Jestem, więc muszę myśleć
Taki napis pojawił się kilka lat temu na wrocławskich murach. Dobrze oddaje on współczesną pozycję kartezjańskiego racjonalizmu. Nadaje się on do formułowania nostalgicznych żartów, ale nie przemawia do wyobraźni. Można nań spojrzeć jak na pewien program badawczy, który wyczerpał swoje możliwości. Polegał on na radykalnym kwestionowaniu wcześniej akceptowanych praw i prawidłowości, na zaczynaniu niejako wszystkiego ciągle od nowa, bez oglądania się na poprzedników i uznane autorytety. Ostatecznymi sędziami pozostawały rozum, myślenie i poczucie oczywistości.
Kartezjusz mógł jeszcze uważać, że te podstawy systemu są jednakowe dla wszystkich i dlatego jego analizy mają uniwersalną wartość. Z każdym kolejnym kartezjanistą sprawa stawała się coraz mniej oczywista. Na francuskiego filozofa powoływały się bowiem wszystkie bez mała późniejsze systemy filozoficzne. Każdy ich twórca zaczynał od radykalnego zakwestionowania dokonań poprzedników, każdy przeciwstawiał im własne rozumowania i własne odczucie oczywistości, a wnioski bywały diametralnie różne.
Radykalne zwątpienie
Jaka była natura objawionej prawdy? Najlepiej chyba syntetyzuje ją początek pierwszej z Medytacji o pierwszej filozofii napisanej w 1630 r.: Przed kilkoma już laty spostrzegłem, jak wiele rzeczy fałszywych uważałem w mojej młodości za prawdziwe i jak wątpliwe jest to wszystko, co później na ich podstawie zbudowałem; doszedłem więc do przekonania, że jeśli chcę nareszcie coś pewnego i trwałego w naukach ustalić, to trzeba raz w życiu z gruntu wszystko obalić i na nowo rozpocząć od pierwszych podstaw. Program, który Kartezjusz realizował od chwili swojego olśnienia, polegał więc na poddaniu całej wiedzy testowi radykalnego sceptycyzmu i sprawdzeniu, co z niej pozostanie. Dopiero od tego fundamentu można było zacząć budowę gmachu wiedzy wolnej od złudzeń i przesądów. Oczywiście, z czego filozof zdaje sobie sprawę, analiza wszystkich poszczególnych stwierdzeń byłaby - jak to ujmuje - niekończącym się przedsięwzięciem, proponuje więc drogę na skróty. Polega ona na kolejnym rozpatrzeniu całych kategorii twierdzeń i odrzucania ich, jeśli tylko znajdziemy powody do odrzucenia niektórych z nich. Poza tym, trzeba skupić się na fundamentalnych zasadach, gdyż po zburzeniu fundamentów wszystko, co na nich zbudowane, samo upada. Jako pierwsze ulegają zakwestionowaniu wszystkie stwierdzenia oparte na świadectwie zmysłów. Nietrudno bowiem podać przykłady, kiedy świadectwo owo zawodzi. Jasne jest, że tym bardziej kartezjuszowy test każe zakwestionować koncepcje wcześniejszych szkół filozoficznych. Każda z nich dostarcza zresztą argumentów za odrzuceniem konkurentów. Testu nie wytrzymują również twierdzenia teologiczne. Opierają się one bowiem na pewnych mniemaniach, dotyczących natury Boga, których zaprzeczenie również prowadzi do spójnych konsekwencji.
Myślę, więc jestem
Co ostatecznie zostaje na pobojowisku? Otóż jedynym, co wytrzymuje krytykę, jest fakt krytycznego myślenia i myślący podmiot. Mam wątpliwości, być może jestem zwodzony przez zmysły albo nawet przez samego Stwórcę (nawet tak radykalną hipotezę rozpatrywał Kartezjusz), ale to jednak ja istnieję, a co więcej - to ja wątpię. Tej prawdy nie mogą obalić żadne argumenty. Gdyby bowiem jakiś argument doprowadził do mojego zwątpienia we własne istnienie, to jednak musiałby on dotrzeć do mnie, i to poprzez proces myślowy. Potwierdziłby tym samym i to, że istnieję, i to, że jestem bytem myślącym. Myślę, więc jestem - podsumowuje ten stan rzeczy najbardziej chyba znany aforyzm filozoficzny wszechczasów.
Od tego fundamentu Kartezjusz odbudowuje gmach swojej wiedzy, a ponieważ w różnych punktach wychodzi daleko poza ustalenia swoich poprzedników, ukazuje również potęgę swojego systemu, swej metody i jej głównego narzędzia - sceptycznie nastawionego ludzkiego rozumu.
Jak jednak wygląda rekonstrukcja? Co włącza Kartezjusz do obszaru niewątpliwej wiedzy? Wiedza ta, jeśli ma być doskonalsza od odrzuconych mniemań, musi być z góry odporna na test wątpliwości. Możemy więc akceptować jedynie te sądy, które stanowią pewne, jasne i wyraźne ujęcie tego, co twierdzę. Co więcej, owa jasność i pewność musi być cechą wszystkich elementów akceptowanego stwierdzenia. Możemy więc przy ich konstrukcji odwoływać się jedynie do tego, co przez radykalny test zostało dopuszczone. Konstrukcja przypomina więc budowanie gmachu matematyki od pojęć pierwotnych i dotyczących ich pewników (proszę zauważyć, że słowo to jest jakby zapożyczone ze słownika Kartezjusza!) do coraz mniej oczywistych stwierdzeń, mających wszakże za sobą sankcję ścisłego rozumowania, w którym odczucie oczywistości odgrywa istotną rolę.
Zgoda, że zarówno określenia pewne, jasne, wyraźne, jak też dyrektywa oparcia na nich poznania mogą budzić wątpliwości. Zauważmy jednak, że tę samą dyrektywę możemy sformułować w sposób mniej kontrowersyjny. Otóż Kartezjusz przeciwny był uznaniu czegokolwiek, co do czego nie mamy pewności, co nie jest dla nas jasne, czego nie potrafimy wyraziście przedstawić (chciałoby się użyć potocznego określenia: był przeciwny mętniactwu). I nie ulega wątpliwości, że taka dyrektywa przyświecała całemu nowożytnemu rozwojowi nauki.
Rekonstrukcja obrazu świata
Co więc Kartezjusz włączył w swój obraz świata? Pewne konsekwencje pociąga za sobą akceptacja istnienia mnie samego. Jeśli bowiem istnieję, to jako ktoś przeżywający pewne doświadczenia zmysłowe, z których niektóre są jasne i wyraźne (jak ból zęba). To samo dotyczy najbardziej oczywistych myśli - na przykład tych, które odnoszą się do idei matematycznych. Obszar pewności, a więc po kartezjuszowsku pojmowanej prawdy, poszerza się stopniowo. Pojawiają się w nim idee wrodzone (jako jasne i wyraźne), wśród których jest idea Boga. Kartezjusz idzie dalej i wykazuje, że istnieje nie tylko idea Boga, ale i Bóg, jako byt doskonały. Ułomny ludzki umysł nie może być twórcą tej idei, gdyż rzecz doskonała nie może powstać z niedoskonałych. Źródło więc idei bytu doskonałego musi być co najmniej tak doskonałe jak owa idea. To kończy dowód.
Tak konstruowana rzeczywistość Kartezjusza rozpada się więc na dwa obszary: myślący umysł i świat materialny. Cechą pierwszego jest myślenie, cechą drugiego - rozciągłość w przestrzeni i ruch mający mechaniczny charakter. Jakie wszakże związki łączą obie te dziedziny? Komentatorzy wskazują, że pojęcie Boga było Kartezjuszowi niezbędne do załatania istniejącej tu właśnie dziury w tworzonym systemie. Jak bowiem miał on uzasadnić związek między doświadczeniem a powstającą racjonalną rekonstrukcją rzeczywistości? Bóg, jako byt doskonały, stawał się poręczycielem prawdziwości konstrukcji rozumowych. Muszą one odpowiadać stworzonemu światu, gdyż w przeciwnym przypadku jego Stwórca, jako zwodziciel czy oszust, nie zasługiwałby na przypisywany mu atrybut doskonałości. Między zasadniczą strukturą rzeczywistości (w pewnej mierze potwierdzaną w doświadczeniu) a jej racjonalną rekonstrukcją zachodzi więc zasadnicza zgodność.
Z tą chwilą pojawia się możliwość pogodzenia się z obiektywną rzeczywistością, choć akceptowane z niej będzie tylko to, co przetrwa test radykalnego wątpienia bądź da się rozumowo - w sposób jasny i oczywisty! - wyprowadzić z zaakceptowanych już elementów. Na pewno zaś należy z gmachu wiedzy usuwać wszystko, co opiera się na ideach niejasnych i niewyraźnych i na sądach niewytrzymujących krytyki.
Jeśli weźmiemy pod uwagę, jak zbudowany był obraz świata przed Kartezjuszem, w jakim stopniu zasiedlony był przez różne, pochodzące z niejasnych źródeł byty widzialne i niewidzialne, to zobaczymy, do jakiego stopnia świat kartezjański stał się prostszy, a w perspektywie mógł ulegać dalszym uproszczeniom. Jakim? To już zależało od tego, kto i w jakim celu puszczał w ruch wypracowane przez filozofa narzędzia. On sam zakwestionował, jako niewytrzymujące racjonalnej krytyki, pojęcia próżni i oddziaływania na odległość. Dlatego racjonalna konstrukcja fizyki, która miała tłumaczyć fakty odkryte i analizowane przez Galileusza i innych wielkich badaczy owego okresu, opierała się na całym szeregu założeń, które raczej oddalały niż przybliżały newtonowską syntezę. Co ważniejsze, fizyka Kartezjusza była znacznie mniej zmatematyzowana od tego, co robił Galileusz i pod tym względem lepiej mieści się w tradycji arystotelesowskiej.
Tak więc, radykalny racjonalizm Kartezjusza nie we wszystkich obszarach był równie owocny. Zastosowany do matematyki przyniósł konstrukcję geometrii analitycznej, co dało dalszemu rozwojowi matematyki silny impuls. Odniesiony do funkcjonowania organizmu ludzkiego prowadził do wizji organizmu jako układu mechanicznego, dominującej co najmniej do XIX wieku. Można by wspomnieć też o przyczynkach Kartezjusza w innych obszarach nauki. Inna sprawa, że znaczna część spuścizny została dość późno opublikowana i jej wpływ na rozwój nauki był mniejszy niż powinien.
Trwały był ton nadany ludzkiemu dążeniu do poznania prawdy: zaufanie do ludzkiego rozumu, żądanie klarowności konstrukcji intelektualnych, poddawanie wszystkich elementów wiedzy testowi radykalnego wątpienia.
Kartezjusz: jego życie i pisma. Wątpienie metodyczne i reguły metody.
Kartezjusz streścił swój system w Rozprawie o Metodzie. Po odbyciu znakomitych studiów, „przytłoczyło mnie - powiada - tyle wątpliwości i błędów, że mi się wydało, iż starając się o wykształcenie, nie odniosłem stąd innej korzyści, prócz odkrycia coraz większej mojej nieświadomości.
Nie zapoznaje on dodatnich stron nauk, udzielanych w szkołach scholastycznych. Lubi naukę języków starożytnych. Wdzięk bajek budzi umysł, lektura dobrych autorów jest jak gdyby rozmową z najszanowniejszymi ludźmi ubiegłych wieków i to nawet rozmową wystudiowaną, w której odkrywają nam jedynie najlepsze swe myśli. Historia, czytana z zastanowieniem, pomaga do wytworzenia sobie zdolności sądu. Teologia uczy nas zdobywać niebo. Lecz te rozliczne wiadomości nie zadawalają umysłu, miłującego prawdę. Wiedza istnieje o tyle, o ile jej zasady są umotywowane i o ile jest ona czymś więcej niż faktem, o ile staje się prawem. Jakże odróżnić prawdę od błędu wśród tłumu myśli, których słuszności nic nie poręcza? Wszystkie nauki czerpią swe zasady z filozofii, a filozofii jest tyle, ilu filozofów. Jedynie tylko w matematyce napotykamy przykład prawdziwie racjonalnej metody. „Szczególnie w naukach matematycznych znajdowałem przyjemność z powodu pewności i oczywistości ich dowodów, ale nie pojmowałem jeszcze ich prawdziwego użytku. Sądząc, że służą jedynie sztukom mechanicznym, dziwiłem się, dlaczego na ich podstawach, tak mocnych i trwałych, nie zbudowano czegoś wznioślejszego”. Na miejsce wiadomości bez związku postawić wiedzę prawdziwą, cofnąć się w tym celu do pierwszych zasad i naśladować metodę matematyczną, wprowadzając do wszystkich nauk ścisłość rozumowania dedukcyjnego, oto zadanie, które stawił sobie Kartezjusz. Wiedza nie może być niczym innym, jeno systemem idei, będących z sobą wzajemnych stosunkach i opartych o zasady naocznie pewne, które je motywują.
Przekonany o niedostateczności wiedzy swego czasu, nie dochodzi Kartezjusz, jak Montaigne, do sceptycyzmu, lecz uważa za konieczne podjęcie odbudowy gmachu wiedzy na nowych podstawach. „Budynki, które rozpoczął i wykończył jeden budowniczy, są zwykle piękniejsze i bardziej harmonijne, niż te, które kilku budowniczych usiłowało sklecić, posługując się przy tym starymi murami, przeznaczonymi dla innych celów”. Zostawmy księgi, radźmy się rozumu. Główną rzeczą nie jest wiedzieć, co inni myśleli, lecz dobrze myśleć. „Wiedza książkowa, która składa się i rośnie powoli ze sądów kilku ludzi różnych, nie jest wcale tak zbliżona do prawdy, jak proste rozumowanie, które może o rzeczach, które mu się nastręczają, wykonać zwykłą drogą człowiek, obdarzony zdrowym rozsądkiem”. Jeśli Kartezjusz ma pogardę dla historii, to dlatego, że jest przekonany, iż rozum, zastosowany szczerze do rzeczy, może sam z siebie wysnuć system powiązanych ze sobą prawd, odtwarzający to, co jest w świecie rzeczywiste i poznawalne. Nie chce robić nic innego prócz tego, co by zrobił, jeśli nie on, to każdy rozsądny człowiek, gdyby trafnie stosował swój rozum. Lecz jeżeli taka jest potęga rozumu, skąd pochodzi, że wiedza postąpiła tak mało? Stąd, „że nie wystarcza mieć zdrowy rozum, główną rzeczą jest dobrze go stosować”. Rozmaitość metody powoduje nierówność umysłów. Warunkiem nowej filozofii jest tedy nowa metoda. Kartezjusz zapożycza tej metody od matematyki. „Te długie łańcuchy rozumowań, zupełnie prostych i łatwych, którymi geometrzy zwykli się posługiwać, ażeby przeprowadzić najtrudniejsze swe dowodzenia, nasunęły mi myśl, że wszystkie rzeczy, które wchodzą w zakres poznania ludzkiego, wiążą się w ten sam sposób. Bylebyśmy się uchronili od uznania za prawdziwą rzeczy, która nią nie jest i przestrzegali porządku, jaki zachować, należy przy wyprowadzaniu jednych rzeczy z drugich, wówczas nie mogą istnieć ani tak oddalone, żebyśmy do nich dojść, ani tak ukryte, żebyśmy ich odkryć nie mogli”.
Ażeby nie mieć kłopotu ze zbyt wielką liczbą prawideł, Kartezjusz sprowadza wszystkie do czterech reguł metodologicznych.
„Pierwszą regułą jest nie przyjmować za prawdziwą żadnej rzeczy, której prawdziwość nie wydaje mi się oczywistą. To znaczy unikać starannie pośpiechu i uprzedzenia i nie wprowadzać do swych sądów nic, co by się nie przedstawiało mojemu umysłowi tak jasno i wyraźnie, że nie miałbym najmniejszego powodu podania tego w wątpliwość. Drugą regułą jest podzielić każdą trudną kwestię, którą mam zbadać, na wszystkie możliwe części, które są wskazane, by ją lepiej rozwiązać. Trzecią regułą jest prowadzić swe myśli w pewnym porządku, zaczynając od przedmiotów najprostszych i najłatwiejszych do poznania, ażeby wznosić się powoli i jakby po stopniach do poznania przedmiotów bardziej złożonych. Wskazane przy tym jest założenie porządku nawet między rzeczami, które wcale nie następują z natury jedne po drugich. Ostatnia reguła polega na wykonywaniu wyliczeń tak całkowitych, przeglądów tak powszechnych, aby powstała pewność, iż nic się nie opuściło”.
Cztery te reguły mają w myśli Kartezjusza znaczenie bardzo ściśle określone. Pierwsza może wydawać się dość banalną, jednakże tak nie jest. Przede wszystkim odrzucenie wszelkiego autorytetu, stwierdzenie bezwzględnej niezależności rozumu, było na początku wieku XVII odważną nowością. Powtóre należy dobrze rozumieć słowo oczywistość. Nie wszystko, w co silnie wierzymy, jest oczywiste. Ażeby coś było oczywiste, musi rozum, wolny od wszelkiego wpływu zmysłów i wyobraźni, spostrzegać jasność i wyrazistość idei (wyobrażeń). Spostrzeżenia zmysłowe są niejasne; jedynie tylko idee, wynikające z rozumu, idee, które rodzą się jakby z samej głębi ducha, są jasne i wyraźne. Oczywistość zmysłowa zatem nie istnieje; wszelka oczywistość jest rozumowa. Akt rozumu, który spostrzega prawdę bezpośrednio, jest intuicją (oglądem). „Przez intuicję nie rozumiem wierzeń, ani zmiennych świadectw zmysłów lub zwodniczych sądów wyobraźni, która jest złą kierowniczką. Rozumiem przez nią pojmowanie umysłu zdrowego i uważnego tak łatwe i tak wyraźne, że nie może istnieć żadna wątpliwość, co do tego, co pojmujemy, albo też co wyjdzie na to samo, pojmowanie umysłu stanowcze, które rodzi się w umyśle zdrowym i uważnym ze samego światła rozumu. Tak więc każdy może widzieć za pomocą intuicji, że istnieje, że myśli, że trójkąt jest ograniczony trzema liniami, może poznać inne podobne prawdy, które są liczniejsze, niż się zwykle przypuszcza, ponieważ uważa się za rzecz niegodną fatygować umysł w sprawach tak łatwych”?
Drugą reguła nie jest banalnym poleceniem analizy. Ażeby rozwiązać jakąś kwestię, należy iść od rzeczy znanej do nieznanej, co możliwe jest, tylko wtedy, gdy nieznane ma jakiś określony związek ze znanym. Istnieją dwa rodzaje rzeczy: jedne są proste, czyli bezwzględne, drugie złożone, czyli względne. Zagadnienie nauki polega na sprowadzaniu rzeczy trudnych do łatwych, względnych do bezwzględnych; złożonych do prostych. Chcemy wytłumaczyć właściwości jakiegoś bytu złożonego, który znamy niejasno za pośrednictwem zmysłów: sprowadźmy tę rzecz nieznaną do rzeczy znanych, tę naturę złożoną do natur prostych, takich, jak przestrzeń, kształt, ruch. Starajmy się wywnioskować „jaką powinna być mieszanina tych natur prostych, potrzebnych do wytworzenia wyników, które doświadczenie ukazuje nam w naturach złożonych”. Analizę tę zastosować można do całego świata. „Żadne poznanie nie powinno być uważane za trudniejsze od innych, ponieważ wszystkie posiadają, tę samą naturę i polegają jedynie na łączeniu ze sobą rzeczy, znanych same przez się, na co nikt nie zwraca uwagi”. Takie jest znaczenie drugiej reguły i doniosłość analizy kartezjańskiej. Świat skonstruować można z kilku idei (wyobrażeń) jasnych i wyraźnych (z przestrzeni, kształtu, ruchu etc.), które znajdują się w każdej rzeczy i które trzeba umieć wydobyć. Rozumieć znaczy tyle, co sensibilia zamienić na intelligibilia, czyli świat chaotycznie poznany przez zmysły sprowadzić do świata jasno poznanego przez rozum.
Druga reguła tłumaczy trzecią. Po odkryciu, za pomocą analizy, natur prostych i zasad poznania, należy z rozumowej kombinacji tych czynników odtworzyć rzeczywistość. W jaki jednak sposób powrócić od rzeczy prostych do złożonych, od bezwzględnych do względnych? Ażeby świat był naprawdę poznawalny, nie wystarcza, żeby wszystko sprowadzić do idei (wyobrażeń) jasnych i wyraźnych, idee te muszą jeszcze być z sobą w związkach logicznych. Rozum ująć musi nie tylko elementy ale i konieczność ich wzajemnych stosunków. Natury proste muszą więc być połączone koniecznym węzłem, który rozum odkrywa za pomocą intuicji. Lecz kiedy jest kilka części, intuicja nie może już być bezpośrednią, jedyną; dzieli się i staje się dedukcją. Dedukcja jest intuicją mozolną, stopniową, fragmentaryczną, której nie możemy objąć od jednego spojrzenia. W każdym razie „jeśli dostrzegliśmy związek każdego ogniwa z poprzedzającym i następnym, wystarczy nam, ażeby twierdzić, że spostrzegliśmy związek ostatniego z pierwszym”. Tak więc świat złożony jest z elementów inteligijnych (tylko rozumowo poznawalnych), złączonych i skombinowanych podług stosunków inteligijnych. Nie istnieje zatem nic, czego rozum nie mógłby zrozumieć, czyli nic rzeczywistego, co by nie było inteligijne.
Czwarta reguła nie jest niczym innym, tylko następstwem trzech pierwszych. Zagadnienie nauki redukuje się do dwóch punktów: rozłożenia rzeczy na idee jasne i wyraźne, zrekonstruowania rzeczy przez uchwycenie wzajemnych stosunków poznawalnych między tymi rzeczami. Intuicja i dedukcja, oto dwa wielkie sposoby metody. Lecz dedukcja ma wartość tylko wtedy, gdy umysł postępuje stale naprzód, gdy ciągłość idei nie doznaje przerwy. „Często ci, którzy zbyt szybko lub na podstawie zasad zbyt odległych chcą wyprowadzić jakiś wniosek, nie przechodzą całego łańcucha rozumowań pośrednich tak starannie, ażeby nie pominąć lekkomyślnie wielkiej ich liczby. Oczywiście zaś z chwilą, kiedy pominie się jedno z nich, choćby i najmniejsze, natychmiast łańcuch jest przerwany, a cała pewność wniosku przepada”. Znaczenie czwartej reguły polega tedy na tym, że dedukcja powinna być ciągła, czyli że wszystkie jej człony powinny być ściśle z sobą powiązane.
Gdy reguły metody zostały ustalone, należy, przed przystąpieniem do dzieła, oczyścić swój umysł, przywrócić rozumowi jego nieskażoność jak i pierwotną niewinność. Pierwszym warunkiem dojścia do prawdy jest unikanie błędu. Kartezjusz przekreśla wszystkie dawniejsze swoje poglądy. Zmysły nas zwodzą i jest rzeczą niemożliwą odróżnić czucia zmysłowe od marzeń sennych. Są ludzie, którzy mylą się w rozumowaniu nawet odnośnie do najprostszych zagadnień geometrii. A wreszcie, któż da nam pewność, że jakiś geniusz złośliwy, nie mniej podstępny i zwodniczy jak potężny, nie igra z nami, znajdując przyjemność w zwodzeniu nas? Miejmy raz odwagę odrzucić zupełnie wszystkie poglądy, jakeśmy nabyli w dobrej wierze. Wątpienie metodyczne nie jest więc rzeczą poboczną w filozofii Kartezjusza. Wypływa ono z przekonania, że wszystko jest do zrobienia i wszystko da się zrobić przez człowieka, mającego rozum. Wiąże się ono również z jego teorią, że sąd jest aktem wolności i że wystarczy zatrzymać się przy samej oczywistości, by dojść do prawdy.
Dowody na istnienie Boga
Od stwierdzenia istnienia jaźni przechodzi się bezpośrednio do istnienia Boga. W czwartej części Rozprawy o metodzie rozróżnić można trzy dowody istnienia Boga. 1) Z chwilą, gdy poznałem siebie, uznałem się za istotę niedoskonałą, ponieważ w wątpieniu dopiero uświadomiłem sobie własne myślenie. Skądże pochodzi, że jako istota niedoskonała mogę mieć pojęcie doskonałości? W przyczynie zawsze musi mieścić się materiał do wyjaśnienia skutku. Idea doskonałości nie należy do grupy idei nabytych, to znaczy uzyskanych za pomocą zmysłów. Nie należy ona również do grupy idei sztucznych, to znaczy utworzonych przez wyobraźnię z elementów zapożyczonych (np.: centaur). Jest ona bowiem prosta, jasna i wyraźna. Idea ta jest wrodzona, jej obecność w nas nie da się wytłumaczyć ani za pomocą danych zmysłowych ani przez pracę wyobraźni. Musi więc mieć swoją przyczynę poza nami i poza światem a przyczyna ta musi posiadać tyleż rzeczywistości, ile jej przedstawia idea, to znaczy musi być samą doskonałością, Bogiem. 2) Drugi dowód sprowadza się do następujących punktów: istnieję i mam pojęcie doskonałości. Istnienie moje nie pochodzi jednakowoż ode mnie, ponieważ byłbym się uposażył we wszystkie doskonałości, których pojęcia posiadam. Idea doskonałości nie mogła mi być dana inaczej, jak tylko przez istotę, której zawdzięczam istnienie i która sama jest doskonałością. Dowód Kartezjusza opiera się na zasadzie „że trudniej jest stworzyć i zachować jakąś substancję, niż stworzyć lub zachować jej własności”. 3) Trzeci dowód jest ontologiczny. Istnienie mieści się w pojęciu doskonałości tak, jak w pojęciu trójkąta się mieści, iż suma jego kątów równa się dwom prostym, lub w pojęciu koła, że wszystkie punkty jego obwodu są równo oddalone od środka. Jest więc przynajmniej tak pewne, jak którykolwiek dowód geometryczny, że Bóg, który jest tą istotą doskonałą, jest czyli istnieje.
Świat zewnętrzny. Uzasadnienie dedukcji kartezjańskiej.
Jesteśmy już w posiadaniu duszy i Boga. Pozostaje jeszcze do osiągnięcia trzeci przedmiot poznania, świat. Błędy zmysłów, złudzenia snów, czynią jego istnienie bardzo niepewne. Kto wie, czy we mnie nie istnieje jakaś zdolność wytwarzania pojęć rzeczy zewnętrznych? Idee, które otrzymuję za pomocą zmysłów, nie zależą zupełnie od mojej woli. Doznawanie takich lub innych wrażeń nie zależy ode mnie. Albo Bóg tedy poddaje nam bezpośrednio ideę świata zewnętrznego albo świat ten musi posiadać byt rzeczywisty. Ponieważ na skutek wrażenia wytwarzam sobie wyraźne pojęcie materii rozciągłej, ponieważ nie mogę uniknąć wiary w świat zewnętrzny, przeto, gdyby ten świat był tylko ideą wzbudzoną we mnie przez Boga, Bóg oszukiwałby mnie, co jest sprzeczne z jego doskonałością. Nasze wrażenia zakładają więc przyczynę zewnętrzną naszych wrażeń a przyczyną tą może być tylko ciało, podobne do naszych wrażeń.
Po pierwotnym zrzeczeniu się wszelkiego poznania odnaleźliśmy duszę, Boga i świat. Lecz czy nasze rozumowanie jest zupełnie ścisłe? Hipoteza złośliwego geniusza doprowadza nas do powszechnego wątpienia. Z tego wątpienia wychodzimy przez cogito ergo sum. Któż da nam pewność, że złośliwy geniusz nie zwodzi nas właśnie w chwili, gdy wypowiadany to twierdzenie? Kartezjusz odpowiada na to prawdomównością boską (veracitas Dei). Ponieważ Bóg jest doskonały, nie może nas oszukiwać. „To nawet, co w tej chwili przyjąłem jako regułę a mianowicie, że wszystkie rzeczy, które pojmujemy bardzo jasno i bardzo wyraźnie, są prawdziwe, jest pewne tylko dlatego, ponieważ Bóg jest czyli istnieje i jest istotą doskonałą i że wszystko, co istnieje w nas pochodzi od niego. Wynika stąd, że nasze idee i pojęcia, jako rzeczy realne i pochodzące od Boga, we wszystkim, w czym są jasne i wyraźne, są też i prawdziwe”. Jest tu błędne koło: rozum stwierdza istnienie Boga, zaś Bóg poręcza prawdziwość rozumu. Tylko wtedy, gdy Bóg istnieję, posiada nasz dowód istnienia Boga wartość. Oto w jaki sposób Kartezjusz rozwiązuje tę trudność. Intuicja, jasne i wyraźne poznanie prawdy wystarcza samo sobie i nie potrzebuje żadnej zewnętrznej gwarancji. „Jeśli nasza wiara jest tak silna, że nie możemy nigdy mieć żadnego powodu do wątpienia o tym, w co wierzymy w ten sposób, wtedy nie mamy nic więcej do badania. Posiadamy w sprawie tej wszelką pewność, jaką można sobie rozumnie życzyć”. W chwili, gdy umysł nasz zatrzymujemy na jakiejś prawdzie oczywistej, takiej, jak cogito ergo sum, nie ma miejsca dla żadnych wątpliwości. Lecz jeśli przypominamy sobie pewne wnioski, nie myśląc o zasadach, na których się opierają i nie odtwarzając rozumowania, które je udowadnia, wtedy może nam dać pewność tylko poznania Boga, który nam poręcza wartość naszego umysłu. Wyszliśmy więc z koła, w którym zdawało się, że jesteśmy zamknięci. Cogito ergo sum jest jasne w chwili, gdy je myślimy, a ponieważ nie ma myśli, któraby nie zawierała implicite faktu „ja myślę”, prawda ta nie zależy nigdy od kompetencji pamięci. Od cogito ergo sum przechodzi się do istnienia Boga, nie wychodząc z narzucającej się oczywistości, która nie pozostawia żadnych wątpliwości. Gdy osiągnęliśmy ideę Boga, posiadamy pewność, że rozum został stworzony dla poznania prawdy i pewność ta rozciąga się do przesłanek, które służyły za podstawę dowodu istnienia Boga. Kartezjusz chce zrobić z wiedzy system idei, powiązanych ze sobą wzajemnie i zależnych całkowicie od jednej i tej samej zasady. Zasada tej dedukcji jest znaleziona. Idea Boga nie wiąże ślę z żadną inną ideą, wszystkie idee zaś należy powiązać z ideą Boga. Jest on równocześnie zasadą wiedzy i rzeczywistości. Umysł nie może mieć innego punktu wyjścia prócz doskonałości.