„Przepaść Pana Cogito” nie jest kontynuacją, czy odwołaniem się do dobrze znanego wiersza o podobnym tytule „Przesłanie Pana Cogito” także Herberta, gdyż obydwa te utwory, oraz wiele innych, składają się na tomik wierszy pt.„Pan Cogito” wydany w 1974 roku. Herbert uznawany jest za XX-wiecznego klasyka, wykorzystując w utworach antyczne mity, czy znane motywy z literatury nowożytnej, mówi o problemach współczesności, nadając im również uniwersalny charakter.
Można zapytać kim jest i jaką rolę spełnia słynny Pan Cogito pojawiający się w tylu wierszach? Myślę, że nazwisko bohatera, pochodzące od Kartezjuszowego ”Cogito ergo sum”, czyli „Myślę więc jestem”, nasuwa rolę tej postaci oraz interpretację wierszy. Pan Cogito to inaczej Pan Myślę, uosabia fakt myślenia, reprezentuje określoną rolę, charakter, bynajmniej nie jest romantycznym indywidualistą, który na łamach utworu objawia całą swoją osobowość, podobny jest raczej do Kartezjusza, dla którego myślenie było wyznacznikiem bytu. Pan Cogito, żyje po to, by przemyśleć świat, rozważyć najbardziej zasadnicze kwestie. Sam wiersz ma formę opowieści, przedstawienia historii bohatera, jest ubogi w środki stylistyczne: nie ma apostrof, egzoteryczne przymiotniki, brak kunsztowności językowej, nie ma rymów, jednak występuje paralelizm oraz porównanie, które ma na celu zobrazować poruszony problem. Można jednak powiedzieć, że cały wiersz jest metaforą, pewnego rodzaju przesłaniem skierowanym do adresata, czy też po prostu czytelnika. Wiersz rozpoczyna się od dobrze znanej maksymy, że: „W domu zawsze bezpiecznie”, co oznaczałoby, że poza domem czyha na bohatera jakieś niebezpieczeństwo, coś czego się boi lub mu zagraża. Okazuje się, że to przepaść, jednak nie taka straszna, wręcz płytka, jej celem „nie jest ani bezdenność ani budzenie grozy”. „Nie jest to przepaść Pascala”, który uważał, że człowiek jest „zawieszony między dwiema otchłaniami, Nieskończonością i Nicością”, czy też „Dostojewskiego”, który w ludzkiej duszy widział największą otchłań wszechświata. Metaforą napotkanej przepaści mogą być problemy „na miarę Pana Cogito”, szare, codzienne, nic nieznaczące, a nie jak w przypadku tych wielkich postaci problemy natury filozoficznej. Problemy bohatera choć błahe, nie odstępują go ani na krok, wszędzie mu towarzyszą, porównanie uwidacznia jak bardzo stają się uciążliwe: „jak egzema”, czyli przewlekła choroba skóry. Bezosobowy podmiot, pełniący jakby funkcję narratora, wyraża nadzieję: „kiedyś być może przepaść wyrośnie (...) dojrzeje”, tym samy problemy staną się istotniejsze, niebagatelne, dotyczące może egzystencji człowieka, zagadnień, kwestii potrzebniejszych światu. Chciałby, żeby się rozrosła: „żeby tylko wiedzieć jaką pije wodę”, tylko nie wie jak to uczynić. Obecnie przepaść jest tak mała, że gdyby Pan Cogito tyko chciał, mógłby ją zasypać. „Nie czyni tego” jednak, gdyż zagrzebywanie jej to tak jak unikanie lub udawanie, że problemów nie ma, a to nie jest rozwiązanie, one i tak nie znikną, z nimi trzeba nauczyć się żyć. Pan Cogito już chyba nauczył się tego, bo „kiedy wraca do domu zostawia przepaść za progiem”, nie zabiera swoich problemów do domu, dlatego dom wydaje się najbezpieczniejszym miejscem. Przykrywa „starannie kawałkiem starej materii”, może dlatego żeby nikt nie zauważył jakie ma problemy, albo przywiązanie sprawuje, że dba o swoją przepaść.
Herbert trochę ironicznie patrząc na współczesny świat, niesie w swych wierszach pewne przesłanie oraz ocenę moralną, jednak końcowe wnioski interpretacyjne mogą być różne, w zależności kto czego oczekuje. Myślę, że czymkolwiek jest dla nas nasza osobista przepaść nie powinniśmy się z nią zmagać, a raczej pogodzić i nauczyć się z nią żyć. Jednocześnie próbować zmienić nasze lęki na coś pożytecznego, jak ktoś kiedyś powiedział „co nas nie zabija, to nas wzmacnia”.