Jeśli miała być to kontynuacja zapoczątkowanej przez ,,Gladiatora” mody na filmy antyczne , to, niestety, dorównuje mu jedynie ogromnymi kosztami. Niby wszystko jest tu wielkie: i skala widowiska rozmiary walczących armii i tytułowe miasto-twierdza ale artystyczny format tej swobodnej ekranizacji homeryckiego arcydzieła pozostaje ubogi, powiedziałbym nawet kieszonkowy. Co do gry aktorskiej Podobały mi się tylko role Hektora ( Eric Bana) i Priama (O'Toole). Bardzo zawiódł mnie gwiazdor Brad Pitt ze swoimi długimi blond włosami, wygląda tu raczej na surfera lub gościa z reklamówki szamponu niż na greckiego wojownika). W "Troi" nie ma Bogów ; np. Zeus, tak ważna "postać" w "Iliadzie", jest tu tylko wzmiankowany, a bez jego żywej obecności niezmiernie trudno zachować mitologiczny sens opowieści, całą tę skomplikowaną grę Losu i Przeznaczenia. Zamiast niej mamy tylko tabuny przewalających się armii (z komputerowo rozmnożonymi żołnierzami), kilkanaście topornych starć bitewnych nie sięgających nawet do pięt bitwom Z drugiej i trzeciej części „ Władcy Pierścieni” , ciężkie od dostojeństwa dialogi, jeden porządnie zaaranżowany pojedynek choć przebieg i tak nie zgadza się z książką, dużo nieścisłości typu wiek syna Hektora, jedną rzeczywiście przejmującą scenę - rozmowę Achillesa z królem Troi Priamemi całe morze obojętności dookoła. Jak na tak atrakcyjny materiał literacki Petersen spisał się bardzo kiepsko.
Bartosz Harbut