profil

Kryzys małżeństwa Makbetów.

poleca 85% 458 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

„Wielu mniema i głosi, że miłość odbiera rozum i ludzi jakoby w głupców zmienia. Zdaje mi się, że to mniemanie jest mylne” napisał Bocaccio w „Dekameronie” i myślę, że właśnie to stwierdzenie może być kluczem do rozwiązania zagadki - dlaczego rozpadło się małżeństwo Makbeta. Nie znikła miłość, bo była zbyt wątła. To inne uczucia, a raczej żądze, zdominowały ten związek. Oboje popadli w szaleństwo. „Zmienieni w głupców” ponieśli klęskę.

Zygmunt Freud twierdził co prawda, że źródłem ludzkich namiętności (popędów) jest pewna energia psychiczna, której najsilniejsza część - libido - jest natury seksualnej, ale inny słynny psychiatra, Alfred Adler za najważniejszy ludzki popęd uznał potrzebę mocy i dominacji. I to w przypadku bohaterów dramatu Szekspira wydaje mi się najważniejsze. Żądza władzy, żądza mordu stały się silniejsze od miłości, jaką być może darzyli się kiedyś pan i pani Glamis.

Nie wiemy, ani jak się poznali, ani czy powodem ich związku była miłość, choć jest to możliwe, gdyż w średniowiecznej Szkocji zawierano małżeństwa z miłości, kobiety miały o wiele większą pozycję niż w innych państwach Europy. Mogły nawet (można się o tym dowiedzieć z niezbyt może rozwijających umysł, ale wbrew pozorom dość ciekawych ze względu na fakty historyczne, książek Jude Deveraux) walczyć u boku ojca, podejmować ważne decyzje - ba, zostawały nawet dziedziczkami klanów, choć formalnie pozostawały w cieniu brata, ojca lub męża. Czasem zawierały małżeństwa tylko po to, by móc bez zbędnych przeszkód wynikających z ich płci, rządzić klanem.

Tan Glamis, gdy go poznajemy, wierzy swojej żonie, kocha ją mocno i bez za-strzeżeń. „Luba” - mówi do niej czule, „Droga wielkości moja uczestniczko” - pisze zawiadamiając o otrzymaniu tytułu pana Kawdoru, dbając „by przez nieświadomość” nie straciła radości, jaką niesie ta informacja. Chce, by dzieliła jego szczęście, bo wie, że jego sukces jej jej sukcesem. Jego pozycja - jej pozycją. Myślę też, że wie iż ona marzy o zdobyciu prawdziwej władzy, wie, że gardzi słabeuszami, więc za każdą cenę chce okazać się godzien jej miłości.

A czy ona kocha męża? Ubóstwia na pewno to, co dzięki jego waleczności i zwycięstwom na polu bitwy, osiągnął. Lady Makbet chce być królową i jest przekonania, że dopiero zasiadając na szkockim tronie będzie szczęśliwa. Makbet ma być środkiem, do osiągnięcia przez nią celu - władzy i zapewne wiążących się z tym bogactwa, sławy, władzy. Miała świadomość, że mąż jest człowiekiem, który nie będzie z własnej woli szedł po trupach do celu. A że była silniejsza od swego męża, dlatego to ona podejmowała decyzje, jak ów cel osiągnąć. To ona poprowadziła go drogą zbrodni, by zasiąść na tronie Szkocji.

„Boję się tylko, czy Twoja natura zaprawna mlekiem dobroci, obierze najkrótszą drogę ku temu” - zastanawia się otrzymawszy pierwsze wiadomości od męża - „Znam ciebie, rad byś być wielkim, nie wolnyś od dumy, ale uczciwie chciałbyś cel jaj posiąść; Wyniosłość chciałbyś godzić ze świętością; nieprawo grać byś nie chciał, a jednakże pragnąłbyś krzywo wygrać”.

Jak doskonale Lady Makbet zna swego męża! On przecież, usłyszawszy od wiedźm przepowiednię, też pomyślał o krwawym rozprawieniu się z tymi, którzy stoją na jego drodze do tronu, ale ta myśl wydała mu się straszna. Odpychał ją, choć uporczywie drążyła jego umysł. „Dlaczegoż [proroctwo] nasuwa myśli, od których strasznego obrazu włos mi się jeży i serce moje hartowane kontr naturze bije?”. Te straszne „mordercze widma” wstrząsają nim i czynią, iż „męskie (...) władze w sen się ulatnia-ją”. Makbet jest autentycznie przerażony tym, co się z nim dzieje: „I to jest tylko we mnie, czego nie ma”. To typowe objawy zaburzeń osobowości, a dokładniej mówiąc - klasyczne rozdwojenie jaźni.
Freud twierdził, że życie człowieka to permanentna walka między Id, Ego i Su-perego. Złożona z tych trzech elementów osobowość człowieka pozostaje w stanie nieustannego wewnętrznego napięcia - Id dąży do zaspokojenia i wywiera w tym kierunku nacisk na Ego, ale równocześnie Superego (sumienie) stawia wymagania, często przeciwstawne. Początkowo sumienie Makbeta tę walkę wygrywa. „Chceli los, abym był królem, niech mię bez przyczynienia się mojego ukoronuje” - decyduje.

Cóż z tego skoro wraca do swej ukochanej żony, która już podjęła decyzję - chce tronu za cenę krwi. To ona usypia w Makbecie wszelkie wątpliwości, gdy ten się waha, poddaje w wątpliwość jego męskość, kruszy wszelkie obawy. Wreszcie poleca: „memu zaś myśleniu pozostaw wszelkie zadanie tej nocy, które, jeśli się działać nie ustraszym, nada blask dniom i nocom naszym”. Dzielny wódz ulega białogłowej! Tan Glamis i Kawdoru bierze po raz pierwszy nóż do ręki i dalej już wszystko toczy się w myśl zasady - jeśli powiedziałeś A, powiedz i B. Mówi do żony: „Rozpłataliśmy węża, nie zabili”. On cały czas wie, że uczynił źle. Jak bardzo musi ją jednak jeszcze kochać, jeśli chce, by nie wiedziała o kolejnych jego zbrodniach, do których sama przecież go skłoniła. „Bądź przez nieświadomość wolna od winy” - mówił do niej.

Ale jej zbrodnia nie przeraża. Boi się tylko tego, by ręka męża nie zadrżała. Gdy Makbet waha się przed zbrodnią - upomina: „Jesteśże mężem, czy nie jesteś?”. Gdy cierpi katusze sumienia - wyśmiewa: „Szał co do szczętu upośledził męstwo?”.

A gdy podczas uczty Makbetowi ukazuje się duch Dunkana szydzi: „Nędzne, śmiechu i wzgardy warte takie przywidzenie”.

On ulega, ale zdaje sobie sprawę, z tego, że popełnił błąd. I, że od tej chwili nie można się już cofnąć. Gdy zanurzyli po raz pierwszy nóż w ciele Dunkana ruszyła lawina zbrodni - „zły plon bezprawia, nowym się tylko bezprawiem poprawia” - mówi Makbet.

Ginie więc Banko, który nie był tylko świadkiem przepowiedni czarownic, ale także ma być „ojcem królów”. Giną Donalbein, żona i synek Malkolma... Rzeka krwi nie ma końca, ale okazuje się, że królewskiej parze nie przynosi to spokoju. Żadne z nich nie osiągnęło swego celu. Król Makbet przegrywa, a ona wraz z nim. Ten cios zabija ją i ostatecznie zabija ich małżeństwo. Dni i noce nie mają spodziewanego bla-sku. Przeciwnie, stają się koszmarem.

Makbet już nie może być tym, kim pragnął być - szczęśliwym, dzielnym, god-nym podziwu wodzem. Nie sprawdził się w oczach ukochanej, nie dał jej tego, co jego zdaniem, mężczyzna powinien dać kobiecie - szczęścia, poczucia bezpieczeństwa, bogactwa, sławy. Zaczynają go prześladować koszmary, zjawy, rozmawia z duchem zabitego Banka. „Byłbym, gdyby nie to, zdrów jak jeleń, silny jak marmur, jak skała nieporuszony, lekki jak powietrze, które ogarnia wszystko; tak zaś jestem spętany, wątły, ścieśniony, oddany na łup kapryśnych trosk i niepewności” - mówi, chbyba po to, by się pocieszać, jeszcze mamić złudzeniem. Ale to, że oszalał staje się widoczne i jawne dla wszystkich. I to też dowód przegranej. Wreszcie spełnia się ostatnia przepowiednia czarownic - Las Birnam rusza i człowiek, który nie zrodził się z łona kobiety bierze miecz do ręki. Makbet staje (to mu jeszcze podpowiadają resztki dawnej przyzwoitości) do ostatniej swej walki. I ginie, bo tylko śmierć może go wyzwolić z cierpienia.

Lady Makbet, nim jeszcze taki koniec spotkał jej męża, orientuje się, że dni jej panowania są policzone. Makbet swym zachowaniem zdradza prawdę. Nie udało jej się przeprowadzić szaleńczego planu. Ona - żądna władzy, bez skrupułów dążąca do celu kobieta - została żoną tego ludzkiego wraka, w którym kiedyś widziała godnego sobie partnera. Nie tylko zawiódł jej oczekiwania, ale pociągnął ją za sobą w prze-paść. "Wstydź się mężu, wstydź!" - krzyczy opanowana przez demony. "Wszystko popsujesz tym obłąkanym wzrokiem" - karci go, choć przecież nie widzi go, sama w komnacie ze swym obłędem. Wciąż widzi krew na swoich rękach, myje je, a mimo to ciągle ociekają - nie wodą, lecz krwią. Łka: "Ciągle ten zapach krwi. Wszystkie wonie Arabii nie odejmą tego zapachu z tej małej ręki". Choroba psychiczna sieje spustosz-nie w jej umyśle, aż w końcu nie może tego wszystkiego wytrzymać i popełnia samobójstwo. Choroba ta, w sposób w jaki opisał ją Wiliam Szekspir, nie ma oczywiście nic wspólnego z prawdziwą chorobą psychiczną, chyba, że pominął on niektóre dość ważne szczegóły dotyczące zachowania królowej.

Wraz z kolejnymi zbrodniami pękała nić wiążąca dwoje ludzi bliskich sobie ludzi - Makbeta i jego żonę. On stał się szarpanym wyrzutami sumienia i zależnym od kobiety strzępkiem człowieka. Jak powiedział Menteith, jeden ze szkockich panów, „Wszystko zgoła, co w nim jest, złorzeczy samemu sobie, że jest w nim”. Makbet był skończony, a winą za to musiał w końcu obarczyć Lady Makbet. To przecież ona wpędziła go w coś, czego chciał uniknąć. Namówiła go do zbrodni, uśpiła sumienie, wytłumaczyła, że tak trzeba...

Przypomina mi się tutaj Rodion Romanowicz Raskolnikow, bohater powieści Fiodora Dostojewskiego „Zbrodnia i Kara”. Biedny, były student wydziału prawa uni-wersytetu petersburskiego, który dla ratowania matki i siostry przed biedą, a także w imię własnej idei sprawiedliwości, postanawia zamordować starą lichwiarkę, posiadającą wielki majątek zbudowany na ludzkiej krzywdzie. Raskolnikow również pro-wadzi wewnętrzną walkę ze swym sumieniem, ale także pojedynek ze światem zewnętrznym i władzą, którą reprezentuje wytrawny sędzia śledczy, filozof i policjant zarazem - Porfiry Pietrowicz. Jest to kolejny przykład na to, jak na człowieka wpływa zbrodnia przez niego popełniona. Raskolnikow nie potrafi unieść ciężaru swego czynu - wariuje.

Podobnie jak król i królowa Szkocji. Oboje, osamotnieni, pozbawieni sensu życia - oszaleli. Ale, niestety, nie miłość to sprawiła. Miał więc rację mądry Bocaccio.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 9 minut

Ciekawostki ze świata