Uczniowie weszli do klasy wraz z nauczycielem od Języka polskiego z profesorem Sztetterem. Na jego twarzy jak zwykle malował się wyraz niechęci do tego przedmiotu. Zasiadł za katedrą i nakazał jednemu z uczniów przystąpić do tłumaczenia wiersza Czajowiskiego pt. „Pająk”. Wybrany uczeń nie miał ochoty wykonać polecenia. Zagadnął profesora na temat nowego ucznia unikając w ten sposób odpowiedzi. Sztetter ze zdziwieniem zapytał gdzie? Jaki uczeń?
Siegier wstał ze swojego miejsca, lekko się ukłonił i wypowiedział swoje nazwisko. Nauczyciel po kilku chwilach odnalazł szukane nazwisko. Zwrócił się do ucznia z poleceniem przeczytania fragmentu tekstu. W późniejszej rozmowie o literaturze polskiej Sztetter zapytał o Mickiewicza.
Po chwil ku zdziwieniu całej klasy Zigier recytował jeden z utworów A.Mickiewicza.
W czasie recytacji pierwszego wersu nauczyciel ocknął się i zerwał na równe nogi, machając rękoma, przyglądał się drzwiom jakby miały się zaraz otworzyć. Cała klasa ucichła, nawet śpiący się przebudzili na dźwięk mowy ojczystej. Z całym niedowierzaniem wpatrywali się w recytującego. Walecki na polecenie nauczyciela podbiegł do drzwi i wypatrywał czy ktoś nie idzie korytarzem. Zigier nie wiedział na co ma patrzyć: na nauczyciela czy na klasę. Więc wpatrywał się w sinego koloru ściany i brunatne lampy.
W Marcinie Borowiczu nagle bardziej zabiło serce i zdawało się, że zaraz jego serce wyrwie się z piersi. Zrozumiał, iż język ten jest jego językiem ojczystym, a on sam jest prawdziwym Polakiem, który powinien walczyć o wolność swojego narodu. Przyszła mu myśl o żołnierzu z powstania, o którym opowiadał mu Noga.
Widać było, że Sztetter też poruszony był wierszem Mickiewicza, gdyż łzy od czasu do czasu spływały po jego twarzy.
Ziegier skończył recytację i z zadowoleniem usiadł na swoim miejscu, trochę zaskoczony łzami nauczyciela. Tak właśnie minęła lekcja j. polskiego.