W połowie 1939 roku Stutthof został wybrany na miejsce przyszłego obozu koncentracyjnego. Dnia 2 września 1939 roku do Stutthofu zostało przewiezionych 150 Polaków z 1500 aresztowanych. Byli to przede wszystkim Polacy aktywni w życiu społecznym i gospodarczym, działacze i członkowie polskich organizacji. Od tej chwili obóz zaczął funkcjonować przynosząc śmierć dziesiątkom tysięcy istnień ludzkich.
Obóz w Stutthofie miał być obozem pracy i taką też pełnił funkcję. Jednak w roku 1944 zaczął nabierać charakteru obozu masowej zagłady. Niemcy stosowali różne metody wyniszczenia narodu polskiego. Jednym z powodów zgonów na terenie obozu było ogólne wyczerpanie organizmu więźniów. Było to spowodowane ogromnym wysiłkiem wkładanym w pracę, a przy tym głodem. Warunki, w jakich bytowali więźniowie były tragiczne. Minimum higieny, snu, odpoczynku i jedzenia sprawiały, że organizm odmawiał posłuszeństwa. W takich warunkach rozwijały się rozmaite choroby, które dodatkowo wyniszczały organizm. Niemieccy okupanci nie zwracali na to większej uwagi. Bagatelizowali to. Często choroby te były źle leczone, albo nie leczone w ogóle. Chory, któremu przyszło żyć w takich warunkach nie godnych człowieka nie miał szans na przeżycie. Gorzej, jeżeli w obozie rozwijały się choroby zakaźne. Te rozprzestrzeniały się szybko, a ich efektem była wysoka śmiertelność.
Wspomniałam już o marnym wyżywieniu w obozie w Stutthofie. Więźniowie nie otrzymywali podstawowych racji żywnościowych. Niektórzy nie jedli całymi dniami, gdy nie starczyło dla nich jedzenia. Chudli w zastraszającym tempie nie mając sił, by pracować i walczyć o to, by przeżyć. Przerażające fakty z historii tego obozu mówią nam o niewyobrażalnych przypadkach śmierci głodowych. Odnotowano przypadek jednej kobiety, której ciało po śmierci ważyło zaledwie 18 kilogramów.
W obozie panował straszny rygor i dyscyplina. Każdy drobny występek, wszystko to, co mogło nie spodobać się hitlerowcom było karane w najokrutniejszy sposób. Więźniowie byli bici i okrutnie maltretowani. Często tego typu kary kończyły się śmiercią, co pozwalało esesmanon wyeliminować najsłabszych i niezdolnych do pracy.
Więźniowie w Stutthofie byli obserwowani przez uzbrojonych żołnierzy ze specjalnych wież. Każdy z tych żołnierzy miał obowiązek strzelać do uciekających więźniów. Za uśmiercenie jednego dostawał 3 dni urlopu. Niestety często rozkaz ten był bardzo naciągany. Na placu leżały trupy zabitych, nie zawsze uciekających ludzi. Ryzykowne było więc wychodzenie z baraku w nieodpowiednim momencie, gdyż mogło to grozić śmiercią.
Kolejną z metod wyniszczania było spuszczanie specjalnie szkolonych psów na więźniów. Często bez żadnego powodu. Wówczas śmierć następowała przez ugryzienie, bądź wykrwawienie. Esesmani nie przebierali w środkach. Każda metoda była dobra, by znęcać się nad słabszymi i chorymi w celu wyeliminowania najgorzej przystosowanych do tych warunków, w których przyszło im żyć.
Hitlerowcy stosowali różne kary. Znaczna większość z nich kończyła się śmiercią. Niektóre z nich były wykonywane oficjalnie na oczach całego obozu. Na terenie nowego obozu stała szubienica, gdzie unicestwiano przez powieszenie. Pozostali więźniowie byli świadkami tego, co działo się na placu. Miała być to dla nich forma ostrzeżenia i nakaz bezwzględnego posłuszeństwa. Na terenie starego obozu, za krematorium również znajdowała się szubienica. Na niej były wykonywane wyroki na więźniach, których śmierć chciano ukryć przed całym obozem.
W obozie w Stutthofie nie były przestrzegane żadne środki bezpieczeństwa. Ludzie traktowani byli gorzej niż zwierzęta. Wielu z nich zginęło podczas ewakuacji zarówno pieszej jak i morskiej. Wówczas więźniowie byli topieni, a czasem nawet duszeni w ścisku, jaki tam panował.
Dosyć popularną metodą wyniszczania narodu polskiego było rozstrzelanie. Przybierało ono różne formy. Rozstrzelanie mogło mieć charakter zbiorowy, kiedy to hitlerowcy strzelali do większej grupy ludzi wcześniej wyselekcjonowanej. Czasem jednak były to pojedyncze osoby. Wówczas śmierć była im zadawana poprzez strzał w potylicę.
Chorzy trafiali do szpitali. Tam jednak, czynności jakie na nich wykonywano, nie przypominały leczenia. Podawano im uśmiercający zastrzyk fenolu dożylnie lub dosercowo. Taki zastrzyk powodował prawie natychmiastową śmierć. Eliminowano w ten sposób niepotrzebnych więźniów, którzy nie mogli się już do niczego przydać wyniszczeni głodem i chorobą. To kolejny przykład sposobów zagłady przez Niemców.
Jedną z okrutniejszych metod stosowanych przez hitlerowskich okupantów, było zagazowanie. Gazownia mieściła się w starym obozie. Był to niewielki murowany budynek bez okien, z jednym tylko otworem u góry. Do owego budynku wpuszczano więźniów w takiej ilości, że ledwie mogli się w nim pomieścić, a następnie przez otwór wrzucano cyklon B. Gazownia była podgrzewana. Dzięki temu gaz szybciej się ulatniał i rozprzestrzeniał. Była to okrutna i bestialska forma zadawania śmierci.
A w jaki sposób w Stutthofie pozbywano się ciał? Jedną z metod było spalanie ich w krematorium, które mieściło się zaraz obok gazowni. Spalano tam ciała w specjalnie przygotowanych do tego piecach. Usuwano je również na tzw. stosie ciałopalnym, który mieścił się w oddaleniu od obozu. Ciała układano w wykopanych w ziemi dołach i podpalano je. Wszystkie te czynności wykonywali wyznaczeni przez esesmanów więźniowie.
Stutthof był miejscem osadzenia 110 000 osób: mężczyzn, kobiet i dzieci. Męczeńską śmierć poniosło 65 000 ludzi. W ciągu ponad 5 lat istnienia Stutthof rozrósł się od niewielkiego obozu obejmującego 12ha powierzchni i mieszczącego jednorazowo ok. 3 500 więźniów (1940r.) do 120ha i 57 000 więźniów (1944 r.). Posiadał łącznie 39 podobozów. Stutthof wyzwoliły 9 maja 1945 r. oddziały wojsk radzieckich 48. Armii III Frontu Białoruskiego.