Dnia 15 maja 2004 roku na Błoniach w Bielsku – Białej odbyła się ROCKOWA MAJÓWKA z udziałem znanego, polskiego zespołu rockowego – IRA, który nie ma nic wspólnego z irlandzką bojówką. Nazwa zespołu jest nazwą ziołowego lekarstwa.
Pomimo deszczowej pogody ludzi i tak nie zabrakło. Miejsce koncertowe było zadaszone i deszcz nie mógł odstraszyć wiernie przybyłych fanów! O godzinie osiemnastej był już prawie komplet ludzi ale i tak cały czas przybywało nowych. Zaczęło się strojenie i próba sprzętu. Od razu słychać było, że dadzą czadu!
Godzina osiemnasta piętnaście. Na scenę wszedł konferansjer koncertu i zapowiedział legendę polskiej muzyki rockowej ostatnich lat - zespół Ira. Rozległ się ogólny pisk i skandowanie Ira, Ira, Ira... Wreszcie wyszli. Oszalały tłum zanosił się nazwą zespołu. Nikt nie chciał przestać. Nikt nie wierzył. Ira w Bielsku? Zaczęli grać. Pierwsze dźwięki przebiły się przez odgłosy „rozjuszonej” publiczności. Wszyscy ucichli! Zresztą nie było różnicy czy ktoś coś szepta, czy mówi, czy krzyczy... I tak nikt nie słyszał nawet własnych myśli. Pierwsze odgłosy lekkich uderzeń w gitarowe struny wydały się niebotycznie głośne. Ale to była dopiero rozgrzewka! Prawdziwy czad czaił się tuż za rogiem... jeszcze chwila, jeszcze moment ... JUŻ. Wszystko na raz. Gitara, bas, perkusja... potem wokal. Ściana dźwięku. Rozkoszne łomotanie basów o klatkę piersiową. Na początku skonsternowani ludzie przepychali się do tyłu. ZA GŁOŚNO? W połowie piosenki tłumy fanów zaczęły się przelewać w pobliże sceny. Jeden za drugim. Dziesiątki ludzi, setki...Jak ich się tam tyle mogło zmieścić?! Wszyscy skakali... Nie dało się normalnie stać, skoro w promieniu 20 cm, ze wszystkich stron, ludzie przebijali się do góry... Kto wyżej! Nawet ci najbardziej statyczni powoli włączali się w równy rytm kangurzych odbić. Teraz już ludzie, którzy przed chwilą rozglądali się wokoło zdziwieni, miarowo, zgodnie z tłumem włączali się w bicie serca rockandrollowego krwioobiegu. ”Ona jest ze snu a ubrana w codzienność” – wykrzykiwał tysięczny tłum fanów. Po pierwszej piosence wszystkich bolały już nogi!. Oczywiście znaleźli się i tacy, którzy cały koncert równo, niby bez zmęczenia, odbijali się od podłoża. Koncert był bardzo żywy! Z piosenki na piosenkę co raz to inny słuchacz wykrzykiwał : „To moja ulubiona piosenka”, „właśnie na ten utwór czekałem”’ „kocham tę kapelę”. Fani śpiewali to co umieli, a osoby które dopiero „zasmakowały” w Irze nuciły to co zdążyły zapamiętać. Koncert trwał 1 godzinę i 45 minut. Publiczność jednak nie chciała wypuścić ze sceny swoich ulubieńców, więc odbyły się jeszcze cztery bisy! Repertuar na koncercie był bardzo rozległy. Począwszy od starych, znanych hitów (np. Wiara, Ona jest ze snu) do przebojów z nowej płyty (np. Ikar, Ogień).
Myślę, że każdy kto nie znał Iry, a był na tym koncercie z pewnością zatęskni do tej dynamicznej, perfekcyjnej i bardzo popularnej kapeli. Dobrze wróży to i tak świetnie sprzedającej się płycie. Czyli ... do zobaczenia w sklepach płytowych. Czekamy na kolejną wizytę Iry w naszym mieście. Oby więcej takiego grania...