Kiedy weszłam do domu od razu poczułam, że coś jest nie tak. Mama siedziała przygnębiona i zapłakana gdzieś w kącie kuchni, a po ojcu nie było nawet sladu. Dopiero później zauważyłam, że stoi w moim pokoju wpatrzony w nudny i szary, jesienny krajobraz za oknem. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Dziwny niepokój ogarnął moje serce. Pomyślałam, że na pewno coś złego się stało. Tylko co to mogło być? Ten niepokój nie pozwolił mi dłużej trwać w niepewności. Opanowałam strach, który w pewnym stopniu mnie paraliżował i usiadłam obok mamy.
- Mamuś, co się stało? Dlaczego płaczesz? Mamo... – powiedziałam i wtuliłam się w nią tak gorąco jak tylko mogłam.
Gdy spojrzała na mnie tymi rozżalonymi i zapłakanymi oczyma, wiedziałam co się stało. Ktoś zmarł. Uczucie, któro ogarnęło mnie było tak przerażające i wręcz bolesne, że musiałam wziąć pare głębokich oddechów.
- Marzena... – wydusiła przez płacz – zmarła twoja babcia, moja mama. – i wybuchnęła płaczem.
Widok mojej matki tak strasznie cierpiącej zadał mi potężny cios. A wiadomość o śmierci bliskiej mi osoby, bo przecież mojej babci, jeszcze bardziej mnie dobił. Poczułam, że w moim sercu zagościła jakaś nieodwołalna pustka. Pomyślałam, że już nigdy nie ujrze mojej babci, nie pożartuje z nią, nie pójdziemy razem do kościoła. Gdy uświadomiłam sobie to wszystko nie mogłam opanowac płaczu. Nie próbowałam stłumić uczuć bo przecież nie miałam do tego powodów. Przytuliłam mamę jeszcze bardziej, ona przecież tak bardzo cierpiała. Zmarła jej matka, dla mnie było by to coś strasznego. Widziałam w jej oczach to przerażenie i ból. Gdy siedziałyśmy przytulone, jej uczucia przeszły na mnie. Poczułam straszne rozżalenie, a nawet gniew. Łzy ciągle spływały po moich policzkach. Siedziałyśmy tak z mamą, płacząc, jeszcze przez dłuższy czas. Obie strasznie to przeżyłyśmy. Ale moje uczucia w porównaniu do tego co czuła wtedy moja mama były po prostu małym smutkiem. Moja matka pewnie nie raz płakała i nie raz zapłacze z tego powodu. Ja też często myślę o babci, barkuje mi jej.