieć, wedle powiedzenia Rzymu, „chleba i igrzysk”, a uczucia to usprawiedliwienie emocji.
Idąc dalej tropem pożądania władzy natrafiamy na postać Syzyfa. On chciał żyć długo i być szczęśliwy i tak jak Menelaos, nie liczył się z innymi, to czemu on był zły, a najazd Achajów nie? Proste, nad nim po prostu byli inni (bogowie) którzy mają siłę i mogą wszystko nie licząc się z innymi. Jednak stwierdzenie, że kto ma siłę jest dobry bywa czasem trudne do rozszyfrowania , bo popatrzmy na „Antygonę” Sofoklesa, czyż w niej potężny władca Kreon ponosi nieszczęście z powodu, że ktoś nie respektował go i jego decyzji i za to, że zachował się jak powinien doświadcza wielkiego bólu spowodowanego stratą rodziny. Jeśli jednak przeanalizować „Antygonę”, to jednak nie Kreon był w tym największy. Nad nim stali bogowie którzy go ukarali czyli znów rację mają ci którzy mają władzę i mają w pogardzie uczucia innych.
Zupełnie innej klasy przykładem jest Herkules (jak kto woli, Herakles), który przez całe życie morduje i dzięki temu zasługuje na miano bohatera. Ma później żonę i dzieci, więc w jego historię wplątują się uczucia, ale w obłędzie zabija całą rodzinę. Teraz idąc poprzednim tokiem myślenia Herkules powinien zostać ukarany przez bogów, ale o dziwo dostaje możliwość odpokutowania swoich win przez wykonanie prac, a czemu dostaje tą szansę? Właśnie dlatego, że jest bohaterem od mordowania.
W sprawach uczuć i walki mam szacunek dla Wikingów i Azteków (i kultur, głównie Ameryki Południowej, za podobne rozumowanie). Wikingowie i Aztekowie byli bezpośredni. Człowiek ma tym większą wartość im jest silniejszy i tym im ma większe poparcie. Nie było tam przekłamań w stylu „uczucia nas usprawiedliwiają. Weźmy na przykład uroczą historię Wikingów o karłach Galarze i Fjalarze, którzy zamordowali pierwszego człowieka by zdobyć jego cudowną krew, przez to stali się jeszcze bardziej krwiożerczy, aż w końcu mieli zwykłego pecha, mordując parę olbrzymów, nie przewidzieli zemsty ich syna. W tej opowieści nikt nie pozostaje szczęśliwy, niczyje uczucia nie wyrażają wyższości i nie ma nikogo kto miałby ku swojej uciesze walczyć z innymi.
Ludzie od zawsze lubowali się w mordzie, brutalności i bogactwie, a żeby móc usprawiedliwiać siebie i swoje czyny wymyślili głęboką ideologię uczuć, ale opisując ją często przeczyli sami sobie, a tak naprawdę wychodzi jedno, człowiek opisując emocje chciał czegoś więcej i pozostawił na to dowód w dawnej literaturze i opowieściach.