Jest to miejsce, które w dzieciństwie odwiedzałem corocznie - działka na Mazurach w niegdyś małym miasteczku o nazwie XXX (teraz stało się typowym miastem turystycznym). Znajduje się ono w środkowej części Mazur, dookoła otaczają je lasy i jeziora.
W lecie – wtedy, gdy tam najczęściej bywałem – codziennie spacerowaliśmy po lesie. Był on wielki i piękny, rosły w nim świerki, jodły, sosny i wiele innych, ale były tam również drzewa liściaste takie jak brzoza, klon, leszczyna, reszty nazw nie pamiętam, było ich sporo. No i oczywiście jak to w lesie, nie wolno zapomnieć, że były jagody, maliny, poziomki i borówki, które zbierało się przynajmniej kilka razy w tygodniu. Gdy akurat nie byliśmy w lesie, a na działce nie było nic do roboty, szło się kąpać w jeziorze - dość czystym póki nie zaczęli zjeżdżać się tutaj obozowicze. W wakacje często odbywały się imprezy, koncerty, zawody sportowe, które uatrakcyjniają to miejsce latem.
Jesienią, kiedy było jeszcze ciepło i obfite deszcze padały codziennie można było chodzić na grzyby, ponieważ wtedy był ich największy wysyp. Późniejszą jesienią liście żółkły i opadały na ziemie, tworząc jakby kolejna warstwę poszycia leśnego, wszędzie na drzewach resztki żółto-czerwonych liści oraz kilka śpiewających ptaków, które jeszcze nie odleciały na zimę. W jeziorze wtedy woda już zimna, więc można było zapomnieć o kąpieli, zostało oglądanie odbijających się w tafli promieni zachodzącego słońca.
Zimą las wygląda przepięknie, ale też przerażająco – w dzień hałdy śniegu na gałęziach drzew, wszystko białe, a nocą… nietrudno się domyślić jak strasznie może wyglądać las w zimową noc. Jezioro zamarzało tak mocno, ze kiedyś miejscowi wjechali na nie samochodem i lód nie popękał, więc można było spokojnie przejść na drugi brzeg przez środek jeziora. Ponieważ wody skuwał gruby lód, grzyby i owoce leśne nie rosły i nie było nic do roboty, ludzie się nudzili, więc spędzali swój wolny czas w najbliższych barach, pubach itp., zdarzało się, że czasami jakiś wędkarz wchodził z piła i wędką na jezioro i łowił w przeręblu.
Wiosną śnieg i lód topniał, roślinność znowu odżywała i cały cykl zaczynał się od początku, coraz dłuższe i cieplejsze dni, leśne spacery, codziennie kąpiele w jeziorze, imprezy plenerowe itd., itd.