Czym jest śmierć? To pytanie zadaje sobie człowiek od chwili, gdy zaczął żyć. I ciągle nie uzyskuje satysfakcjonującej odpowiedzi, poza oczywistym stwierdzeniem, że śmierć to jedyna rzecz, której możemy być pewni. W słowniku języka polskiego czytamy: „śmierć- nieodwracalne ustanie wszystkich czynności ustroju oraz procesów przemiany materii we wszystkich jego komórkach”.
Według mnie śmierć jest to coś najgorszego, co może nas spotkać. Nikt nie zna „dnia ani godziny”, nikt nie wie, kiedy przyjdzie mu opuścić ten świat. Gdy ktoś umiera rodzi się pytanie:, dlaczego?! Był taki młody, miał tyle do zrobienia, osierocił tyle osób, które go kochały. Może gdyby pozwolono mu żyć jeszcze sekundę, minutę, godzinę, dzień, tydzień, miesiąc, rok dłużej, może odkryłby nowe planety, lek na AIDS, zobaczył pierwszy krok swojego dziecka, pocałował swoją miłość po raz pierwszy. Ale nie zrobi tego. Już go nie ma.
Każdy z nas inaczej odbiera odejście bliskiej osoby.
Niobe, za obrazę boskiej Latony (twierdziła, że to jej należy się cześć, gdyż urodziła czternaścioro pięknych dzieci, a nie kobiecie, która powiła Apollina i Artemidę), straciła swą rodzinę. Jej rozpacz była tak wielka, że całymi dniami siedziała i płakała, po swych potomkach. W końcu bogowie ulitowali się nad jej cierpieniem i przemienili ją w głaz. Niestety, to nie ukoiło zbolałego serca matki. Z kamienia, w którym zaklęta była jej dusza, płynęły łzy strugą jasnego źródła.
Gdy umiera bardzo bliska nam osoba płaczemy. Ktoś kiedyś powiedział, że roniąc łzy nad grobem zmarłego nie płaczemy nad nim tylko, nad sobą. Bo przecież straciliśmy kogoś bardzo nam bliskiego rodziców, rodzeństwo, przyjaciela. Z przerażeniem uświadamiamy sobie, że ukochana babcia nie upiecze pysznego ciasta, że nie będziemy godzinami gadać z przyjaciółką o nowym chłopaku, że mama nie podejdzie i nie zapyta, co się stało, a później nie pocieszy, nie obetrze łez.
Życie ludzkie upływa w strachu przed nieuchronnym, ostatecznym finałem - dlatego marzenie o nieśmiertelności należy do najstarszych mitów o ludzkości, jednak antyczni bogowie różnili się od swych ludzkich wyznawców przede wszystkim nieśmiertelnością. Podstawową zaś cechą społeczeństwa stała się śmiertelność.
Śmierć jest często konsekwencją wyboru - Antygona, córka Edypa i siostra Polinejkesa, została postawiona w sytuacji wyboru między dwoma rodzajami śmierci: moralną życie w hańbie oraz fizyczną kara za złamanie nakazu Kreona. Antygona wybiera śmierć fizyczną, bowiem rozstanie z życiem jest dla niej mniej bolesne niż dalsza egzystencja w pogardzie dla samej siebie. W imię wartości, które wyznawała, przełamała w sobie strach przed śmiercią i pozwoliła się zamurować w ciemnicy.
Mimo iż chrześcijaństwo dość szczegółowo wypowiada się na temat śmierci, jej zagadkowość i niesamowitość wciąż dręczyła ludzkość. Co tak naprawdę czeka nas po tamtej stronie?
Dowodem zainteresowania człowieka średniowiecznego śmiercią jest też Rozmowa Mistrza Polikarpa ze Śmiercią. Uczony Polikarp prosił Boga, aby dane mu było zobaczyć Kostuchę. Jakoż i objawia się ona przed nim, w postaci rozkładających się zwłok kobiecych. Śmierć wyjaśnia Polikarpowi reguły, jakimi kieruje się przy zabieraniu ludzi z tego padołu - kosi o to wszystkich, występnych i cnotliwych, biednych i bogatych, panów, księży i pospólstwo, jest nieprzejednana i nieprzekupna, nikt jej nie umknie. Zna się dobrze na naturze ludzkiej, przed jej przenikliwym wzrokiem nie ukryje się żaden występek - szydzi z ludzi goniących za bogactwem, bowiem do grobu każdy pójdzie tak jak został stworzony, nagi; majątku w zaświaty nie zabierze. Utwory tego rodzaju oswajały ludzi ze śmiercią, uczyły reguł, jakimi się ona kieruje - stanowiły swego rodzaju podręczniki umierania. Życie ludzkie kończy się tańcem śmierci - wszyscy, niezależnie od pochodzenia, stanowiska i bogactwa, podążą za Kostuchą w tanecznym korowodzie. Modnym wówczas było powiedzenie memento mori - pamiętaj o śmierci.
Czasami śmierć - zwłaszcza niezawiniona, bezsensowna - może być pretekstem do generalnego rozliczenia z dotychczasowym życiem, jak to stało się w przypadku Jana Kochanowskiego. W cyklu Trenów, poświęconych zmarłej Urszulce, dokonuje całkowitej rewizji swego światopoglądu. Pryska renesansowy optymizm, radość życia, pozostaje rozczarowanie do mądrości i cnoty - filarów stoicyzmu - nic nie wartych w obliczu niesionych przez los wypadków, zwłaszcza tak okrutnych jak śmierć niespełna trzyletniego dziecka.
Wielu ludziom życie wydaje się chwilą, tak ja barokowemu poecie Danielowi Naborowskiemu. W wierszu „Krótkość żywota” porównuje życie ludzkie do cienia, dymu, wiatru, błysku i punktu. Poeta pesymistycznie twierdzi, że byt nasz ledwie może nazwany być czwartą częścią mgnienia.
W Opowiadaniach Tadeusza Borowskiego został ukazany Oświęcim, dwudziestowieczna fabryka śmierci - zadawanie śmierci ma charakter zorganizowanego procesu produkcyjnego - co jest ukazane w opowiadaniu „Proszę państwa do gazu”. Na oświęcimską rampę przyjeżdża pociąg towarowy, który jest rozładowywany przez wyspecjalizowane komando. Ładunek segreguje się, oddzielając towar mało przydatny, przeznaczony od razu do zniszczenia - ludzie, od dobra mogącego być z pożytkiem wykorzystanym - jedzenie, ubrania, złoto, waluta. W rzeczywistości obozowej bochenek chleba jest cenniejszy od życia drugiej osoby. W Oświęcimiu głód stał się narzędziem terroru. Śmierć w Oświęcimiu jest tym straszniejsza, że można zostać uznanym za martwego za życia. Bogiem oddzielającym żywych od umarłych jest esesman, wskazujący w czasie selekcji tych, którzy mają jeszcze szansę przeżyć parę dni, oraz tych, którzy do wieczora mają przejść przez komin. W opowiadaniu „U nas, w Auschwitz” Borowski przedstawia wstrząsającą scenę: pewnego dnia zgromadzono na apelu dziesięć tysięcy mężczyzn - po chwili nadjechały samochody pełne kobiet, wiezionych do gazu, krzyczących i błagających o pomoc. Żaden z patrzących nie poruszył się, żadna ręka nie uniosła się w znak protestu, bo żywi zawsze mają rację przeciw umarłym. Te kobiety, jeszcze żywe i błagające o pomoc, w oczach stojących na apelu więźniów były już martwe, skazane przez prawo obozu na śmierć.
Temat śmierci jest także poruszany w wielu filmach, reżyserowie ukazują nam swoje poglądy dotyczące śmierci i jej nadejścia.
Świadczy o tym film "Oszukać przeznaczenie" wyreżyserowanym przez Jamesa Wonga, który należy do filmów, gdzie poruszany jest problem śmierci. Większość z nas wie przecież doskonale, że śmierć nie jest zimnym wiatrem i że nie bywa planowana tak szczegółowo jak zaprezentowano to na filmie a jednak po obejrzeniu filmu bardzo długo rozmyślamy na jej temat.. Otóż nasz bohater Alex wybiera się na klasową wycieczkę do Paryża. Już po wejściu do samolotu objawia mu się wizja: samolot rozlatuje się w drzazgi a wszyscy pasażerowie giną. Przerażony Alex wysiada z samolotu a wraz z nim jeszcze parę osób. Ci, co wysiedli są oczywiście na niego wściekli. Do momentu jednak, gdy samolot faktycznie wylatuje w powietrze. Aleksowi oraz kilku jego znajomym udało się uniknąć śmierci, ale to nie znaczy, że śmierć o nich zapomniała. Wręcz przeciwnie pamięta o nich całkiem nieźle i zaczyna się o nich po kolei upominać w sposób bardzo drastyczny. Ukazana jest śmierć jako los z góry założony, i że nie ma przed nim ucieczki. Musi tak być i koniec. Ten stan rzeczy doprowadza bohaterów filmu do paniki i ucieczki za wszelką cenę od rzeczywistości jednak tego nie można uniknąć. Główny bohater filmu w końcu odgaduje zagadkę, jaką jest śmierć, przekonuje się, że będzie zabijała wszystkich po kolei do skutku, tak jak to z góry założyła. Jedynym wyjściem jest, aby ją oszukać i zmienić bieg wydarzeń tak, aby śmierć obrała inny „tor zabijania”.
Treść filmu jest sensowna i pełna tajemnicy. Reżyser trafił w sedno - śmierć jest dla nas tajemnicą. Może właśnie, dlatego film ma tak wielu fanów? Przecież każdego z nas ciągnie do rozwiązania tajemnicy śmierci. Warto obejrzeć obie części i zastanowić się, zwolnić troszkę tempo, bo kto wie czy jak wyjdziemy na ulicę nie spadnie na nas cegła? Film zapewne nie tylko mnie zmusił do głębokiej refleksji.
Następnym filmem, który porusza tematykę śmierci jest „21 gramów” wyreżyserowany, przez Alejandra Gonzalez Inarnitu. Akcja filmu obejmuje kilka miesięcy. Tematem scenariusza 21 gramów, autorstwa Guillermo Arriaga, są egzystencjalne przeżycia trzech osób. Wypadek niespodziewanie łączy ich losy. Każda z postaci musi stawić czoło nowej sytuacji. Profesor college’u Paul Rivers wraz z żoną Mary prowadzą życie na granicy śmierci. Paul jest śmiertelnie chory i oczekuje na transplantację serca. Cristina Peck to dobra i przykładna żona Michaela i kochająca matka dwóch małych dziewczynek. Życie jej rodziny wypełnione jest nadzieją i radością. Oraz na Byłym kryminaliście Jacku Jordanie, który szuka odkupienia, angażując się w działalność religijną. Losy tych rodzin połączy tragiczny, nieszczęśliwy wypadek spowodowany przez Jack’a, w którym Cristina traci swoja rodzinę – męża i ukochane córeczki. Będzie musiała pogodzić się z potworną teraźniejszością i stawić czoła przyszłości, zaś wiara Jacka zostanie wystawiona na próbę. Paul zmierzy się ze swoją śmiertelnością poprzez przeszczep serca, które dostanie od zmarłego tragicznie męża Cristiny. Każdy z bohaterów jest ściśle związany ze śmiercią. Cristinie śmierć odebrała rodzinę, Jack spowodował śmierć 3 osób, przez co pogrążył się w depresji i ponownie zaczął wątpić w istnienie Boga, natomiast Paul „dostał” od śmierci serce, ale na niedługo, gdyż po jakimś czasie mu je tez odebrała. Wszyscy bohaterowie pogrążają się w ogromnej rozpaczy, są tego świadomi, iż śmierć nie wróży niczego dobrego, że nie idzie jej cofnąć a życie ze świadomością ze się kogoś utraciło, że odebrało się komuś życie jest straszne i bardzo ciężkie. W obliczu śmierci każdy jest bezradny, ciągnie ona za sobą fatalne skutki.
Ja podobnie jak bohaterka filmu „21 gramów” nie jestem w stanie pogodzić się z przemijaniem, z tym, że w jednej chwili rozmawiam z drugim człowiekiem, a za jakiś czas dowiaduję się, że nie żyje. Wiem że nigdy nie pokonamy śmierci, zawsze będziemy przez nią ograniczeni, zawsze zostawimy na ziemi jakieś sprawy, których nie rozwiążemy. Zawsze pozostanie spotkanie, na którym nas już nie będzie i choćbyśmy żyli i z 200 lat zawsze będzie mało tego życia. mimo tego, że tak naprawdę śmierci nigdy nie poznamy jak głosi słynny cytat Epikura „Póki jesteśmy, nie ma śmierci, gdy jest śmierć, nie ma nas”.