Która z postaci jest Ci bliższa: Raskolnikow czy Sonia?
W powieści Fiodora Dostojewskiego „Zbrodnia i kara” mamy doczynienia z dwoma równie interesującymi i uniwersalnymi postaciami postaciami literaturze. Zarówno losy Rodniona Raskolnikowa jaki i Sonii Marmieładowej są bardzo trudne, oboje doświadczani są przez życie. Jednak postacią bliższą mi samemu jest postać kreowana przez głównego bohatera.
Raskolnikow, to postać o bardzo złożonej psychice. Poznajemy go w najtrudniejszych chwilach, gdy trudne warunki życia i sytuacja materialna zmuszają go do zrezygnowania ze studiów prawniczych. Nie stać go na opłaty za mały pokoik, który wynajmuje, na regularne posiłki i porządny strój, „odziany był tak licho, że niejeden, nawet otrzaskany z biedą, w dzień krępowałby się wyjść na ulicę w takich łachmanach”. Stronił od znajomych i reszty otoczenia, często „popadał w głęboką zadumę albo raczej w jakąś nieprzytomność; z rzadka mruczał coś do siebie, powodowany nałogiem monologowania”. Wrodzona duma nie pozwala na korzystanie z większych poświęceń matki, która wspomagała go finansowo, i siostry, która zamierzała wyjść za mąż za zamożnego kawalera.
Rodnion miał poczucie, że jest jedyną nadzieją rodziny na spokojne życie bez ciągłych trosk o niepewne jutro, towarzyszyło mu na każdym kroku i doprowadziło do zbrodni. Jednak zabójstwo, jakiego się dopuścił, nie było powodowane względami finansowymi. Podczas obserwacji ludzi wokół siebie i poznając opowieści o wybitnych jednostkach rodzi się w jego umyśle przekonanie, że ludzie dzielą się na dwa gatunki istot. Jednym dane jest niepisane prawo do popełniania złych czynów w imię wielkich celów, ponieważ „posiadają dar czy talent, który im pozwala wygłosić w swoim środowisku nowe słowo”, a drudzy są zwykłymi „zjadaczami chleba”, nic nieznaczącymi istotami, „materiałem, który służy wyłącznie do wydawania na świat sobie podobnych”. Aby się przekonać, do której grupy należy, postanowił zabić i okraść starą lichwiarkę. Nie wydawało mu się to czynem złym, mawiał: „Ja bym tę przeklętą, starą babę zabił i obrabował, i bądź pewien, że zrobiłbym to bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Jak sądzisz, czy tysiące dobrych czynów nie zmażą jednej, drobniusieńkiej zbrodni? Za jedno życie... tysiąc żywotów uratowanych od gnicia i rozkładu. Jedna śmierć w zamian za sto żywotów, przecież to prosty rachunek. Zresztą, co waży na ogólnej szali życie tego suchotniczego, głupiego i złego babsztyla? Nie więcej niźli życie wszy, karalucha, a nawet mniej, bo to sekutnica szkodliwa”. Ale już wtedy miał jakieś wątpliwości, rozważając możliwość morderstwa dla dobra ogółu, próbował sam siebie przekonać, że jest do niego zdolny, że jako „człowiek niezwykły ma do niego prawo”. A jednak okazał się kimś zwykłym, nie podołał zadaniu, jakie sobie wyznaczył i toczył ciągłą walkę z duchami przeszłości. Już chwilę po zabójstwie ogarnęły go wątpliwości i strach. "Zapragnął, co rychlej stąd uciec i to nawet nie ze strachu o własna osobę, lecz z samej zgrozy i obrzydzenia do tego, co uczynił.” Jego dzieło było zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach, jednak nie udało mu się przewidzieć swojego zachowania. Niespodziewanie dla samego siebie odkrył słabość psychiczną, niepokój i rozdarcie wewnętrzne, które nie pozwalało mu na spokojne życie. Kilkakrotnie zapadał na zdrowiu, gorączkował i bredził. Tracił kontakt z rzeczywistością i podejrzewał wszystkich, nawet najbliższych o wrogie działania.
Roskolnikow odkrył w sobie okrutną prawdę o swoim istnieniu i odkrycie „zwykłego człowieka” w sobie doprowadziły go do całkowitego wyniszczenia. Każde wspomnienie o dokonanej zbrodni doprowadza przyprawia go o stratę świadomości. Zmaga się z własnymi myślami, które prześladują go niczym złe duchy. Odczuwa wstręt do samego siebie, którego do niedawna uważał za „nadczłowieka”. Konieczność ukrywania prawdy przed całym światem i ciągłe podejrzenia przekraczają odporność tego wrażliwego i udręczonego młodzieńca. Zaczyna rozumieć, że nikt nie ma prawa odbierać życia drugiemu człowiekowi i zachodzi w nim powolna zmiana, załamanie się dawnego światopoglądu. Staje się ofiarą własnego czynu i ma wrażenie, że nic nie jest w stanie odkupić jego winy. Odczuwa ogromną pogardę do swojej osoby, większą niż wcześniej do kobiety, którą uśmiercił.
Nadszedł ten moment, gdy decyduje się na przyznanie się do winy i odbycie zasłużonej kary, wyznaczonej przez sąd. Podczas pobytu w więzieniu zachodzi w nim kolejna przemiana, odnajduje utracony sens życia, wiarę w Boga i miłość do kobiety, która wskazała mu drogę pokuty i cierpienia, pomogła pokonać pychę i odnaleźć odpowiedzi na dręczące go przez całe życie „przeklęte pytania”. Dzięki niej „rozpoczyna się nowa historia, historia stopniowej odnowy człowieka, historia stopniowego jego odradzania się, stopniowego przechodzenia z jednego świata w drugi, zaznajomienia się z nową, dotychczas zupełnie nieznaną rzeczywistością”, w której umysł Raskolnikowa był czysty i wolny od wszystkich chorych teorii, które mogłyby ponownie doprowadzić do zbrodni.
Na zakończenie i podsumowanie mojej decyzji pozostaje mi tylko zacytować filozofa, Blaise'a Pascala, który powiedział: "Serce ma swoje racje, których rozum nie zna".
[BatoniK]