Jestem uczciwym Niemcem” – to często powtarzane przez profesora Sonnenbrucha słowa. Znając jego poglądy i pracę, trzeba się zastanowić czy ma rację.
Zacznę od przypomnienia, że uczony rozumie bezsens prowadzonej przez swych rodaków walki o panowanie nad światem. W rozmowie z Bertą wyznaje, że jest przeciwny obecnym Niemcom, bo „rozstali się ze swoim szczęściem, ze swoim pięknem i dobrem, weszli na drogę szaleństwa”.
Jednakże samo ograniczenie się do wyrażenia takich opinii jest niewiele warte, jeśli wybitny uczony nie podejmuje walki ze złem i nie wyraża publicznie sprzeciwu wobec polityki Hitlera. To, że „zamyka się w sobie” i uważa, że w ten sposób protestuje przeciwko temu, co się dzieje w Europie.
Oskarżają go już słowa Berty, która mówi: „Zapiął się na wszystkie guziki po prostu nic go nie obchodzi!”
Oskarżam profesora, że manifestując odrazę do faszyzmu odmawia przyjęcia prezentu od swojej córki. Taką postawę określam jako podwójną moralność niegodną kochającego ojca a zwłaszcza wybitnego uczonego. Nie usprawiedliwia go, a wręcz twierdzę oskarża go stwierdzenie: „To prawda od czterech lat, ja Europejczyk, nie bywałem w niemieckiej Europie. Ja Niemiec nie chcę bywać w niemieckiej Europie”.
Zwłaszcza od ludzi nauki wymaga się zajęcia określonej postawy w trudnych sytuacjach. Takiego określenia wymagały czasy, w jakich żył profesor. Jego alienacja przemawia przeciwko niemu i w żaden sposób go nie usprawiedliwia. Można podać szereg innych sytuacji, które są niegodne postawy uczonego, chociażby to, że jako biolog nie uczestniczy w międzynarodowych spotkaniach, ponieważ wstydzi się być Niemcem i nie umiałby spojrzeć innemu uczonemu prosto w oczy. Nurtuje mnie pytanie profesorze: Czy potrafi pan spojrzeć w oczy sam sobie przy porannej toalecie? Czy ma pan dylematy moralne oglądając swoje odbicie w lustrze?
Oskarżam pana profesorze, człowieka światłego za pogardę do swojego syna i munduru, który nosi. Czyż to nie pan go tak wychował? Czyż to nie pan pozwolił mu uczestniczyć w Hitlerjugen? Jako mądry człowiek nie pokazał mu pan, czym jest faszyzm i nie zarysował mu pan wizji strasznej przyszłości, na jaką skazani są Niemcy. Pogarda do munduru syna obwinia pana podwójnie.
Nie potrafi pan też wpłynąć na swoją córkę, która szuka mocnych wrażeń w Europie. Natomiast swojemu synowi nie potrafi pan uświadomić, Że ci „podludzie” – Żydzi, Słowianie, Francuzi, Anglicy i Amerykanie też będą strzelać w ofensywie i mogą zniszczyć Niemców.
Oskarżam pana o przyjęcie biernej postawy wobec faszyzmu. Do tego stopnia biernej, że nie pomógł pan nawet swojemu przyjacielowi, uczniowi i asystentowi. Nie usprawiedliwia pana to tchórzostwo i egoizm nawet za cenę ochrony siebie i najbliższych. Jako człowiek światły powinien się pan aktywnie przeciwstawić złu, a miał pan wiele możliwości ku temu.
Wysoki Sądzie, oskarżam profesora o zanik wartości moralnych, egoizm i tchórzostwo. Taką postawą wyrządził szkodę nie tylko sobie, ale swojej rodzinie, najbliższym i tym, którzy myśleli, że mogą na niego w potrzebie liczyć.
Oskarżam również faszyzm. To, czego dokonał w psychice ludzi nawet tak wykształconych sprawiło, że nigdy nie będą oni mogli żyć pełnią człowieczeństwa nawet w stosunku do swoich bliskich.
Nie żądam dla profesora kary fizycznej, która byłaby wielce niewspółmierna. Karą większą będzie dla niego świadomość, że będzie musiał żyć. Będzie się borykał do końca życia z dylematami moralnymi. Wiele sytuacji z tego okresu będzie zapewne do niego wracać i nurtować jego sumienie. Będzie musiał żyć, ze świadomością, że jego badania były wykorzystywane przez wojsko niemieckie. Myślę, że profesor zrozumie, że czasy, w jakich żył wymagały zajęcia od niego postawy godnej człowieka i godnej uczonego. Profesor według mnie nie zdał egzaminu życiowego. Będzie mu bardzo trudno żyć z takim obciążeniem i to jest dla niego najwyższą karą.